Diariusz Senatu RP, spis treści, poprzedni fragment, następny fragment


Oświadczenia

Po wyczerpaniu porządku dziennego 31. posiedzenia Senatu senator Henryk Stokłosa wygłosił następujące oświadczenie:Do tego wystąpienia skłoniła mnie obecna sytuacja w polskim rolnictwie. Trzeba przyznać, że jest ona tragiczna i wręcz niebezpieczna. Wydaje się, że wiedzą o tym wszyscy, ale niestety, chyba nie wszyscy uświadamiają sobie konsekwencje takiego stanu rzeczy.

Cały kraj był ostatnio świadkiem rozpaczliwego wołania polskich rolników o pomoc. Mieszkańców wsi na drogi wygoniła bieda, ale nie ona była główną przyczyną stawiania blokad. Prawdziwą przyczyną wyjścia chłopów na ulice były: brak jakichkolwiek perspektyw dalszego rozwoju rolnictwa, bezsilność, poczucie bezradności i ogólnie beznadziejna sytuacja panująca na wsi. Fakt, że na drogi wyszli jedni z najbogatszych rolników z wielkopolski, musi dać do myślenia. Polityka państwa uderzyła nie w biednych chłopów, ale przede wszystkim w średnich i dużych producentów rolnych, którzy są najlepiej przygotowani do konkurowania na rynkach Unii Europejskiej. I trzeba wiedzieć, że nie była to polityczna machlojka pana Leppera, ale autentyczna walka, oddolny protest rolników.

Spotkałem się w trakcie protestów z rolnikami na blokadach. Pierwsze wrażenie z tych spotkań to frustracja tych ludzi, ale także chęć walki o własne życie. Właśnie ta chęć do walki o życie, o zapewnienie godnych warunków dla swoich rodzin, dawała im siłę, aby stać na dwudziestostopniowym mrozie. Rolnicy wyszli również dlatego, że wierzyli, iż ich protest ma jakiś sens. Wierzyli, że politycy zauważą ich problemy, wierzyli, że dzięki temu desperackiemu krokowi poprawią sytuację polskiej wsi.

Minęło już trochę czasu od tych wystąpień. Wszyscy czekaliśmy na jakąś decyzję rządu, ale doczekaliśmy się jedynie sejmowej debaty, w której powtarzano oczywistości i sprowadzono problemy rolnictwa do walki politycznej. Do tego czasu wiemy jedynie, że minister rolnictwa przygotowuje strategiczny pakt dla poprawy warunków życia na wsi, ale nie słyszeliśmy ani słowa o konkretnych rozwiązaniach. Sam żywo interesuję się tym problemem, gdyż z wykształcenia i z zawodu jestem rolnikiem. Śledzę wszelkie publikacje na ten temat i muszę z przykrością stwierdzić, że nie znalazłem żadnego rozsądnego projektu, który miałby rozładować napięcie w tym sektorze gospodarki. Mam wrażenie, że wszelkie dotychczasowe działania w tej sferze wynikają ze strachu, a ich doraźność jest wręcz pokazowa. Interwencyjny skup żywca wieprzowego rozładuje napięcie na krótko, ale z pewnością nie doprowadzi do długotrwałego rozwiązania tego problemu. Tym bardziej nie spowoduje on wprowadzenia realnego i planowanego rozwoju tej dziedziny hodowli. Ponadto taka forma pomocy doraźnej już w tej chwili nie sprawdza się, gdyż świnie są przetłuszczone i nie spełniają wymaganych kryteriów mięsności, a to dlatego, że na problem zareagowano zbyt późno. Rolnicy są ponownie niezadowoleni, gdyż dostają mniej, niż się spodziewali. Chłopi widzą to wszystko i jest tylko kwestią czasu, kiedy ponownie wyjdą na drogi.

W tym miejscu chciałbym zauważyć, że polityka wobec rolników jest zawsze reakcją spóźnioną. Wszelkie problemy wsi poruszane są dopiero wówczas, gdy rolnikom zabraknie już cierpliwości i muszą walczyć o swoje prawa w dramatycznych wystąpieniach. Od dziesięciu lat żaden z rządów nie wyprzedził w swoich działaniach przewidywanych problemów gospodarki rolnej. Ostatnio jednak było jeszcze gorzej, rząd bowiem nie zareagował na liczne ostrzeżenia izb rolniczych i specjalistów od ekonomii rolnictwa. Dopiero blokady dróg sprowokowały ministra rolnictwa do przedstawienia zaledwie przyczyn kryzysu i mglistej strategii rozwoju polskiego rolnictwa. Wobec kryzysu w gospodarce rolnej w całej Europie same hasła to chyba zbyt mało. A kryzys w rolnictwie można było przecież przewidzieć już w ubiegłym roku. To na rolnictwo zrzucono cały ciężar zdławienia inflacji.

Zdaję sobie sprawę, że obecny kryzys w rolnictwie to zaniedbania wielu lat. To problem bardzo złożony i nie można sprowadzać go do walki politycznej. Przez ostatnie lata zabrakło rzetelnej analizy sytuacji polskiego rolnictwa, i to nie tylko w wąskim aspekcie krajowym, ale także międzynarodowym. Myślę, że to jeden z podstawowych błędów. Bez szczegółowych analiz rynków i trendów światowego rolnictwa nie można właściwie niczego planować w tej dziedzinie. Rolnicy muszą być informowani na bieżąco o sytuacji w polskim i światowym rolnictwie, muszą ponadto być edukowani ekonomicznie i muszą mieć możliwość zapoznania się z nowoczesnymi metodami produkcji. W innym wypadku polscy rolnicy nigdy nie sprostają konkurencji na rynku europejskim, tym bardziej że Unię stać na wysokie dotacje i dopłaty do eksportu. My nie możemy się łudzić, że po naszym wstąpieniu do Unii tamtejsi podatnicy zgodzą się na dofinansowanie polskiego rolnictwa.

Kolejna ważna sprawa, o której już mówiłem wielokrotnie, to uszczelnienie naszych granic przed nielegalnym importem żywności z krajów zachodniej Europy. Nieszczelność naszych granic w tym wypadku może doprowadzić do upadku nawet średnie i duże gospodarstwa rolne. Poza tym mamy możliwości obrony w formie kontyngentu przed zalewem rynku przez tanią żywność. Z powodzeniem stosują to nasi południowi sąsiedzi.

Na zakończenie jeszcze jedna uwaga. Nie możemy mieć złudzeń, że po integracji z Unią pozostanie tak samo liczna grupa producentów żywności jak dzisiaj. Dlatego należy już teraz pomyśleć o zapewnieniu im miejsc pracy poza rolnictwem. Stworzyć trzeba wiejskim dzieciom lepszy dostęp do szkół średnich, niezbędne też jest stworzenie nowoczesnej infrastruktury na wsi, rolnicy zaś muszą pomyśleć o branżowych zrzeszeniach. Musimy oswoić się z myślą, że w wyniku ogólnoświatowego trendu rolników będzie coraz mniej, dlatego też muszą oni być tak dobrzy jak w Unii, a nawet lepsi. A tego bez edukacji rolników nie osiągniemy. Nie można jednak zostawić polskiego rolnictwa w takim stanie jak dziś. Należy mu stworzyć trwałe gwarancje i możliwości planowego działania. Konieczne jest zatem opracowanie konkretnych - powtarzam, konkretnych - i długoletnich projektów, które ustabilizują tę dziedzinę gospodarki, nie można bowiem lekceważyć ponad jednej czwartej ludności.

Mam zatem pytanie do ministra rolnictwa. Czy oprócz doraźnych działań i obietnic w postaci paktów strategicznych ministerstwo ma opracowane konkretne propozycje dla każdej dziedziny produkcji rolnej? I czy są stworzone wieloletnie projekty napraw i dostosowania się rolnictwa do standardów Unii Europejskiej? Jeśli tak, to jakie?

* * *

Senator Jerzy Suchański wygłosił oświadczenie następującej treści:
Na początku chciałbym wyrazić duże ubolewanie i przeprosić moich fanów, że dzisiaj będą miał tylko jedno oświadczenie.

Oświadczenie to kieruję, do pana premiera Jerzego Buzka.

Uprzejmie proszę o wyjaśnienie, czy prawdą jest, że prezes ZUS, pan Stanisław Alot, polecił wysłać życzenia noworoczne, około dwóch milionów sztuk, za pieniądze podatników? Czy prawdą jest, że pracownicy ZUS wypisywali te życzenia, pobierając dodatkowe wynagrodzenie? Proszę o informację, jaki był koszt całkowity tego przedsięwzięcia.

* * *

Senator Józef Kuczyński w dwóch oświadczeniach złożonych na zakończenie 31. posiedzenia Senatu poruszył problemy związane z eksportem żywności do Rosji oraz placówką Straży Granicznej w Puńsku:
Smętny powrót ministra Janiszewskiego z rozmów w Moskwie na temat eksportu naszych nadwyżek żywnościowych, przede wszystkim mięsa wieprzowego, skłonił mnie do bliższego zainteresowania się tym tematem. Tym bardziej że przed tym wyjazdem zarówno wypowiedzi ministra Janiszewskiego, jak i wiele innych sygnałów i wypowiedzi ze źródeł rządowych oraz oficjalne oceny efektów rozmów, jakie podobno na temat możliwości intensyfikacji tego eksportu przeprowadził wstępnie minister Geremek w trakcie swojego niedawnego pobytu w Moskwie, były bardzo optymistyczne.

Uzasadnione więc było i jest nadal pytanie, gdzie szukać przyczyn, w czym tkwią źródła tych krańcowych rozbieżności pomiędzy jakże optymistycznymi oczekiwaniami a tak bardzo niekorzystnymi i przykrymi efektami. Nie chcę tu wdawać się w ocenianie wpływu naszej ogólnej polityki wobec Rosji, a właściwie braku takiej polityki, na stan współpracy gospodarczej z tym wielkim wschodnim rynkiem. Jest to bowiem temat sam w sobie, na miarę wielkiej debaty parlamentarnej, a nie indywidualnego oświadczenia.

Trzymając się natomiast spraw bardziej przyziemnych powiem, że konkretnych źródeł wspomnianych rozbieżności i niektórych efektów szumnie zapowiadanej moskiewskiej wyprawy ministra Janiszewskiego upatruję nie tylko, jak to publicznie tłumaczono, w olbrzymim dotowanym eksporcie wyrobów mięsnych z państw zachodnich na rynek rosyjski i w amerykańskiej pomocy. Przecież to nie stało się nagle. Przecież nasza strona musiała o tym wiedzieć w trakcie tak optymistycznie przedstawianych przygotowań do wyjazdu ministra Janiszewskiego. I nie oszukujmy się: w tym tkwi podstawowa przyczyna powrotu ministra na tarczy. Konkretne przyczyny tkwią dużo głębiej i wynikają w olbrzymim stopniu, a może nawet przede wszystkim, z niezrozumiałego, jakże drogo nas kosztującego lekceważenia szerokich systemowych działań na rynku wschodnim, które to działania należą do obowiązków naszych przedstawicieli handlowych, pracowników biura radcy handlowego i radców handlowych działających w konsulatach. Efekt jest taki, że nie tylko nie ma, praktycznie biorąc, żadnej promocji ani właściwego lobbyngu na rzecz polskich przedsiębiorstw i polskiej gospodarki, ale - co szczególnie ważne - brak jest właściwego rozeznania, jak, z kim, kiedy, gdzie i na jakim szczeblu rozmawiać w sprawie rozwoju kontaktów gospodarczych i handlowych oraz intensyfikacji naszego eksportu na ten rynek.

