Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następny fragment


OŚWIADCZENIA

Na zakończenie 60. posiedzenia senator Zbigniew Kulak złożył oświadczenie następującej treści:

Swoje oświadczenie kieruję do szefa Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych pana Jacka Taylora lub, jeśli okaże się, że wymieniłem nazwisko byłego szefa tego urzędu, do osoby pełniącej tę funkcję w dniu dzisiejszym.

Spotkałem się z interwencją wdowy po zmarłym kombatancie, która dwa lata oczekiwała na przyznanie jej uprawnień kombatanckich po mężu. Według opinii prawnej Działu Konsultacji Prawnych Biura Informacji i Dokumentacji Senackiej otrzymałem wyjaśnienie, że zgodnie z art. 129 ustawy z dnia 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, DzU nr 162, który ma zastosowanie do ustawy z dnia 24 stycznia 1991 r. o kombatantach oraz niektórych osobach będących ofiarami represji wojennych i okresu powojennego, DzU nr 142, z mocy art. 17 ust. 1 tej ustawy świadczenia wypłaca się poczynając od dnia powstania prawa do tych świadczeń, nie wcześniej jednak niż od miesiąca, w którym zgłoszono wniosek lub wydano decyzję z urzędu. Datą uzyskania uprawnień do ryczałtu energetycznego przez wdowę po zmarłym kombatancie nie jest więc data śmierci męża, ale data złożenia wniosku do ZUS o przyznanie jej prawa do tego świadczenia. Do wniosku o przyznanie prawa do świadczenia powinno być dołączone zaświadczenie Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych wydane na podstawie decyzji kierownika urzędu o przyznaniu tych uprawnień, potwierdzające uprawnienie do świadczenia po zmarłym mężu.

Wspomniana wdowa ma poczucie krzywdy i niesprawiedliwości, które ją dotknęły z winy zbyt wolno, jej zdaniem, działającej machiny biurokratycznej kierowanego przez pana urzędu. Proszę o wskazanie rady, jak rozwiązać ten problem i - jak się domyślam - liczne podobne problemy indywidualne, z jakimi zwracają się wyborcy do swoich parlamentarzystów lub, co gorsza, nie zgłaszają się, lecz w milczącej goryczy tracą zaufanie do całego polskiego systemu prawnego, do wielkich haseł i obietnic polityków i ugrupowań, które są przez nich tworzone lub wspierane.

***

Senator Zbyszko Piwoński wygłosił następujące oświadczenie:

Moje oświadczenie, dotyczące co prawda problemów oświaty, kieruję jednak nie do ministra edukacji, ale wprost do pana premiera, ponieważ możliwości samego ministra edukacji są w tej sprawie więcej niż skromne.

Sprawa dotyczy dość powszechnie komentowanego braku możliwości wykupienia, mówiąc w cudzysłowie, przez samorządy, czyli organy prowadzące szkoły, zapisu przyjętej przez nas nowelizacji Karty Nauczyciela.

Już w czasie debaty nad wspomnianą nowelizacją zarówno ja, jak i inni senatorowie Sojuszu Lewicy Demokratycznej przewidywaliśmy takie skutki, które dziś dotknęły, jak twierdzę, wszystkie miasta i gminy na terenie naszego kraju, choć nieco korzystniej wygląda to w samorządach powiatowych i wojewódzkich. Jako parlamentarzyści jesteśmy zasypywani wnioskami o pomoc w rozwiązaniu tego węzła gordyjskiego przez nasze samorządy, które stanęły w obliczu niewypłacalności i konfliktów narastających w jej następstwie lub w obliczu zaciągania kosztownych kredytów.

To nieprawda, o czym nas zapewniano, że przypadające na realizację tego zadania środki zostały uwzględnione w subwencji oświatowej naliczanej dla miast i gmin. Zapisana w budżecie 1-proc. rezerwa subwencji oświatowej i skromne środki rezerw celowych nie gwarantują możliwości udzielenia skutecznej pomocy. Z rozmowy, jaką odbyłem z podsekretarzem stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej, panem Andrzejem Karwackim, odpowiedzialnym za sprawy ekonomiczne, wiem, że obecnie gromadzone są informacje na temat sytuacji miast i gmin, a w miesiącu sierpniu dokonany zostanie podział wyżej wymienionych rezerw, jednak tylko w tej skromnej wielkości, która w niczym nie przystaje do faktycznych potrzeb.

W oświadczeniu tym zwracam się więc do pana premiera o powiększenie wyżej wymienionych kwot, ażeby można było w znacznie większym stopniu zaspokoić uzasadnione potrzeby gmin. W pełni zasadnym byłoby uprzedzenie tego, co może nastąpić, w tym procesów sądowych, które - jak się orientuję - niebawem się rozpoczną. Sami bowiem uchwaliliśmy zapis ustawowy uprawniający samorządy do dochodzenia swoich praw i należnych im środków, jeżeli wydatkowanie jest następstwem nałożonych zadań. Wprawdzie samo prowadzenie szkół nie jest nowym zadaniem, ale te dodatkowe wydatki spowodowane zostały mocą naszej ustawy, podjętej już po uchwaleniu budżetu.

Bardzo proszę o pilne zajęcie się tą sprawą i zapobieżenie wszystkim negatywnym skutkom, z jakimi możemy się spotkać, łącznie z utratą reszty zaufania samorządowców do władz.

***

Senator Lech Feszler złożył dwa oświadczenia:

Pierwsze oświadczenie kieruję do pana Longina Komołowskiego, wiceprezesa Rady Ministrów.

W roku bieżącym przyjąłem wiele interwencji w sprawach dotyczących niewystarczającej pomocy w ramach opieki społecznej. Sytuacja materialna i rodzinna wielu obywateli jest wręcz tragiczna. Wiele rodzin znajduje się w trudnych warunkach materialnych ze względu na bezrobocie, chorobę czy też niepełnosprawność. Wzrostowi ulega też liczba osób pobierających świadczenia obligatoryjne. Również w związku ze szkodami powstałymi w gospodarstwach rolnych, szczególnie w moim województwie, na skutek długotrwałej suszy, zachodzi konieczność wypłat zasiłków okresowych. Pomimo zwiększenia w miesiącu marcu bieżącego roku budżetu wojewody o kwotę 6 milionów 280 tysięcy zł, sytuacja ta powiększa jeszcze bardziej niedobór środków, co sygnalizuje mi wojewoda podlaski.

Panie Premierze, zdając sobie sprawę z tego, iż obecne działania rządu powinny zapobiec pogorszeniu się sytuacji materialnej naszych obywateli, zwracam się do pana o zwiększenie budżetu dla województwa podlaskiego w części 85/20 o kwotę 16 milionów zł na zadania zlecone gminom, zgodnie z wnioskiem wojewody podlaskiego z dnia 29 maja 2000 r.

Drugie oświadczenie kieruję do prezesa Rady Ministrów pana profesora Jerzego Buzka.

Obecnie trwają prace nad narodową strategią rozwoju transportu na lata 2000-2006 oraz nad założeniami polityki transportowej państwa na lata 2000-2015. W strategii tej nie uwzględniono modernizacji drogi krajowej nr 61 Warszawa-Ostrołęka-Łomża-Augustów. Droga nr 61 stanowi nie tylko ważny element rozwoju gospodarki dawnych województw: łomżyńskiego, ostrołęckiego i suwalskiego, przez ten teren odbywa się także większość ruchu tranzytowego do krajów Europy Zachodniej i państw nadbałtyckich oraz ruchu turystycznego do zielonych płuc Polski i Mazur.

W chwili obecnej droga ta, ze względu na jej stan, jest jedną z najbardziej niebezpiecznych dróg w Polsce, o czym świadczy fakt, iż określana jest w relacjach prasowych jako droga śmierci. Rozpoczęta w roku 1999 modernizacja drogi nr 61 obejmuje niewystarczający zakres robót, który nie zapewnia należytej ich drożności i poprawy stanu technicznego. W tej sytuacji uwzględnienie w planach rozwoju sieci drogi nr 61doprowadzi do uniknięcia tragedii, a także zapewni rozwój gospodarczy tego regionu kraju, pozbawionego również sieci kolejowej.

