Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następny fragment


Oświadczenia

Po wyczerpaniu porządku dziennego 24. posiedzenia Senatu senator Jerzy Cieślak wygłosił oświadczenie skierowane do prezesa Rady Ministrów:

Podczas 15. posiedzenia Senatu w dniu 2 lipca bieżącego roku skierowałem oświadczenie do pana premiera Jerzego Buzka, w którym krytykowałem ministra skarbu państwa z powodu zaniedbania realizacji postanowień ustawy o funduszach przemysłowych i ich prywatyzacji w związku z reformą ubezpieczeń społecznych z dnia 20 sierpnia 1997 roku. Był to rodzaj skargi na jednego z ministrów, skierowanej do prezesa Rady Ministrów.

W dniu 27 lipca bieżącego roku otrzymałem lakoniczną odpowiedź na moje oświadczenie, podpisaną przez ministra Emila Wąsacza, który podpisując ją, stał się sędzią we własnej sprawie. Senatorów zasiadających po prawej stronie sali, którzy tak chętnie krytykują ten okres naszej historii, który nazywany jest peerelem, informuję, a może tylko przypominam im, że w latach 1945-1989 takie zachowanie nie było tolerowane. Minister skarbu państwa w czterech zdaniach informuje mnie, że 14 lipca 1998 roku Rada Ministrów przyjęła program prywatyzacji do 2001 roku, który pozwala na realizację programów społecznych z wykorzystaniem prywatyzowanego majątku państwowego. Oczywiście, taka odpowiedź na moje oświadczenie nie może być zadowalająca.

W związku z tym po raz drugi zwracam się do pana premiera z wnioskiem o natychmiastową realizację ustawy, która weszła w życie w dniu 1 stycznia 1998 roku. Ustawa ta stwarza szansę na udział w zyskach z prywatyzacji majątku narodowego tym grupom społecznym, które dotychczas w wyniku procesu prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych były i są z tego majątku wywłaszczane, na przykład pracownikom sfery budżetowej oraz emerytom i rencistom. Mam nadzieję, że tym razem pan premier zechce spełnić moją prośbę o osobiste zainteresowanie się przedstawionym problemem. Ustawa, o której mówię, jest bardzo ważna w sensie społecznym i z całą pewnością zasługuje na zainteresowanie premiera koalicyjnego rządu.

* * *

Senator Jerzy Suchański wygłosił kilka oświadczeń:

Pierwsze oświadczenie kieruję do pana wicepremiera Janusza Tomaszewskiego.

Uprzejmie proszę o informację, czy w ustawie o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym brak wzmianki o podpisywaniu umów refundacyjnych z punktami aptecznymi jest oczywistą pomyłką czy też zamierzonym celem. Z uwagi na wejście ustawy w życie z dniem 1 stycznia 1999 r. proszę o pilną odpowiedź.

Z poważaniem, Jerzy Suchański.

Kolejne kieruję do pana premiera Jerzego Buzka.

Uprzejmie proszę o udzielenie pełnej odpowiedzi na moje oświadczenie z dnia 28 października 1998 r. Na część moich pytań uzyskałem wyczerpującą odpowiedź od pana wicepremiera Janusza Tomaszewskiego. Sugeruję, by na inne odpowiedział minister pracy i polityki socjalnej.

Z poważaniem, Jerzy Suchański.

Kolejne również kieruję do pana premiera Jerzego Buzka.

Pragnę podziękować pani minister sprawiedliwości Hannie Suchockiej za odpowiedź na moje oświadczenie z dnia 5 listopada 1998 r., dotyczącą trudnych warunków lokalowych Prokuratury Rejonowej w Kielcach. W pełni identyfikuję się z zawartą tam treścią, a w szczególności dotyczącą niecelowości przyjętego przez ministra skarbu państwa toku postępowania, zgodnie z którym mienie skarbu państwa będzie sprzedawane w trybie przetargu na rzecz skarbu państwa.

Proszę zatem pana premiera o pomoc w rozwiązaniu tego problemu, w trosce o bezpieczeństwo ludzi, mając na uwadze coraz częstsze przypadki agresji świata przestępczego w stosunku do prokuratorów.

Z poważaniem, Jerzy Suchański.

Kolejne również kieruję do pana premiera Jerzego Buzka.

Od kilku miesięcy sprawa funkcjonowania w Kielcach dwóch prezydentów miasta, a w końcu powołanie przez pana premiera komisarza rządowego, kompromitowały uczestników tego teatru. Pragnę poinformować, że Naczelny Sąd Administracyjny w Krakowie rozstrzygnął ostatecznie, kto w tym sporze: wojewoda a rada miasta, rząd a samorząd, miał rację. Pomimo stosowanych przez wojewodę różnych kruczków prawnych, aby Naczelny Sąd Administracyjny nie zajął się sprawą, można powiedzieć, że ostatecznie sprawiedliwości stało się zadość. Naczelny Sąd Administracyjny wydał wyrok: wojewoda bezpodstawnie unieważnił uchwałę rady miasta w kwestii wyboru władz miasta, kompromitując kolejny raz rząd w terenie.

Moje wcześniejsze oświadczenia nie znalazły, niestety, właściwego odzewu, a trwanie na stanowisku, że wojewoda musi mieć rację, chociażby jej nie miał, doprowadziło do takiej sytuacji. Sądzę, że mocodawcy wojewody Ignacego Pardygi powinni czuć się teraz nieswojo.

Z poważaniem, Jerzy Suchański.

Do ministra zdrowia i opieki społecznej Wojciecha Maksymowicza.

Mieliśmy w Kielcach dwóch prezydentów. Dzisiaj mamy dwa wojewódzkie szpitale dziecięce, które powstały również wbrew opinii społecznej. Wojewoda Ignacy Pardyga w ostatnich miesiącach na bazie wojewódzkiego szpitala dziecięcego utworzył papierowe Świętokrzyskie Centrum Pediatrii, które w swoich strukturach ma też te same dwa oddziały: onkochematologiczny i endokrynologiczny, oraz te same przychodnie specjalistyczne.

Pragnę zaznaczyć, że wojewoda zatwierdził statuty, a następnie sąd rejestrowy wpisał do ewidencji samodzielnych placówek służby zdrowia wyżej wymienione jednostki organizacyjne. 26 listopada 1998 r. wojewoda kielecki przekazał oba szpitale samorządowi wojewódzkiemu. Jak zatem odpowiedź pana ministra na moje wcześniejsze oświadczenie ma się do finału tej sprawy?

Z poważaniem, Jerzy Suchański.

Ostatnie oświadczenie kieruję również do pana ministra zdrowia i opieki społecznej Wojciecha Maksymowicza.

Postanowieniem z dnia 28 września 1994 r. Trybunał Konstytucyjny umorzył postępowanie w sprawie wniosku Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność", sygnatura akt U-3/94, o zbadanie zgodności rozporządzenia ministra zdrowia i opieki społecznej z dnia 19 kwietnia 1993 r. w sprawie czynności fachowych, które mogą być wykonywane w poszczególnych typach aptek przez osoby nie mające prawa samodzielnego wykonywania zawodu aptekarza, DzU nr 38 poz. 170, z ustawą z dnia 19 kwietnia 1990 r. o izbach aptekarskich, DzU z 1991 r. nr 41 poz. 170 ze zmianami, oraz ustawą z dnia 10 października 1991 r. o środkach farmaceutycznych, materiałach medycznych, aptekach, hurtowniach i nadzorze farmaceutycznym.

