Powrót do głównego dokumentu


Pani Hanna Abi Akar - Wspólnota Polska w Libanie

Witam serdecznie wszystkich, panią marszałek, panie przewodniczące, wszystkich szanownych gości.

Chcę przekazać pozdrowienia od wszystkich Polek w Libanie, albowiem ja reprezentuję głównie kobiety, taka jest specyfika naszej organizacji.

Słowo Liban wywołuje u przeciętnego Polaka nieodparte skojarzenie z trwającą do niedawna, blisko 20-letnią wojną, o której niemal codziennie informowała prasa i telewizja.

Wśród dziennikarzy utarło się nawet powiedzenie, że prawdziwa wiadomość z Libanu, to brak wiadomości. A przecież ten maleńki skrawek ziemi libańskiej o terytorium trzydziestokrotnie mniejszym od Polski, był kolebką najstarszych cywilizacji sprzed pięciu tysięcy lat.

W tej starożytnej epopei wielu narodów, które zaznaczyły w Libanie ślady swej kultury, odnajdujemy liczne związki z Polską i z Polakami. Samo położenie geopolityczne Libanu i Polski, usytuowanie pomiędzy Wschodem a Zachodem i związana z tym wielowiekowa tęsknota do wolności i niepodległości obu krajów, przyczyniły się do nawiązania serdecznych związków między naszymi narodami.

Polacy tak jak Libańczycy na skutek różnych burz dziejowych rozproszeni są po całym świecie, a Warszawa tak jak Bejrut, została kompletnie zrujnowane podczas wojen. Obie stolice zostały z wielkim pietyzmem i energią odbudowane.

Pierwsze wzmianki o pobycie Polaków w górach Libanu pochodzą z czasów średniowiecza, to jest z XIII i XIV wieku, a więc z okresu wypraw krzyżowych i pielgrzymek do Ziemi Świętej. W ciągu tych blisko 700 lat miało miejsce dużo ciekawych wydarzeń i wiele wybitnych osobistości odegrało swą rolę w stosunkach polsko-libańskich.

Jednak zdając sobie sprawę z niedługiego czasu, jakim dysponuję, nie chcąc nadużywać Państwa uprzejmej uwagi, pozwolę sobie zaledwie wspomnieć o takich wybitnych osobowościach, jak wieszcz Juliusz Słowacki, który przebywając w Libanie napisał jeden z najdoskonalszych swych utworów Anhelii. Pragnę wspomnieć także ojca jezuitę Maksymiliana Ryłło, inicjatora i twórcę pierwszego Uniwersytetu Katolickiego na Bliskim Wschodzie - Kolegium Azjatyckiego, istniejącego do dziś pod nazwą Uniwersytetu Świętego Józefa. Zresztą życiorys charyzmatycznej postaci ojca Ryłły, misjonarza, mógłby z powodzeniem posłużyć za scenariusz porywającego filmu.

Nie sposób nie zasygnalizować chociażby o istnieniu w 1865 r. w Libanie prawdziwie polskiego pułku dragonów osmańskich w liczbie trzech tysięcy żołnierzy. W żadnej też mierze nie wolno zapomnieć o 6-ciu tysiącach polskich uchodźców przybyłych do Libanu z Syberii przez Iran, którzy znaleźli tam nie tylko prawdziwy raj na ziemi, ale wielu z nich zdobyło też wyższe wykształcenie.

Fakty te przytaczam, aby gorąco zachęcić Państwa do zapoznania się z całością mojego referatu.

Teraz z konieczności przejdę do czasów nam bliższych, a więc powojennej historii polskiej emigracji w Libanie.

Ostateczny wyjazd uchodźców polskich z Libanu nastąpił w lipcu 1950 r. i dodatkowo zimą 1951 r. Potem los rozrzucił ich po całym świecie, ale z ogólnej liczby około 6-ciu tysięcy, tylko 607 osób poddało się repatriacji i wróciło do Polski. Dziś pozostała w Libanie garstka około 200 osób, trochę starej emigracji, tudzież kobiet zamężnych z Libańczykami, Polaków mających pracę w Libanie, oraz księży i zakonników, a także pewna liczba zabłąkanych dusz i osób nie zaliczonych przez Anglików na wyjazd.