Panie Premierze, jestem głęboko przekonany, iż wnioski samorządów z dawnego województwa łomżyńskiego w sprawie kontynuacji modernizacji drogi krajowej nr 61 zostaną uwzględnione, a tym samym zapewnią realizację polityki zrównoważonego rozwoju kraju, której ważnym elementem jest rozwój sieci drogowej.

***

Senator Marian Żenkiewicz złożył oświadczenie następującej treści:

Adresatem tego oświadczenia jest Wysoka Izba, Senat Rzeczypospolitej Polskiej.

Otóż przed dwoma dniami odbyło się posiedzenie Komisji Regulaminowej i Spraw Senatorskich, na którym ukarany został senator Sojuszu Lewicy Demokratycznej, pan Antoszewski, za swoją ocenę powstania warszawskiego. Powstanie warszawskie było niezwykle ważnym elementem naszej historii, ale jego oceny są bardzo różne. Ci, którzy się tym interesują, wiedzą doskonale, że to właśnie na emigracji, w Londynie, ze strony osób, które miały pośredni wpływ na decyzje bądź wchodziły w skład struktur rządu emigracyjnego, padały najcięższe oskarżenia pod adresem tych, którzy wydali ostateczny rozkaz do walki. Jeśli dzisiaj Komisja Regulaminowa i Spraw Senatorskich za wypowiedź tego typu karze senatora, to coś jest, Wysoki Senacie, nie w porządku.

Jestem pełen uznania i chylę w pokorze głowę przed obrońcami Warszawy, ale jestem także pełen wyrzutu, jestem pełen dezaprobaty wobec tych, którzy podjęli decyzję o rozpoczęciu walki zbrojnej bez przeprowadzenia uprzednio odpowiednich uzgodnień bądź też rozpoznania co do sytuacji taktycznej. Powtarzam raz jeszcze, pan senator Antoszewski nie jest odosobniony w swoich poglądach, ja również nie jestem odosobniony. Istnieją rozprawy historyczne, w których przytacza się cały szereg argumentów świadczących właśnie za tą tezą. Dlatego, jeśli dzisiaj Komisja Regulaminowa i Spraw Senatorskich podejmuje tego typu decyzje, to mnie jako senatorowi jest po prostu wstyd.

***

Senator Ireneusz Michaś wygłosił oświadczenie skierowane do ministra sprawiedliwości:

Moje oświadczenie dotyczy propozycji zmian właściwości miejscowej sądów w Ciechanowie, Mławie i Płońsku.

Sąd Rejonowy w Ciechanowie od kilkudziesięciu lat był związany organizacyjne z Sądem Okręgowym w Warszawie. Ten system organizacyjny sprawdzał się. Społeczeństwo dawnego województwa ciechanowskiego ma poczucie stabilizacji i pełną orientację co do właściwości zarówno terytorialnej, jak i rzeczowej w sprawach dochodzonych przed sądem. Zmiana dobrze funkcjonującego systemu byłaby niekorzystna tak dla sądu, jak i osób korzystających z wymiaru sprawiedliwości. Podporządkowanie sądów rejonowych w Ciechanowie, Mławie i Płońsku Sądowi Okręgowemu w Płocku pociągnie za sobą duże nakłady finansowe, przy i tak niewielkim budżecie Ministerstwa Sprawiedliwości.

Podkreślić należy, że funkcjonuje tylko połączenie autobusowe do Płocka, które jest bardzo niebezpieczne i niekorzystne. Takie połączenie powodowałoby ogromne utrudnienia dla stron i ich pełnomocników. Z Ciechanowa do Płocka jest 80 km, a do Warszawy 100 km. Ciechanów ma bardzo dobre połączenia z Warszawą, zarówno kolejowe, jak i drogowe. Liczba i różnorodność tych połączeń wskazuje, iż w interesie osób korzystających z wymiaru sprawiedliwości jest zachowanie dotychczasowego podporządkowania.

Obecnie Sąd Okręgowy w Płocku nie posiada wydziału odwoławczego w sprawach gospodarczych i pracy. W tym zakresie sprawy z obszaru właściwości sądu w Płocku rozpoznawane są w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Dla pozostałych spraw, cywilnych, karnych i rodzinnych, sąd w Płocku posiada wydziały odwoławcze w swoim sądzie okręgowym. Taka struktura doprowadzi w konsekwencji do dezorganizacji Sądu Rejonowego w Ciechanowie, bowiem dwa wydziały, gospodarczy i pracy, będą nadal podporządkowane Sądowi Okręgowemu w Płocku. Taka struktura i podporządkowanie w konsekwencji spowoduje całkowitą dezinformację osób korzystających z wymiaru sprawiedliwości. Gdzie na przykład składać pozew w sprawach gospodarczych, w których wartość przedmiotu sporu przekracza 15 tysięcy zł, a więc w sprawach należących do właściwości sądu okręgowego?

Zmiana dobrze funkcjonującego systemu, do którego wszyscy są przyzwyczajeni i który jest powszechnie akceptowany, na nowy system jest niekorzystna i destabilizująca.

Oświadczenie swoje kieruję do ministra sprawiedliwości z prośbą o dogłębne rozpatrzenie tej sprawy i nienaruszanie status quo.

***

Na zakończenie 60. posiedzenia senator Ryszard Jarzembowski złożył następujące oświadczenie:

Komisja Regulaminowa i Spraw Senatorskich nawiązuje do swej tradycji sprzed ośmiu lat, kiedy to z maniakalnym uporem dociekała, czy udział senatorów SLD w pierwszomajowej manifestacji we Włocławku godzi w powagę Senatu. Teraz z inspiracji profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, marszałek Senatu Alicji Grześkowiak, jak mówi się w kuluarach, Komisja Regulaminowa i Spraw Senatorskich ukarała senatora z SLD, profesora nauk humanistycznych Zbigniewa Antoszewskiego, za jego wypowiedź dotyczącą jednego z krwawych epizodów polskiej historii.

Ocena senatora Antoszewskiego, dotycząca inspiratorów walk, które spowodowały śmierć około dwustu tysięcy osób oraz zrównanie z ziemią stolicy Polski, nie jest ani oceną oryginalną, ani odosobnioną. Negatywny stosunek do decyzji o wznieceniu powstania w Warszawie w sierpniu 1944 r. wyrażali już między innymi generał Władysław Anders oraz historyk Władysław Pobóg-Malinowski, a także wiele innych osób o różnych światopoglądach i politycznych sympatiach. Kontrowersje w tej sprawie nie cichną od ponad pięćdziesięciu pięciu lat, więc każda oceniająca wypowiedź w tej sprawie jest uprawniona, dopuszczalna i wzbogacająca diapazon spojrzeń na naszą polską historię.

Dotyczy to w całej rozciągłości prasowej wypowiedzi senatora profesora Zbigniewa Antoszewskiego, który oświadczył, że stawiając pomnik Powstańcom Warszawskim, powinniśmy przywołać przed trybunał przywódców tego powstania. I oto ta wypowiedź, wiernie oddająca poglądy niejednego Polaka - sam znam takich tysiące - została uznana, na wniosek senatora Pawła Abramskiego z AWS, za zachowanie nieodpowiadające godności senatora.

Uważam uchwałę w tej sprawie, podjętą wyłącznie głosami senatorów AWS, za skandaliczną. Wyrażając pogląd senatorów Sojuszu Lewicy Demokratycznej, uznaję ten werdykt za karygodne ograniczenie swobody wypowiedzi, za inkwizytorską prośbę kneblowania ust opozycji. Uważamy, że jest to przejaw ekstremizmu politycznego uprawianego od początku tej kadencji przez solidarnościową większość izby senackiej.