Umorzenie nastąpiło z tego powodu, że minister zdrowia i opieki społecznej uznał słuszność zarzutów zawartych we wniosku Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" i w dniu 27 lipca 1994 r. wydał rozporządzenie w sprawie czynności fachowych, które mogą być wykonywane w poszczególnych typach aptek przez osoby nie mające prawa samodzielnego wykonywania zawodu aptekarza W uzasadnieniu swego postanowienia Trybunał Konstytucyjny stwierdził, że nowe rozporządzenie odstąpiło od wymagania stałej obecności aptekarza w aptece jako przesłanki wykonania przez techników farmaceutycznych czynności fachowych.

Mimo powyższego, w dniu 4 października 1994 r., to jest następnego dnia po sporządzeniu uzasadnienia postanowienia Trybunału Konstytucyjnego, wystosowano pismo podsekretarza stanu w Ministerstwie Zdrowia i Opieki Społecznej, krajowego inspektora farmaceutycznego, doktora nauk farmaceutycznych Wojciecha Kuźmierskiego, które surowo przypominało, że w aptece w godzinach jej pracy musi być obecny aptekarz.

Uprzejmie proszę pana ministra o wyjaśnienie, jak cytowane uzasadnienie Trybunału Konstytucyjnego ma się do tego pisma, gdyż uważam, że dalsza korespondencja pomiędzy zespołem pracowników, techników farmaceutycznych a ministrem zdrowia nie przynosi pożądanych efektów. Stąd też proszę pana ministra o jednoznaczne stanowisko w tej kwestii.

* * *

Senator Zbigniew Kulak złożył oświadczenie skierowane do ministra zdrowia i opieki społecznej:

Oświadczenie, którego inspiracją były sygnały ze środowiska medycznego województwa koszalińskiego, kieruję do ministra zdrowia i opieki społecznej Wojciecha Maksymowicza.

Panie Ministrze! W związku z faktem, że problem dotyczy ziemi koszalińskiej, proszę traktować poniższe słowa jako uzgodnione i wyrażające także pogląd senatora Jerzego Mokrzyckiego.

19 listopada bieżącego roku minister finansów przekazał wojewodzie koszalińskiemu z rezerwy celowej, zaplanowanej w części 83 poz. 33 budżetu państwa, kwotę 1 miliona 928 tysięcy 548 zł na uzupełnienie, wdrożenie systemu zawierania tak zwanych kontraktów na realizację świadczeń zdrowotnych z osobami wykonującymi zawody medyczne. Następnego dnia, 20 listopada, podsekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia i Opieki Społecznej Jacek Wutzow przekazał pismo wyjaśniające przeznaczenie przyznanych w poprzednim dniu środków. W dniu 24 listopada Ministerstwo Finansów kolejnym pismem, podpisanym przez dyrektora departamentu finansowania sfery budżetowej, poinformowało wojewodów, że mają prawo dysponować tymi środkami zgodnie z przeznaczeniem oraz że nie zostaną wskazane imienne umowy, na których dofinansowanie należy przeznaczyć przekazane środki. Już następnego dnia, czyli 25 listopada, podsekretarz stanu w kierowanym przez pana ministerstwie wysłał jednak kolejne pismo adresowane do wojewody koszalińskiego, zmieniające poprzednie dyspozycyjne i wskazujące przeznaczenie tych środków tylko na kontrakty zawarte w Szpitalu Wojewódzkim w Koszalinie i w Przychodni Rejonowej w Babolicach.

Zostałem poinformowany, że kontrakty medyczne są zawarte i realizowane także w innych zakładach opieki zdrowotnej ziemi koszalińskiej, w Koszalinie, Kołobrzegu, Białogardzie, Drawsku, Złocieńcu, Połczynie-Zdroju itd. Decyzją przypominającą najgorsze czasy tak zwanego ręcznego sterowania finansowanie tych kontraktów zostało zablokowane.

* * *

Senator Wiesław Pietrzak wygłosił oświadczenie w sprawie rozbudowy 108. szpitala wojskowego z przychodnią w Ełku:

Proszę, aby moje oświadczenie zostało skierowane do pana premiera Rzeczypospolitej Polskiej Jerzego Buzka, ministra obrony narodowej pana Janusza Onyszkiewicza oraz sejmowej Komisji Finansów Publicznych.

Według mojej wiedzy, ze względu na brak w przyszłorocznym budżecie Ministerstwa Obrony Narodowej środków finansowych na ochronę zdrowia została wstrzymana inwestycja centralna nr 38340, związana z rozbudową 108. szpitala wojskowego z przychodnią w Ełku. W przekonaniu władz samorządowych, władz wojskowych, środowiska wojskowego oraz moim, decyzja ta jest niezrozumiała i niedopuszczalna.

Za rozbudową tego szpitala przemawia bowiem wiele argumentów.

Po pierwsze, 108. szpital wojskowy z przychodnią w Ełku, zgodnie z listem intencyjnym podpisanym 27 sierpnia bieżącego roku przez podsekretarza stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej, pana Roberta Lipkę, wojewodę suwalskiego, prezydenta Ełku oraz inne osoby, ma wspólnie ze szpitalem rejonowym stanowić całościowy, uzupełniający się system zabezpieczenia medycznego powiatu ełckiego i okolicznych garnizonów.

Po drugie, w pobliżu szpitala, w odległości 30 km, w miejscowości Orzysz, mieści się ośrodek szkolenia poligonowego. Ośrodek ten jest przedmiotem zainteresowania państw NATO i prawdopodobnie będzie wykorzystywany przez nich, pod warunkiem istnienia w odległości do 30 km szpitala zabezpieczającego ćwiczenia poligonowe. Warunek ten będzie spełniał właśnie szpital wojskowy w Ełku.

Po trzecie, zatrzymanie budowy nowego pawilonu szpitalnego może spowodować: konieczność wydatkowania dodatkowo kwoty 200 tysięcy zł rocznie z tytułu kosztów utrzymania częściowo już użytkowanego budynku; niedotrzymanie warunków umowy zawartej pomiędzy wojewodą suwalskim a dowódcą Warszawskiego Okręgu Wojskowego z 1992 r., co grozi żądaniem zwrotu poniesionych nakładów finansowych wraz z odsetkami, które stanowią około 6-7 milionów zł; wystąpienie wykonawcy na drogę sądową o wypłacenie 10-20% wartości inwestycji z powodu niedotrzymania warunków umowy przez inwestora.

Ze względu na fakt, że resort obrony narodowej zgłosił, że potrzebuje na ochronę zdrowia kwoty 174 miliony zł, a otrzymał na ten cel jedynie 83 miliony zł, nie mogę go w tej sytuacji obwiniać za podjętą decyzję. Niemniej jednak uważam, że wstrzymanie rozbudowy przedmiotowej inwestycji na obecnym etapie prac przyniesie wiele negatywnych skutków.

W związku z tym zwracam się do pana premiera oraz przewodniczącego sejmowej Komisji Finansów Publicznych o przydzielenie na obecnym etapie prac budżetowych środków finansowych na ten cel, natomiast do ministra obrony narodowej - o cofnięcie decyzji o wstrzymaniu przedmiotowej inwestycji.

* * *

Senator Kazimierz Drożdż złożył dwa oświadczenia:

Pierwsze kieruję do pana premiera Jerzego Buzka.

