Powrót do głównego dokumentu


Prof. Ryszard Legutko - Uniwersytet Jagielloński:

Pani Marszałek! Pani Senator! Szanowni Państwo!

Od razu przyrzekam, że postaram się zmieścić w dwudziestu minutach.

Temat mojego wystąpienia dotyczy kultury polskiej, dziedzictwa narodowego za granicą, w obliczu integracji.

Rozumiem, że integrację można pojmować dwojako, albo w sensie wąskim - mam na myśli integrację europejską, albo w sensie szerszym - jako wszelkie procesy integracyjne w skali światowej.

Ja raczej będę odnosił się do tego węższego sensu integracji, to znaczy integracji europejskiej. Jaki jest związek między kulturą polską, dziedzictwem narodowym z jednej strony a procesami integracyjnymi z drugiej?

Zacznę może od kwestii kultury. Tak się złożyło, że ogromna część naszego dziedzictwa kulturowego powstała za granicą i to jest pewien, powiedziałbym, fenomen w skali światowej. Oczywiście w różnych narodach w różnych krajach istnieli i działali twórcy żyjący poza swoim krajem ojczystym, ale bodaj nigdy się nie wydarzyło i nigdzie się nie wydarzyło coś takiego, że największa nasza literatura powstała poza naszymi granicami. Największe arcydzieła polskiej literatury powstały poza naszymi granicami.

Jest to poniekąd sytuacja nienormalna; jest w tym coś niezwykłego; jest paradoks, ale też jest pewna prawidłowość.

Paradoks dlatego, że wydawałoby się, iż naturalnym miejscem dla rozwoju kultury jest własny kraj, co, oczywiście, nie przesądza kwestii, że ludzie mogą zmieniać miejsce swojego pobytu.

A prawidłowość dlatego, że z dala odczuwa się zwykle silniejszy związek z krajem, zwłaszcza, gdy ten kraj jest zniewolony i zagrożony.

Nasza Wielka Emigracja XIX-wieczna okresu romantyzmu szczególnie wiele uczyniła dla wzbogacenia naszego poczucia narodowego i zrozumienia sensu polskości. Przypominam, że w okresie romantyzmu była niezwykle powszechna idea, powstała bodaj, o ile dobrze wiem, na gruncie romantyzmu niemieckiego, ale rozpowszechniona w innych krajach i działająca niezwykle mocno, która głosiła, że w momencie rozpadu, bądź braku instytucji politycznych kultura odgrywa rolę pierwszorzędną.

Niektórzy romantycy twierdzili wręcz coś takiego, że tylko taki naród przetrwa, który ma mocne poczucie tożsamości, natomiast mniej ważne są instytucje polityczne, choć oczywiście należy dążyć do ich odtworzenia i zbudowania. Przetrwanie ma jednak ścisły związek z tożsamością, z poczuciem tożsamości narodowej i ta idea oddziałuje bardzo silnie, ze szczególną mocą, np. w Niemczech, w Rosji, w Polsce. I my poniekąd tej idei jesteśmy dłużnikami.

Wszelako trzeba zauważyć, że pod względem kultury istnieje podział na Kraj i Zagranicę, na kulturę krajową i kulturę zagraniczną, kulturę emigracyjną. Taki podział nie był zaplanowany, on się stał faktem bez naszej woli i bez naszego udziału, wynikł z sytuacji politycznej. W momencie, kiedy ta sytuacja polityczna zmieniła się, kiedy Polska uzyskała suwerenność po raz pierwszy w roku 1918 i kiedy odzyskała suwerenność po raz drugi dziesięć lat temu, ten podział oczywiście traci na ostrości, a przynajmniej traci na ostrości w Europie. Dawniej bardzo łatwo było zlokalizować pisma krajowe, wydawnictwa krajowe i wydawnictwa emigracyjne, natomiast w tej chwili bardzo trudno jest określić w przypadku niektórych pism, jak dalece są one krajowe, a w jakim stopniu są one emigracyjne, bowiem duża część twórczości emigracyjnej jest wchłaniana przez dzisiejszą naszą kulturę krajową, czyli kulturę polską w ogóle.

No dobrze, takie są, jak się wydaje, procesy w dzisiejszym świecie zachodnim, w momencie upadku komunizmu i likwidacji barier politycznych, które utrwalały podział na emigrację i kraj. Ale jak ma się do tego kwestia integracji europejskich?

Otóż na pierwszy rzut oka wydaje się, że integracja europejska nie wnosi wiele nowego do tego, co powiedziałem. Bo czym jest integracja europejska? W pierwszym rzędzie jest to pewien proces polityczny i gospodarczy i proces ten nie stawia żadnych granic kulturze. Niezależnie zatem od tego, jak procesy integracyjne będą się rozwijać, kultura będzie się rozwijała własną dynamiką. Dlatego na przykład ci, którzy sądzą, że nastąpi powstrzymanie procesu integracji czy przeciwstawiają się procesowi integracji, sądząc, że integracja będzie miała jakieś znaczący wpływ pozytywny bądź negatywny na dziejące się procesy kulturowe w naszym kraju, moim zdaniem są w błędzie. Niezależnie bowiem od tego, czy Polska weszłaby, czy wejdzie do struktur europejskich, czy nie wejdzie, kultura nasza w kraju i za granicą będzie poddana takim samym tendencjom, to znaczy tendencjom, które na obecnym etapie rozwoju mają charakter globalizacyjny.