Charakterystyczne, że wnioskodawcą ukarania senatora z SLD za zachowanie rzekomo nieodpowiadające godności parlamentarzysty Izby Wyższej jest senator z AWS, pan Paweł Abramski, ten sam Abramski z Olsztyna, o którym 31 maja "Super Express" pisał, że senator z AWS przywiózł walizkę pieniędzy za sprzedanego bramkarza Stomilu Olsztyn. Jak wiadomo, operacja taka jest przestępstwem karno-skarbowym. Tenże Abramski, strojący się w piórka stróża senatorskiej moralności, dał się wcześniej poznać jako stołujący się w ekskluzywnej restauracji miłośnik smakołyków, który przejadł ich za pół miliarda starych złotych, a rachunków, jak donosi aktualna "Polityka", dotąd nie zapłacił.

Inkwizytorski skandal sprokurowany przez senacką "solidarnościową" większość nasuwa dwa wnioski. Jeżeli senator z SLD wygłasza potoczną opinię, różniącą się od urzędowych ocen obowiązujących prominentnych funkcjonariuszy AWS, to podlega karze. Jeżeli jednak członek AWS popełnia czyny przestępcze, to nie tylko nie jest potępiany przez swoich klubowych kolegów, ale może liczyć na ich - podkreślam - solidarność, a nawet otrzymuje zadanie oskarżenia senatora z opozycji za wypowiedzi niepodlegające aprobacie AWS.

Oto miara solidarnościowej hipokryzji, oto współczesny przykład moralności Kalego, oto uzasadnienie tezy, aby wybory parlamentarne odbyły się jak najprędzej, tak żeby wyborcy mogli dać wyraz swojemu zdaniu na temat dziś rządzącej większości Akcji Wyborczej Solidarność.

***

Senator Zbigniew Romaszewski wygłosił oświadczenie skierowane do prezesa Rady Ministrów oraz ministra spraw wewnętrznych i administracji:

Będą mówił o rzeczy dosyć przykrej. Rozpoczęła się niedawno głodówka dwóch Czeczeńców i Marka Kurzyńca spowodowana tym, co dzieje się w Czeczenii i zaniechaniem właściwie jakichkolwiek działań w tej sprawie, tak na świecie, jak i w Polsce, zarówno przez czynniki rządzące, jak i parlament.

Myślę, że nie ze wszystkim można się w tej sprawie zgodzić, a możliwości naszego działania są dosyć ograniczone, zwłaszcza wobec fetowania zwycięstwa premiera Putina i fali ustępstw wobec Rosji. Prowadzenie jakichkolwiek działań, które mogłyby doprowadzić do przerwania rzezi w Czeczenii, jest w tej sytuacji niewątpliwie bardzo ograniczone. I nie pomogą tu wystąpienia w tej sprawie, jak na przykład naszego przewodniczącego Krzaklewskiego, które postulują rozciągnięcia na Rosję sankcji w Radzie Europy, bo za chwilę Komitet Ministrów postanawia coś odmiennego. Niewątpliwie smutny jest fakt, że nawet w polskiej delegacji do Rady Europy stanowisko w tej sprawie też nie jest jednoznaczne, bo zarówno pan Jaskiernia, jak i pan Iwiński zdecydowanie przeciwni są podejmowaniu jakichkolwiek sankcji wobec Rosji mordującej, likwidującej naród Czeczeńców, skazującej ich na obozy zagłady, nazywane w tej chwili obozami filtracyjnymi.

Wiedziałem, że istnieje taka kategoria, jak pragmatyzm polityczny, ale uważałem, że ma ona swoje granice w postaci po prostu uczciwości i wstydu. Wydaje się jednak, że nie ma ona granic, że jest nieograniczona. Wydaje się również, że niewiele możemy w tej sprawie zrobić, aczkolwiek niewątpliwie siłami naszych parlamentarzystów powinniśmy w Radzie Europy i na świecie, we wszystkich gremiach przypominać, że teraz, dzisiaj, na naszych oczach odbywa się rzeź maleńkiego, w gruncie rzeczy, narodu. Narodu, który walczy o swoją wolność już od półtora wieku i pewnie nadal będzie walczył. Jest to dla nas o tyle przykre, że my akurat wiemy, co to jest walka o wolność. Ta solidarność jest więc chyba naszym obowiązkiem.

Nasze działania są jednak bardzo utrudnione i bardzo ograniczone, dlatego chciałbym powiedzieć o sprawach, w których jesteśmy panami na naszym własnym terytorium. Jesteśmy suwerenami własnego państwa, gdzie pewne działania są możliwe, a mimo to nie spotykają się z należytą pieczołowitością. Dotyczy to stosunku do uchodźców czeczeńskich, mimo licznych deklaracji, jakie otrzymujemy ze strony Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Chociaż minister i wyżsi urzędnicy deklarują swoje sympatie dla członków narodu czeczeńskiego, wszystkie procedury związane z uzyskaniem przez nich statusu uchodźców napotykają na nieprawdopodobne wprost trudności i na niewiarygodne bariery biurokratyczne.

Tak się składa, że akurat w tej chwili grupa Czeczeńców, którzy niewątpliwie nielegalnie usiłowali opuścić Polskę i przedostać się do Niemiec, została aresztowana. Matka z czteroletnim dzieckiem jest teraz w areszcie. Kobieta, która po przejściach związanych z genocydem czeczeńskim postradała zmysły, została zamknięta w szpitalu dla umysłowo chorych. I nie ma do tej pory żadnej możliwości, żeby połączyć rodzinę, żeby pozwolić jej odetchnąć po monstrualnych przeżyciach w Czeczenii. Niezawisły sąd tak zadecydował. Wszyscy są rozłączeni.

Ja myślę, że to się po prostu mija z tym, co nakazuje sumienie, w ogóle nie świadczy o zrozumieniu sytuacji. Uświadommy może urzędnikom, że w Czeczenii trwa wojna i jaka ta wojna jest. Taki byłby mój apel do ministra spraw wewnętrznych, ażeby podjąć radykalne działania, prowadzące do tego, by jego urzędnicy zdali sobie wreszcie z tego sprawę.

Muszę powiedzieć, że jest tu jeszcze jedna przykra rzecz. Chyba staliśmy się krajem zamożnym. Bo, proszę państwa, kiedy w roku 1990 wybuchły sprawy bośniackie, premier rządu, Mazowiecki, nie miał żadnej wątpliwości, czy przyjąć do Polski natychmiast, w ciągu dwóch, trzech tygodni, tysiące dzieci z Bośni. Pytam pana premiera Buzka, czy Polski, w której od tego czasu wzrost produktu krajowego brutto wynosił 7%, 5%, 5,5%, 6%, w roku 2000 nie stać żaden gest w stosunku do Czeczeńców? Nie stać na to, by przyjąć ludzi żyjących w namiotach, koczujących w nich już od zimy? Ażeby ludziom, którym zmarnowano życie, którzy są wyrzuceni ze studiów, zapewnić stypendia na polskich uczelniach? Czy Polski w tej chwili na to nie stać, po tylu latach rozwoju i sukcesów? Ja myślę, że rzeczywiście staliśmy się krajem bogatym i nie wiemy, co to są prześladowania, co to jest nędza, co to jest zagrożenie narodu.

Chciałbym, żebyśmy sobie o tym przypomnieli. W związku z tym kieruję swoje oświadczenie do premiera i ministra spraw wewnętrznych.

***

Senator Dorota Kempka złożyła trzy oświadczenia:

Oświadczenie pierwsze. Oświadczenie to kieruję do ministra edukacji narodowej, pana profesora Mirosława Handkego.

Dotyczy ono zapewnienia środków finansowych na realizację ustawy - Karta Nauczyciela. Ustawa przyjęta została 18 lutego 2000 r.

Art. 30 ust. 8 powyższej ustawy mówi o gwarantowaniu przez budżet państwa środków niezbędnych na wynagrodzenie dla nauczycieli, zatrudnionych zgodnie ze standardami określonymi w rozporządzeniu ministra edukacji narodowej.