Ośrodkiem spotkań emigrantów w tamtym okresie było poselstwo Rzeczypospolitej, gdzie kilka razy w roku zbierano się dla uczczenia rocznic narodowych i świąt, zwykle poprzedzanych nabożeństwami odprawianymi w bejruckich kościołach. Miejscem spotkań Polaków, zwłaszcza podczas uroczystości Zaduszek był również cmentarz uchodźców polskich w Bejrucie, urządzony na terenie ofiarowanym przez Radę Miejską Bejrutu, pismem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z dnia 24 czerwca 1947 r.

Poselstwo w okrojonym składzie - poseł Zawadowski, wicekonsul Kowalski i sekretarz Irena Komornicka - nadal wydawało tygodnik "Przelotem", a oddział wydawnictwa "Reduta" publikacje "Sprawy Bliskiego Wschodu".

Działał ponadto patronat pań nad chorymi i więźniami, Komitet Cmentarny i Terytorialna Komisja Skarbu.

Z chwilą cofnięcia przez rząd Republiki Libańskiej w 1954 r. uznania dla Rządu Polskiego w Londynie - a był to ostatni na świecie rząd, który cofnął to uznanie - uległa też zmianie obsada polskiej placówki dyplomatycznej i siłą rzeczy przestała być ona ogniskiem działalności emigracyjnej we wszystkich jej formach. Odtąd Polki i ich rodziny przybywające do ambasady celem załatwienia formalności konsularno-wizowych traktowani byli jak zwykli petenci.

Kultywowanie dziedzictwa polskiej kultury i tradycji powoli wygasało. Jedyną formą kultywowania polskości w owym czasie był udział w nabożeństwach odprawianych przez polskich księży misjonarzy.

Wkrótce wybuchła też wieloletnia libańska wojna domowa, która podzieliła kraj i Bejrut niewidzialnymi granicami - linią wymiany ognia. Ograniczyło to do minimum kontakty między Polakami. Cenną formą pomocy rządu polskiego dla ogarniętego wojną Libanu były udzielane młodzieży libańskiej stypendia dla odbycia studiów wyższych w Polsce i to liczne stypendia.

Wielu z tych młodych ludzi uniknęło po prostu tragicznego wojennego losu, ale przede wszystkim uzyskało możliwość podwyższenia swego statusu życiowego dzięki zdobytej wiedzy.

Przebywając w Polsce, nie tylko zresztą z racji odbywanych studiów, ale na przykład w interesach, wielu młodych Libańczyków zawarło związki małżeńskie z Polkami. W efekcie, licząc od 1969 r., mamy do czynienia z nową falą emigracji polskiej do Libanu. Ściślej biorąc, kobiet i dzieci polskiego pochodzenia z tych mieszanych małżeństw.

Aktualnie według danych działu konsularnego ambasady RP w Libanie znajduje się około 700 osób z polskimi paszportami.

Zakończenie 17-letniej wojny w Libanie i przemiany ustrojowe w Polsce w 1989 r. znacząco i pozytywnie odmieniły życie polskiej emigracji. Mogła się już ona w miarę swobodnie ze sobą kontaktować, tym bardziej, że po latach reżimu komunistycznego ambasady RP otworzyły się dosłownie dla Polaków, a to za sprawą ówczesnego radcy polskiej placówki dyplomatycznej Piotra Kowalskiego. Z jego to inicjatywy ambasada na powrót stała się miejscem spotkań Polaków dla uczczenia świąt narodowych.

Podczas pamiętnej uroczystości z okazji święta Konstytucji 3 Maja w 1991 r., obecne tam panie, Teresa Dedenji i Anna Saleh zaproponowały zgromadzonym gościom, aby spotkania Polonii odbywały się regularnie w ambasadzie w każdą pierwszą sobotę miesiąca. Odzew na ten apel był entuzjastyczny i ta forma spotkań przetrwała do dziś, a nawet rozwinęła się z biegiem lat, a wszystko to dzięki gościnności ambasady, która udostępnia nam salę biblioteki wraz z księgozbiorem, gdyż nie mamy możliwości finansowych, aby stworzyć własną siedzibę na wzór Domu Polskiego.