Globalizacja to jest słowo dzisiaj bardzo wzięte i modne, ale w przeciwieństwie do innych słów wziętych i modnych, jak sądzę, oddaje sedno sprawy tego, co się faktycznie dzieje. Jest to słowo, które opisuje jakąś rzeczywistość.

Faktycznie mamy do czynienia z czasami kulturowej globalizacji i tak jak powiedziałem - procesy polityczne i procesy gospodarcze tylko w luźnym stopniu z dynamiką globalizacyjną są związane. Ale nie znaczy to wcale, że między integracją europejską a sprawami kulturowymi, rolą kultury, rolą dziedzictwa narodowego nie ma jakiegoś innego ważnego związku.

Otóż według mnie - i to jest jedna z głównych tez, jakie chciałem postawić w dzisiejszym wystąpieniu - jest tak, że właśnie w czasach integracji rośnie rola kultury jako czynnika różnicującego, jako czynnika identyfikującego; jest to poniekąd kolejna wersja tej starej idei romantycznej, ale w zupełnie innym kontekście i z pewną zmianą treści.

Dlaczego? A no dlatego, że procesy globalizacyjne są w dużym stopniu procesami homogenizującymi, procesami, które ujednolicają, które czynią kulturę jednorodną, a to jest już pewna tendencja, powiedziałbym, nienaturalna mimo wszystko.

W związku z tym należy się liczyć z tendencjami przeciwnymi, co możemy już obserwować, czyli z tendencjami różnicującymi. Moim zdaniem jest coś niepokojącego w fakcie, że wszyscy zaczynamy mówić to samo, zachowywać się tak samo, konsumować tę samą kulturę i bardzo często kulturę masową, bo globalizacja łączy się także ze wzrostem kultury, oddziaływania kultury masowej. W tej sytuacji istnieje nie tylko potrzeba, ale, powiedziałbym, naturalna skłonność do powstania tych czynników różnicujących.

Teza zatem, którą tutaj stawiam jest taka, że postępująca integracja polityczna i ekonomiczna spowoduje wzrost znaczenia kultury jako czynnika identyfikacyjnego, tożsamościowego.

I powtarzam - nie ma w tym żadnej sprzeczności, że z jednej strony mamy globalizację kulturową, która te różnice niweluje, a z drugiej strony mamy wzrost znaczenia partykularyzmu. Występowanie sprzecznych tendencji - z jednej strony globalizacja kulturowa, a z drugiej wzrost znaczenia partykularyzmów - będzie wyznaczało procesy kulturowe w nadchodzących dziesięcioleciach.

To się poniekąd zgadza z formułą integracyjną, ponieważ projekt integracyjny, najkrócej rzecz ujmując i niezwykle upraszczając, za co przepraszam, sprowadza się do tego, że będziemy mieli trójstopniowość instytucji - instytucje narodowe, instytucje państwowe państwa narodowego i instytucje lokalne, przy czym ta zmiana miałaby polegać na tym, że siła państwa narodowego ma słabnąć, ma ono ograniczać swoje funkcje na rzecz instytucji ponadpaństwowych - tych paneuropejskich, a także instytucji lokalnych.

Taki jest projekt, taki jest oczywiście główny schemat procesów integracyjnych, ale jak to w rzeczywistości wygląda, to jest sprawa dyskusyjna, bo państwo narodowe jakoś nie bardzo chce znikać.

W związku z tym pojawiają się głosy, dla jednych są to głosy w niektórych przypadkach entuzjastyczne, w innym przypadku wyrażające obawy, że dochodzi w ten sposób do uaktywnienia tego co lokalne, tego co etniczne, innymi słowy kultura nagle może się okazać bardzo potężnym czynnikiem kształtującym życie w Europie, i to ta kultura lokalna, kultura wspólnot, kultura grup etnicznych.

Jedni mówią o tym z entuzjazmem, inni mówią o tym z obawą, bojąc się, że to są procesy, nad którymi nie będzie jakiejś szczególnej kontroli. Jak by nie było, przyszłości tutaj nie należy przewidywać, taki jest mniej więcej projekt, w związku z czym to uzasadnia jedynie tę moją tezę o wzrośnie znaczenia kultury jako czynnika różnicującego.

Wobec powyższego obowiązkiem władz państwowych, państwa jeszcze istniejącego i pewnie jeszcze długo istniejącego, jest obrona tych wszystkich partykularyzmów, zjawisk kulturowych wielonarodowych, wielokulturowych w społeczeństwach, rozmaitych licznych zjawisk w tej dziedzinie życia, albowiem globalizacja może stać się czynnikiem podważającym znaczenie niektórych wspólnot, również wspólnot polskich. Globalizacja może okazać się procesem, który zlikwiduje niektóre wspólnoty, innym przydając siły.