Szanowny Panie Ministrze! W dniu 1 czerwca 2000 r. otrzymał pan pismo adresowane i przygotowane przez Zarząd Miasta Bydgoszczy. Pismo to zostało przygotowane na podstawie dokumentów określających, jak zostały naliczone środki finansowe niezbędne do wprowadzenia Karty Nauczyciela.

Z przedstawionych danych wynika, że miasto Bydgoszcz w tym roku na wprowadzenie Karty Nauczyciela otrzyma subwencję oświatową większą o 4,01%, to jest o kwotę 7 milionów 15 tysięcy 232 zł. Z wyliczeń zarządu miasta wynika, że te środki nie gwarantują wprowadzenia Karty Nauczyciela, że środki te są za małe o 16 milionów 929 tysięcy 160 zł. W tej sytuacji Zarząd Miasta Bydgoszczy wnioskował do pana, aby zwiększyć środki finansowe niezbędne do wprowadzenia Karty Nauczyciela. Te środki finansowe w tym roku powinny wynosić 23 miliony 944 tysiące 393 zł.

Zjawisko, które przedstawiłam, dotyczące miasta Bydgoszczy, nie jest zjawiskiem jedynym. Powiaty w województwie kujawsko-pomorskim praktycznie nie posiadają środków finansowych niezbędnych do wprowadzenia Karty Nauczyciela.

W związku z tym zwracam się do pana ministra z prośbą o pozytywne rozpatrzenie wniosku Zarządu Miasta Bydgoszczy i jednocześnie proszę o podanie, w jak najkrótszym terminie, odpowiedzi, w jakim stopniu ten wniosek zostanie załatwiony.

To jest oświadczenie, które kieruję do pana ministra Handkego.

Drugie oświadczenie kieruję do pani marszałek Senatu, profesor Alicji Grześkowiak.

Wczoraj minęła pierwsza rocznica śmierci Zofii Kuratowskiej, senatora trzech kadencji, dwukrotnego wicemarszałka Senatu.

Zofia Kuratowska była wspaniałym człowiekiem, cechowała ją niezwykła wrażliwość na sprawy ludzkie. Była wybitnym politykiem, ogromnie zaangażowanym w tworzenie prawa w trzeciej kadencji. Była bezkompromisowa w walce o prawa obywatelskie, o prawa człowieka.

Parlamentarna Grupa Kobiet, której Zofia Kuratowska była członkiem od samego początku, w czerwcu ubiegłego roku zwróciła się do Prezydium Senatu z dwiema sprawami. Po pierwsze, proponowała, aby zorganizować w Senacie wieczór poświęcony pamięci Zofii Kuratowskiej. Rrównież pani senator Anna Bogucka-Skowrońska, wiceprzewodnicząca Parlamentarnej Grupy Kobiet, wystąpiła z wnioskiem, aby jedna z sal otrzymała imię pani senator Zofii Kuratowskiej. Oby te wnioski do dnia dzisiejszego pozostały bez odpowiedzi.

Zgłaszam zapytanie, w którym zawarta jest jednocześnie prośba, do pani marszałek Alicji Grześkowiak: dlaczego do tej pory propozycje przedłożone przez Parlamentarną Grupę Kobiet nie zostały poważnie potraktowane? Dlaczego nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi? Ostatnie pytanie. Czy jest szansa, aby jedna z sal w Senacie otrzymała imię Zofii Kuratowskiej, senatora III Rzeczypospolitej Polskiej?

Trzecie oświadczenie składam w jeszcze innej sprawie.

W dniu 7 czerwca odbyło się posiedzenie Forum Współpracy Organizacji Pozarządowych współpracujące z Parlamentarną Grupą Kobiet. Forum Współpracy Organizacji Pozarządowych przyjęło list, potraktowany jako list otwarty, i zobowiązało mnie do przedstawienia tego listu w czasie oświadczeń w Senacie. Oto treść tego listu:

Forum Współpracy Organizacji Pozarządowych z Parlamentarną Grupą Kobiet, wspierające działania na rzecz poparcia i obrony praw kobiet, jest zaniepokojone propozycją, aby profesor Andrzej Zoll został rzecznikiem praw obywatelskich.

Naszym zdaniem, proponowany kandydat, który, jak sam wyznaje, w wykonywaniu swoich obowiązków będzie kierował się swoimi przekonaniami, nie powinien zostać rzecznikiem praw obywatelskich. Bo przecież rzecznik praw obywatelskich ma stać na straży praw wolnościowych i obywatelskich, tak jak określa to Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej.

Forum Współpracy Organizacji Pozarządowych z Parlamentarną Grupą Kobiet prosi parlamentarzystów, w tym przypadku senatorów, aby w swoim głosowaniu odpowiedzieli się przeciwko tejże kandydaturze. Dziękuję bardzo za uwagę.

Przekazuję panu marszałkowi wszystkie oświadczenia.

***

Po wyczerpaniu porządku dziennego 60. posiedzenia senator Jerzy Pieniążek wygłosił następujące oświadczenie:

Oświadczenie swoje kieruję pod adresem prezesa Rady Ministrów profesora Jerzego Buzka.

Panie Premierze! 28 marca bieżącego roku na sesji Sejmiku Województwa Łódzkiego podjąłem problem zasad i kryteriów rozdziału środków budżetu państwa przez wojewodę łódzkiego w 1999 r. na zadania oświatowe na terenie mego okręgu wyborczego, a więc dziś w siedmiu powiatach południowozachodniej części województwa łódzkiego. Prosiłem o ich publiczne udostępnienie oraz o informację dotyczącą rzeczowego podziału środków finansów na konkretne zadania oświatowe oraz tak zwane gimbusy w poszczególnych samorządach reprezentowanego przeze mnie terenu.

Niestety, w odpowiedzi z dnia 29 maja bieżącego roku, którą otrzymałem za pośrednictwem zarządu województwa łódzkiego, wojewoda łódzki Michał Kasiński pisze, iż nie znalazł podstaw do udzielenia mi odpowiedzi na tę - jak określił moje pytania - interpelację radnego. Następnie pouczył, iż owe interpelacje nie mogą być kierowane do wojewody, który jest jednym z organów nadzoru nad działalnością samorządu terytorialnego, w tym także samorządu województwa.

W ten sposób, Panie Premierze, pana namiestnik w terenie, wojewoda łódzki, po raz wtóry wskazał mnie, senatorowi RP i radnemu województwa łódzkiego, na którego wyborcy oddali około sześćdziesięciu tysięcy głosów, odpowiednie jego zdaniem miejsce, a więc w kącie opozycji. Po raz wtóry, bowiem wiosną ubiegłego roku zdarzyła się taka sytuacja. Po dwóch tygodniach mego telefonicznego umawiania się tenże wojewoda łódzki Michał Kasiński był łaskaw przyjąć mnie na rozmowę w swym gabinecie w Łodzi, między innymi właśnie w sprawie kryteriów podziału środków budżetowych na teren województwa. Niestety, miast rozmowy na interesujące mnie tematy, zaproponował mi udział w dawno umówionym, jak stwierdził, spotkaniu z kierownictwem izby rolniczej w Łodzi.

Panie Premierze! W związku z faktem, iż na mych spotkaniach w terenie moi wyborcy zwracają uwagę na niejawny, uznaniowy, a więc preferencyjny dla samorządów zarządzanych przez AWS i Unię Wolności rozdział państwowych środków na zadania oświatowe; w związku z lekceważeniem przez pana Michała Kasińskiego problemów postawionych przeze mnie w imieniu moich wyborców; a także biorąc pod uwagę zapowiedź zawartą w pańskim ostatnim expose do narodu przed kamerami polskiej telewizji, iż jednym z priorytetów pana obecnego rządu będzie porządkowanie wprowadzonych reform, tak by jak najszybciej usunąć wszystkie niedostatki i błędy, które zostały dostrzeżone - pytam. Po pierwsze, czy nie powinny istnieć zasady rozdziału środków państwowych w poszczególnych działach budżetowych, w tym w oświacie, również w Łódzkiem? Po drugie, czy takie zasady w przypadku naszego województwa nie powinny być przyjęte w oparciu o zobiektywizowane kryteria, przygotowane przez rządowo-samorządowy zespół ekspertów, a przyjęte przez samorządowy Sejmik Województwa Łódzkiego? Po trzecie, czy zasady te nie mogą być upublicznione, opublikowane, tak by były powszechnie dostępne?