Ale kto ma to robić? Czy wyobrażacie sobie państwo, że Rosję, ten ogromny kraj, ten niezależnie od obecnego kryzysu olbrzymi potencjalny rynek obsługuje, w cudzysłowiu, pod względem gospodarczo-handlowym nieliczny personel biura radcy handlowego w Moskwie oraz dwóch, powtarzam, dwóch radców handlowych w terenie, po jednym w Petersburgu i Kaliningradzie? Trzeba do tego dodać, że na skutek, nie wiem, czy personalnych, czy kompetencyjnych rozgrywek ministra handlu zagranicznego z ministrem gospodarki, od 1 grudnia ubiegłego roku, gdy Zbigniew Kwiczak, pełnomocnik rządu, radca handlowy w Moskwie zakończył swoją misję, stanowisko to do tej pory nie zostało obsadzone. Dla tych z państwa, którzy nie są zorientowani w temacie, pragnę dodać, że przedstawiciele handlowi Rosji działają w pięciu placówkach dyplomatycznych w naszym kraju.

Panie i Panowie Senatorowie! To, o czym mówiłem przed chwilą, nie wymaga chyba dodatkowych komentarzy. Wymaga natomiast podjęcia natychmiastowych działań w celu radykalnej zmiany aktualnego stanu. Obecne rozmieszczenie naszych przedstawicielstw handlowych na terenie Rosji nie może być dalej tolerowane. Nie można też utrzymywać obecnego stanu ilościowego oraz proporcji pomiędzy liczbą pracowników politycznych i handlowych, zdecydowanie na niekorzyść tych ostatnich, w naszych placówkach dyplomatycznych w tym państwie.

Poruszony problem jest według mojej oceny tak niezmiernie ważny i ma tak znaczące konsekwencje dla naszego kraju, że uważam, iż powinien się nim zainteresować i spowodować jego racjonalne, doraźnie i perspektywiczne rozwiązanie sam premier. Dlatego też to do niego kieruję niniejsze oświadczenie.

Oświadczenie drugie.

Poruszony przeze mnie w pierwszej części mego wystąpienia problem jest ilustracją nieprawidłowych działań czy też błędów w kształtowaniu naszych stosunków oraz współpracy międzynarodowej, w tym przypadku współpracy gospodarczej z Rosją. Ale przecież przejawy oraz przykłady różnych działań i decyzji czy też zaniechań, czasem o wymiarze wprost skandalicznym, dotyczą oprócz Rosji także innych wschodnich sąsiadów Polski. Ma to fatalne skutki nie tylko dla współpracy z nimi, ale też bardzo negatywne konsekwencje dla zamieszkałej w tym państwie ludności polskiego pochodzenia. Jako wieloletni członek Komisji Spraw Emigracji i Polaków za Granicą nieraz spotykałem się z różnymi tego rodzaju zjawiskami i mógłbym państwu przytaczać wiele potwierdzających to konkretnych przykładów.

Ograniczę się jednak tylko do jednego przykładu z ostatnich tygodni, który, że tak powiem, w sposób wprost wzorcowy potwierdza tę tezę. Chodzi tu o sprawę Puńska. Uważam, że premier powinien zająć się osobiście tą skandaliczną sprawą i doprowadzić do jak najszybszego rozwiązania tego problemu. Niezależnie od zaistniałych już poważnych zakłóceń stosunków z zamieszkałą w naszym kraju ludnością pochodzenia litewskiego, sprawa ta grozi totalnymi reperkusjami, czego konkretne przejawy są już widoczne dla naszych rodaków zamieszkujących Litwę. Sprawa ta zaangażowała najwyższe władze Litwy i Polski oraz wywołała szkodliwe i niepotrzebne iskrzenia we wzajemnych stosunkach obu państw. Ma ona już reperkusje w światowej opinii i w mojej ocenie po prostu kompromituje nasz kraj. Problem Puńska jest wszystkim dobrze znany, dlatego też nie będą przytaczał szczegółów biurokratycznych decyzji w tej sprawie, decyzji, które w sposób skandaliczny lekceważą samorząd, jego zdanie i uprawnienia, lekceważą opinie, wnioski, prośby oraz najistotniejsze interesy i potrzeby miejscowej ludności. Lekceważą też zapisane w traktacie polsko-litewskim z 1994 r. uprawnienia dla zamieszkałej w naszym kraju litewskiej mniejszości narodowej.

Najwyższy czas szybko rozwiązać ten problem. Należy przerwać niezrozumiały i jakże szkodliwy upór, za którym obecnie kryją się chyba jedynie ambicje urzędników i działaczy różnego szczebla, by postawić na swoim i pokazać, kto ważniejszy i silniejszy. Oczekują tego Litwini zamieszkujący nasz kraj. Wymagają tego nasze interesy zarówno w dziedzinie stosunków międzypaństwowych z Litwą, jak i stosunków z władzami ze względu na pozycję Polaków zamieszkujących Litwę.

* * *

W oświadczeniu, złożonym po wyczerpaniu porządku dziennego 31. Posiedzenia, senator Jerzy Cieślak powiedział:

Moje oświadczenie dotyczy efektów wdrażania ustawy o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym. Kieruję je do ministra finansów oraz do ministra zdrowia i opieki społecznej.

Na wstępie przypomnę, że posłowie i senatorowie Sojuszu Lewicy Demokratycznej krytycznie oceniali daleko idącą zmianę koncepcji reformy systemu ochrony zdrowia, wprowadzoną przez koalicję AWS-UW w dniu 18 lipca 1998 r. w drodze nowelizacji ustawy o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym z dnia 6 lutego 1997 r. Przedmiotem zdecydowanej krytyki była przede wszystkim, ale nie tylko, decyzja o zmniejszeniu składki na ubezpieczenie zdrowotne z 10% do 7,5% podstawy opodatkowania dochodów osobistych.

W okresie dwóch pierwszych miesięcy wdrażania reformy nie został zrealizowany ustawowy obowiązek przyjęcia przez skarb państwa zobowiązań zakładów opieki zdrowotnej powstałych przed dniem 31 grudnia 1998 r. Zobowiązania te przekroczyły 7 miliardów zł, z czego około 5 miliardów zł to efekt drastycznego obniżenia nakładów na ochronę zdrowia społeczeństwa w ubiegłym roku. Dzisiaj z najgłębszym zaniepokojeniem przyjęliśmy informację, że rzeczywista ściągalność składek na ubezpieczenie zdrowotne w 1999 r. kształtuje się na poziomie zaledwie 79%. Kontrakty narzucane samodzielnym zakładom opieki zdrowotnej przez regionalne kasy chorych nie przekraczają 60-80% ubiegłorocznych wydatków. Państwowe przedsiębiorstwa uzdrowiskowe przekształcone w jednoosobowe spółki skarbu państwa mają kontrakty dające nadzieję, ale nie gwarantujące wykorzystania miejsc sanatoryjnych na poziomie wyższym niż 30-60%. W tej sytuacji zasadniczym elementem restrukturyzacji tych zakładów i spółek stało się radykalne zmniejszenie zatrudnienia
w granicach od 30 do 50% pracowników wszystkich grup zawodowych. Dyrektorzy nie mają obecnie pieniędzy na utrzymanie dotychczasowego stanu zatrudnienia, nie mają również środków na pokrycie kosztów zwolnień grupowych.

W środowisku pracowników służby zdrowia rodzi się uzasadnione podejrzenie, że nieujawnioną koncepcją rządzącej koalicji Akcji Wyborczej Solidarność i Unii Wolności jest doprowadzenie samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej do upadłości i szybka prywatyzacja ich majątku w drodze sprzedaży masy upadłościowej. Jeżeli rzeczywiście w ochronie zdrowia powtórzony ma być najczarniejszy scenariusz prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych, w tym państwowych gospodarstw rolnych z początku lat dziewięćdziesiątych, to trzeba mieć odwagę poinformować o tym pracowników służby zdrowia i pacjentów. Trzeba dać im czas na przygotowanie się do udzielania i pobierania świadczeń zdrowotnych w nowych warunkach.

Dziesięcioosobowy zespół posłów i senatorów Polskiej Partii Socjalistycznej, któremu mam zaszczyt przewodniczyć w Klubie Parlamentarnym SLD, zdecydowanie będzie protestować przeciwko realizacji takiego scenariusza. Uprzejmie proszę wymienionych na wstępie członków Rady Ministrów o przedstawienie sposobów doraźnego rozwiązania przedstawionych problemów i określenie perspektywy ekonomicznego zasilania systemu ochrony zdrowia do końca bieżącego roku oraz w roku 2000.

* * *

Senator Zbigniew Kruszewski złożył do protokołu 31. posiedzenia Senatu RP dwa oświadczenia.

Oświadczenie skierowane do minister sprawiedliwości Hanny Suchockiej:

Na jakiej konkretnej podstawie prawnej oparł się prokurator rejonowy dla miasta Lublina, składając w dniu 29 stycznia 1999 r. w Sądzie Rejonowym w Lublinie wniosek o zarządzenie wykonania zawieszonej panu Andrzejowi Lepperowi kary pozbawienia wolności? Art. 2 konstytucji mówi, że Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawa, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej. Jedną z naczelnych zasad obowiązujących w państwie prawnym, które to zasady przed kilkudziesięcioma laty określiła Rada Europy, jest zasada zawarta w art. 5 kodeksu postępowania karnego, mówiąca że oskarżonego uważa się za niewinnego, dopóki wina jego nie zostanie udowodniona i stwierdzona prawomocnym wyrokiem sądu. Zgodnie z art. 75 kodeksu karnego sąd zarządza wykonanie zawieszonej kary, jeżeli skazany w okresie próby popełnił podobne przestępstwo umyślne, za które orzeczono prawomocnie karę pozbawienia wolności. Sąd może ponadto zarządzić wykonanie zawieszonej kary pozbawienia wolności, jeżeli w okresie próby skazany rażąco naruszył porządek prawny, a w szczególności gdy popełnił ponownie przestępstwo.

Z tego, co ogólnie wiadomo, Andrzej Lepper nie został, póki co, skazany za udział w ostatnich protestach rolniczych. Nie było więc podstaw do zastosowania wobec niego przepisu art. 75 kodeksu karnego. W związku z powyższym - abstrahując od osoby pana Andrzeja Leppera, a mając na względzie tylko i wyłącznie poszanowanie prawa i autorytetu, którego tak brakuje wymiarowi sprawiedliwości - pytam: czy w poruszonej przeze mnie sprawie mamy do czynienia wyłącznie z nadgorliwością prokuratora? a jeśli tak, to jakie poniesie z tego tytułu konsekwencje? Czy też mamy do czynienia z chęcią przypodobania się ministrowi sprawiedliwości z Unii Wolności, którą protestujący rolnicy tak bezlitośnie krytykowali?

Oświadczenie skierowane do premiera Jerzego Buzka:

Swoje oświadczenie kieruję do premiera rządu, pana profesora Jerzego Buzka.