Sądzę, że państwo polskie, władze państwowe z pewnością zdają sobie z tego sprawę i odpowiednio działają bądź działać powinny.

Wyrażam zatem tutaj głębokie przekonanie, iż zachodzi konieczność angażowania państwa polskiego, struktur naszej władzy w te procesy, które dzieją się obecnie z naszymi wspólnotami polskimi poza granicami.

Dziś, moim zdaniem, w przypadku polskim dochodzi do odwrócenia poprzedniego stanu rzeczy, mianowicie dochodzimy do momentu wypełnienia się sprawiedliwości, czy jakby to jeszcze inaczej nazwać - rewanżu. Poprzednio polskie ośrodki i środowiska kulturowe na obczyźnie, zwłaszcza na Zachodzie, wspierały ludzi tutaj żyjących w kraju, całe społeczeństwo w kraju - dostarczając wolnej myśli oraz poczucia ciągłości zbiorowego doświadczenia. Były środkiem inspiracji i to z niej, z tej kultury czerpaliśmy wielkie i wspaniałe idee. To kultura stamtąd pozwalała nam przetrwać, zagwarantowała ciągłość tej kultury. Teraz przychodzi czas, jak myślę, aby zrewanżować się, aby to kraj zaczął wspierać czy wspomagać ośrodki kultury polskiej poza granicami.

Dlaczego? Jaka jest racja dla wspierania tych wspólnot i tej kultury emigracyjnej?

Po pierwsze, nie zapominajmy o tym, że potencjał kulturowy, ten dorobek kulturowy spoza kraju jest wartością samą w sobie i należy go bronić. To myśl szalenie banalna, ale w czasach instrumentalizmu w polityce nie wolno nam o tym zapominać i należy tego bronić i chronić, bo to jest dobre.

Po drugie, tak jak powiedziałem, jest to jednocześnie angażowanie, stanowi przeciwwagę dla postępującej homogenizacji światowej kultury, nad którym to wątkiem nie będę się już rozwodził.

I po trzecie wreszcie, jeżeli prawdą jest to, co powiedziałem o znaczeniu kultury jako czynnika różnicującego w procesie integracji europejskiej, to wpływ kulturowy stanowi ważny element wpływu politycznego. Tym samym za taką postawą przemawiają racje polityczne, ale ja te racje polityczne wymieniłem na ostatnim miejscu celowo, ponieważ gdybyśmy zaczęli od racji politycznych, to mogłoby się nagle okazać, że wszystkie inne nam umykają.

Jakie w związku z tym cele powinny przyświecać wspieraniu i ochronie naszego dziedzictwa kulturowego?

Pierwszy cel jest oczywisty, o którym trzeba pamiętać - jest to zachowanie istniejącej substancji kulturowej, co jest moralną powinnością rządu i urzędów przedstawicielskich, wszelkich instytucji. Tam, poza granicami kraju, jest wspaniała, ogromna narodowa substancja i ona powinna być chroniona i obroniona. Są to instytucje, książki, biblioteki, itd.

Ale drugi cel, jak sądzę - i to się wiąże przede wszystkim właśnie z procesami integracyjnymi w sensie węższym - powinien polegać na utrzymywaniu kontaktów, wspomaganiu i pobudzaniu grup i środowisk, które działają w głównym nurcie życia tamtejszych społeczeństw. To nie jest takie proste, to jest rzecz szalenie trudna do rozstrzygnięcia w przypadku innych krajów, innych społeczeństw. Natomiast w przypadku społeczeństw zachodnich, europejskich, czy społeczeństwa amerykańskiego - tutaj kierunek działania jest chyba jasny, a więc działanie i pobudzanie grup, ludzi, jednostek kulturotwórczych, które tworzą w głównym nurcie życia swoich społeczeństw, które tworzą jego elity. Mamy znakomitych przedstawicieli elit kulturowych w społeczeństwach zachodnich; są to ludzie, którzy przyznają się do pochodzenia polskiego, którzy kochają swoje korzenie i którzy są wpływowymi politykami, znakomitymi mężami stanu, twórcami w swoich krajach, w swoich drugich ojczyznach. Myślę, że powinniśmy tutaj robić w tym zakresie to, co przyjęły inne kraje, inne państwa, takie jak Niemcy, Włochy, czy Izrael.

W związku z tym, według mnie, maleć będzie rola polskich enklaw kulturowych, które kiedyś odegrały tak ważną rolę, że wspomnę tylko "Kulturę" paryską. Wydaje mi się, że rola takich enklaw będzie maleć i w postępującej integracji, z naturalnych względów, takie enklawy przestaną odgrywać znaczącą rolę kulturową.

Dziękuję bardzo. (Oklaski).


Powrót do głównego dokumentu