Panie Premierze! Pozwalam sobie jednocześnie prosić, by wbrew stanowisku wojewody łódzkiego udostępnił pan mi do wiadomości publicznej kryteria obowiązujące w tymże 1999 r., a także w roku bieżącym, dotyczące rozdziału państwowych środków finansowych w województwie łódzkim.

Proszę również o przekazanie mi informacji o przedmiocie i podmiotach podziału środków oświatowych w 1999 r. między poszczególne samorządy naszego województwa.

Będą także wdzięczny za zbadanie zarzutu kierowanego przez wiele samorządów województwa wobec powyższego podziału, iż obwarowany on był swoistym szantażem dla gmin; dostaniecie dodatkowe pieniądze z budżetu państwa na oświatę, jeśli zmniejszycie sieć szkół, a więc w praktyce zlikwidujecie małe wiejskie szkoły.

Panie Premierze! Pytam wreszcie, jak rząd może pomóc lokalnym samorządom w sprawie niedoszacowania przez Ministerstwo Edukacji Narodowej subwencji na oświatę podstawową, gimnazjalną i szkoły średnie po wdrożeniu noweli Karty Nauczyciela. Przykładem nie będzie miasto Sieradz, w którym po wdrożeniu podwyżek płac w poszczególnych placówkach brakuje prawie 30% przyznanej subwencji. Jeszcze gorzej z pokryciem dwóch należnych nauczycielom w bieżącym roku podwyżek płac - chodzi o waloryzację i nowelę Karty Nauczyciela - jest w okolicznych wiejskich gminach powiatu sieradzkiego.

W szczególnie trudnej sytuacji finansowej znalazły się powiaty, odpowiedzialne za szkolnictwo średnie; tu przyznana przez Ministerstwo Edukacji Narodowej subwencja oświatowa sięga często zaledwie 30%, a niedoszacowane powiatowe budżety i symboliczne wpływy własne stawiają pod znakiem zapytania ideę reformy płac kadry pedagogicznej, zapoczątkowaną nowelizacją Karty Nauczyciela.

***

Senator Zbigniew Kulak wygłosił oświadczenie następującej treści:

Swoje oświadczenie składam publicznie, nie kierując go jednak do konkretnego adresata. Jest to oświadczenie w związku z dziwną, wręcz kuriozalną sytuacją, polegającą na tym, że władze miasta Warszawy zakazały przejazdu służbowych samochodów Senatu, a podobno także Sejmu, tak zwanym Traktem Królewskim, czyli ulicą Nowy Świat. W efekcie parlamentarzyści, którzy poruszają się po Warszawie w sprawach związanych z pełnieniem mandatu posła czy senatora, objeżdżają tę ulicę wielokilometrowymi objazdami, aby nie narażać kierowców na konflikt z policjantami i strażnikami miejskimi. Jednak ci sami parlamentarzyści poruszający się po Warszawie w tych samych sprawach, ale korzystający z taksówek, także na koszt parlamentu, mogą o wiele szybciej dotrzeć na przykład z budynku Sejmu i Senatu do siedziby prezydenta czy Ministerstwa Zdrowia.

Zezwolenia były wydawane przez kolejne minione lata, aż nagle w bieżącym roku wstrzymano ich wydawanie. Jest to decyzja nie tylko niezrozumiała, ale wręcz taka, która może być interpretowana jako akt nieprzyjazny wobec parlamentu i parlamentarzystów.

Czy władze Warszawy nie czują się moralnie zobowiązane do opieki i gościnności wobec parlamentarzystów? Przecież właśnie z faktu stołecznego charakteru miasta wynika ich obecność w Warszawie. Dla wielu z nich przyjazd do tego miasta poprzedza wielogodzinna podróż i wspomniana wyżej nierozumna, w moim przekonaniu, decyzja powoduje w nich poczucie, że są w tym mieście gośćmi niemile widzianymi.

Nie proszę o załatwienie tej sprawy, stwierdzam jedynie, że władze Warszawy, zaabsorbowane wewnętrznymi konfliktami w swoich szeregach, zaczynają tracić instynkt samozachowawczy. To niedobry objaw.

***

Na zakończenie 60. posiedzenia Senatu senator Grzegorz Lipowski złożył następujące oświadczenie:

Oświadczenie swoje kieruję do prezesa Rady Ministrów profesora Jerzego Buzka.

W dniu 22 kwietnia 1999 r., na trzydziestym czwartym posiedzeniu Senatu, skierowałem do pana premiera w formie oświadczenia problem uregulowania bezpłatnych badań setek tysięcy strażaków ochotników, którzy, jadąc do akcji, powinni mieć aktualne badania.

Pozytywne opinie co do konieczności uściślenia, kto ma ponosić koszty badań, wymienili między sobą ministrowie zdrowia oraz spraw wewnętrznych i administracji. Są to pisma: L-1-33/114/99 z dnia 26 lipca 1999 r. - jest to pismo ministra spraw wewnętrznych i administracji, oraz OZA-421-64/99 z 8 października 1999 r. - to jest pismo ministra zdrowia i opieki społecznej.

W piśmie OZA-421-64/99 z 12 maja 1999 r., skierowanym do pani marszałek Senatu, pani minister Franciszka Cegielska pisze nawet tak: "Pragnę poinformować panią marszałek, że w Ministerstwie Zdrowia i Opieki Społecznej trwają intensywne prace nad rozstrzygnięciem opisanego problemu".

W międzyczasie na posiedzeniu senackiej Komisji Zdrowia, Kultury Fizycznej i Sportu przypomniałem o tym problemie, uzyskując zapewnienie, że sprawa zostanie rozstrzygnięta. Intensywność prac była tak duża, że po trzynastu miesiącach problem znajduje się w martwym punkcie; gorzej będzie, jeśli martwi będą wracać strażacy ochotnicy z akcji, do której ze względu na stan zdrowia nie powinni pojechać.

Proszę pana premiera o spowodowanie pilnego uregulowania tego tak ważnego problemu.

Z poważaniem

Grzegorz Lipowski.

***

Senator Marian Cichosz złożył oświadczenie następującej treści:

Oświadczenie kieruję do pana ministra transportu i gospodarki morskiej.

Zwracam się do pana ministra o załatwienie dwóch, w moim pojęciu, ważnych spraw.

Po pierwsze, proszę o jak najszybsze wydanie rozporządzenia w sprawie obowiązku ważenia samochodów ciężarowych przez odpowiednie służby drogowe w celu sprawdzenia, czy nie są one przeładowane, a w wypadku przekroczenia dopuszczalnego ładunku proszę o surowe karanie przewoźników. Straty spowodowane przekraczaniem dopuszczalnej ładowności pojazdów są bowiem ogromne.

Po drugie, po raz kolejny proszę o niezwłoczne wprowadzenie obowiązku pobierania przez służby celne na przejściu granicznym w Dorohusku w województwie lubelskim opłaty drogowej od kierowców pojazdów z państw obcych przekraczających granicę polsko-ukraińską. Strona ukraińska od wielu lat pobiera od polskich przewoźników i kierowców samochodów osobowych wysokie opłaty wprowadzone prawem lokalnym. Na przykład od jednego polskiego samochodu TIR przekraczającego granicę opłata taka wynosi 100 dolarów. Dochody z tytułu takich opłat zasiliłyby budżet państwa bądź budżety samorządów terytorialnych i mogłyby być przeznaczone na poprawę fatalnego stanu polskich dróg.

Z poważaniem

Marian Cichosz.

***

Senator Stanisław Cieśla wygłosił następujące oświadczenie:

Moje oświadczenie kieruję do pana profesora Jerzego Buzka, prezesa Rady Ministrów.