Od trzech tygodni, a więc od pierwszych listopadowych mrozów, zamarzły w Polsce siedemdziesiąt trzy osoby. Porażające jest to, że rząd naszego kraju się tym nie przejmuje. Śmiało więc można powiedzieć, że życie ludzkie w Polsce nic dziś nie kosztuje, jest niedoceniane. Tym samym Polska upodabnia się do krajów trzeciego świata. Pozostaje to w rażącej sprzeczności z tradycją europejską. Niestety, pod tym względem, kto wie, czy nie najważniejszym, Polska oddala się dziś od Europy. Władze, pytane o przyczyny zgonów i ewentualny program zapobiegania tym niepotrzebnym tragediom, odpowiadają zgodnie: to pijący, ludzie po spożyciu alkoholu, lub bezdomni.

Czy możemy się godzić z taką rzeczywistością? Czy możemy pozostawić tych ludzi, w końcu naszych rodaków i braci, tylko własnemu losowi? Doprawdy, zdumiewa to, że rządząca dziś Polską koalicja wykazuje tak mało zainteresowania losem żyjących, nieprzystosowanych obywateli, życiem bezdomnego czy pijaka.

W świetle ostatnich tragedii zwracam się do pana premiera o wyasygnowanie specjalnych funduszy, niezbędnych do zachowania życia tych zamarzających osób.

Drugie oświadczenie kieruję do pana ministra zdrowia i opieki społecznej, pana profesora Wojciecha Maksymowicza.

Zbigniew Sromecki, zwycięzca konkursu na dyrektora menedżera Wojewódzkiego Specjalistycznego Zakładu Opieki Zdrowotnej Chorób Płuc w Sokołowsku, gmina Mieroszów, najprawdopodobniej straci pracę. Wojewoda wałbrzyski powołał bowiem na kierownicze stanowisko zupełnie inną osobę, mimo że to pan Sromecki wygrał konkurs.

Decyzja wojewody oburzyła pracowników służby zdrowia w Sokołowsku. Wojewoda wałbrzyski działa bowiem na takiej zasadzie: przywozi swojego dyrektora w teczce. Przedstawiciele załogi wysłali szereg petycji do pana wojewody, w tym imienną listę załogi popierającą obecnego dyrektora, pozytywną opinię Instytutu Gruźlicy w Warszawie i poparcie rady społecznej. Na wszystkie te wystąpienia pan wojewoda nie udzielił odpowiedzi, jedyną reakcją było przysłanie kontroli. Jej wynik w sposób jasny i oczywisty potwierdził kompetencje pana Sromeckiego na to stanowisko. Związkowcy z Sokołowska zapowiadają, że będą protestować aż do skutku. Nie zgadzają cię z bezprawiem, chcą żyć bezpiecznie z własnymi rodzinami.

Bardzo proszę pana ministra o zajęcie stanowiska w tej sprawie, zgodnie z obowiązującymi przepisami.

* * *

Senator Józef Kuczyński w swoim oświadczeniu poruszył sprawę trudnej sytuacji rolników - nabywców i dzierżawców gruntów z Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa:

Rolnictwo elbląskie, olsztyńskie, suwalskie przez ostatnie kilka lat w wyniku działań prowadzonych przez Agencję Własności Rolnej Skarbu Państwa powolnie, ale konsekwentnie dźwiga się z olbrzymiej, tragicznej wprost zapaści, a właściwie nawet ruiny, jaka nastąpiła na tych terenach na początku lat dziewięćdziesiątych po słynnych politycznych decyzjach i likwidacji pegeerów, które gospodarowały u nas na ponad 50% użytków rolnych.

Dzisiaj przed nowymi gospodarzami ziemi i majątku po tych zniszczonych pegeerach, pracującymi na nich w wyniku wspomnianych działań Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa dzięki dzierżawie lub zakupowi, na ogół z rozłożonymi na raty płatnościami, stanęło widmo podobnego krachu i ruiny, jakie zdarzyły się na tych terenach przed kilku laty. W tę grupę nowych, w większości bardzo prężnych producentów rolnych - bo tak przecież trzeba nazywać ludzi pracujących zwykle na gospodarstwach obejmujących od 400 do 800 ha, prowadzących otwartą towarową gospodarkę i dostarczających wielkie partie zbóż, przeważnie pszenicy, rzepaku, buraków cukrowych, mleka, żywca - uderzają bowiem nie tylko znane wszystkim zjawiska tragicznie nękające całe rolnictwo. Są to niskie ceny skupu produktów rolnych i stale rozwierające się nożyce cen tych produktów w porównaniu z artykułami zaopatrzeniowymi. Doprowadziło to do spadku dochodów ludności wiejskiej do czterdziestu kilku procent parytetu w porównaniu z miastem oraz wyjątkowych, szczególnie w bieżącym roku, trudności w zbyciu wytworzonych przez wieś produktów, a w przypadku znalezienia nabywcy - wielomiesięcznych opóźnień w płatnościach. W tych ogólnych, dotyczących całego rolnictwa napięciach omawiana grupa producentów ma do bieżącego spłacania - co nie występuje w tradycyjnych gospodarstwach rolnych - należne Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa czynsze dzierżawne i raty wykupu majątku okołodzierżawnego lub całych gospodarstw. Dochodzi do tego jeszcze fakt, że obowiązujące zasady obliczania wysokości czynszu na podstawie cen pszenicy konsumpcyjnej, rejestrowane przed rokiem przez GUS, są w tym roku wyjątkowo krzywdzące i niesprawiedliwe.

Sytuacja w tej grupie jest więc taka, że coraz częściej brakuje środków na wprowadzenie normalnej, podstawowej działalności, ostatnio na orkę po żniwach i zasiewy ozime. Dla wielkotowarowego gospodarstwa ma to dużo bardziej tragiczne konsekwencje niż dla małych, rodzinnych gospodarstw. W dużych gospodarstwach brak środków na bieżącą produkcję bardzo szybko prowadzi do krachu i ruiny - grozi to obecnie prawie 35% dzierżawców. Jeśli sytuacja nie ulegnie szybkiej zmianie, będzie to postępować lawinowo.

Mówiono o tym wszystkim z olbrzymim niepokojem, a nawet z przerażeniem, w końcu listopada na Zjeździe Pracodawców Rolnych w Elblągu, na którym byłem gościem. Korzystam teraz z podawanych na tym zjeździe przykładów i własnych obserwacji w terenie. Zgadzam się z tymi ocenami.

W tej sytuacji, niezależnie od niezbędnych, pilnych ogólnych zmian w polityce rolnej państwa, o których na pewno będziemy jeszcze szeroko dyskutowali w trakcie debaty nad budżetem, w wypadku wspomnianej grupy producentów rolnych konieczne jest wprowadzenie odwrotnych, określonych rozwiązań - nazwałbym je doraźnie ratowniczymi. Mogą one zahamować grożący nam proces masowych bankructw. Przyniósłby wyjątkowo negatywne konsekwencje dla całego rolnictwa i jego planowanych przekształceń oraz - co niezmiernie ważne - oznaczałby bezrobocie i nędzę dla wielu ludzi, którzy znaleźli zatrudnienie w tych gospodarstwach.