W trakcie przygotowań do reformy administracyjnej kraju rząd bardzo dużo mówił o programie rozwoju dla miast tracących status wojewódzki. Padało bardzo dużo słów i obietnic. Dla Płocka jednym z najważniejszych elementów takiego programu, gdyby powstał, jest budowa drugiego mostu przez rzekę Wisłę. Nie tylko dla samego Płocka, bowiem most ten rozwiązałby tragiczną wręcz sytuację panującą obecnie na drodze krajowej nr 60, która dźwiga główny ciężar transportu kołowego z Europy Zachodniej do Estonii, Łotwy i Litwy. Tędy wywożone są produkty płockiej Petrochemii, w tym paliwa i materiały niebezpieczne. Budowa mostu wraz z drogami dojazdowymi pozwoliłaby skierować ciężki transport kołowy poza centrum miasta, a tym samym uwolnić mieszkańców od hałasu i zanieczyszczeń powietrza. Zatrzymana zostałaby dewastacja nawierzchni ulic nie przystosowanych do tak dużej liczby kilkudziesięciotonowych pojazdów.

Odpowiedzi szefów resortów finansów i transportu na kierowane przez parlamentarzystów ziemi płockiej pytania, dotyczące możliwości realizacji tej niezbędnej dla Płocka i gospodarki narodowej inwestycji, a szczególnie jej finansowania, są lapidarne i niczego nie wyjaśniają.

Dlatego zwracam się do prezesa Rady Ministrów Pana Jerzego Buzka z następującymi pytaniami.

Czy rząd i pan premier osobiście czują się odpowiedzialni za składane byłym miastom wojewódzkim obietnice i czy zamierzają się z nich wywiązywać, czy były one jedynie manewrem propagandowym? Jak rząd zamierza rozwiązać kwestię finansowania budowy przepraw mostowych, znajdujących się w ciągu dróg krajowych, przebiegających przez powiaty grodzkie? Koszt budowy mostu w Płocku, wynoszący około 500 milionów zł, przekracza możliwości kilku rocznych budżetów naszego miasta, nawet gdyby w całości przeznaczyć je tylko na ten jeden cel.

Wszelkie informacje uzasadniające potrzebę budowy mostu w Płocku, jego założenia techniczno-ekonomiczne, są w posiadaniu kompetentnych ministrów pańskiego rządu.

* * *

Na zakończenie 31. posiedzenia senator Ireneusz Michaś wygłosił następujące oświadczenie:

Popieram list otwarty posłów Sojuszu Lewicy Demokratycznej do ministra edukacji narodowej, dotyczący uchylenia zarządzenia rektora Uniwersytetu Warszawskiego z 12 października 1998 r., regulującego tryb odbierania tytułów magistra i licencjata Uniwersytetu Warszawskiego, przyznawanych na podstawie plagiatu. Decyzja ministra edukacji budzi wielki sprzeciw, ponieważ popiera kłamstwo i łamie normy współistnienia. Obrona plagiatora z naruszeniem autonomii Uniwersytetu Warszawskiego, a autonomia ta jest zagwarantowania konstytucyjnie, budzi niepokój. I dlatego proszę pana ministra edukacji o ustosunkowanie się do tego problemu w celu jego wyjaśnienia. Proszę również, ażeby nie kierował się względami politycznymi.

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Zbyszko Piwońskiego zostało skierowane do wicepremiera i ministra finansów Leszka Balcerowicza:

Oświadczenie to składam zarówno w imieniu własnym, jak również pani senator Jolanty Danielak i pana senatora Zdzisława Jarmużka, a kieruję je do wicepremiera Balcerowicza.

Wszyscy troje pochodzimy z województwa lubuskiego, które w znacznej części zamieszkuje ludność przesiedlona z terenów wschodnich, obecnie znajdujących się poza granicami kraju. Od wielu lat temat rekompensaty za pozostawione na Wschodzie mienie jest przedmiotem zainteresowania wielu ludzi i polityków. Jak do tej pory starania czynione w tej sprawie są wciąż bezskutecznie. W Rzeczypospolitej, za sprawą Ministerstwa Skarbu Państwa, w końcu ubiegłego roku zostało opublikowane założenie ustawy o reprywatyzacji i rekompensacie za mienie pozostawione poza granicami państwa. Śledząc tę sprawę, dowiedziałem się, że już dwukrotnie była ona rozpatrywana i nie uzyskała pozytywnej opinii ze strony Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów. Gdy zdać sobie sprawę ze złożoności tej sytuacji i jej skutków ekonomicznych dla kraju, rodzi się obawa, że łączne rozpatrywanie - mam tu na myśli reprywatyzację i rekompensaty za pozostawione mienie - może znacznie wydłużyć ostateczne rozwiązanie problemu. W tej sytuacji wnosimy do pana premiera o rozważenie możliwości odrębnego potraktowania rozwiązania tej sprawy - mam na myśli rekompensaty za pozostawione mienie - i przyspieszenie załatwienia tego niezwykle nabrzmiałego problemu oraz wzięcie pod uwagę wieku ludzi, których dotyczą rozstrzygnięcia tejże ustawy. Zdajemy sobie sprawę, że pełna rekompensata udokumentowanych wartości może przekraczać nasze możliwości, możliwości finansowe naszego państwa. Stąd uważamy, że ostateczne załatwienie tej sprawy, nawet przy znacznym ograniczeniu wartości tego mienia, powinno być dokonane w stosunkowo krótkim czasie. Wnosimy więc o przyspieszenie postępowania legislacyjnego, które ostatecznie stworzyłoby możliwość załatwienia tej niezwykle nabrzmiałej sprawy.

* * *

Po wyczerpaniu porządku dziennego 31. posiedzenia Senatu senator Marian Żenkiewicz złożył oświadczenie następującej treści:

Moje oświadczenie kieruję na ręce pana premiera Jerzego Buzka. Dotyczy ono problemu odpowiedzi udzielanych na oświadczenia senatorów. Otóż tak się składa, że senatorowie opozycji, z racji miejsca zajmowanego na tej sali, są w większości tymi, którzy oświadczenia te składają. W oświadczeniach tych domagamy się odpowiedzi, domagamy się wyjaśnień bardzo wielu problemów, nurtujących nie tylko nas, ale również naszych wyborców. Tymczasem co wynika z mojego doświadczenia? Z mojego doświadczenia wynika, iż urzędnicy państwowi, poszczególni ministrowie, udzielają na nasze oświadczenia odpowiedzi wymijających, ogólnikowych, bardzo często zawierających liczne pouczenia i informacje, które nam wszystkim są doskonale znane. Stanowczo protestuję przeciwko takiemu traktowaniu naszych oświadczeń i domagam się od pana premiera, aby zechciał zainteresować się tą sprawą, wydać stosowne zalecenia tak, aby na nasze oświadczenia były konkretne, rzeczowe i wyczerpujące odpowiedzi.

* * *

Senator Jerzy Pieniążek wygłosił następujące oświadczenie:

Swe oświadczenie kieruję na ręce pana prezesa Rady Ministrów Jerzego Buzka.

Panie Premierze, w lipcu ubiegłego roku, po legislacyjnym maratonie, Sejm, a następnie Senat, przyjął pakiet ustaw kompleksowo reformujących również system ochrony zdrowia. Parlamentarzyści opozycji, w tym ja osobiście, zwracaliśmy uwagę na wielki pośpiech tych działań, a w ślad za tym na zagrożenia związane z brakiem aktów wykonawczych do tych ustaw, a tym samym do szczegółowych rozwiązań dotyczących między innymi trybu usamodzielniania rejonowych szpitali i wiejskich ośrodków zdrowia, a następnie trybu i stopnia zabezpieczenia finansowania obsługi medycznej pacjentów w terenie. Problem podporządkowania dużych szpitali sejmikom i tak zwanych szpitali rejonowych starostom mamy na szczęście za sobą, choć pozostały do rozwiązania kwestie irracjonalnych finansowo, tak zwanych kontraktów menedżerskich, zawartych u schyłku roku z delegowanymi przez wojewodów tak zwanymi menedżerami, w większości spadochroniarzami, jak mówią pracownicy ochrony zdrowia, z byłych urzędów wojewódzkich.

Panie Premierze! Dnia 11 października ubiegłego roku wybraliśmy wspólnie między innymi radnych gminy, a ci z kolei powołali wójtów i zarządy gmin. Jednym z pierwszych problemów, przed rozwiązaniem którego oni stanęli, była kwestia dalszego funkcjonowania tak zwanej podstawowej opieki zdrowotnej, a więc wiejskich i gminnych ośrodków zdrowia. W związku z tym, iż kilku kierowników tych ośrodków, dotychczasowych lekarzy, podjęło próbę ich usamodzielnienia lub przejęcia w celu prowadzenia własnej, indywidualnej lub zbiorowej praktyki medycznej, wywołało to poważne zaniepokojenie społeczne.

Po interwencjach wielu wiejskich społeczności w województwie sieradzkim ówczesny wicewojewoda, nadzorujący bezpośrednio funkcjonowanie systemu ochrony zdrowia, poinformował mnie w grudniu ubiegłego roku, że wojewoda nie przewiduje w tym zakresie żadnych nagłych ruchów do końca roku, pozostawiając od stycznia 1999 r. ten problem inicjatywie zarządów miast i gmin. Wszak ideą dokonywanych ustrojowych reform w naszej Rzeczypospolitej było przekazywanie władzy dzierżonej dotychczas przez administrację państwową właśnie nowo wybranym samorządom. Zarządy gmin powołały więc stosowne komisje radnych i zespoły, by przygotować się do przejęcia przez organ założycielski wiejskich i gminnych ośrodków zdrowia, a następnie wybrać, w zależności od możliwości i potrzeb, stosowny model własnościowy prowadzenia usług medycznych na swym terenie.

Niestety, w gminie Ostrówek w powiecie wieluńskim życie napisało inny scenariusz, ku zaskoczeniu wójta i miejscowych rajców, a ku zadowoleniu miejscowego lekarza, niedoszłego radnego, oraz mimo troski i niepokojów wiejskich pacjentów. Otóż 22 grudnia wojewoda sieradzki wyodrębnił ze struktury samodzielnego już szpitala w Wieluniu tak zwany samodzielny Publiczny Zakład Podstawowej Opieki Zdrowotnej w Ostrówku, stając się jednocześnie jego organem założycielskim, wbrew kierunkowi przekształceń całego systemu w ochronie zdrowia w Polsce. Następnie powołał radę społeczną tegoż ośrodka, zapominając oczywiście zaprosić do jej składu przedstawicieli gospodarzy gminy czy choćby radnych, reprezentantów stosownej branżowej komisji rady. A jakie były następne etapy tego działania, dokonywanego naprędce, w konspiracji przed wybranymi w demokratycznych wyborach władzami gmin, za to w ścisłej komitywie z uznanym społecznie, wybranym siedemnastoma głosami - powtarzam: siedemnastoma głosami - w minionych wyborach dotychczasowym lekarzem, miejscowym kierownikiem ośrodka? Otóż 30 grudnia społeczna rada już samodzielnego Publicznego Zakładu Podstawowej Opieki Zdrowotnej w Ostrówku, ale nie reprezentująca społeczności pacjentów gminy Ostrówek, uchwala statut tegoż ośrodka, a dziwnym zbiegiem okoliczności uchwała ta wchodzi w życie natychmiast, zgodnie z §2, w dniu zatwierdzenia statutu przez wojewodę sieradzkiego, to jest również w dniu 30 grudnia 1998 r. Zapewne bowiem wojewoda sieradzki z długim pisakiem w ręce z niecierpliwością czekał, by podpisać gorący jeszcze statut. A skąd wzięło się, Szanowni Państwo, to zniecierpliwienie wojewody przed końcem roku, dzień przed zakończeniem jego misji w województwie sieradzkim, dwadzieścia kilka godzin przed wejściem w życie nowego podziału terytorialnego kraju i pakietu reform w ochronie zdrowia? Otóż powodem sprinterskiego wręcz tempa tych działań wojewody sieradzkiego - powszechnie szanowanego, ale za doktorską dokładność i chemiczną cierpliwość, byłego długoletniego pracownika naukowego Politechniki Łódzkiej - był złożony zapewne już wcześniej do Wydziału Gospodarczego Sądu Rejonowego w Sieradzu wniosek tegoż ośrodka w Ostrówku o wpisanie go do rejestru publicznych zakładów opieki zdrowotnej. Wniosek ten mógł być kompletny dopiero 30 grudnia, a już 31 grudnia, kilka godzin przed godziną zero, po której mieliśmy się obudzić, Panie Premierze, w nowej, lepszej Polsce, jak pan mówił, Sąd Rejonowy w Sieradzu zarejestrował ośrodek, by ten od nowego roku, jako już samodzielny, niezależny, ale nie samorządowy, zaczął działać pod władztwem wymienionego w rubryce piątej postanowienia sądu, cytuję: "lekarza medycyny Włodzimierza Andrzeja Z.". Natychmiast nowy włodarz zaczął działać zarówno personalnie, jak i markietingowo. Wydał nawet informację dla potencjalnych pacjentów, zachęcając ich ofertą usług swych i innych lekarzy, między innymi poprzez poważny i naukowy brzmiący anons: doktor Włodzimierz Z. - lekarz internista.

