Powrót do głównego dokumentu


Ks. abp Szczepan Wesoły - Centralny Ośrodek Duszpasterstwa Emigracyjnego w Rzymie:

Szanowna Pani Marszałek! Szanowne Prezydium! Panie i Panowie!

Mam mówić, przynajmniej tak tytuł brzmi, o roli Kościoła katolickiego na obczyźnie w zachowaniu kultury polskiej. Myślę, że o roli Kościoła jako instytucji nie będziemy tu mówili, bo to temat za obszerny, może musimy go ścieśnić, więc ja go ścieśniam do roli duszpasterstwa i to nie tylko do roli duszpasterstwa w ogóle, ale do roli duszpasterstwa polskiego.

Następnie myślę, że jeszcze jedno należy się chyba sprecyzowanie z mojej strony. Mówimy tu o zachowaniu dziedzictwa kulturowego, a ja bym chciał powiedzieć o przekazaniu dziedzictwa kulturowego. Myślę, że to nie będzie zbyt odbiegało od tematyki dzisiejszego spotkania. Jak wiemy, pojęcie kultury jest różnie określane. Rozróżnia się między kulturą materialną, czyli jak niektórzy chcą, między cywilizacją a kulturą duchową, czyli wszystkimi naukami humanistycznymi.

Kulturę duchową również rozróżniamy jako twórczość na różnych polach działania: artystycznym czyli sztuk plastycznych, literatury, muzyki, teatru, itp. Kultura to jednak nie tylko twórczość, to również wartości, którymi człowiek żyje i które go jako człowieka formują. Do tego zagadnienia właśnie chciałbym zacieśnić moją krótką refleksję.

Jeżeli na emigracji mam mówić o kulturze, to ja muszę wyjść z pojęcia ojczyzna, bo tylko w tym kontekście ojczyzny ja mogę na emigracji o kulturze mówić, bo na emigracji ta ojczyzna to są wartości kulturowe.

Ojciec Bocheński, kiedyś znane tu nazwisko, w czasie wojny jako kapelan w Szkocji, gdzie urzędował napisał taką rozprawkę o patriotyzmie. I w tej rozprawce o patriotyzmie powiedział, że ojczyzna to jest to miejsce, w którym ja po raz pierwszy zobaczyłem świat, to znaczy zobaczyłem odblask wielkości Bożej. Ojczyzna to jest miejsce, w którym człowiek poznał dzieło stworzenia, piękno krajobrazu, czyli to, co określamy jako odblask chwały Bożej. Poznanie to rozciąga się na obyczaje, na tradycje, poznanie środowiska, w którym się wzrasta i w którym się wychowuje. Jeżeli tak spojrzymy na pojęcie ojczyzny, wówczas musimy stwierdzić, że dla pokoleń urodzonych poza krajem, dla emigracji czy Polonii ojczyzna jest tym światem, w którym się urodzili, jest otoczeniem, w którym wzrastają i zdobywają wiedzę. Tę ojczyzną, która jest ich - powinni kochać. Jest to kraj, w którym się urodzili, a to nie jest już Polska.

Jeżeli ja teraz mówię na emigracji, czy to o miłości ojczyzny, czy o miłości ojczyzny ojców, to mogę tylko odwołać się do wartości kulturowych, dlatego, że każdy Polak urodzony poza krajem jest siłą faktu człowiekiem czy osobą dwukulturową. Będzie on chodził, pobierał naukę do szkół w tym kraju, w którym mieszka, a jeżeli ma zachować świadomość swojego pochodzenia, to ta świadomość może być tylko oparta o wartości kulturowe.