Chodzi o dwie sprawy omawiane na wspomnianym zjeździe. Po pierwsze, chodzi o wprowadzenie od zaraz dwuletniego moratorium na zapisane w umowach świadczenia dla Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa, czyli opłaty za dzierżawę, raty za wykup majątku okołodzierżawnego oraz za całe gospodarstwo. Po drugie, chodzi o zweryfikowanie stosowanych obecnie zasad ustalania wysokości czynszów, to znaczy o wprowadzenie jako ich podstawy aktualnie obowiązujących cen pszenicy, i to nie tylko konsumpcyjnej, ale pszenicy konsumpcyjnej i paszowej, chodzi o ich średnią cenę.

Zwracam się do ministra skarbu, pana Emila Wąsacza, jako tego, który nadzoruje działalność Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa, o bardzo pilne wdrożenie tych rozwiązań.

Zwracam się też do ministra rolnictwa, pana Jacka Janiszewskiego, o poparcie tej inicjatywy i doprowadzenie wspólnie z ministrem skarbu do jej pilnej realizacji.

Powyższe oświadczenie składam także w imieniu senatorów Janusza Lorenza i Wiesława Pietrzaka.

* * *

Senator Krzysztof Lipiec złożył oświadczenie w sprawie rozbudowy szpitala miejskiego w Starachowicach:

Moje oświadczenie kieruję do ministra zdrowia i opieki społecznej.

Dotyczy ono inwestycji centralnej nazwanej rozbudową szpitala miejskiego w Starachowicach. Inwestycja ta prowadzona jest od 1982 r. według różnych koncepcji. Początkowo przewidywano, że w efekcie będzie sześćset dwadzieścia łóżek szpitalnych. Obecnie realizowana jest koncepcja zatwierdzona przez wojewodę kieleckiego w sierpniu 1996 r., przewidująca budowę szpitala na czterysta sześćdziesiąt dziewięć łóżek. O tym fakcie Ministerstwo Zdrowia i Opieki Społecznej zostało poinformowane przez lekarza wojewódzkiego pismem z dnia 4 września 1998 r. Lekarz wojewódzki stwierdza w nim, że aktualizacja zbiorczego zestawienia kosztów dla zadania inwestycyjnego została dokonana w sierpniu 1996 r. Mówi ona o kwocie 153 milionów 4 tysięcy 200 zł i została opracowana w oparciu o zatwierdzoną koncepcję programowo-przestrzenną, która zwiększa liczbę łóżek z trzystu jeden do czterystu pięćdziesięciu dziewięciu. Zbiorcze zestawienie kosztów zatwierdzono i skierowano do realizacji.

Niepokoi mnie fakt, iż w załączniku nr 6 do ustawy budżetowej na 1999 r., zawierającym wykaz inwestycji centralnych finansowanych z dotacji celowych na inwestycje własne samorządów, pod liczbą porządkową 61 podano błędne dane, z których wynika, iż inwestycja przedmiotowa obejmie trzysta jeden łóżek, co oznacza powrót do koncepcji sprzed 1996 r. Finansowanie inwestycji obejmującej trzysta jeden łóżek szpitalnych nie zaspokoi potrzeb lokalnej społeczności, liczącej sto jeden tysięcy mieszkańców. Ponadto spowoduje to ogromny wzrost kosztów utrzymania w przeliczeniu na jedno łóżko ze względu na to, że oddano już do użytku zaplecze wykonane według pierwotnego projektu, obejmującego sześćset dwadzieścia łóżek szpitalnych.

W związku z tym uprzejmie proszę pana ministra o wyjaśnienie zaistniałej sytuacji. Bardzo liczę na to, iż zgodnie z zasadą zdrowego rozsądku Ministerstwo Zdrowia i Opieki Społecznej zweryfikuje realizację przedmiotowej inwestycji i podczas parlamentarnej debaty budżetowej wskaże sposób na zabezpieczenie środków finansowych, tak aby umożliwić prawidłową realizację inwestycji w oparciu o zatwierdzone w 1996 r. i skierowane do realizacji zbiorcze zestawienie kosztów.

* * *

Senator Sławomir Willenberg wygłosił oświadczenie w sprawie podziału środków finansowych na ochronę zdrowia w woj. ciechanowskim:

Moje oświadczenie kieruję do pana ministra Maksymowicza.

W związku z licznymi uwagami i skargami dotyczącymi podziału środków finansowych na ochronę zdrowia w województwie ciechanowskim, jak również w związku z problemami dotyczącymi wynagradzania anestezjologów oraz problemami dotyczącymi środków inwestycyjnych, zwraca się z uprzejmą prośbą o kontrolę sposobu dysponowania tymi środkami i kontrolę ich przeznaczenia. Ja również uważam, że środki finansowe przeznaczone na ochronę zdrowia w województwie ciechanowskim są rozdysponowane niewłaściwie, w sposób rodzący olbrzymie dysproporcje i nie mający żadnego uzasadnienia.

Moje prośby do pana wojewody ciechanowskiego i dyrektora wydziału zdrowia o udostępnienie mi zasad podziału rozdysponowanych środków, mimo zapewnień, że jeszcze we wrześniu bieżącego roku taką dokumentację otrzymam, do dnia dzisiejszego nie zostały spełnione.

Szczególnie pokrzywdzony finansowo czuje się samodzielny publiczny zakład opieki zdrowotnej w Działdowie. Zakład ten, oprócz świadczeń podstawowych, świadczy usługi na rzecz województwa w zakresie neurologii, reumatologii, psychiatrii i dializ. Krzywdzący dla społecznego ZOZ podział środków wynika być może z tego, że od 1 stycznia 1999 r. zakład ten znajdzie się w strukturach województwa warmińsko-mazurskiego.

Nie ma również jasnych kryteriów co do realizacji umów zawartych z anestezjologami na świadczenie usług medycznych. Umowy te nie są realizowane, a według zainteresowanych lekarzy wszystkie prośby i wyjaśnienia spotykają się z szeregiem niedomówień i niejasności. Lekarze ci uważają, że środki z budżetu państwa przeznaczone zostały na inne cele.

* * *

Senator Jerzy Pieniążek w wygłoszonym oświadczeniu podniósł kwestię realizacji budowy sieci rolno-spożywczych rynków hurtowych i giełd towarowych:

Oświadczenie senatorskie kieruję na ręce prezesa Rady Ministrów, pana Jerzego Buzka.

Wobec podjęcia przez Polskę rozmów negocjacyjnych w sprawie przyjęcia nas do Unii Europejskiej jednym z priorytetowych zadań polityki rozwoju rolnictwa i gospodarki żywnościowej jest organizacja na terenie kraju sieci rynków hurtowych i giełd. Stosowny program dotyczący realizacji tego zadania został opracowany przez Ministerstwo Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej już w 1994 r. Według niego do roku 2000 miały powstać: ogólnopolska centralna giełda towarowa w Warszawie, współpracujące z nią regionalne giełdy towarowe w Gdańsku, Katowicach i Poznaniu, a także ponadregionalne rynki hurtowe w Warszawie, Gdańsku, Wrocławiu, Katowicach, Krakowie, Lublinie, Poznaniu i Szczecinie. Wśród uzupełniających ten system rynków regionalnych znalazł się między innymi rynek łódzki, od dwóch lat budowany w Widzewie, który w bieżącym roku decyzją Ministerstwa Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej został przekwalifikowany na rynek ponadregionalny.