Panie Premierze! Szanowni Państwo! Jakie są skutki tych podejmowanych naprędce w końcówce ubiegłego roku działań? Ludzie gminy Ostrówek mówią tak: te dwa doktory nas urządziły. I w ślad za tym około czterech tysięcy pięciuset mieszkańców gminy, około ośmiuset z Dębca, Piskornika, Wielgiego i Dymku nie skorzystało z usług powyższego anonsu, określonego doktorskimi inicjałami i leczy się w Szynkielowie w gminie Konopnica. Prawie tysiąc trzysta osób zadeklarowało chęć korzystania z usług normalnego, jak mówią na wsi, nieprywatnego ośrodka w Czarnożyłach. Kolejne zaś rzesze pacjentów w miarę potrzeb leczniczych udają się do ościennych ośrodków Lututowie, Złoczewie i Wieluniu, by tam szukać, jak mówią, swych państwowych lekarzy.

Taki jest pierwszy rozdział historii, a może raczej opowieści science fiction o pracowitych działaniach dwóch doktorów: tego chemicznego z Sieradza i tego medycznego z Ostrówka. Drugiego rozdziału, mam nadzieję, nie dopisze nam ulica czy uczestnicy drogowych blokad rolniczych, ale pan, Panie Premierze. Dlatego też pozwalam sobie w imieniu mych wyborców, ale i w poczuciu poszanowania elementarnych zasad prawa, w interesie ochrony praw pacjenta, a także w celu realizacji, zgodnie z duchem reform, władztwa rady gminy Ostrówek wobec miejscowego ośrodka zdrowia, budowanego niegdyś w tak zwanym czynie społecznym, prosić o pilną rewizję podjętych działań, naprawę poczynionych krzywd i wyciągnięcie konsekwencji w stosunku do osób odpowiedzialnych za ten skandal.

Swoje drugie oświadczenie, skierowane do prezesa Rady Ministrów Jerzego Buzka, senator Jerzy Pieniążek złożył do protokołu 31. posiedzenia Senatu:

Pod koniec lutego bieżącego roku w Nowym Sączu zainaugurował swą działalność Związek Powiatów Polskich. Powiat sieradzki, jeden z największych w województwie łódzkim, reprezentował jego starosta, Kazimierz Kościelny. Wyraził on nadzieję, iż tworzony związek stanie się silnym, liczącym się partnerem dla kierowanego przez pana rządu w monitorowaniu wdrażania reformy administracyjnej kraju i korygowaniu powstających błędów i niedociągnięć. Dlatego też postulował, by siłami utworzonego związku opracować raport o stanie i skutkach wdrażania reformy samorządowej, który odpowiedziałby między innymi na następujące pytania. Pierwsze, jakie są możliwości realizacji zadań ustawowych powiatów na tle przygotowanych przez centralę powiatowych budżetów? Drugie, jak przedstawia się baza materialna, zwłaszcza wyposażenie techniczne naszych starostw, co stało się z majątkiem likwidowanych urzędów wojewódzkich? Trzecie, dlaczego do chwili obecnej nie ukazały się przepisy o majątku powiatów? Czwarte, jakie są prognozy funkcjonowania wielu powiatowych jednostek organizacyjnych w świetle budżetu, zwłaszcza w byłych ośrodkach wojewódzkich? Piąte, w jakich działaniach ma w bieżącym roku przejawiać się samorządność powiatów i czy ona w ogóle istnieje? Szóste, jakie zapowiedzi polityków poprzedzające wprowadzenie reformy administracji zostały zrealizowane, szczególnie w zakresie programu osłonowego dla miast wojewódzkich tracących ten status?

Starosta stwierdził, że budżety wielu powiatów zostały opracowane przez ministerstwo finansów beznadziejnie źle. Nie pozwolą one realizować podstawowych zadań ustawowych powiatu. W naszym wypadku są to w szczególności takie działy, jak drogownictwo, kultura i opieka społeczna. Na wiele zadań dotychczasowych i nowych w projekcie budżetu dla powiatu sieradzkiego nie przewidziano żadnych środków - na przykład na muzeum i bibliotekę nie przewidziano ani grosza, a są to byłe jednostki wojewódzkie, zatrudniające tyle osób, ile obecnie starostwo. Założono też, że koszty funkcjonowania rady powiatu będą równe zeru. Do starostwa z administracji państwowej skierowano sto trzydzieści pięć osób, oczywiście bez pytania samorządu o zdanie, obiecując im pracę, a na starostę zrzucono przyjemność zwolnienia praktycznie stu pracowników, bo na resztę nie wystarczy środków w dziale nr 91. W subwencji drogowej, której wysokość na 1 km dróg wywołuje osłupienie, w ogóle nie przewidziano sieci dróg miejskich.

Nie potwierdziły się, niestety, zapewnienia rządu, że byłe miasta wojewódzkie, w których nie powstaną powiaty grodzkie, wiele zyskają. Świadczy o tym właśnie subwencjonowanie dróg, gdzie nie naliczono subwencji na drogi w mieście jako na drogi grodzkie. Strata z tego tytułu dla powiatu sięga kwoty aż 1,970 tysięcy zł.

Kolejny przykład: w świetle rozporządzenia o dotowaniu domów pomocy społecznej może się okazać konieczne zmniejszenie w naszych czterech domach liczby pensjonariuszy o 30-40%.

Jednocześnie rząd nie pamiętał o utworzeniu jakiejkolwiek rezerwy finansowej w budżecie, choćby na walkę z klęskami żywiołowymi czy usuw\anie skutków powodzi.

To tylko niektóre przykłady przytoczone przez starostę sieradzkiego na zjeździe w Nowym Sączu, przykłady które na jego prośbę przedkładam panu, Panie Premierze do analizy. Uważamy bowiem, że trzeba czynić, co możliwe, aby bronić idei prawdziwej samorządności. Nie można zbyć milczeniem skutków niedopuszczalnego i niespotykanego nigdy w przeszłości na taką skalę zjawiska opóźnień w wydawaniu wielu aktów wykonawczych do ustaw, i to często z rażącymi błędami. Jak sobie wyobrażano normalne funkcjonowanie powiatów od początku stycznia, gdy szereg przepisów, które powinny były ukazać się już w połowie grudnia, opublikowano łaskawie w końcu stycznia? Jakiż to brak szacunku dla prawa, jaka degradacja tegoż prawa i podważanie niezbędnego zaufania obywateli do władz!

Aktualnie jest dziś i będzie aktualne do końca czerwca pytanie, w jaki sposób władze zrealizowały swoje liczne ubiegłoroczne zapowiedzi, że pracownicy skierowani do pracy w starostwie - a my mieliśmy ich ponad stu trzydziestu - będą objęci programem osłonowym. Kilkakrotnie wysocy przedstawiciele władz zapewnili publicznie, iż do końca czerwca bieżącego roku wszyscy pracownicy reformowanej administracji państwowej mają pełną gwarancję zatrudnienia. Tymczasem już w styczniu, chyba w ramach tak szumnie zapowiadanego rządowego programu osłonowego dla miast tracących status miasta wojewódzkiego, starosta otrzymał ponaglenie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji w sprawie masowych zwolnień pracowników z końcem stycznia. Jak zatem, Panie Premierze, ci pracownicy, radni powiatu sieradzkiego, społeczność byłego wojewódzkiego miasta Sieradza mają odbierać pana słowa o "nowej lepszej Polsce, zainaugurowanej z dniem 1 stycznia 1999 r."?

Panie Premierze! Do 1975 r. władze powiatu sieradzkiego dysponowały budynkiem, który stoi do dziś, obok niewielkiego biurowca urzędu wojewódzkiego. W związku z reformą administracyjną kraju i wyprowadzką w ubiegłym roku władz miasta Sieradza z tegoż budynku, wszyscy byliśmy przekonani, że nowe starostwo powróci do starego budynku powiatu. Byłoby to logiczne, naturalne i ekonomiczne. Niestety, wojewoda sieradzki, który przybył do Sieradza z Politechniki Łódzkiej, miał inne plany. Cztery piętra tegoż obiektu podzielił sprawiedliwie pomiędzy kasę chorych, urząd starosty, delegaturę łódzkiego urzędu wojewódzkiego oraz oczywiście filię Politechniki Łódzkiej, a jednocześnie wydzielił dodatkowe pomieszczenia dla urzędu starosty w gmachu byłego urzędu wojewódzkiego. Właścicielem zaś obu budynków jest wojewoda łódzki, na którego rzecz, do Łodzi, co miesiąc płynie czynsz ze skromnego budżetu starostwa powiatowego. Dodatkowo, miejscowy kierownik łódzkiego urzędu, były wojewoda sieradzki, pobiera opłaty od rady powiatowej w Sieradzu za korzystanie z sali obrad podczas sesji, z sali, która oczywiście mieści się w omawianym budynku starego powiatu.

Nie chcąc nadużywać Pana cierpliwości, Panie Premierze, podaję ku rozwadze powyższe informacje i tylko skromnie, w imieniu moich wyborców i własnym pytam: dlaczego?

* * *

Senator Janusz Okrzesik wygłosił na zakończenie 31. posiedzenia oświadczenie następującej treści:

Niech mi będzie wolno na początku wyrazić ubolewanie, że nie zdążyłem tego przygotować na piśmie i w związku z tym muszę panu, jak i innym, zabierać czas.

A teraz do rzeczy. Moje oświadczenie kieruję również do pana premiera Jerzego Buzka, a dotyczy ono sytuacji w gminach województwa bielskiego i częstochowskiego, jaka nastąpiła po przyłączeniu tych terenów do obecnego województwa śląskiego. Dyskusja na ten temat już się toczyła. Nie mnie rozstrzygać, kto miał rację, ponieważ byłem stroną w tej dyskusji. Chcę tylko panu premierowi uświadomić, jakie to ma w praktyce konsekwencje, jakie rachunki, słone rachunki, zaczynają płacić mieszkańcy terenów, które wymieniłem.