Jednocześnie reaktywowano Komitet Cmentarny, bowiem na skutek działań wojennych cmentarz uchodźców polskich w Bejrucie został doszczętnie zdewastowany i stał się wręcz wysypiskiem śmieci dla okolicznej ludności. Bardzo energicznie i fachowo przystąpili do prac porządkowych i budowlanych panowie Andrzej Kasa, Ryszard Wendor i Samir Barut - synowie Polek emigrantek z okresu II wojny światowej.

Przy zaangażowaniu społeczności polonijnej, już 1 listopada 1991 r. możliwe było zorganizowanie uroczystości zaduszkowych na częściowo odrestaurowanym cmentarzu.

Choć skład osobowy Komitetu Cmentarnego zmieniał się z biegiem lat, miejsce spoczynku naszych rodaków wciąż stanowi przedmiot troski i wytężonej pracy społeczności polskiej w Libanie, które dzięki dobrowolnym datkom, a zwłaszcza rodzin zmarłych i odpisom z funduszu naszej Wspólnoty, a pod czujnym okiem niezwykle zaangażowanej pani Marii Sikorskiej-Iskandar, wieloletniej członkini zarządu Wspólnoty, jest utrzymywane w nienagannym porządku, choć prawdą jest też, że cmentarz wymaga nieustannych prac porządkowych i renowacyjnych, gdyż co jakiś czas ulega dewastacji bądź przez wrogich nam ludzi, bądź przez agresywny klimat, dlatego w tej sprawie nie ustajemy w prośbach o środki do sponsorów cmentarza, w tym ostatnio do Rady Ochrony Pomników Walki i Męczeństwa w Warszawie.

Na sobotnich spotkaniach tak zwanego Klubu Polskiego, uzgodniono potrzebę formalnej rejestracji tej organizacji polonijnej wobec władz libańskich. Niewątpliwie pomocnym i inspirującym w zakresie programowym był wyjazd dwóch z naszych założycielek, pani Izabeli Karczewskiej-Ayat i pani Anny Zalewskiej-Saleh na światowy Zjazd Polonii w 1992 r. w Krakowie.

Rejestracja stowarzyszenia pod nazwą "Wspólnota Polska w Libanie" nastąpiła w marcu 1993 r. Pierwszym prezesem zarządu był wspomniany wyżej pan Ryszard Wendorf, po nim prezesurę objęła na trzy kadencje pani Przemysława Hernacka-Azziz, przedstawicielka dawnej emigracji.

Założenia programowe określone zostały w obowiązującym nas statucie. Wynikają one bezpośrednio ze specyfiki naszej Polonii. Oprócz garstki pań z syberyjskimi doświadczeniami, większość członków organizacji stanowią Polki powojennej generacji i ich dzieci.

Mając na uwadze, że potomkowie starej emigracji w zasadzie nie mówią po polsku i znajomość ojczyzny ich matek jest nikła, główną uwagę musimy skupić na naszych dzieciach. Wytrwale, choć nie jest to łatwe, pracujemy nad zachowaniem świadomości tego pokolenia ich polskiego pochodzenia, poprzez pogłębianie znajomości spuścizny kulturalnej i historycznej kraju przodków, a co najważniejsze, znajomości języka polskiego.

Od 1992 r. działa przy stowarzyszeniu szkoła kultury i języka polskiego. Możliwość prowadzenia zajęć w prawdziwie szkolnych warunkach zawdzięczamy nieocenionemu bratu Władysławowi z zakonu Braci Szkolnych, dzięki któremu udostępniane są nam nieodpłatnie w piątki po południu klasy szkolne w centrum Bejrutu. Brat Władysław jest honorowym dyrektorem naszej szkółki, a z ramienia zarządu aktualnie odpowiada za oświatę pani Izabela Ayat.

Trzeba podkreślić, że praca w tego typu szkole w sytuacji, w sytuacji, gdy nasza młodzież pobiera naukę w szkołach podstawowych i średnich w trzech językach i gdy ma się do czynienia z uczniami w różnym wieku i o różnym stopniu znajomości polskiego - wymaga wiele cierpliwości i zaangażowania.

Do tej pory program nauczania przygotowywałyśmy samodzielnie, wykorzystując doświadczenia pedagogiczne naszych koleżanek pracujących w szkółce oraz w oparciu o instrukcje i podręczniki uzyskane w Polsce ze Stowarzyszenia "Wspólnota Polska", jak również posiadane przez nas encyklopedie i źródła historyczne, słowniki, etc.