Łódzki rolno-spożywczy rynek hurtowy, bo tak się to nazywa, rozpoczął swoją działalność jako spółka akcyjna z kapitałem założycielskim 750 tysięcy zł. Dziś kapitał całkowity spółki wynosi ponad 6,5 miliona zł. Składa się on między innymi z ponad 20% akcji rolników, producentów rolnych, przedsiębiorstw rolno-spożywczych, jednostek handlowych oraz z około 25% akcji Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa, uzyskanych przez nią w wyniku wniesienia aportu gruntowego, i 45% akcji Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Udział w nim mają też banki i gminy. Zgodnie z założeniami, jesienią bieżącego roku rynek miał ruszyć, by obsługiwać nie tylko milionową aglomerację łódzką, ale również tworzyć wraz z grupami producentów w terenie miejsce zbytu produktów rolno-spożywczych dla całego regionu łódzkiego. Gotowe są praktycznie trzy hale i dwie wiaty o łącznej powierzchni 12 tys. m2 wraz z zewnętrzną i wewnętrzną infrastrukturą. Obok, za płotem, rozwija się zaś Łódzka Specjalna Strefa Ekonomiczna.

Niestety, brak ostatecznego wsparcia finansowego powoduje, że akcjonariusze rynku i jego potencjalni klienci stanęli przed pytaniem: co dalej? Od roku czeka bowiem na narodziny nowy rządowy program dotyczący tej sprawy, a z przysługujących spółce od Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa 5 milionów zł na objęcie akcji wykorzystano dotychczas tylko 3 miliony zł. Banki obawiają się udzielenia kredytów ze względu na brak jednoznacznej polityki co do pomocy kapitałowej i poręczeń, gwarancji skarbu państwa. Tymczasem kredyty na rynki ponadregionalne winno poręczyć Ministerstwo Finansów na wniosek ministra rolnictwa. Z kolei agencje rządowe nie mogą wchodzić na nie w sposób kapitałowy bez jednoznacznej decyzji rządu.

Warto w tym miejscu, Szanowny Panie Premierze, podkreślić, że podobne rynki funkcjonujące w Europie Zachodniej w całości były finansowane przez państwo bądź samorządy lokalne. W Polsce założono zaś, że główny ciężar budowy rynków poniosą akcjonariusze, a więc głównie producenci rolni. Na obecnym etapie rozwoju naszego rolnictwa i przemysłu rolno-spożywczego jest to jednak, moim zdaniem, niemożliwe. Według mnie, dopiero w docelowym układzie, w którym będzie funkcjonować rynek, sektor rolno-spożywczy winien zająć pozycję dominującą.

Dlatego też proszę pana, Panie Premierze, o dokonanie wnikliwej analizy sposobu realizacji budowy sieci rynków hurtowych w Polsce i udzielenie daleko idącej pomocy zarówno ze strony państwa, jak i agend rządowych - tak, aby jak najszybciej zaczęły one funkcjonować. Pozwoli to uporządkować i poprawić zaopatrzenie polskiego rynku w zdrową rodzimą żywność, usprawni przepływ informacji o jego potrzebach, da możliwość zwiększenia eksportu i zapobieżenia dominacji w Polsce towarów importowych, pochodzących często z różnych niesprawdzalnych źródeł.

Panie Premierze! Zaniechanie pomocy w stosunku do spółek budujących rynki oznacza, według mnie, po prostu ich upadłość. Konsekwencją tego faktu będzie dalszy regres w środowisku producentów rolnych, szybki wzrost wolumenu artykułów importowanych, zwłaszcza w sieciach super- i hipermarketów, upadek polskich sklepów osiedlowych, wzrost bezrobocia na wsi i w mieście, a co za tym idzie, nastrojów antyunijnych.

Odrębnego podkreślenia wymaga fakt, że opracowany obecnie program tworzenia grup producenckich na wsi właściwie trafi w próżnię, gdyż nie powstanie podstawowy kanał dystrybucji ich produktów. Potwierdzeniem treści mojego oświadczenia jest chociażby dzisiejsza manifestacja rolników i związków zawodowych pod Sejmem i Senatem.

Mam nadzieję, Panie Premierze, że szybkie uruchomienie polskiej sieci giełd i rynków hurtowych jest priorytetem również dla kierowanego przez pana rządu III RP. Dlatego, mniemam, iż troska o pomoc finansową rządu dla nich jest po prostu nadgorliwością z mojej strony. Lada dzień polski rząd podejmie bowiem decyzje, które pozwolą polskim rolnikom sprzedawać polskie towary na polskich rynkach hurtowych, a polscy konsumenci będą mieli szeroki wybór zdrowych rodzimych produktów rolno-spożywczych.

* * *

Senator Krzysztof Głuchowski na zakończenie 24. posiedzenia Senatu wygłosił następujące oświadczenie:

Oświadczenie moje kieruję na ręce: pana Janusza Onyszkiewicza, ministra obrony narodowej, pana Janusza Tomaszewskiego, ministra spraw wewnętrznych oraz przewodniczącego senackiej Komisji Obrony Narodowej, senatora Stefana Jurczaka.

Dotyczy ono rozwiązań prawnych chroniących żołnierzy służby zasadniczej przed nagłymi przypadkami zaginięcia, uszkodzenia ciała, a nawet utraty życia.

Przystąpienie Polski do Sojuszu Północno-Atlantyckiego uznajemy dzisiaj już niemal za pewne. Jednocześnie wciąż zdarzają się przykre wypadki w związku z brakiem dostatecznego zabezpieczenia żołnierzy służby zasadniczej, tak zwanych żołnierzy z poboru, przed tragicznymi w skutkach zdarzeniami, które mają miejsce w czasie ich urlopu lub pobytu na przepustce.

W tym miejscu opiszę w skrócie zdarzenie z ostatnich dwóch tygodni, które miało miejsce na terenie garnizonu wojskowego Polski wschodniej, a konkretnie w Białej Podlaskiej. W dniu 16 listopada bieżącego roku, w godzinach przedpołudniowych, został zgłoszony fakt zaginięcia starszego szeregowca Marcina Sosnowskiego. 2 grudnia bieżącego roku wieczorem otrzymałem wiadomość, że starszy szeregowy Marcin Sosnowski został odnaleziony i nie żyje. Zgłoszenia o zaginięciu, a później o śmierci, dokonali rodzice. Do końca wierzyli w skuteczność działania służb mundurowych w sprawie odnalezienia ich żywego i zdrowego syna.

Starszy szeregowy świętej pamięci Marcin Sosnowski był żołnierzem zasadniczej służby wojskowej w Białej Podlaskiej. W dniach od 30 października do 2 listopada bieżącego roku przebywał na swojej ostatniej przepustce w domu rodzinnym w Ryszkach - jest to gmina Łuków, województwo siedleckie. Stąd został odwieziony przez rodziców i brata Pawła na dworzec PKP w Łukowie. O godzinie 12.57 odjechał pociągiem pospiesznym w kierunku Białej Podlaskiej. Od tej pory niczego nie było wiadomo o miejscu pobytu zaginionego żołnierza i syna. Rodzice zostali powiadomieni o fakcie zaginięcia syna dopiero po dwóch tygodniach, w momencie kiedy przybyli do jednostki wojskowej w Białej Podlaskiej, aby go odwiedzić. Wówczas to po raz pierwszy poinformowano ich, że syn nie wrócił jeszcze z przepustki. Po rozmowach z dowództwem jednostki i dowództwem żandarmerii wojskowej powrócili do domu, skąd podjęli poszukiwania, między innymi dzwoniąc do szpitali w Łukowie, Międzyrzeczu Podlaskim, Białej Podlaskiej. O fakcie zaginięcia powiadomiona została także policja. Państwo Sosnowscy zniecierpliwieni nieobecnością syna Marcina, widząc bezradność służb mundurowych, zgłosili sprawę senatorowi Rzeczypospolitej Krzysztofowi Głuchowskiemu, czyli mnie, w dniu 16 listopada w godzinach przedpołudniowych. Natychmiast podjąłem działania. Sprawę zaginięcia szeregowca zgłosiłem odpowiedniemu dowództwu wojska polskiego.