Sprawa dotyczy rozporządzenia Rady Ministrów w sprawie opłat za szczególne korzystanie z wód i urządzeń wodnych, opublikowanego w Dzienniku Ustaw nr 162 z roku 1998, poz. 1127. Skutki tego rozporządzenia są następujące: cały kraj, oprócz województwa śląskiego, ma wzrost stawek za szczególne korzystanie z wód i urządzeń wodnych o wskaźnik inflacji. Teren danego województwa katowickiego w przypadku ścieków ma wzrost stawek o wskaźnik inflacji, taki jak cały kraj, a w przypadku wody - obniżkę stawek od 12 do 36%. Natomiast gminy dawnych województw bielskiego i częstochowskiego, włączone do województwa śląskiego, mają wzrost stawek w obu wypadkach, w wypadku ścieków i w wypadku wody, od 32 do 110%, jako jedyne gminy na terenie kraju.

Dodatkowe obciążenia finansowe spowodowane tą sytuacją wyniosą - na przykładzie firmy Aqua, dostarczającej wodę dla Bielska-Białej i dwunastu sąsiednich gmin, przede wszystkim z ziemskiego powiatu bielskiego - od 1 miliona 800 tysięcy zł do 3 milionów zł w skali roku. Oznacza to, że najpóźniej od 1 kwietnia musi nastąpić kolejna podwyżka cen wody i ścieków w przedsiębiorstwach wodociągowych z tego obszaru, ponieważ podwyżka, która nastąpiła z dniem 1 stycznia, nie zawierała w sobie tego składnika kosztów.

Chciałbym panu premierowi przedstawić propozycję rozwiązania tego problemu. Opisywany mianowicie w § 1 w pkt 1 przepis § 3 ust. 2 pkt 1a powinien mieć treść: "na obszarze województwa śląskiego, za wyjątkiem gmin byłych województw bielskiego i częstochowskiego, włączonych do województwa śląskiego, mnoży się przez 0,8" zamiast treści dotychczasowej. Opisywany w § 1 pkt 1 przepis § 3 ust. 2 pkt 1b powinien mieć treść: "na obszarze województw dolnośląskiego, małopolskiego, opolskiego, świętokrzyskiego oraz na obszarze gmin byłych województw bielskiego i częstochowskiego, włączonych do województwa śląskiego, mnoży się przez 0,5" zamiast treści dotychczasowej. Opisywany w § 1 pkt 1 przepis § 3 ust. 2 pkt 2a powinien mieć treść: "na obszarze województwa śląskiego, za wyjątkiem gmin byłych województw bielskiego i częstochowskiego, włączonych do województwa śląskiego, mnoży się przez 3" zamiast treści dotychczasowej. Opisywany w § 1 pkt 1 przepis § 3 ust. 2 pkt 2b powinien mieć treść: "na obszarze województw i gmin, o których mowa w pkt 1 lit. b, mnoży się przez 2,5" zamiast treści dotychczasowej. I wreszcie opisywana w § 1 pkt 5 zmiana przepisu § 8 w ust. 1 winna mieć treść: "W § 8 ust. 1 wyraz Ťkatowickiegoť zastępuje się sformułowaniem Ťśląskiegoť, za wyjątkiem gmin byłych województw bielskiego i częstochowskiego, włączonych do województwa śląskiego" zamiast treści dotychczasowej.

Mam nadzieję, że pan premier, który tak bardzo zaangażował się w przekonywanie mieszkańców województwa bielskiego o dobroczynnych skutkach przyłączenia ich województwa do województwa śląskiego, nie pozostawi ich samych sobie z ich biedą teraz, kiedy wyraźnie widać, że efekty reformy na tym skrawku Polski są odwrotne do zamierzonych.

* * *

Senator Grzegorz Lipowski wygłosił dwa oświadczenia:

Chciałem na wstępie przeprosić mego kolegę senatora ze świętokrzyskiego, że dzisiaj będą miał dwa oświadczenia.

Pierwsze moje oświadczenie kieruję do profesora Jerzego Buzka, prezesa Rady Ministrów.

Jedna z mieszkanek Częstochowy podczas wizyty złożonej w moim biurze zwróciła się do mnie na piśmie z następującym pytaniem: "Proszę o udzielenie mi wyjaśnienia, dlaczego pan minister Pałubicki reprezentuje nasz rząd w stroju trampkarza LZS? Czyżby uposażenie ministra nie pozwalało mu na godne reprezentowanie? Jeżeli nie ma innych możliwości, jako rencistka II grupy inwalidzkiej z rentą 380 zł netto zobowiązuję się przekazać 10% mojej renty na służbowy garnitur dla pana ministra. Będzie to dla mnie mniej przykre niźli komentarze, jakie usłyszałam od rodziny i znajomych ze Szwecji i Niemiec na temat wyżej wymienionego pana ministra".

Będę zobowiązany za pomoc w udzieleniu odpowiedzi tej pani.

Oświadczenie to również kieruję do profesora Jerzego Buzka.

Obok wielu innych dobrodziejstw, oczywiście w cudzysłowie, które spłynęły z byłego województwa częstochowskiego na tereny włączone od 1 stycznia 1999 r. do województwa śląskiego, na dzień 1 marca bieżącego roku można zaliczyć także: przejęcie samochodów, przejmowanie majątku skarbu państwa bez powiadamiania osób, które za ten majątek odpowiadają, przejęcie komputerów; a także brak decyzji o przekazaniu starostwu ziemskiemu środków technicznych, jak sprzęt, meble, komputery oraz nieuporządkowanie spraw lokalowych. Starosta od przeszło dwóch miesięcy pracuje w warunkach bardzo prymitywnych, które można porównać do warunków pracy referenta w słabej gminie. Nadmieniam, że budynek, w którym znajdowała się siedziba wojewody częstochowskiego, jest budynkiem, w którym od 1975 r. była siedziba powiatu częstochowskiego.

Proszę pana premiera o spowodowanie zbadania tych spraw i wydanie stosownych zleceń porządkowych oraz wyciągnięcie wniosków.

Szczególnym dobrodziejstwem, również w cudzysłowie, które dotyka tym razem całego społeczeństwa oraz działających podmiotów gospodarczych z terenu dawnego województwa częstochowskiego, włączonego do województwa śląskiego, jest sprawa, którą zaraz przedstawię. Ponieważ mówił o niej senator Okrzesik, nie będą czytał dalej części oświadczenia. Dotyczy ona właśnie tego wskaźnika, czyli mnożnika "dwa", który zgodnie z rozporządzeniem Rady Ministrów z 22 grudnia 1998 r. ma być stosowany odnośnie do odprowadzanych ścieków.

Proponuję, aby w § 8 ust. 1 tego rozporządzenia zapis w brzmieniu: "stawki opłat określonych w § 7 dla zakładów wprowadzających ścieki do wód, lub do ziemi na obszarze województwa śląskiego mnoży się przez dwa" zamienić na zapis: "stawki opłat określone w § 7 dla zakładów wprowadzających ścieki do wód lub do ziemi na obszarze byłego województwa katowickiego mnoży się przez dwa".

* * *

Oświadczenie senatora Ryszarda Sławińskiego, złożone podczas 31. Posiedzenia, dotyczyło wizyty delegacji Senatu RP w Katarze:

Moje oświadczenie kieruję do marszałka Senatu, pani profesor doktor habilitowanej Alicji Grześkowiak.

Pani Marszałek! Niedawno krajem wstrząsnęła wiadomość o przymusowym lądowaniu samolotu na piaskach pustyni. Rozdzwoniły się telefony, pytano mnie, co się stało, jak mogło do tego dojść, a najczęstszym pytaniem było to, w jakim celu pani marszałek udała się do owego Kataru. Niestety, z przykrością muszę powiedzieć, że nie mogłem nikogo poinformować, w jakim celu pani marszałek poleciała do Kataru.

W związku z tym chciałbym zaproponować i bardzo serdecznie prosić panią marszałek o przyjęcie propozycji, aby jako jedna z czterech najważniejszych osób w państwie poinformowała pani, a także by robiły to też osoby, które pani towarzyszą, o każdym wyjeździe Polską Agencję Prasową. Komunikat powinien zawierać informacje: dokąd, kiedy i po co. To są podstawowe wymagania odnoszące się do informacji, która w takim przypadku powinna ukazać się w rządowej agencji prasowej. Informacja o pobycie pani marszałek, względnie delegacji pod pani przewodnictwem, ukazująca się w diariuszu senackim jest informacją niewystarczającą, ponieważ dociera ona tylko do nas. Tymczasem elektorat chce koniecznie wiedzieć o wszystkich ruchach jednej z czterech najważniejszych osób w państwie.

W związku z tym bardzo serdecznie proszę panią marszałek, żeby każdy pani wyjazd, względnie wyjazd każdej delegacji Senatu, był odnotowany w rządowej Polskiej Agencji Prasowej.

* * *

Senator Wiesław Pietrzak złożył do protokołu 31. posiedzenia Senatu RP cztery oświadczenia:

Oświadczenie skierowane do wicepremiera, ministra finansów Leszka Balcerowicza.

W ostatnim czasie zwracają się do mnie różnego rodzaju organizacje
i stowarzyszenia, które są zaniepokojone treścią art. 118 ustawy o finansach publicznych. W myśl tego artykułu samorządy gminne będą mogły dotować tylko "imiennie określane podmioty publiczne". Takiego określenia do tej pory w prawie nie było, więc nie do końca wiadomo, co ono oznacza. Wiadome jest mi tylko, że tak zwane podmioty publiczne nie obejmują różnego rodzaju fundacji, stowarzyszeń i innych organizacji pozarządowych.

Skutki wprowadzenia w życie tego artykułu wspomnianej ustawy zniweczą dziesiątki lat bezinteresownej pracy tysięcy działaczy społecznych. Z braku dotacji z samorządów znikną wszelkiego rodzaju jednostki działające na rzecz ludzi biednych, bezdomnych i upośledzonych. Upadną setki małych klubów sportowych, czasami jedyna ostoja kultury fizycznej we wsiach i małych miasteczkach.

Reforma administracyjna, w założeniach, miała na celu przekazanie jak najwięcej uprawnień w ręce władz samorządowych. Tymczasem w myśl wspomnianego artykułu następuje ingerencja państwa w sposób gospodarowania środkami budżetowymi samorządów gminnych. To społeczność danej wsi czy miasteczka wybrała swoich przedstawicieli do samorządów, zaakceptowała przewodniczącego rady czy burmistrza, i to ta społeczność patrzy im na ręce. Dlatego nie przekonuje mnie absolutnie argument, jakim kierowali się opracowujący wspomniany artykuł, że wprowadzenie go zlikwiduje kumoterstwo i protekcję przy przyznawaniu środków z budżetów gminnych. Społeczeństwa gmin doskonale wiedzą, na co przeznacza się pieniądze budżetowe, i jakiekolwiek nieprawidłowości są przez nie natychmiast zauważane.