Na poprzednim posiedzeniu Senatu złożyłem oświadczenie skierowane do pana premiera w sprawie sytuacji finansowej szkół podstawowych i gimnazjów. W ostatnich dniach otrzymałem na moją prośbę pisemne informacje od starostów powiatów z mojego okręgu wyborczego, z których to wynika, że finanse szkół ponadgimnazjalnych są również w opłakanym stanie. Wszędzie występuje niedoszacowanie subwencji oświatowych. Środki przekazane przez Ministerstwo Edukacji Narodowej w zasadzie nie zabezpieczają nawet płac zasadniczych nauczycieli, ustalonych na podstawie znowelizowanej Karty Nauczyciela, nie mówiąc już o dodatkach; stażowym, specjalistycznym, wiejskim, wypłatach z funduszu nagród oraz płacach za godziny ponadwymiarowe. Brakuje środków na indywidualne nauczanie uczniów i zajęcia rewalidacyjno-wychowawcze.

W związku z brakiem środków na wynagrodzenia osobowe nie będzie możliwości przeprowadzenia planowanych remontów w okresie wakacyjnym. Pojawiają się również problemy w realizacji zadań inwestycyjnych. Taka sytuacja występuje według mojej wiedzy na terenie powiatów: sieradzkiego, wieluńskiego, zduńskowolskiego, łaskiego, wieruszowskiego, pajęczańskiego i poddębickiego. Przypuszczam, że jest tak również na terenie całego kraju.

Panie Premierze! Większość postanowień ustawy z dnia 18 lutego 2000 r. o zmianie ustawy - Karta Nauczyciela oraz o zmianie niektórych innych ustaw weszła w życie na początku kwietnia bieżącego roku. Organy wykonawcze samorządów powiatowych występują z pismami do Ministerstwa Edukacji Narodowej o zwiększenie subwencji oświatowych na rok 2000.

Obawiam się, że uczynienie zadość wszystkim słusznym prośbom w tej sprawie przekracza możliwość MEN. Uważam, że rozwiązanie tego problemu musi nastąpić na wyższym szczeblu. Załatwienie tej sprawy w możliwie najkrótszym czasie leży w interesie nauczycieli, gdyż poprawiłoby to ich sytuację bytową. Leży ono również w interesie władz państwowych, ponieważ dalsze opóźnianie realizacji zapisów Karty Nauczyciela przyczynić się może do powstania zbędnych, a znacznych kosztów. Leży ono wreszcie w interesie porządku prawnego w naszym kraju. Rząd nie może uchylać się od wykonywania przyjętych przez parlament ustaw. Z tych względów proszę pana premiera o wnikliwe przeanalizowanie przedstawionego problemu i podjęcie stosownych rozwiązań.

***

Senator Stanisław Gogacz wygłosił następujące oświadczenie:

Oświadczenie swoje kieruję na ręce pana ministra gospodarki narodowej.

"EDA" SA jest przedsiębiorstwem, którego rodowód sięga 1937 r. Jest to spółka położona w Poniatowej, czyli na Lubelszczyźnie. Od początku lat dziewięćdziesiątych "EDA" S.A. przeżywa pogłębiający się kryzys, który doprowadza do upadku zakładu. Obecnie toczy się postępowanie upadłościowe w stosunku do zakładów "EDA" SA i trzech spółek zależnych. Na koniec 1997 r. najlepsze wyniki ekonomiczne posiadała jedna z tych spółek zależnych, to jest zakład produkcji rynkowej.

Z uwagi na przyznaną przez Bank Światowy pomoc w wysokości 1 miliona 600 tysięcy dolarów amerykańskich Agencja Rozwoju Przemysłu zadeklarowała zamiar utworzenia w najbliższym czasie nowego podmiotu gospodarczego produkującego sprężarki, który byłby wydzielony ze struktury zakładu produkcji rynkowej, czyli jednej ze spółek zależnych "EDA" SA Zakład produkcji rynkowej spółka z o.o. w Poniatowej jest producentem chłodziarek do mleka, przepływowych ogrzewaczy wody, sokowirówek, zmywarek do naczyń, silników elektrycznych, pomp elektrycznych do pralek i sprężarek hermetycznych do wyrobów chłodniczych. Zatrudnienie w zakładzie produkcji rynkowej spółka z o.o. na dzień obecny wynosi czterystu trzydziestu pracowników. Całkowita produkcja polskich wytwórców sprzętu chłodniczego do użytku domowego przewidziana na rok 2000 ma wynieść około ośmiuset pięćdziesięciu tysięcy sztuk.

Lubelszczyzna, jako jeden z najbiedniejszych regionów naszego kraju, nie może pozwolić sobie na zamknięcie kolejnego zakładu pracy i na zlikwidowoanie kolejnych stanowisk pracy w sytuacji, kiedy nie powstają nowe. Niewykorzystanie pomocy Banku Światowego do końca 30 czerwca bieżącego roku spowoduje upadek największego zakładu pracy w promieniu 40 km od Poniatowej. Niewykorzystanie tej pomocy zwiększy w powiecie Opole Lubelskie bezrobocie, co w konsekwencji grozi destabilizacją społeczną. Spowoduje to też ośmieszenie naszego państwa na arenie międzynarodowej. Nieskorzystanie z tej pomocy spowoduje upadek jedynego producenta sprężarek hermetycznych w Polsce, co z kolei doprowadzi do uzależnienia naszego kraju od dostawców zagranicznych.

Przytoczę jeszcze cytat z raportu misji Banku Światowego, odbytej w Polsce w dniach od 28 lutego do 3 marca 2000 r.; "Zakład produkcji rynkowej jest zlokalizowany w jednym z najbardziej zaniedbanych rejonów kraju. Towarzysząca temu utrata pracy będzie lokalnym nieszczęściem".

Mam wielką nadzieję, że Ministerstwo Gospodarki Narodowej oraz Agencja Rozwoju Przemysłu zrobią wszystko, co jest konieczne, dla realizacji grantu Banku Światowego, dla skorzystania z pomocy Banku Światowego. W przeciwnym razie, według mojej oceny, wezmą na siebie ogromną odpowiedzialność za upadek jedynego producenta sprężarek hermetycznych i za zwiększone bezrobocie.

Oświadczenia złożone do protokołu

Oświadczenie senatora Mariana Żenkiewicza skierowane do ministra edukacji narodowej Mirosława Handkego:

Uprzejmie informuję Pana Ministra, że kierowane są do mnie pytania nauczycieli w sprawie niezaliczania im ogólnego stażu pracy, w zawodzie nauczycielskim, w tym w związku z nauczaniem w Specjalnych Ośrodkach Szkolno-Wychowawczych. Problem dotyczy nieuwzględnienia posiadanego dotychczas wieloletniego stażu pracy w szkolnictwie, a zatrudnienie nauczyciela odbywa się na podstawie umowy o pracę na stanowisku "nauczyciel stażysta". Budzi to głębokie niezadowolenie i sprzeciw nauczycieli, którzy wskazują, że ten sposób zatrudniania pozbawia ich prawa do ciągłości stażu pracy i odpowiedniej płacy. I tak na przykład nauczyciel z trzydziestodwuletnim stażem pracy, po ukończeniu jednorocznego kursu przygotowawczego i zaocznych studiów na wydziale matematyki, który z przyczyn losowych nie przystąpił do egzaminu magisterskiego, jest zaliczany do grupy nauczycieli bez kwalifikacji pomimo wieloletniego stażu pracy w zawodzie nauczycielskim. Taki nauczyciel nie ma możliwości przejścia aktualnie na wcześniejszą emeryturę i otrzymania wyższej płacy.

W związku z powyższym pozwalam sobie skierować do Pana Ministra następujące pytania:

1. Czy w świetle przepisów nowej Karty Nauczyciela wyklucza się możliwość zaliczenia ogólnego stażu pracy zatrudnienia w zawodzie nauczycielskim w związku z podjęciem w terminie późniejszym pracy w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym?