Panowie Ministrowie, czy jest możliwe, aby odpowiedzialne służby mundurowe wykazały się tak małą troską o młodego żołnierza, który bezinteresownie oddaje się pełnieniu zasadniczej służby wojskowej i który w najmniejszy sposób nie jest zabezpieczony przed nagłymi zdarzeniami grożącymi utratą zdrowia, a nawet życia, tak jak w tym przypadku? Każdy śmiertelny wypadek żołnierza jest bardzo bolesny dla rodziny i bliskich. Nie jest on obojętny dla wiarygodności i mobilności naszej armii. Nie może również być obojętny nam, dla których suwerenność ojczyzny i dobro obywateli są najwyższymi wartościami.

Jeszcze chwila komentarza. Sprawę tę podjęła prasa. Z artykułu "Zabójstwo czy samobójstwo?" zamieszczonego w dzisiejszej "Gazecie Stołecznej" dowiadujemy się, że po tym doświadczeniu dowódca jednostki zapowiada zmianę regulaminu. Pomysł dowódcy dotyczy terminu zawiadamiania rodziców o niestawieniu się żołnierza w jednostce wojskowej.

Mam jednak w związku z tą sprawą inne pytanie, na które chciałbym uzyskać odpowiedź. Czy z chwilą niestawienia się żołnierza w jednostce po upływie ważności przepustki lub zakończeniu urlopu, dowódca jednostki nie powinien we własnym zakresie rozpocząć działań od sprawdzenia tego, czy wystąpiły jakieś przyczyny, z powodu których żołnierz nie mógł wrócić z miejsca, dokąd wystawiony został rozkaz wyjazdu? W tym wypadku był to niewątpliwie dom rodzinny w Ryszkach koło Łukowa.

Na ręce pani marszałek składam pytanie do ministra obrony narodowej o to, jakie przepisy regulują zakres obowiązków dowództwa jednostki w takich sytuacjach. Senackiej Komisji Obrony Narodowej pozostawiam ocenę trafności obowiązujących przepisów.

Wypowiedzi w dzisiejszym artykule skłaniają mnie również do poszukiwania odpowiedzi na pytanie, jak dużą samodzielność można pozostawić jednostkom wojskowym przy tworzeniu regulaminów. To pytanie kieruję zarówno do ministra obrony narodowej, jak również do przewodniczącego senackiej Komisji Obrony Narodowej.

* * *

Senator Krzysztof Majka wygłosił oświadczenie skierowane do resortu finansów:

Oświadczenie kieruję do pana Rafała Zagórnego, podsekretarza stanu w Ministerstwie Finansów.

Jest ono jednocześnie apelem o wnikliwe przeanalizowanie wniosku Środkowopomorskiego Hurtowego Centrum Rolno-Spożywczego w Koszalinie, dotyczącego zamiany pożyczki udzielonej centrum przez Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w wysokości 500 tysięcy zł w grudniu 1996 r. z przeznaczeniem na akcje. Wniosek ten został przyjęty przez agencję i zaakceptowany przez ministra rolnictwa. Według posiadanych przeze mnie informacji, jego parafowania odmawia Ministerstwo Finansów.

Brak zgody Ministerstwa Finansów może spowodować upadek wspomnianego centrum w Koszalinie i szereg negatywnych konsekwencji, łącznie z zaprzepaszczeniem idei budowania profesjonalnego ryku hurtowego, stanowiącego zaplecze dla producentów rolnych z obecnego województwa koszalińskiego i przyszłego zachodniopomorskiego. Za istnieniem rynku hurtowego w Koszalinie przemawia szereg poważnych argumentów.

Po pierwsze, interes społeczny, polegający na utrzymaniu kilkudziesięciu miejsc pracy na rynku i kilkuset w jego otoczeniu. Jest to niezwykle ważne w regionie dotkniętym bezrobociem strukturalnym oraz w mieście tracącym status miasta wojewódzkiego.

Po drugie, brak alternatywy w odniesieniu do miejsca zbywania rodzimej produkcji rolnej. Fakt ten jest tym istotniejszy, że z uwagi na plany zagospodarowania przestrzennego miasta planuje się w przyszłości likwidację targowiska miejskiego. Władze miasta na ostatnim nadzwyczajnym zebraniu akcjonariuszy w dniu 25 listopada 1998 r. poparły ideę funkcjonowania giełdy, zadeklarowały jej wsparcie i co najważniejsze, zapowiedziały chęć przeniesienia targowiska na teren giełdy już w pierwszym półroczu przyszłego roku.

Po trzecie, możliwość ściślejszego powiązania hurtu, zwłaszcza ziemiopłodów, z siecią sprzedaży detalicznej. Stanowi to ogromną szansę dla rolników, a także możliwość koncentracji infrastruktury, dzięki czemu można będzie oferować produkty o najwyższej jakości.

Po czwarte, zapowiedź inwestowania przez lokalny biznes na rynku hurtowym oraz chęć utrzymania tego rynku przez samych dzierżawców i objęcia przez nich akcji spółki.

Ostatnim argumentem, który chciałbym przytoczyć, jest fakt posiadania przez centrum hurtowe programu "Organizacja rynku produktów rolnych w aspekcie prawnym, organizacyjnym i finansowym" z dnia 5 czerwca 1998 r., na podstawie którego może nastąpić dokapitalizowanie rynku hurtowego przez objęcie akcji.

Reasumując, pozytywna decyzja Ministerstwa Finansów daje szansę na rozwój profesjonalnego rynku hurtowego i właściwego zaplecza dla koszalińskich producentów rolnych.

Uprzejmie proszę pana ministra o uwzględnienie przedstawionych przeze mnie argumentów oraz podjęcie stosownych działań w interesie zarówno rolników, jak i mieszkańców Koszalina.

* * *

Senator Henryk Stokłosa swe oświadczenie złożył do protokołu 24. posiedzenia Senatu:

Moje oświadczenie związane jest z dość kontrowersyjną sprawą proponowanych zmian dotyczących funkcjonowania pracowniczych ogrodów działkowych. Pilski Zarząd POD przedstawił mi wiele wątpliwości dotyczących tego, co zawiera projekt ustawy o realizacji programu powszechnego uwłaszczenia obywateli. Na podstawie tych wniosków chciałbym zwrócić uwagę na kilka bardzo istotnych niedociągnięć w proponowanym projekcie.

Otóż projekt ustawy przewiduje przekazanie działek pracowniczych jej użytkownikom na własność. Konsekwencją przyjęcia tego rozwiązania będzie uzyskanie przez działkowców prawa własności. To bardzo dobrze. Z drugiej jednak strony należy zwrócić uwagę na pewne zagrożenia z tym związane. Po pierwsze, właściciele działek zostaną pozbawieni możliwości uczestnictwa w pośrednim uwłaszczeniu. Po drugie, otrzymując działkę na własność, właściciel będzie musiał ponosić konsekwencje związane z obowiązkami każdego właściciela nieruchomości: będzie musiał ponosić obowiązki podatkowe - podatek gruntowy czy podatek od ewentualnej sprzedaży; będzie ponadto musiał spełnić wymogi prawa budowlanego. Niebawem zostanie wprowadzony podatek katastralny, który w takim przypadku obejmie również działkowców. Wszystkie te dodatkowe koszty mogą przekroczyć w niektórych przypadkach nawet wartość działki. W konsekwencji koszty jej utrzymania wielokrotnie wzrosną. A wiadomo, że plony z działek często obniżają, i to znacznie, wydatki rodzin uboższych i średnio zamożnych.