Przykładowo, program nauczania ostatnich dwóch lat obejmował: zagadnienia gramatyki, historii Polski, geografii, sylwetek wielkich Polaków, polskich świąt religijnych i państwowych, jak również organów władzy państwowej.

Obecnie szkoła nasza zamierza ubiegać się o status szkółki niedzielnej. Kilkoro z naszej młodzieży, która uczęszczała do wspólnotowej szkoły, otrzymało z Polski stypendia dla odbycia studiów w ojczyźnie ich matek. Znamy też Libańczyków, którym pobieranie nauki w naszej szkole na tyle przybliżyło znajomość polskiego, że możliwa była kontynuacja nauki i zdobycie zawodu w Polsce.

Pod względem finansowym szkoła wspierana jest przez ambasadę RP. Pewne stałe kwoty są odpisywane z funduszu składkowego Wspólnoty, jak również od rodziców uczniów pobierane są symboliczne opłaty tak zwanego czesnego. Dzięki temu zatrudnione aktualnie dwie nauczycielki mogą otrzymywać skromną rekompensatę za swą trudną pracę i dojazdy do szkoły.

Mamy wielkie ambicje w stosunku do naszej młodzieży szkolnej w kwestii jak najlepszego poznania tysiącletniej historii i tradycji naszej ojczyzny. Pragnieniem naszym jest, aby młodzi Polacy w Libanie czuli się pełnoprawnymi obywatelami Rzeczypospolitej. W czasach, gdy słowo patriotyzm niewiele znaczy w młodzieżowej subkulturze, nasze dzieci z dumą odnoszą się do symboli polskości, takich jak Orzeł Biały czy Biało-Czerwona. Czują się Polakami, a nawet Europejczykami już teraz, gdy w kraju naszym dopiero mówi się o tym, że do tej Europy wchodzimy.

Cenną formą integracji naszej młodzieży polonijnej z dziećmi polskimi są oferowane nam co roku przez Stowarzyszenie "Wspólnota Polska" w Warszawie kolonie letnie w kraju, o bardzo bogatym programie poznawczym. Nadzieją naszą jest, że kiedyś ta młodzież, już teraz wstępująca w szeregi naszego stowarzyszenia, przejmie od nas, coraz starszych w końcu pań, obowiązki podtrzymywania polskości.

Roczny kalendarz naszej blisko 8-letniej działalności rozpoczynamy w styczniu balem karnawałowym z tombolą, który będąc miłą formą integracji środowiska stanowi jednocześnie poważny zastrzyk finansowy dla naszej wspólnej kasy, bardzo skromnej, ponieważ Wspólnota liczy sobie niespełna 70 członków.

Z kolei w marcu corocznie organizujemy spotkania seniorek Polonii, które ze względów zdrowotnych oraz komunikacyjnych nie zawsze mogą czynnie uczestniczyć w bieżącym życiu Wspólnoty. Informujemy je wtedy o tym, co wydarzyło się w ciągu minionego roku, ponadto własnoręcznie przygotowujemy upominki dla starszych pań i, oczywiście, wypieki własnej roboty.

Zazwyczaj najliczniej gromadzi grono Polonii, zrzeszonej i nie zrzeszonej, Wielka Sobota przez Wielkanocą, kiedy to organizowane jest nabożeństwo Wigilii Paschalnej z poświęceniem ognia, a następnie święcenie pokarmów, konkurs pisanek dla dzieci, konkurs wypieków wielkanocnych dla pań.

Uroczyście obchodzone jest święto narodowe w rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 Maja. Urządzamy wspólnie z ambasadą spotkania cocktailowe z okolicznościowym przemówieniem przybliżającym obecnym znaczenie tego dokumentu dla kształtowania się naszej państwowości.

Jest też okazja, wielce wzruszająca, do wysłuchania i zaśpiewania utworów religijnych i patriotycznych.