2. Czy nauczyciel z wieloletnim stażem pracy i ukończonymi wyższymi studiami bez zdania egzaminu magisterskiego jest traktowany na tym samych zasadach jak nauczyciele po ukończeniu wyższych studiów w zakresie stażu pracy, wynagrodzenia oraz możliwości wcześniejszego skorzystania z emerytury?

3. Czy Pan Minister przewiduje podjęcie odpowiednich działań zmierzających do uregulowania tego problemu?

Licząc, że przedstawione problemy zostaną przychylnie przyjęte przez Pana Ministra, uprzejmie oczekuję na udzielenie mi szczegółowej odpowiedzi.

Łączę wyrazy szacunku i poważania

M. Żenkiewicz

***

Oświadczenie senatora Janusza Lorenza skierowane do premiera rządu RP Jerzego Buzka oraz marszałek Senatu Alicji Grześkowiak:

Dziękując za odpowiedź (znak: SMP-573/2000/PK) na oświadczenie złożone przeze mnie podczas pięćdziesiątego drugiego posiedzenia Senatu RP w dniu 16 marca bieżącego roku, informuję, że w żadnej mierze nie wyczerpuje ona poruszonego przeze mnie problemu. Z odpowiedzi sygnowanej przez ministra Biernackiego wynika jedynie, że została ona przygotowana przez ludzi kompletnie nie rozumiejących problemu. Jako były wojewoda olsztyński doskonale orientuję się w zakresie kompetencji przysługujących osobie pełniącej tę odpowiedzialną funkcję. Ta wiedza właśnie oraz bezpośrednie uczestnictwo w zajściach, jakie miały miejsce w Urzędzie Wojewódzkim w Olsztynie w dniu 12 sierpnia ubiegłego roku, dają mi prawo do wypowiadania się w tej sprawie. Nie kwestionowałem nigdy uprawnień wojewody do podjęcia działań zmierzających do przywrócenia porządku prawnego lub zapobieżenia naruszeniu prawa. Nie zgłaszałem również pretensji, co do udziału w tym przedsięwzięciu policji. Stanowczo natomiast należy przeanalizować zakres prawidłowego działania wojewody w omawianym uprzednio przypadku.

Jak Pani Marszałek zapewne wiadomo, w Urzędzie Wojewódzkim w Olsztynie strzelano do bezrobotnych rolników. Przeciwko ludziom niedysponującym żadną bronią czy też innymi narzędziami użyto gumowych kul. Wojewoda warmińsko-mazurski, mimo iż - jak twierdzi - strzelano bez jego pozwolenia, posunął się wręcz do uniemożliwienia interwencji innym uczestnikom wydarzeń. Będąc uczestnikiem tych zajść, kilkakrotnie pytałem pana wojewodę, czy odwołał polecenie użycia siły. Na każde kolejne pytanie otrzymywałem odpowiedź twierdzącą, i tak było cztery razy. Chcąc uspokoić spanikowanych protestujących, przekazałem im tę informację. Jak się później okazało, pan wojewoda nie odwołał swego polecenia, a tym samym, udzielając mi twierdzącej odpowiedzi, okłamał mnie.

Być może rolnicy nie mają dość pieniędzy, by dochodzić prawdy. Ja jednak, jako parlamentarzysta, nie mogę pozwolić, by mnie okłamywano, i to w tak ważnych kwestiach. Kłamstwo to było kłamstwem publicznym. Wszystkich nas obowiązuje pewien kodeks moralny, a jego zasady winny być szczególnie przestrzegane przez osoby publiczne, którymi są przedstawiciele władzy ustawodawczej i wykonawczej. Rolnicy, którym powiedziałem, że wojewoda odwołał polecenie użycia siły, nazwali mnie kłamcą i wręcz chcieli mnie zlinczować. Wojewoda warmińsko-mazurski naraził mnie więc na utratę niezbędnego do wykonywania mandatu senatora zaufania społecznego. Nie chodzi tu jednak wyłącznie o moją osobę, lecz o zasady i etykę postępowania, które w przypadku pana Zbigniewa Babalskiego są bardzo wątpliwe.

Nawiązując do treści odpowiedzi na moje oświadczenie, pragnę zaznaczyć tylko jedną rzecz. Region Warmii i Mazur jest obecnie w tak głębokiej zapaści, że wymaga bardzo radykalnych i efektywnych działań. Tragiczna jest sytuacja zarówno społeczna, jak i gospodarcza w regionie. Wątpię, czy zmian i postępu można oczekiwać po kolejnych, zwoływanych naradach, spotkaniach, konferencjach itp. Czas na debaty o problemach już dla Warmii i Mazur minął. Najwyższa pora na działania. Sytuację w regionie trzeba natychmiast poprawić, a nie nieustannie, przez ponad dwa lata, do tego zmierzać. Jak wynika z odpowiedzi, pan minister Marek Biernacki uznał, że jedno jedyne spotkanie w sprawie skupu zbóż - w dniu 31 sierpnia 1999 r., czyli po żniwach - w całym okresie sprawowania urzędu przez pana Babalskiego jest właściwym wypełnianiem obowiązków szefa województwa. W tej sytuacji uczciwi ludzie, dla których dobro regionu jest sprawą nadrzędną, tracą resztki nadziei, że może się coś zmienić na korzyść.

Proszę o podjęcie działań zmierzających do poprawy sytuacji w naszym województwie, które ginie z powodu nieudolności kierujących.

Z poważaniem

Janusz Lorenz

***

Oświadczenie senatora Zbigniewa Gołąbka skierowane do ministra gospodarki Janusza Steinhoffa, ministra spraw wewnętrznych i administracji Marka Biernackiego, ministra pracy i polityki społecznej wicepremiera Longina Komołowskiego i ministra obrony narodowej Janusza Onyszkiewicza:

Wielce Szanowni Panowie Ministrowie!

Polski przemysł zbrojeniowy znajduje się w głębokim kryzysie. Towarzyszy temu mizerne wyposażenie służb mundurowych w nowoczesną broń. Dobrze, że mamy ustawę o przemyśle zbrojeniowym, jednak brak przepisów wykonawczych sprawia, że większość jej zapisów pozostaje na papierze. Brak jasnych rozstrzygnięć ze strony rządu pogłębia jeszcze i tak trudną sytuację zbrojeniówki. Wypowiedzi pana premiera i przedstawicieli rządu w mediach uspokajają chwilowo środowiska, które oczekują wypłaty zaległych wynagrodzeń, zamówień rządowych, większej aktywności Krajowego Urzędu Pracy - choćby takiej, jak aktywność Agencji Rozwoju Przemysłu - i pisemnej gwarancji, że "Łucznik" będzie istniał jako fabryka broni w Radomiu. Jeżeli w "Łuczniku" nie nastąpią radykalne zmiany, to w październiku może dojść do ogłoszenia upadłości. Dla Radomia "Łucznik" znaczy więcej niż stocznia dla Wybrzeża. Dla stoczni zaś są środki i dobra atmosfera. I słusznie, że są. Dla Radomia nękanego przez wysokie bezrobocie upadłość oznacza socjalną katastrofę. Z "Łucznikiem" kooperują przedsiębiorstwa zatrudniające około dwunastu tysięcy osób. Upadek radomskiej spółki oznaczać będzie dla nich duże problemy.

Według docierających opinii, w najbliższych dziesięciu latach na polskim rynku broni będzie zapotrzebowanie na trzysta tysięcy sztuk pistoletów i pistoletów maszynowych z "Łucznika". Szacuje się, że wojsko będzie potrzebować około stu pięćdziesięciu tysięcy sztuk, policja około stu tysięcy, a różnego rodzaju firmy ochroniarskie około pięćdziesięciu tysięcy sztuk. Karabinek "Beryl" produkowany przez zakłady "Łucznik" kosztuje 400 dolarów, a jego zachodni odpowiednik - 1000 dolarów. Zachodzi obawa, że "Łucznik" może zostać zakulisowymi metodami wyeliminowany z tej rywalizacji. Dlaczego wojsko kupuje pistolet "Wist", produkowany przez prywatną firmę "Prexer" z Łodzi, a nie produkowanego w Radomiu "Maga"? Zastanawiające w tej sprawie jest to, że "Wist" został skonstruowany w Wojskowym Instytucie Techniki Uzbrojenia, prototyp wykonano w "Łuczniku" - czyli wszystko za państwowe pieniądze - a produkcję zlecono bliżej nieznanej prywatnej spółce. "Mag" swoimi parametrami nie ustępował "Wistowi", a był dużo tańszy i odpowiadał normom NATO.