Zdaniem setek organizacji pozarządowych, a także moim, władze samorządowe najlepiej wiedzą, jak gospodarować posiadanymi środkami i jakie są najpilniejsze potrzeby gminy. Dlatego ograniczenia, jakie nakłada na gminy art. 118 ustawy o finansach publicznych, uważam nie tylko za nieuzasadnione, ale wręcz szkodliwe, czemu dałem wyraz zarówno w głosowaniu, jak i w treści niniejszego oświadczenia.

Oświadczenie skierowane do Jana Szyszki, ministra ochrony środowiska, zasobów naturalnych i leśnictwa:

Zwracam się do pana w związku z zachwianiem równowagi przyrodniczej na terenie Krainy Wielkich Jezior Mazurskich w województwie warmińsko-mazurskim. Na skutek długoletniej, trwającej ponad 50 lat, ochrony gniazdującego na tym terenie kormorana czarnego doszło do ogromnego przerostu jego liczby, przekraczającej stan równowagi o około pięć tysięcy sztuk.

Ptak ten, składający od trzech do ośmiu jaj, żyje od ośmiu do osiemnastu lat. Żywi się prawie wyłącznie rybami, z czego około 70% stanowią gatunki szlachetne. Dorosły osobnik zjada dziennie około 0,5 kg ryb, a dokładnie narybku, łatwo więc obliczyć, że w ciągu jednego dnia straty sięgają 2500 kg.

Opisana sytuacja doprowadza do degradacji i spustoszenia jezior, niekończących się skarg rybaków, którzy wpuszczając do jezior, jak w próżnię, tony narybku, z roku na rok osiągają coraz niższe połowy. Degradacji ulega również coraz więcej wysp i lasów przybrzeżnych, na których kormorany zakładają coraz to nowe kolonie lęgowe. Odchody tych ptaków powodują całkowite wyniszczenie roślinności, wysychanie drzew, pozostawiając zniszczenia na długie lata.

W porozumieniu z wojewódzkim konserwatorem przyrody w Olsztynie, stacjami ornitologicznymi w Gdańsku i Olsztynie oraz na podstawie obserwacji rybaków i miejscowych społecznych kół ochrony przyrody, wnioskuję o zawieszenie ochrony kormorana czarnego na terenie województwa warmińsko-mazurskiego aż do czasu odzyskania równowagi przyrodniczej.

Oświadczenie skierowane do ministra zdrowia i opieki społecznej Wojciecha Maksymowicza:

Zwracam się do pana ministra z wnioskiem o przyznanie do dyspozycji wojewody warmińsko-mazurskiego odpowiednich środków finansowych z rezerwy celowej, dzięki którym możliwe będzie zakończenie inwestycji budowy szpitala w Olecku.

Przyznane fundusze pozwoliłyby uniknąć niepotrzebnych strat materialnych i społecznych, które mogą być skutkiem zaniechania kontynuacji tej inwestycji. Obecny stopień zaangażowania inwestycji został oceniony przez inwestora zastępczego na około 86%. W planie budżetu powiatu olecko-gołdapskiego brakuje środków finansowych, dlatego też władze tego powiatu, okolicznych gmin oraz społeczność lokalna są głęboko zaniepokojone losem tej inwestycji.

Mając na uwadze wielkie straty, które mogą być wynikiem braku odpowiednich działań na rzecz szybkiego zakończenia inwestycji, występuję do pana ministra w powyższej sprawie.

Oświadczenie skierowane do ministra edukacji narodowej Mirosława Handkego:

Zwracam się do pana ministra z wnioskiem o przyznanie do dyspozycji wojewody warmińsko-mazurskiego odpowiednich środków finansowych z rezerwy celowej, dzięki którym możliwe będzie zakończenie budowy szkoły podstawowej w Borzymach, gmina Kalinowo.

Przedmiotowa inwestycja była dotychczas współfinansowana przez kuratora oświaty w Suwałkach. Zmiana podziału administracyjnego kraju spowodowała komplikacje w dalszym finansowaniu inwestycji. Władze samorządowe gminy zamierzają wnosić do wojewody warmińsko-mazurskiego o przyznanie niezbędnych funduszy na ten cel - 1200 tysięcy zł. Jednak zgodnie z informacją przekazaną przez wojewodę budżet całego województwa w części dotyczącej dotacji celowych na dofinansowanie własnych inwestycji w zakresie szkół podstawowych jest zbyt niski - 804 tysiące zł - i nie jest w stanie zaspokoić potrzeb gminy w tym zakresie.

Pragnę zauważyć, iż zakończenie przedmiotowej inwestycji do końca sierpnia bieżącego roku jest zadaniem priorytetowym gminy, a przyznanie odpowiednich funduszy pozwoliłoby uniknąć niepotrzebnych problemów związanych z wdrażaniem reformy oświatowej.

Mając na uwadze wielkie straty, które mogą być wynikiem braku odpowiednich działań na rzecz szybkiego zakończenia inwestycji, występują do pana ministra w powyższej sprawie.

* * *

Senator Zygmunt Ropelewski złożył do protokołu 31. posiedzenia następujące oświadczenie, skierowane do ministra edukacji narodowej Mirosława Handkego:

W związku z wejściem w życie z dniem 1 września 1999 r. reformy oświaty, w imieniu władz samorządowych gminy Nowinka, województwo podlaskie, sygnalizuję problemy związane z wdrożeniem tak ważnej i istotnej reformy i proszę o pomoc dla tej gminy.

Władze gminy przejmowały oświatę podstawową z nawarstwionymi problemami. Między innymi zachodziła pilna potrzeba budowy nowej szkoły w miejscowości Nowinka, która była jedyną w województwie suwalskim miejscowością z siedzibą władz gminnych, w której nie było szkoły. W tym celu w 1996 r. gmina podjęła ogromny wysiłek finansowy, aby urzeczywistnić swoje zamierzenia. I tak też się stało. W 1997 r. zakończono budowę nowej jednopiętrowej szkoły podstawowej, jednocześnie rozpoczynając wznoszenie nowoczesnej sali gimnastycznej. Na kontynuację prac na razie nie ma pieniędzy. Tymczasem zgodnie z przepisami wykonawczymi reformy oświatowej posiadanie sali gimnastycznej jest wymagane przy powoływaniu gimnazjum. Środki finansowe potrzebne do zakończenia budowy zostały oszacowane na kwotę ponad 2 milionów zł.

W funkcjonującej Szkole Podstawowej w Nowince uczy się około dwustu dzieci, a budynek jest duży i można utworzyć jedyne na terenie gminy gimnazjum. Jednak aby zlokalizować tam gimnazjum, należy adaptować budynek na jego potrzeby. Budynek szkolny można by było podzielić w ten sposób, że gimnazjaliści uczyliby się na parterze, a uczniowie podstawówki na piętrze. Jednak niezbędna jest klatka schodowa, umożliwiająca oddzielne wejście do tych placówek. Na adaptację pomieszczeń i budowę oddzielnej klatki schodowej gmina również nie ma pieniędzy.

Kolejnym problemem będzie dowożenie uczniów do gimnazjum w Nowince, bo wsie są rozrzucone na bardzo rozległym terenie. Dysponujemy dwoma autobusami, z czego jeden jest własnością gminy, ale w żaden sposób nie zaspokajają one potrzeb. I tu jest pilne zapotrzebowanie na przynajmniej jeden autobus, ale jak na razie budżet gminy nie ma pieniędzy, aby nabyć pojazd.

Liczę na pomoc finansową ze strony szanownego pana ministra, pomoc, która pozwoli gminie wprowadzić konieczną reformę bez większych kłopotów i problemów.

* * *

Senator Janusz Lorenz skierował swoje oświadczenie do prezesa Rady Ministrów Jerzego Buzka:

Wbrew dość rozpowszechnionej, jak się wydaje, w kręgach rządzącej koalicji opinii, iż opozycja w tym kraju robi wszystko, aby zniweczyć osiągnięcia reprezentantów władzy, chcę oświadczyć, iż wprawdzie jestem senatorem wybranym z listy SLD, ale zarazem człowiekiem bezpartyjnym i dla mnie najważniejsze są nie jakieś międzypartyjne rozgrywki, lecz dobro mojej Ojczyzny, w tym Warmii i Mazur. Z tych też powodów nie zawsze zgadzam
się z opiniami moich kolegów z SLD i mówię o tym dostatecznie wyraźnie. Nie mogę jednak być obojętny na przykłady bezkrytycznych sądów i działań reprezentantów rządu i jego przedstawicieli w regionach.

Dlatego też z zażenowaniem przyjąłem bezkrytyczne, nie poparte analizą sytuacji i dokumentów, stanowisko zaprezentowane przez wiceprezesa rady ministrów, ministra spraw wewnętrznych i administracji Janusza Tomaszewskiego w odpowiedzi skierowanej do pani profesor Alicji Grześkowiak, marszałek Senatu RP, ustosunkowującej się do moich oświadczeń w sprawie działalności wojewody olsztyńskiego, Zbigniewa Babalskiego złożonych podczas dwudziestego piątego posiedzenia Senatu RP.

Pan minister, jak się zdaje, zastosował w swojej odpowiedzi schemat numer któryś, zupełnie nie uwzględniając faktu, iż trafi ona do osoby doskonale zorientowanej w realiach ówczesnego województwa olsztyńskiego, a dziś warmińsko-mazurskiego. A już zupełnie rozbrajające jest stwierdzenie pana ministra, iż "Dotychczasową działalność i zaangażowanie w wypełnianie obowiązków przez pana Zbigniewa Babalskiego jako reprezentanta rządu w byłym województwie olsztyńskim oceniono jako właściwe i wyrażające troskę o rozwój regionu Warmii i Mazur. Dlatego też, prezes rady ministrów powierzył panu Zbigniewowi Babalskiemu pełnienie od dnia 4 stycznia 1999 r. funkcji wojewody Warmińsko-Mazurskiego". Pan, jak sądzę, doskonale wie, że są to oceny fałszywe! Inaczej nie zwlekałby pan tak długo z mianowaniem pana Zbigniewa Babalskiego na stanowisko, nie funkcję! wojewody warmińsko-mazurskiego, nie Warmińsko-Mazurskiego!

Pan minister Tomaszewski, niewątpliwie człowiek doskonale poinformowany, z całą pewnością wie, że pan Babalski jeszcze do niedawna był uznawany w kręgach decyzyjnych województwa - także przeze mnie, wówczas wojewodę olsztyńskiego - za jednego ze słabszych burmistrzów miast tej wielkości, co Ostróda, którą zarządzał. Pan minister zapewne wie, iż kandydatura pana Babalskiego, między innymi z tego powodu, a także
w następstwie tolerowania przez niego rażącego naruszenia prawa, nie była akceptowana przez regionalną Unię Wolności.

Wiadomo też, że już w czasie wojewodowania pan Babalski nie wystąpił z żadną liczącą się inicjatywą, zmierzającą do poprawy sytuacji społeczności regionu. Wręcz przeciwnie, jego konto jako wojewody obciąża wiele zaniechań, a także błędnych ocen i błędnych decyzji, jak choćby w sprawie budowy wytwórni pasz w Dobrym Mieście. Powoływanie się na argumenty człowieka związanego z największą w regionie wytwórnią pasz "Central Soya", prezesa Olsztyńskiego Klubu Menedżera, świadczy o miałkości myślenia i nierespektowaniu interesu rolnictwa regionu.