Chciałem tutaj przeczytać słowa papieża Jana Pawła II zawarte w przemówieniu do UNESCO w Paryżu w 1980 r., ale już nie będę czytał, bo to jest ta sama wypowiedź Ojca Świętego, którą Pani Marszałek przeczytała, zatem przytoczę tylko jedno ostatnie zdanie:

"Człowiek, który w widzialnym świecie jest jedynym autentycznym podmiotem kultury, jest też jedynym całościowym jej przedmiotem i celem. Kultura jest tym, przez co człowiek jako człowiek staje się bardziej człowiekiem, bardziej jest. (...) Doświadczenie różnych epok, nie wyłączając naszej, przemawia za tym, ażeby o kulturze myśleć i mówić przede wszystkim w konstytucyjnym związku z samym człowiekiem, a dopiero wtórnie i pośrednio w związku z całym światem jego wytworów. (...) Człowiek i tylko człowiek jest sprawcą i twórcą kultury, człowiek i tylko człowiek w niej się wyraża i w niej się potwierdza"

A więc, jeżeli ten związek człowieka z kulturą jest tak bliski, że człowiek staje się człowiekiem przez wartości kulturowe - to tutaj zbliżamy się do problemu duszpasterskiego, bo duszpasterstwo troszczy się też o człowieka, o wychowanie człowieka. Ideą duszpasterstwa jest tak ukształtować człowieka, żeby on, który jest wierzący, w swoim postępowaniu kierował się zawsze zasadami wiary. A zatem jest to bardzo bliski związek z kulturą, która tego człowieka tworzy.

Tylko przez wartości kulturowe mogę nie tylko powiedzieć, kim człowiek jest, ale mogę powiedzieć, skąd ten człowiek jest i właściwie to jest to szukanie tych korzeni.

My jako naród mamy jedno doświadczenie, które prawdopodobnie większości innych krajów zostało oszczędzone, to znaczy inne kraje nie miały tego doświadczenia, które my Polacy mamy. Mianowicie myśmy byli narodem, który pozwolił sobie odebrać państwowość i przez sto kilkadziesiąt lat byliśmy narodem bez państwowości, bez państwa, ale ten naród istniał. Wiemy, że nie tylko byliśmy bez państwa, wiemy też, że państwa zaborcze wszystkimi siłami starały się nie tylko odebrać byt państwowy, ale odebrać również te wartości kulturowe. Ogromne wysiłki caratu były na to skierowane, co jest dziś udokumentowane. Choćby zakazanie używania języka polskiego w kościołach, itd.

W tym okresie, kiedy nie było państwa, jedyną formą zachowania wartości kulturowych był przekazywanie ich przez rodzinę i w formach kultu religijnego, i tylko tak można było zachować świadomość o przeszłości historycznej. Dzisiaj nikomu na myśl nie przyszłoby obchodzić rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 Maja jako święta kościelnego, a jednak przez tyle lat ten 3 Maj w świadomości Polaków był, bo było nabożeństwo odprawiane przez cały ten okres i świadomość tej Konstytucji, jak ją będziemy później określali, jak historycy będą ją określali - została.

Wiemy, że przez wiele lat tylko poprzez kult można było upamiętniać wydarzenia historyczne, pamiętamy, że odprawiało się msze za zmarłych powstania kościuszkowskiego, powstania listopadowego czy innych powstań, innych wydarzeń historycznych.

Właściwie tylko w formie kultu udało się zachować język, ten język, który był "zaciśnięty" do domu, a jako język publiczny był tylko w kościele, dlatego te wszystkie naciski caratu na Stolicę Apostolską, żeby wykluczyć język polski z kościoła spełzły na niczym. Dlatego to, co tutaj już pani marszałek przeczytała, tę wypowiedź Ojca Świętego w Paryżu, że naród zachował siebie, bo miał swoją kulturę, jest takie prawdziwe. Analogicznie możemy powiedzieć również, że światowość polskości istnieje na emigracji tylko w oparciu o wartości kulturowe.

Myślę, że jest to o tyle ważne, że była nie tylko Wielka Emigracja - pan profesor Ryszard Legutko mówił o Wielkiej Emigracji, wielkiej bo miała wielkich ludzi - była także emigracja po powstaniu listopadowym, liczbowo kilka tysięcy, kilkanaście tysięcy osób, a także ta prawdziwie wielka ludnościowo emigracja, emigracja z przełomu wieków XIX i XX - emigracja do Australii, Brazylii, Ameryki Południowej i Ameryki Północnej.