Dodatkowo trzeba uwzględnić znaczne różnice w wartościach gruntów, na których znajdują się ogrody działkowe. W centrach dużych miast za metr kwadratowy będzie można otrzymać nawet kilka tysięcy dolarów, zaś w małych miastach nie dostanie się nawet kilkuset złotych. Zdecydowana większość działkowców otrzyma jednak działki o znikomej wartości.

Projekt zakłada, że przyjęcie działki na własność jest bezpłatne, ale do kwoty równej wartości świadectwa udziałowego. Jeśli jednak wartość gruntu przekracza wartość świadectwa, to uwłaszczony działkowiec musi zapłacić różnicę. Może to doprowadzić do tego, że właściciela działki z dużego miasta nie będzie stać na zapłacenie tej różnicy. Z kolei dla tych, w przypadku których różnica będzie ujemna, nie ma przygotowanych żadnych rozwiązań. Poza tym nie ma w tym projekcie jasnych przepisów dotyczących działkowców, którzy nie skorzystają z uwłaszczenia bezpośredniego, a więc nie wykupią swoich działek, choćby z tego właśnie powodu, że nie będzie ich na to stać. To z kolei może doprowadzić do sytuacji, w której mniej zamożni działkowcy znaczną pozbywać się swoich działek za bezcen, a nowi właściciele postawią na nich na przykład supermarkety, warsztaty lub fabryki. Jest to oczywiste zagrożenie dla dalszego istnienia ogrodów działkowych.

Kolejna wątpliwość dotyczy majątku wspólnego ogrodów działkowych, infrastruktury, która obejmuje drogi, dom działkowca, wodociągi, sieć elektryczną i stacje transformatorowe. Obecnie ich właścicielem jest związek, a zarządzanie nad infrastrukturą odbywa się w zasadzie społecznie. Nie ma żadnych propozycji, w jaki sposób mają funkcjonować ogrody działkowe, na terenach których będą prywatne parcele. Może to spowodować znaczny bałagan prawny i organizacyjny.

Wejście w życie tej ustawy spowoduje, że pracownicze ogrody działkowe praktycznie przestaną istnieć, większość bowiem działkowców nie będzie mogła pozwolić sobie na utrzymanie swoich działek w nowych warunkach.

Trzeba również zaznaczyć, że w krajach Unii Europejskiej nie występują rozwiązania podobne do tych, jakie prezentuje projekt ustawy. Ogrody działkowe w krajach Unii są pod szczególną opieką samorządów. Projekt ten może spowodować, że w Polsce stracimy w miastach tereny zielone, a liczne rodziny stracą tę szczególną formę pomocy, jaką są działki. Zmiany te uderzą nie tylko w interesy samych działkowców, ale także w samorząd, który dotychczas dbał o ich prawa.

Dlatego proponuję, aby jeszcze raz przeanalizować przyszłe zmiany obejmujące funkcjonowanie pracowniczych ogrodów działkowych.

* * *

Senator Wojciech Kruk złożył do protokołu posiedzenia oświadczenie skierowane do ministra zdrowia i opieki społecznej:

Szanowny Panie Ministrze!

W Senacie RP reprezentujemy Wielkopolskę i w imieniu Wielkopolan zwracamy się do pana ministra z prośbą o uwzględnienie w budżecie Ministerstwa Zdrowia i Opieki Społecznej na rok 1999 kwoty 98,793 miliona złotych na budowę Instytutu Stomatologii Akademii Medycznej w Poznaniu.

Na tragiczną wręcz sytuację tegoż instytutu już w kwietniu 1996 r. zwracaliśmy uwagę pana ministra świętej pamięci Jacka Żochowskiego. W odpowiedzi otrzymaliśmy zapewnienie pana Wojciecha Guglasa, dyrektora generalnego w Ministerstwie Zdrowia i Opieki Społecznej (pismo TIP-212/1-45/96), że ministerstwo podejmie wszelkie starania o uwzględnienie tej inwestycji w swoich kolejnych budżetach.

Rozumiemy, że nie było to możliwe w kończącym się właśnie roku, ponieważ znacznie ważniejsze było przekazanie środków pomocowych dla rejonów dotkniętych skutkami ubiegłorocznej powodzi. Sądzimy jednak, że nie ma istotnych przeszkód, by potrzeby poznańskiego instytutu stomatologii uwzględnić w budżecie na przyszły rok. Przy okazji pragniemy zwrócić uwagę pana ministra, że sprawa jest o tyle ważna i pilna, że z końcem przyszłego, 1999 r. wygasa pozwolenie na budowę tegoż instytutu.

Mając to wszystko na względzie, zwracamy się raz jeszcze do pana ministra z serdeczną prośbą o przychylne ustosunkowanie się do naszego apelu, który uważamy za tym ważniejszy, że zgłaszamy go w imieniu mieszkańców przyszłego województwa wielkopolskiego.

17 listopada 1998 r.

Senatorowie z Wielkopolski: Wojciech Kruk, Tadeusz Rzemykowski, Zbigniew Kulak, Genowefa Ferenc, Jolanta Danielak, Andrzej Krzak, Marek Waszkowiak, Jerzy Smorawiński, Henryk Stokłosa, Ryszard Sławiński.

* * *

Senator Zbigniew Gołąbek złożył do protokołu posiedzenia trzy oświadczenia:

Oświadczenie skierowane do profesora Jerzego Buzka, prezesa Rady Ministrów:

Oświadczenie dotyczy przyspieszenia restrukturyzacji przemysłu zbrojeniowego, a zwłaszcza Zakładów Metalowych "Łucznik" w Radomiu.

Ponad rok temu rząd Włodzimierza Cimoszewicza przyjął założenia programu modernizacji sił zbrojnych na lata 1998-2012. Ten piętnastoletni program został dobrze przyjęty w Wojsku Polskim i przez naszych partnerów w NATO. Niektórzy ministrowie rządu pana premiera nie doceniają tego programu zapowiadając, że zostanie on szybko zmodyfikowany.

Zdaniem załóg pracowniczych, ta roczna praca to w dużym stopniu czas stracony. Powstała niepotrzebna luka czasowa, masa wątpliwości i niepewności. Zamiast modyfikować dobry piętnastoletni program modernizacji sił zbrojnych i szukać możliwości stuprocentowego jego sfinansowania - poddano go w wątpliwość.

Rząd powinien jak najszybciej zaprezentować publicznie założenia programu modernizacji, aby zakończyć fazę nieustannych dyskusji i niepewności. Pozwoli to na podjęcie energicznych przekształceń w polskim przemyśle zbrojeniowym. Pozwoli też na wyzbycie się ciągle nadmiernej i zbędnej infrastruktury. Niepokoi to, że poziom wydatków na modernizację ma być zmniejszony w 1999 r. o 11%. Udział w PKB spadłby z 2,3% w 1998 r. do 1,91% w 1999 r.