Pana Babalskiego obciąża spowalnianie działań zmierzających do pełnego wykorzystania możliwości, jakie stwarza Warmińsko-Mazurska Specjalna Strefa Ekonomiczna, nastawiona głównie na aktywizację terenów wiejskich. To z winy obecnego wojewody tkwią w letargu działania zmierzające do rozpoczęcia funkcjonowania Warmińsko-Mazurskiego Rynku Hurtowego, który zapewniając rolnikom zbyt na ich produkcję mógłby przyczynić się do poprawy sytuacji wsi. To pan Babalski ponosi odpowiedzialność za zaniechanie sfinalizowania realizacji, rozpoczętych przy pomocy specjalistów francuskich
i duńskich oraz zagranicznych środków, sześciu poważnych projektów PHARE, o wartości 20 milionów zł, które z wielkim pożytkiem dla rolnictwa urzeczywistniano w latach 1993-1997. Pan wojewoda wyróżnił się za to użyciem sił policyjnych do odblokowania drogi do przejścia granicznego w Bezledach, mimo iż wcześniej rolnicy, po rozmowach z wicewojewodą i starostą powiatu bartoszyckiego, zgodzili się przepuszczać samochody jadące do- i z Rosji. Tłumaczenie, iż za politykę rolną odpowiada rząd i bierność w rozwiązywaniu lokalnych problemów na pewno nie przysporzyła panu Babalskiemu popularności w tym rolniczym regionie.

Ja oczywiście rozumiem, Panie Premierze, że "sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie", ale na Boga! mówcie to państwo wprost, a nie twórzcie niepojętych i zupełnie absurdalnych konstrukcji pseudologicznych, jak choćby ten cytat z pisma ministra Tomaszewskiego z 6 października 1998 r. "Nowy zarząd - Warmińsko-Mazurskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, powołany na wniosek Zbigniewa Babalskiego przez zasłużonego w procesie prywatyzacji ministra Emila Wąsacza - w ciągu dwóch tygodni doprowadził do wniesienia gruntów gminnych aportem do Spółki, co praktycznie umożliwiło proces inwestycyjny". Nie chce mi się wierzyć, że minister Tomaszewski, bądź ludzie przygotowujący mu to pismo, nie wiedzieli, iż wniosek o zgodę na wniesienie gruntów gminnych do strefy, co warunkowało rozpoczęcie procesów inwestycyjnych, czekał w ministerstwie skarbu na zgodę ministra Wąsacza ponad pięć miesięcy i blokowany był z całą pewnością przez pana Babalskiego. Dopiero powołanie nowych władz spółki powolnych panu wojewodzie tak przyśpieszyło reakcję ministra Wąsacza.

Szanowny Panie Premierze! Jeżeli reaguję dopiero po półtoramiesięcznym czasie po otrzymaniu pisma ministra Tomaszewskiego z połowy stycznia tego roku, to czynię to świadomie. Nie chciałem bowiem jako człowiek zdecydowanie propaństwowy, aby moja emocjonalna reakcja na to pismo, naruszała pożądane obyczaje w kontaktach z przedstawicielami rządu RP. Ale też muszę stwierdzić z całą otwartością, że nie pozwolę, aby mnie, senatora RP, wybranego do Senatu RP głosami nie tylko lewicy ale i prawicy o czym świadczy 80 tysięcy głosów oddanych na mnie w nie najliczniejszym przecież regionie, próbowano zwodzić bałamutnymi pismami, z bałamutną argumentacją, kończonymi wręcz bezczelną formułką typu "Sądzę, iż złożone powyżej wyjaśnienia w pełni usatysfakcjonują Pana Senatora". Jest to pismo ministra Janusza Tomaszewskiego z 6 października 1998 r., sygnatura DGS/3999/98ŁK. Proponuję więc inną formułę: mniej uprzejmości, więcej konkretności!

Jeśli dziś pan premier rozważa potrzebę rekonstrukcji swojego gabinetu, to proponuję tę myśl rozszerzyć na wszystkich prominentnych urzędników państwowych, w tym wojewodów. Ja oczywiście wiem, że w województwie warmińsko-mazurskim teraz i pewnie jeszcze przez jakiś czas reprezentantem rządu będzie osoba desygnowana na stanowisko wojewody przez AWS. Ale, na Boga, niech to będzie osoba wyróżniająca się wiedzą, dorobkiem organizacyjnym, nie zaś małostkowa złośliwa, jak pan Zbigniew Babalski. Leży to po prostu w interesie ojczyzny i regionu.

I na koniec zapewniam pana premiera, że moja argumentacja wypływa wyłącznie z troski o kraj oraz region, z którym jestem związany od ponad czterdziestu lat.

* * *

Oświadczenie senatora Zbigniewa Gołąbka, złożone do protokołu 31. posiedzenia Senatu, skierowane zostało do ministra pracy i polityki socjalnej:

Uprzejmie proszę Pana Ministra o spowodowanie utworzenia w Radomiu Wojewódzkiego Urzędu Pracy. Argumenty przemawiające za utworzeniem siedziby Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Radomiu.

Aktualnie filia Wojewódzkiego Urzędu w Radomiu obsługuje 61 tysięcy bezrobotnych oraz 4,5 tysiąca osób pobierających zasiłek przedemerytalny. Bezrobotni z terenu radomskiej filii stanowią 30% ogółu bezrobotnych całego województwa mazowieckiego. Biorąc pod uwagę liczbę mieszkańców, to w radomskim jest 15% wszystkich mieszkańców województwa mazowieckiego. Pod względem liczby bezrobotnych filia WUP w Radomiu jest najliczniejsza
w porównaniu z pozostałymi filiami działającymi na terenie województwa mazowieckiego.

Liczba bezrobotnych i stopa bezrobocia (stan na grudzień 1998 r.)

ciechanowskie - 31 957; 15,4%

ostrołęckie - 29 063; 14,9%

płockie - 36 233; 14,1%

siedleckie - 27 067; 8,7%

skierniewickie - 14 922; 7,9%

warszawskie - 33 683; 2,6%

radomskie - 56 895; 14,8%

Tak wysoki poziom bezrobocia (stopa bezrobocia 14,8% w grudniu
1998 r.) jest między innymi wynikiem zwolnień z przyczyn dotyczących zakładu pracy (w 1998 roku 59 zakładów zgłosiło zamiar zwolnień dla 6336 osób), braku stałego zatrudnienia i licznych powrotów do rejestracji, zmniejszonej liczby zgłaszanych ofert pracy, a przede wszystkim osłabienia koniunktury w gospodarce naszego regionu. Na naszym obszarze znajduje się największy Powiatowy Urząd Pracy w Polsce, liczący ponad 32 tysiące bezrobotnych PUP w Radomiu.

Wojewódzki Urząd Pracy utworzony zostałby w lokalu obecnej filii WUP przy ul. Mokrej 2 w Radomiu, o powierzchni 2424 m2 (własność skarbu państwa). Budynek został wyremontowany i zaadaptowany na przełomie 1997/98 r. na potrzeby byłego Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Radomiu. Posiada zainstalowaną sieć komputerową, odpowiednio wyposażone pomieszczenia z salą konferencyjną i salą szkoleniową oraz zaplecze kadrowe.

Inne istotne aspekty to:

- koszt utrzymania i wynajmu pomieszczeń biurowych w Radomiu jest siedmiokrotnie niższy niż w Warszawie;

- koszty wynagrodzenia kadry urzędniczej są także znacznie niższe, dla porównania, przeciętne wynagrodzenie w radomskiem w sektorze przedsiębiorstw w listopadzie 1998 r. wynosiło 1139 zł, w kraju --1451 zł;

- na obszarze działania filii znajdują się rejony szczególnie zagrożone bezrobociem strukturalnym, miasto i gmina Pionki, powiat szydłowiecki;

- urzędy naszego rejonu wykazują dużą sprawność w obsłudze bezrobotnych, w 1991 r. jako pierwsze zostały skomputeryzowane, nasz program komputerowy "Bezrobotni" na przeglądzie programów zorganizowanym przez Ministerstwo Pracy i Polityki Socjalnej został oceniony jako najlepszy;

- w lutym bieżącego roku poradziliśmy sobie z elektronicznym przekazaniem danych do ZUS zgodnie z wymaganymi ustawami (jako jedni z nielicznych w kraju);

- w sierpniu 1998 r. pracownicy Wydziału Kontroli Legalności Zatrudnienia wykryli na terenie Radomia nielegalnie pracujących Niemców. Zdarzenie to zostało zarejestrowane przez TV i przedstawione w głównym wydaniu dziennika TV.

Inicjatywy popierają wszyscy parlamentarzyści ziemi radomskiej. Na konferencji prasowej w Radomiu w lutym 1999 r. Wojewoda Mazowiecki, pan Antoni Pietkiewicz, ogłosił, że w Radomiu będzie WUP, którego siedzibę w tym mieście popiera także Pani Grażyna Zielińska, prezes KUP.

Chciałbym, aby te argumenty przyczyniły się do pozytywnej decyzji, za co z góry bardzo dziękuję.

* * *

Oświadczenie senatora Krzysztofa Głuchowskiego zostało skierowane do Jacka Taylora, kierownika Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych i dotyczyło sprawy junaków Powszechnej Organizacji "Służba Polsce".

Ustawą sejmową z dnia 25 lutego 1948 r. wprowadzono powszechny obowiązek przysposobienia zawodowego, wychowania fizycznego i przysposobienia wojskowego. W związku z realizacją tego obowiązku powołano do życia Powszechną Organizację "Służba Polsce". Organizację tę tworzyła ponad milionowa rzesza młodych ludzi w wieku od szesnastu do dwudziestu jeden lat. Osoby były powoływane imiennie i przymusowo wcielane w szeregi "SP". Osoby, które dobrowolnie nie zgłosiły się przed komisje kwalifikacyjne, były doprowadzane przy użyciu siły i dodatkowo pociągane do odpowiedzialności karnej: groziła im kara aresztu i grzywny lub grzywny. Byli to młodzi ludzie, którzy mieli za sobą grozę wojny, a w głowach pierwsze nieśmiałe marzenia i plany związane z lepszym jutrem. Tymczasem wbrew własnej woli zostali junakami, wykorzystywanymi do ciężkiej, często katorżniczej pracy, która nie była opłacana.

Złamano podstawowe prawo człowieka, jakim jest prawo do wolności. Pogwałcono prawo do swobodnego poruszania się, prawo do swobodnego wyboru zawodu, a także prawo do pracy, która de facto nie została wynagrodzona. Można stwierdzić, że wspomniana na początku ustawa była sprzeczna z zasadami zawartymi w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka. A zatem osoby, które wcielono do "Służby Polsce" i które wykorzystywano do pracy w trudnych warunkach, mają prawo czuć się skrzywdzone, a w związku
z tym domagać się zadośćuczynienia.

Dzisiaj, kiedy jesteśmy tak wyczuleni na wszelkie przejawy łamania podstawowych praw człowieka, jest nam łatwiej zrozumieć tych wszystkich, którym odebrano prawo do wolności, do samostanowienia o sobie. Ci ludzie, dzisiaj już w podeszłym wieku, często schorowani, nie znaleźli zrozumienia i rzecznika swoich praw. Do chwili obecnej nie otrzymali oni rekompensaty za swoją niewolniczą pracę, ani odszkodowań za urazy i wypadki, którym ulegli przy tej pracy. Czy to możliwe, że w państwie prawa nikt nie zadba o interesy tych, którzy w okresie stalinowskim swoje siły, swoją młodość i zdrowie tracili na wielkich budowach PRL? Wykorzystano ich młodzieńczy entuzjazm, karmiono ideologiczną strawą, wmawiano: "Taka będzie przyszłość Polski, jaką wy potraficie stworzyć". Takie słowa widniały w każdej junackiej legitymacji jako kontynuacja zamieszczonej tam myśli ówczesnego prezydenta: "(...) W waszej codziennej pracy mieszczą się potężne źródła siły, z których naród polski czerpać będzie soki odżywcze i potężniejszą moc swego odradzania". Wówczas te słowa porywały, dzisiaj porażają pustką i są świadectwem manipulacyjnych oddziaływań.