Pamiętać trzeba, że polscy emigranci wyjeżdżali z konkretnych warunków, mając jeden model kulturowy. Pojechali do Brazylii, do tych lasów, czy do Ameryki Północnej, do Kanady, choć tam niewielu wyjeżdżało, z tym modelem, z którego my dzisiaj tak się naśmiewamy, to był to model tego, co nazwiemy religijnością patriotyczną. Ci emigranci z tym modelem wyjechali i tam, gdzie przyjechali, tam chcieli tę modę w dalszym ciągu prowadzić, żyć tak, jak oni żyli u siebie w kraju.

Zresztą jest taki dokument Stolicy Apostolskiej z 1969 roku o duszpasterstwie emigracyjnym pt. De Pastorali Migratorum Cura, który mówi wyraźnie:

"Migranci wnoszą z sobą właściwy im sposób myślenia, własną mowę, kulturę i religię. Wszystko to stanowi swoistą spuściznę duchową myśli, tradycji, kultury, która trwać będzie również poza granicami ojczystego Kraju".

Emigranci wyjeżdżali z kraju, w którym żyli, przyjeżdżali do Stanów Zjednoczonych, gdzie była zupełnie inna sytuacja. Znaleźli się tam wobec sytuacji, że ich nie rozumiało. Np. przebywający tam Irlandczycy, którzy pozwolili odebrać sobie swój język przed tysiąc siedemset którymś tam rokiem (chyba była to ostatnia wojna irlandzka) i potem przyjęli język angielski, nie rozumieli tego, że ci nasi emigranci o ten język polski walczyli u siebie w domu i w dalszym ciągu tym językiem chcieli Pana Boga chwalić, tak jak go oni rozumieli.

Ten dokument Stolicy Apostolskiej, o którym już wspomniałem, mówi także, że ojczysta mowa emigrantów, przy pomocy której wyrażają oni własną mentalność, przez którą okazują sposób myślenia oraz przejawy kultury i życia duchowego, nie powinna stać na ostatnim miejscu. Taka jest instrukcja Stolicy Apostolskiej.

I widzimy, że jeżeli my na emigracji jesteśmy związani z duszpasterstwem, to znaczy, że ja mam przekazać temu człowiekowi prawdy wiary, prawdy objawione, a więc ja mu to przekazuję poprzez te formy kulturowe, które są jemu bliskie, a więc poprzez język polski. Jeżeli ten język polski będzie niezrozumiały, to słowo Boże nie dojdzie do tego człowieka, zatem musi być język polski zrozumiały, żeby poprzez ten język polski słowo Boże przesłane zostało do każdego człowieka.

Dlatego też od początku przy duszpasterskich ośrodkach w Ameryce czy w Brazylii powstawały szkoły, szkoły języka polskiego, bo były one jak najbardziej konieczne dla przekazywanie wiary w Kościele, a potem i inne formy katechizacji były dzięki temu zrozumiałe. Oczywiście po jakimś czasie te szkoły przeszły już na system lokalny, no bo chodziło o to, żeby umożliwić łatwiejsze przejście tych ludzi na dalsze studia, itd., niemniej te szkoły zawsze były.

Po ostatniej wojnie właściwie w każdym ośrodku była szkółka polska, funkcjonująca jako szkoła sobotnia, czy pod inną nazwą.

Ale i dziś jeszcze my mówimy bardzo wyraźnie, że ja mam tę wiarę ciągle pogłębiać, a więc we wszystkich właściwie ośrodkach duszpasterskich powstawały biblioteki, większe czy mniejsze, bogatsze czy skromniejsze, ale te biblioteki były, bo służyły one, przez język polski, pogłębieniu wiary. Nie tylko zresztą istniały biblioteki, nawet jeszcze dzisiaj w większości kościołów wciąż znajdują się punkty sprzedaży książek, właśnie dlatego, że stale istnieje problem znajomości języka. Jeżeli język polski nie będzie znany, to słowo polskie nie będzie rozumiane, a zatem i słowo Boże nie będzie zrozumiałe.