Sądzę, że zainteresuje pana premiera wiedza fachowców z tej dziedziny tak, by nie cierpiała na tym sprawa polska oraz gospodarczy i obronny interes Polski; by zbrojeniówka uzyskała stabilizację, a nie chyliła się ku upadkowi. W kraju, w tym także w Radomiu, spontanicznie powstają społeczne komitety ratowania przemysłu zbrojeniowego z udziałem niekwestionowanych autorytetów, w tym NSZZ "Solidarności".

Doceniam rolę rządu pana premiera w rozwiązywaniu spraw górnictwa, azbestu czy Stoczni Gdańskiej. Chciałbym tylko, by była świadomość, że dla Radomia ZM "Łucznik" ekonomicznie znaczą więcej niż Stocznia Gdańska dla Gdańska.

Intencje pana premiera doceniam, obawiam się tylko, czy w merytorycznych resortach myśli się tak samo.

Na przykład obiecano rekompensatę dla Radomia za utratę statusu miasta wojewódzkiego oraz zapowiedziano na spotkaniu w Grójcu, we wrześniu 1998 r., budowę drugiej nitki trasy E-7 Grójec-Jedlińsk. Tymczasem w planach Ministerstwa Transportu inwestycja ta została przełożona na lata 2015-2020. Podobnie budowa Szpitala Radom-Józefów zostaje przedłużona do 2002 r. Oczekuję zajęcia stanowiska także w tych sprawach.

Wracając do przedmiotowego oświadczenia, chodzi o to, by ze strony rządu nie napływały w tej sprawie sprzeczne sygnały. Chcemy poznać propozycje rządowe uwzględniając konieczność zabezpieczenia zapasów wyrobów ZM "Łucznik" na potrzeby obronne, wielkość eksportu i lokalizowanie zamówień rządowych dla potrzeb wszystkich służb mundurowych u własnego producenta, bez zbędnych i kosztownych pośredników. Chodzi przede wszystkim o wykorzystanie potencjału ludzkiego i materialnego ZM "Łucznik", a także wydzielonej produkcji cywilnej i o pozyskanie dla niej inwestora strategicznego. Maszyny do szycia mają rynki zbytu. Czy wykup długów tak strategicznych zakładów przez osoby prywatne nie będzie problemem?

Byłoby dobrze, gdyby rząd, który teraz podejmuje decyzję o produkcji tablic rejestracyjnych - a wszystkie przecież muszą być wymienione - ulokował zamówienie w tym obszarze potencjału przemysłowego.

Program restrukturyzacji, procedury i harmonogram na pewno spowodują oczekiwane zmiany.

Oświadczenie skierowane do Janusza Tomaszewskiego, wiceprezesa Rady Ministrów, ministra spraw wewnętrznych i administracji:

Wchodząca w życie od 1 stycznia 1999 r. reforma administracyjna kraju oznacza dla dwustupięćdziesięciotysięcznego Radomia przewidywaną degradację cywilizacyjną, bez zapowiadanej rekompensaty. Jako zwolennik reform byłem za systemem średnich województw. Radom - drugie po Warszawie centrum społeczno-gospodarcze z liczącym się potencjałem intelektualnym, kulturowym i ekonomicznym został bardzo źle potraktowany.

Mimo uprawnień wynikających z ustawy o obowiązkach posłów i senatorów, parlamentarzyści ziemi radomskiej nie byli informowani o propozycjach dotyczących między innymi zarządzenia ministra spraw wewnętrznych i administracji czy o programie "Dialog i Rozwój", mimo zgłaszanych zapotrzebowań.

W wyniku koniecznej decentralizacji mieszkańcy województwa radomskiego będą zmuszeni załatwiać swoje sprawy w Warszawie, Ostrołęce, Ciechanowie, Płocku i Siedlcach, a z dwudziestu czterech dotychczasowych administracji w Radomiu pozostanie tylko jedna, za którą dziękujemy. Zgłaszam wniosek, by pan minister spowodował zmiany w tymczasowym statucie urzędu mazowieckiego, a następnie powołanie w statucie wojewody mazowieckiego delegatury w Radomiu, zgodnie z potrzebami wynikającymi z zadań kompetencyjnych i jakości obsługi petentów, w tym Delegatury Kuratorium Oświaty w Płocku i oddziałów pozostałych administracji. Przypomnę, że część zadań przechodzi z gmin do powiatów.

Potwierdziła się moja obawa wyrażana na forum Senatu, także przy okazji oświadczenia w sprawie pozbawienia radomskiego powiatu ziemskiego siedziby. Rozmija się z rzeczywistością wypowiedź szefa służby cywilnej, pana Jana Pastwy podczas narady dyrektorów generalnych. Jest jeszcze szansa na sensowną decentralizację, o którą nam chodzi. W wyniku utraty statusu miasta wojewódzkiego Radom traci 70% dotychczasowego zatrudnienia, co przy tak wysokiej stopie bezrobocia ma znaczenie. Do tego dodajmy zmniejszenie nakładów finansowych na cele rozwojowe.

Na szczęście Radom ma jeszcze szansę na delegaturę sejmiku samorządowego Mazowsza. Będzie to autentyczne oddanie kompetencji administracji rządowej i społecznej kontroli, sprawowanej przez demokratycznie wybranych radnych.

Stąd też proszę pana ministra, by pełnomocnik rządu do spraw tworzenia urzędu marszałkowskiego na Mazowszu uwzględnił potrzebę prowadzenia spraw i zatrudnienia niekwestionowanych specjalistów Urzędu Wojewódzkiego w Radomiu z zakresu między innymi geodezji, zagospodarowania przestrzennego, służby zdrowia, rozwoju regionalnego.

Cenię pozytywne dokonania pana ministra. Byłbym wdzięczny za wyznaczenie terminu spotkania - zgodnie z naszą rozmową sprzed tygodnia - i za możliwość rozmowy o sprawach tak istotnych dla reform i mieszkańców ziemi radomskiej.

Oświadczenie skierowane do ministra transportu i gospodarki morskiej:

W wyniku zmian administracyjnych kraju zachodzi pilna potrzeba dostosowania funkcjonowania PKP do potrzeb pasażerów.

Uprzejmie proszę Pana Ministra o spowodowanie stworzenia szybkiej kolei relacji Radom - Warszawa wraz z budową drugiego toru Warka - Radom.

O ile ta inwestycja wymaga czasu i środków pieniężnych, o tyle są sprawy, które można rozwiązać bez większych nakładów finansowych.

Z Radomia do Warszawy dojeżdża coraz więcej osób uczących się i pracujących. W niedziele, poniedziałki i piątki pociągi są tak przepełnione, że zagraża to bezpieczeństwu, zdrowiu i życiu pasażerów. Problem ten można rozwiązać poprzez przyłączanie większej liczby wagonów, zwłaszcza do pociągów pospiesznych kursujących w godzinach rannych i popołudniowych (między innymi wyjazd z Radomia o godzinie 7.17, przyjazd do Warszawy o godzinie 8.46).

Zastanawia mnie, dlaczego nie ma pozytywnej reakcji na raporty obsługi pociągów. Na szczęście obsługa jest uprzejma, choć nieraz pracuje w uciążliwych warunkach. Wspomniany pociąg przyjeżdża z Kielc do Radomia często z opóźnieniem i uszkodzonym ogrzewaniem.

Liczę na zmianę jakościową i współpracę dla dobra PKP i pasażerów.


Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następny fragment