Dzisiaj, kolejne instytucje, do których zgłaszają się byli junacy, bezradnie rozkładają ręce, wyjaśniając, że dokumentacja została zniszczona, że sprawa uległa przedawnieniu.

To Senat Rzeczypospolitej Polskiej tej kadencji jako pierwszy, w uchwale z dnia 16 kwietnia 1998 r., upomniał się publicznie o prawa ludzi prześladowanych i wyzyskiwanych przez reżim totalitarny. W związku z tym, Panie i Panowie Senatorowie, a także Przedstawiciele Pierwszej Izby Parlamentu, naszą rzeczą jest zrobić wszystko, aby sprawa byłych junaków "Służby Polsce", znalazła swoje godziwe rozwiązanie, o ile chcemy być równi wśród narodów cywilizowanych i jeśli nie chcemy mieć w swoich dziejach niechlubnych kart.

W załączeniu do mojego oświadczenia przedstawiam wykaz pięćdziesięciu pięciu osób przymusowo wziętych do prac w ramach organizacji "Służba Polsce" w okresie stalinowskim, a które zgłosiły się do mnie w ostatnim czasie w biurze senatorskim w Łukowie.

* * *

Senator Dorota Kempka złożyła do protokołu 31. posiedzenia dwa oświadczenia skierowane do prezesa Rady Ministrów Jerzego Buzka:

Problem, który pragnę przedstawić, dotyczy wejścia w życie ustawy
o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym z dnia 6 lutego 1997 r. (DzU nr 28, poz. 153, ze zmianami).

W art. 28 przywołanej ustawy w sposób wyczerpujący określony został krąg osób podlegających obowiązkowemu ubezpieczeniu zdrowotnemu. Wśród nich znajdują się bezrobotni, osoby korzystające ze świadczeń opieki społecznej, a także kombatanci nie pobierający świadczeń emerytalno-rentowych.

Jednakże w wykazie tym nie zostały ujęte osoby, dla których jedynym źródłem dochodu są alimenty od na przykład współmałżonka lub też alimenty dla rodzica od dzieci. Konsekwencją powyższego jest to, że za osoby bezrobotne bez prawa do zasiłku składki opłaca urząd pracy, za osoby pobierające świadczenia z opieki - jednostka pomocy społecznej, a więc w jednym i drugim przypadku budżet państwa, zaś osoby alimentowane musiały złożyć wniosek o dobrowolne ubezpieczenie zdrowotne.

Ta grupa biednych osób ma prawo czuć się niesprawiedliwie potraktowana przez ustawodawcę, chociaż osobiście uważam, że jest to wynik zwykłego niedopatrzenia.

Jakby nie dość było tej niesprawiedliwości, osoby te, decydując się na dobrowolne ubezpieczenie zdrowotne, doznają dalszych krzywd. W świetle obowiązujących przepisów podstawę wymiaru składki stanowi kwota deklarowanego miesięcznego dochodu, nie niższego jednak od kwoty odpowiadającej przeciętnemu miesięcznemu wynagrodzeniu w sektorze przedsiębiorstw z kwartału poprzedzającego. Składka od lutego bieżącego roku wynosi 110 zł. Z czego będą zatem opłacały składkę osoby osiągające alimenty w kwocie 100 zł miesięcznie? Jakie konsekwencje ma taka wysokość składki dla osób uzyskujących alimenty w wysokości 200 zł, 300 zł, 400 zł.

Mogłabym przytoczyć, w nawiązaniu do powyższego, w jak absurdalny sposób taka wysokość składki wpływa na uiszczenie przez te osoby podatku dochodowego od osób fizycznych. Pragnę jedynie poinformować, że osoby te pozbawia się uprawnień do korzystania z ulg podatkowych.

A przecież racjonalnym rozwiązaniem tej sytuacji może być przyjęcie jako podstawy wymiaru składki na dobrowolne ubezpieczenie zdrowotne faktycznego dochodu osób utrzymujących się wyłącznie z alimentów.

Mam ogromną nadzieję, że rząd przez pana kierowany przedstawi Sejmowi w pilnym trybie propozycję zlikwidowania tej nienaturalnej sytuacji.

Drugie oświadczenie:

Wejście w życie z dniem 1 stycznia bieżącego roku ustawy o finansach publicznych spowodowało ogromne zamieszanie w działalności instytucji kulturalnych, a to z powodu art. 19 ust. 10 ustawy z dnia 26 listopada 1998 r. Uznanie wszystkich instytucji kulturalnych za zakłady budżetowe w rozumieniu powyższej ustawy spowoduje likwidację większości z nich. Dotyczy to szczególnie muzeów, jednostek organizacyjnych mających na celu ochronę zabytków, biur wystaw artystycznych, bibliotek, domów i ośrodków kultury, świetlic, klubów, ognisk artystycznych itp. Przyczyną takiego stanu rzeczy będzie fakt, że wymienione instytucje kultury nie gospodarują samodzielnie przydzieloną i nabytą częścią mienia i nie prowadzą samodzielnej gospodarki w ramach posiadanych środków. Jeżeli zatem powyższe instytucje pozbawi się osobowości prawnej, a organizator zapewni jedynie jednorazową dotację nie przekraczającą 50% dochodów własnych, nie zaś, jak dotychczas, niezbędne środki do rozpoczęcia i prowadzenia działalności kulturalnej, to los tych instytucji będzie przesądzony. Jakie będą skutki społeczne takiego zjawiska, nietrudno sobie wyobrazić. Proszę więc pana premiera o pilne zajęcie stanowiska w kwestii stosowania art. 19 ust. 10 wspomnianej na wstępie ustawy.

Nic nie stoi na przeszkodzie, aby uznać, że wymienione przeze mnie instytucje kultury nie są zakładami budżetowymi, mimo że należą do sektora finansów publicznych i podlegają organom władzy publicznej jako jednostki organizacyjne w rozumieniu art. 15 ust. 2 pkt 1d ustawy o finansach publicznych. Na rzecz tych właśnie "pozostałych jednostek sektora finansów publicznych" mogą być przyznawane dotacje, zgodnie z art. 63 ust. 1 pkt 5 lub zgodnie z art. 74 ust. 2 pkt 2 tej samej ustawy, na zadania określone w ustawie o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej.

Ze względu na liczne pytania w tej sprawie, uprzejmie proszę o szybką odpowiedź.

* * *

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski skierował swoje oświadczenie, złożone do protokołu 31. posiedzenia, do premiera Jerzego Buzka:

Siedemdziesięciotrzyletni emerytowany rolnik, Stanisław Kolasa ze wsi Rudki w powiecie wałeckim, czuje się strasznie oszukany przez władze naszego kraju. Do 1979 r. był on wzorowym rolnikiem indywidualnym, stale unowocześniającym swoje gospodarstwo i sprzedającym corocznie duże ilości mleka, mięsa i płodów rolnych. Dobre gospodarowanie pozwoliło mu zgromadzić w banku państwowym PKO BP znaczne oszczędności. W wyniku galopującej inflacji na początku lat dziewięćdziesiątych oraz braku państwowych decyzji o waloryzacji oszczędności zgromadzonych w bankach, dorobek życia Stanisława Kolasy został zmarnowany. Od kilku lat bezskutecznie dochodzi on swoich praw w PKO BP i ministerstwie finansów, co utwierdza go w przekonaniu, że własne państwo mocno go skrzywdziło.

Zwracam się do premiera Jerzego Buzka z prośbą o ustosunkowanie się do niniejszego problemu. Przede wszystkim proszę o odpowiedzi na dwa główne pytania. Pierwsze: czy w świetle przedstawionych przeze mnie informacji, premier potwierdza fakt poniesienia przez Stanisława Kolasę straty z winy własnego państwa? Drugie: czy kierowany przez pana premiera rząd może podjąć konkretne działania umożliwiające naprawienie szkody, jaką ponieśli Stanisław Kolasa i innych Polacy, będący w podobnej sytuacji życiowej?

Zwracam się w tej sprawie do pana premiera, ponieważ moja korespondencja z PKO BP i poszczególnymi resortami nie przyniosła dotychczas efektów.

Pragnę przy okazji poinformować pana premiera, że wzorowy rolnik Stanisław Kolasa był niewolnikiem podczas drugiej wojny światowej, okrutnie wykorzystywanym przez Niemców przy pracach na terenie okupowanej Polski, a po wojnie przez szereg lat pracował zawodowo w firmach państwowych. Za niewolniczą trzyletnią pracę otrzymał zaledwie symboliczną rekompensatę, rzędu 300-400 EDM, a KRUS nie zaliczył mu do emerytury rolniczej lat pracy poza rolnictwem. Dzisiaj otrzymuje on emeryturę rzędu 500 zł i posiada symboliczną kwotę oszczędności z lat siedemdziesiątych. Nic więc dziwnego, że czuje się poniżony i oszukany.

Występując z poniższym oświadczeniem, zwracam się z prośbą o zainteresowanie się niedolą Stanisława Kolasy, wzorowego obywatela naszego kraju.

* * *

Senatorowie Krzysztof Kozłowski i Janusz Okrzesik skierowali swoje oświadczenie do Bolesława Sulika, przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, i Marka Zdrojewskiego, ministra łączności:

Zwracamy się do panów z prośbą o przekazanie informacji dotyczących planów rozszerzenia zasięgu odbioru programów regionalnych nadawanych przez Oddział TVP SA w Krakowie oraz Polskie Radio Kraków, w związku z reformą administracyjną.

Od 1 stycznia w obrębie województwa małopolskiego znalazły się obszary należące wcześniej do województwa bielskiego i katowickiego, będące w zakresie działania Telewizji Katowice i Radia Katowice. Tymczasem wydarzenia i decyzje mające znaczący wpływ na funkcjonowanie tego terenu zapadają obecnie w Krakowie. Tym samym mieszkańcy Kęt, Andrychowa, Oświęcimia oraz kilku innych miast i miejscowości znajdujących się na zachodnich krańcach województwa małopolskiego zostali pozbawieni dostępu do lokalnych programów publicznego radia i telewizji, dotyczących zarówno regionu jak i ich terenu (ze zrozumiałych względów nadawcy z Katowic przestali go obsługiwać). Prosimy o przekazanie informacji, kiedy moc nadajników regionalnego radia i telewizji zostanie zwiększona tak, aby mieszkańcy wspomnianego terenu mogli odebrać ich sygnał.

Apelujemy o poważne potraktowanie sprawy i - jeśli odpowiednie działania nie zostały jeszcze podjęcie - jak najszybsze rozwiązanie problemu. Należy się to mieszkańcom tego terenu, którzy w związku z reformą administracyjną obarczeni zostali niedogodnościami.


Diariusz Senatu RP, spis treści, poprzedni fragment, następny fragment