Warto tu przytoczyć jeszcze jeden cytat z pamiętnej wypowiedzi Papieża Jana Pawła II w Paryżu w 1980 r., który powiedział wtedy m. in., że "...pierwszym i zasadniczym zadaniem kultury w ogóle i każdej zarazem kultury jest wychowanie. W wychowaniu bowiem chodzi właśnie o to, ażeby człowiek stawał się coraz bardziej człowiekiem - o to, ażeby bardziej był, a nie tylko więcej miał - aby więc poprzez wszystko co ma, co posiada umiał bardziej i pełniej być człowiekiem - to znaczy ażeby również umiał bardziej być nie tylko z drugimi, ale także i dla drugich".

I to jest właściwie to zadanie całego naszego księżego posłannictwa. Nie mogę być chrześcijaninem w oderwaniu od innych osób, ale realizuję moje chrześcijaństwo w kontaktach z innymi ludźmi.

Wiemy również, że w latach poprzednich, kiedy jeszcze nie było takiej różnorodności środków przekazu i był problem zagospodarowania wolnego czasu, w większości ośrodków parafialnych powstawały zespoły teatralne, jakieś zespoły taneczne dla młodzieży, a także zespoły teatralne czy różne tam zespoły dramatyczne, gdzie przedstawiano sztuki, a w nich zawarta była cała literatura. Te sztuki były pisane specjalnie dla tych różnych zespołów lokalnych, emigracyjnych, których zadaniem było nie tylko bawić, odgrywać jakąś rolę, lecz przede wszystkim uczyć języka polskiego.

Nawet dzisiaj, w obecnych warunkach, jeśli przygotowuje się jasełka z dziećmi, to od czego się zaczyna? Od czegoś, co pozwoli im najpierw poprawnie wymawiać język polski, bo ten język polski, przez tę poprawną wymowę pozwala dzieciom widzieć piękno tego języka. Dopiero w dalszej kolejności uczy się dzieci jakichś tam aktorskich obyczajów.

Jeżeli ja mówię tutaj o pojęciach, jak na przykład o pojęciu ojczyzna, to na emigracji pojęcie to znaczy - wartości kulturowe, bo człowiek jest tam z miejsca dwukulturowy, a jeżeli ma być człowiekiem dwukulturowym, musi mieć świadomość swoich korzeni, w których tkwi.

Oczywiście kultura potrzebuje wzorców; zawsze są jakieś wzorce dla kultury, możemy powiedzieć, że takimi wzorcami kultury byli Piłsudski, Dmowski, Witos. Te postaci wszystko różniło, jeżeli chodzi o koncepcje urządzenia państwa, czy koncepcje polityczne, ale łączyło jedno - oni rzeczywiście byli ukierunkowani na służbę dla drugich i mieli na celu dobro narodu, dobro Polski i główne to dobro robili. Całe swoje życie w służbie Polski poświęcili, nie tylko w służbie Polski, ale w ogóle w służbie całego narodu, nie mając z tego właściwie osobiście wielkich korzyści. Witos był chłopem i chłopem pozostał. Piłsudski, jak wiemy, miał jakieś domki, jakieś mieszkanie, i to wszystko. Wielkich pieniędzy nie zrobił. Dmowski został starym kawalerem, gdzieś tam mieszkał po różnych znajomych. Wszyscy oni nie zdobyli wielkiego majątku, za to wszyscy byli w służbie, w służbie tego narodu, w służbie ojczyzny.

Można podać i inne przykłady ludzi, którzy są związani i z miłością narodu, i z miłością Kościoła.

Brat Albert, żołnierz, powstaniec ranny w bitwie, artysta, uchodźca, a potem wielki jałmużnik, wielki święty, wielki patriota i wielki święty.

Rafał Kalinowski, żołnierz carskiej armii, przyszedł do powstania zdając sobie sprawę z tego, że powstanie nie ma żadnych szans; był zawodowym oficerem, wiedział jakie są szanse powstania. Przyszedł do powstania sybirak, wygnaniec, nauczyciel synów Czartoryskiego w Paryżu. Potem okazał się wielkim budzicielem sumień, wielkim patriotą i wielkim świętym.