Dzień Dziecka dotychczas gromadził całe nasze rodziny w malowniczo położonym Don Bosko na terenie klasztoru ojców salezjanów w cieniu lasu piniowego, chroniącego przed czerwcowym skwarem. Po nabożeństwie w języku polskim odbywały się familijne biesiady, gdzie niejako z konieczności, przy zaimprowizowanych stołach, odbywały się rozmowy w języku polskim. Korzystaliśmy z tej miłej formy życia społecznego dzięki księżom salezjanom z Polski. Teraz, gdy ich zabrakło w Libanie, musimy na własną rękę starać się zapełnić tę lukę w życiu religijnym, a nie jest to łatwe. Ksiądz Józef Ciunajtis z zakonu bernardynów prowadził we wszelkich formach działalność duszpasterską. Odprawiana była gościnnie co niedzielę Msza św. w języku polskim w Kościele Santa Terra.

Trzy roczniki dzieci przygotowano do pierwszej Komunii świętej, z uroczystym udzieleniem tego sakramentu. Obecnie nawet odbycie spowiedzi świętej u miejscowych kapłanów nastręcza wiele trudności z racji bariery językowej.

Emigrantom może bardziej niż innym potrzebna jest modlitwa i udział w życiu religijnym, bo to pozwala łatwiej znosić nostalgię i pokrzepia na duchu, zwłaszcza gdy trzeba żyć w kraju o tak odmiennej mentalności ludzkiej.

Nasz kalendarz działalności w bieżącym roku przewiduje po wakacjach uroczyste rozpoczęcie roku szkolnego w październiku. Natomiast listopad to oczywiście uroczystości Wszystkich Świętych na cmentarzu uchodźców polskich w Bejrucie, gdzie aktualnie spoczywają szczątki 122 osób - wspólne modlitwy za zmarłych, składanie wieńców, zapalenie zniczy - to zwyczajowy scenariusz tej uroczystości. Dbamy o to, aby na żadnej mogile nie zabrakło bodaj symbolicznego kwiatka i światełka. Od kilku lat obchody te uświetnia swą obecnością Kompania Honorowa Wojska Polskiego sił pokojowych ONZ, stacjonujących w Libanie Południowym.

Listopad to także święto niepodległości Polski. Z reguły ambasada organizuje bankiet, na który zapraszani są goście z kół politycznych i dyplomatycznych Libanu, jak również liczne grono Polonii.

Grudzień to okres oczekiwania na narodzenie Bożej Dzieciny, a dla nas chyba najbardziej wzruszający czas, albowiem wtedy odżywają wszystkie ciepłe wspomnienia z dzieciństwa i najsilniej doskwiera tęsknota za rodziną i ojczyzną. Nie odczuwa się w Libanie tej atmosfery przedświątecznej krzątaniny, nie widzi się choinek znoszonych do domów w mroźne popołudnia i prószącego śniegu. Owszem, dekoracje sklepów i ulic zachęcają do wzmożonych zakupów, ale to wszystko.

My, kobiety, matki, staramy się w tym okresie szczególnie zadbać o stworzenie tego specyficznego, ciepłego nastroju, zwłaszcza polskiej Wigilii. Już samo zdobycie opłatka jest problemem, a co dopiero karpia, śledzia, maku na kutię, itd. Ale gdy się bardzo postarać, to stół wigilijny może wyglądać tak jak polska tradycja nakazuje.

Organizujemy tę wieczerzę zgodnie z zasadą pierwszych Chrześcijan, a więc każdy przynosi z domu jakąś potrawę. Po modlitwie i wspólnym dzieleniu się opłatkiem spożywamy w skupieniu tradycyjną kolację i potem kolędujemy, aż całkiem się wyczerpie nasz repertuar. Najważniejsze w tym jest, że uczestniczy w Wigilii nasza młodzież, a trzeba wiedzieć, że tradycja libańskich Chrześcijan w tej materii niczym nie przypomina polskiej.

Jeżeli mam już skończyć, to ja nie będę czytała tego, co mam do przeczytania, chcę tylko powiedzieć, że mamy dwie osoby bardzo godne wspomnienia, jest to pani profesor biologii, która pracuje na Uniwersytecie Libańskim i nomen omen zajmuje się właśnie fizjologią nasion cedru, a cedr to godło Libanu. Drzewo to już praktycznie nie istnieje, najwięcej jest go na flagach.

Bardzo gorąco zachęcam do przeczytania mojego referatu w całości.

Dziękuję za uwagę. (Oklaski).


Powrót do głównego dokumentu