Sytuacja "Łucznika" wiąże się z brakiem jasnej koncepcji funkcjonowania. Postulatom zgłaszanym w "Łuczniku" i deklarowanej potrzebie utrzymania polskiego przemysłu zbrojeniowego wychodzi naprzeciw projekt przezbrojenia policji i straży granicznej, który miałby być realizowany dopiero w latach 2001-2003. Realizacja zamierzeń MSWiA oraz Agencji Rozwoju Przemysłu daje realną szansę osiągnięcia strategicznego celu, o którym mówi program naprawczy. Szkoda, że na zapowiedziane spotkanie w Radomiu w dniu 18 kwietnia bieżącego roku z udziałem parlamentarzystów, władz samorządowych i przedstawiciela Agencji Rozwoju Przemysłu nie przybył nikt z organu właścicielskiego, czyli z Ministerstwa Gospodarki, MON, MSWiA i Krajowego Urzędu Pracy. Tym samym zmarnowano możliwość uzgodnień w tak ważnych kwestiach, jak choćby redukcja zatrudnienia.

Potrzebny jest wyraźny zapis wskazujący producenta z Radomia jako producenta rodzimego. Ponadto daje się zauważyć działania zmierzające do przeciągnięcia sprawy w czasie, polegające między innymi na nierozpatrywaniu jej oddzielnie, ale jako jednego z wielu elementów programu "Bezpieczeństwo i porządek publiczny w Polsce". Odpowiedzi na te pytania w dużej mierze są związane z kwestią wiarygodności rządu w sprawie całego przemysłu zbrojeniowego.

Doceniając dotychczasowe dokonania, pragnę zwrócić uwagę na brak odpowiedzi - także na moje oświadczenia i pisma - i właściwych reakcji, co jest przyczyną pikiet i dezorganizacji pracy policji.

Przedkładając tak ważne kwestie, liczę na pozytywną odpowiedź, za co z góry serdecznie dziękuję.

Z wyrazami szacunku

Zbigniew Gołąbek

***

Oświadczenie senatora Zbigniewa Gołąbka skierowane do ministra gospodarki Janusza Steihoffa i ministra obrony narodowej Janusza Onyszkiewicza:

Zarząd w Zakładach "Pronit" w Pionkach utracił zaufanie załogi, podobnie jak wybrani przez pracowników członkowie rady nadzorczej oraz społeczni inspektorzy pracy. Problemy w większości są niemożliwe do rozwiązania bez aktywności rządu.

Pierwszy i podstawowy problem to wypłata pensji. W zakładzie pracuje tysiąc sto pięćdziesiąt osób. Zarabiają one po kilkaset złotych miesięcznie. W mieście, gdzie bezrobocie przekracza 20%, stanowi to często jedynie źródło utrzymania dla całych rodzin.

Pionki to "Pronit", a "Pronit" to Pionki. Bez zakładu miasto nie może istnieć. Nie od dziś widać, że zakład zmierza do upadku. Zmieniały się zarządy, ale nie zmieniała się polityka, która polegała na braku informacji - wiadomości z przedsiębiorstwa i o przedsiębiorstwie pochodziły zazwyczaj z innych źródeł, także z sądu gospodarczego. Co pewien czas wierzyciele zgłaszali wnioski o ogłoszenie upadłości "Pronitu". Sąd jedynie je oddalał. Nikt nie kwestionował długu przekraczającego w 2000 r. już 100 mln zł, nie licząc odsetek, długu istniejącego pomimo umorzenia za poprzedniej koalicji innej, przerażającej kwoty. W uzasadnieniu postanowienia sąd stwierdził, że "Pronit" należy do przedsiębiorstw o strategicznym znaczeniu dla bezpieczeństwa państwa, a opracowywany program restrukturyzacji stwarza szanse na przetrwanie zakładu. W marcu, gdy ogłoszono wyrok, firma były już dłużnikiem załogi.

Co dzieje się z pieniędzmi wypracowanymi przez załogę? Firma ma przecież zamówienia. Dlaczego "Pronit" popada wciąż w nowe długi? Jaka przyszłość czeka ten zakład? Czy musi nastąpić restrukturyzacja poprzez upadłość?

Załoga domaga się, aby zarząd podał się do dymisji. Wielokrotnie dopominała się także o rozmowę z Panem Ministrem. Zarząd przekonuje, że nie ma zysków, nie zgadza się też z twierdzeniem, że "Pront" cały czas produkuje. Jego zdaniem, dopiero 19 maja Ministerstwo Obrony Narodowej zawarło z przedsiębiorstwem część kontraktów, a przecież ministerstwo to główny partner handlowy zakładu. Według prezesa, wartość produkcji nie pokrywa nawet środków na wynagrodzenia.

Szansą może być wspomniana restrukturyzacja, ale jej projekt jest dopiero opracowywany. Dokument będzie gotowy najwcześniej w czerwcu. Pozyskanie pieniędzy na wypłaty nie jest żadnym rozwiązaniem, bo problem pojawi się, gdy zabraknie ich na dokończenie kontraktów eksportowych. Od dawna starania firmy skupiały się na wdrożeniu przedstawionego rządowi programu restrukturyzacji. Jeśli nie dojdzie do jego realizacji, przedsiębiorstwo upadnie.

Wielce Szanowni Panowie Ministrowie!

Uprzejmie proszę o przyspieszenie przyjęcia programu restrukturyzacji Zakładu "Pronit" w Pionkach i zabezpieczenie nakładów finansowych na cele produkcyjne i świadczenia płacowe.

Z wyrazami szacunku

Zbigniew Gołąbek

***

Oświadczenie senatora Lecha Feszlera skierowane do wicepremiera Rady Ministrów, ministra pracy i polityki społecznej Longina Komołowskiego:

Ponownie zwracam się z interwencją w sprawie podjęcia skutecznych działań, które spowodują terminowe i zgodne z potrzebami przekazywanie powiatowym urzędom pracy środków na wypłaty świadczeń dla bezrobotnych.

Samorządy powiatowe z województwa podlaskiego sygnalizują mi, iż środki na wypłaty zasiłków dla bezrobotnych przekazywane są przez Krajowy Urząd Pracy nierytmicznie, w wysokości nie pozwalającej na zabezpieczenie występujących potrzeb. Sytuacja ta zmusza kierowników urzędów pracy do przesuwania terminów wypłaty zasiłków. Na przykład Powiatowy Urząd Pracy w Łomży zmuszony był przesunąć terminy wypłat z dziesiątego dnia na dwudziesty trzeci dzień każdego miesiąca. Brakujące środki są uzupełniane z wpływów ze spłat pożyczek i odsetek, co uniemożliwia ich wykorzystywanie na efektywne formy zwalczania bezrobocia - udzielanie pożyczek bezrobotnym i tworzenie nowych miejsc pracy. Spowodowało to ogromne zadłużenie wobec zakładów, z którymi zawarto umowy.

W załączeniu przekazuję artykuł z lokalnej prasy, "Gazety Współczesnej", przedstawiający te problemy.

Panie Premierze! Sytuację tę sygnalizowałem w swoim oświadczeniu złożonym 14 kwietnia. Otrzymałem tylko ogólnikową odpowiedź, nie nastąpiły natomiast żadne działania, które by poprawiły ten stan. Nie wyjaśniono również przyczyn występujących problemów.

Ponownie więc proszę o spowodowanie terminowego przekazywania środków zabezpieczających realizację bieżących zadań przez powiatowe urzędy pracy.

Z wyrazami szacunku

senator RP Lech Feszler


Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następny fragment