Może dzisiaj się to nie podoba, ale tacy ludzie jak Rafał Kalinowski stanowią pewne wzorce, które były, które są, które zaświadczają, że można być i wielkim patriotą, i człowiekiem religijnie zaangażowanym.

Można dodać jeszcze inny tu przykład, przytaczając słowa Papieża skierowane w 1979 r. do młodzieży w Gnieźnie. Papież powiedział tej młodzieży tak:

"...mówi do was człowiek, który swoją duchową formację zawdzięcza od początku polskiej kulturze, polskiej literaturze, polskiej muzyce, plastyce, teatrowi, polskiej historii, polskim tradycjom chrześcijańskim, polskim szkołom, polskim uniwersytetom .(...)

Proszę was, pozostańcie wierni temu dziedzictwu. Uczyńcie je podstawą swojego wychowania. Uczyńcie przedmiotem szlachetnej dumy. Przechowujcie to dziedzictwo! Pomnóżcie to dziedzictwo! Przekażcie je następnym pokoleniom. (...)

W dziejach kultury polskiej odzwierciedla się dusza Narodu. Żyją w nich jego dzieje. Jest ona nieustanną szkołą rzetelnego i uczciwego patriotyzmu. Właśnie dlatego też umie stawiać wymagania i umie podtrzymywać ideały, bez których trudno człowiekowi uwierzyć w swoją godność i siebie samego wychować".

I tam również Papież powiedział, że kulturę przekazuje się tworząc ją. Jeżeli zatem ja mówię o przekazaniu kultury, to znaczy ją muszę tworzyć. Jak tworzyć? Kiedy przekazuję język przekazując też obyczajowość. Kiedy staram się, żeby ludzie, to młode pokolenie na emigracji, to wszystko przyjęło, nie tylko język, ale całe dziedzictwo kulturowe, przez co stają się bogatszymi ludźmi.

Integracja jest jakąś rzeczywistością, która, czy tego będziemy chcieli, czy nie, dokonywuje się. Jeżeli ja mam być zintegrowany jako człowiek w środowisku wielokulturowym, a dzisiaj Europa ma być ojczyzną rodzin czy rodziną ojczyzn - jak tam się nazywa, czy jak tam będzie się nazywała - to ja muszę wiedzieć, kim ja jestem, bowiem jeżeli nie wiem, kim jestem, to właściwie z czym mam się integrować?

Owszem, mogliśmy obserwować emigrację brazylijską, przetrwałą przez sto kilkadziesiąt lat, która zachowała swój język, swoje właściwości, emigrację zamieszkałą właściwie w tych lasach, które karczowali. Oni nie mieli nikogo do kogo się mieli integrować, dlatego przez tyle pokoleń zachowali swoją świadomość.

Dlatego to pojęcie ojczyzny na emigracji może być, przynajmniej w mojej koncepcji, związane z pojęciem wartości kulturowych.

Na zakończenie chciałem tylko jeszcze przeczytać krótki urywek z wypowiedzi Papieża Jana Pawła II, który żegnał się z nami w Krakowie dwa lata temu 10 czerwca 1997 r. i tam na lotnisku powiedział:

"Wierność korzeniom nie oznacza mechanicznego kopiowania wzorców z przeszłości. Wierność korzeniom jest zawsze twórcza, gotowa do pójścia w głąb, otwarta na nowe wezwania, wrażliwa na znaki czasu. Wyraża się ona także w trosce o rozwój rodzinnej kultury, w której wątek chrześcijański był od samego początku. Wierność korzeniom oznacza nade wszystko umiejętność budowania ogromnej więzi między odwiecznymi wartościami, które tyle razy sprawdziły się w historii, a wyzwaniami świata współczesnego, między wiarą a kulturą, między Ewangelią a życiem. Życzę moim rodakom i życzę Polsce, aby właśnie w ten sposób umiała być wierna sobie i swoim korzeniom".

Dziękuję. (Oklaski).


Powrót do głównego dokumentu