Powrót do głównego dokumentu


Pan Janusz Morkowski - Muzeum Polskie w Rapperswilu

Pani Marszałek! Panie Przewodniczące! Szanowni Państwo!

Przede wszystkim chciałem podziękować za zorganizowanie tej sesji, bo to naprawdę jest ewenement, że po pięćdziesięciu czy iluś tam latach, wreszcie możemy się spotkać z władzami Rzeczypospolitej.

Mam też nadzieję, moją osobistą nadzieję, że nie będziemy sobie tylko opowiadali, co było i jak jest, tylko co z tego ma wyniknąć, bo to jednak chyba dla nas jest bardzo istotne.

Proszę Państwa! Chciałbym powiedzieć tu o instytucjach, które były skupiskami, środowiskami tej materialnej kultury polskiej na Zachodzie, już po powstaniu listopadowym. A więc przede wszystkim Biblioteka Polska w Paryżu, potem Muzeum w Montresorze. Dawniej był to pałac Branickich, dzisiaj Reyów. Po powstaniu styczniowym Rapperswil w Szwajcarii, no i w miarę czasu powstawały coraz to dalsze instytucje, głównie jednak powstały one w czasie drugiej wojny światowej i tuż po niej.

Mówię o nich nie dlatego, że są one jedyne. Z całym szacunkiem, jesteśmy świadomi olbrzymich zasobów książki polskiej chociażby w British Library w Londynie, w Bibliotheque National w Paryżu, czy w amerykańskich zbiorach.

Jesteśmy też świadomi olbrzymiego dorobku kolekcjonerów prywatnych, którzy na Zachodzie stworzyli wybitne kolekcje i zbiory te także służą sławie sztuki polskiej czy kultury. Ale chciałem tutaj mówić o tych skupiskach, a jest tych instytucji szesnaście, które były środowiskiem niepodległościowym polskiej emigracji. Instytucje te spełniały tę rolę, o której tak ładnie mówił pan profesor Legutko. Były czymś, co przetrwało, co było jakby pewnym wzorcem dla kraju.

Jeżeli Państwo pozwolą, chciałbym trzy rzeczy przedstawić - z jednej strony krótko powiedzieć o samych instytucjach, a potem, w drugiej części chciałbym przedstawić, jaki jest ich stan obecny i jakie ja wyciągam wnioski z tego stanu, a po trzecie, chciałbym krótko zrelacjonować nasze doświadczenia w obcowaniu z instytucjami krajowymi i postawić pewne dezyderaty w tym kierunku.

Otóż zaczynam od instytucji, które są zrzeszone od 1978 roku w Stałej Konferencji Muzeów, Bibliotek i Archiwów Polskich na Zachodzie. Instytucje te spotykają się już od przeszło dwudziestu lat w swoich siedzibach starając się koordynować, kooperować, uzgadniać - a za czasów komuny mieliśmy też dodatkowo próby i problemy inwigilacji naszych środowisk - żeby wspólnie radzić, co z naszym dorobkiem zrobić.

Dzisiaj są to bardzo przyjazne węzły i kontakty, które także trwają w obecnej sytuacji, z tym że je rozszerzamy na instytucje krajowe i próbujemy tę kooperację prowadzić także z nam bliskimi instytucjami krajowymi.

Zaczynam od czterech instytucji kościelnych, które prowadzi Kościół pod swoją egidą - w kolejności zupełnie dowolnej - proszę tego nie uważać za jakiekolwiek wartościowanie zasług czy ważności.

Ośrodek Dokumentacji Pontyfikatu Jana Pawła II, przy Via Casio w Rzymie, którym opiekuje się Fundacja Jana Pawła II. Jest to Ośrodek, którego celem jest zebranie możliwie kompletnego archiwum i biblioteki tematycznej związanej z nauczaniem i działalnością obecnego Papieża Polaka.

Ośrodek posiada także znaczne zbiory muzealne dotyczące tematu Ośrodka, a zwłaszcza dary Polaków ofiarowywane Papieżowi w czasie jego podróży czy wizyt w Rzymie.

Następną instytucją, mało postrzeganą, ale niesłychanie ważną, jest Instytut Studiów Kościelnych ojców jezuitów w Rzymie, który posiada bibliotekę, a przede wszystkim olbrzymie archiwa mikrofilmów poloników znajdujących się głównie w archiwach Watykanu. Są to naprawdę imponujące ilości dokumentów, które jezuici znaleźli w tych archiwach i udostępniają badaczom nauki polskiej. Ośrodek ten nadal trwa, jest aktywny i działa.

Następnie Ośrodek ojców marianów w Fawley Court nad Tamizą, godzinę jazdy na zachód od Londynu. Jest to przepiękny barokowy dwór w parku, ośrodek, który stworzył także duże muzeum polskie, z wieloma pięknymi pamiątkami cieszącymi się wielkim zainteresowaniem, dlatego że to jest nie tylko ośrodek duszpasterski, ale także wspaniałe miejsce rekreacji połączone z biblioteką, z muzeum, no i ze wspaniałą atmosferą, łącznie ze wspaniałą kuchnią polską Jest to przykład takiej naprawdę zintegrowanej kultury.

No i wreszcie ostatni ośrodek - coś fenomenalnego, co muszę powiedzieć, i co mi zawsze imponowało - zakłady naukowe i seminarium w Orchard Lake nad jeziorem Michigen, niedaleko Detroit. Jest to byłe polskie seminarium duchowne, które kształciło księży dla polskich parafii w Stanach Zjednoczonych, a dzisiaj jest to polskie gimnazjum, choć również nadal seminarium duchowne. Stworzono tam wielką bibliotekę, muzeum i archiwa, zwłaszcza archiwa, w czym główna zasługa księdza doktora Romana Nira.

Dziś ośrodek nosi nazwę - Centralne Archiwum Polonii Amerykańskiej, co jest bardzo słusznie, bo to jest olbrzymi wyczyn, że ten rozproszony dorobek setek środowisk polskich tam właśnie, w Orchard Lake, zaczyna nabierać kształtu wielkiego archiwum centralnego dla celów badawczych.

Inną grupą instytucji niekościelnych są instytucje postrzegane przede wszystkim jako muzea. Z góry muszę Państwu powiedzieć, że większość tych instytucji jest mieszana, to znaczy każde archiwum ma bibliotekę, a przy każdej bibliotece powstaje muzeum, i odwrotnie - przy każdym muzeum powstaje biblioteka.

Muzeum Polskie w Rapperswilu posiada także bibliotekę i archiwum. Utrzymywane jest z opłat za bilety wstępu, oraz dzięki kioskowi muzealnemu, Towarzystwu Przyjaciół Muzeum, dzięki spadkom, daninom oraz Fundacji Juliana Godlewskiego i Polskiej Fundacji Kulturalnej LIBERTAS w Rapperswilu.

Muszę tu wymieniać, kto kogo utrzymuje, bo to będzie dosyć istotne potem przy naszych konkluzjach, jak to się ma utrzymać.

Muzeum Kościuszkowskie w Solurze, które powstało w 1935 roku, w mieszkaniu Naczelnika, w którym żył i umarł. Utrzymywane jest przez Towarzystwo Przyjaciół.

Instytut Polski i Muzeum im. gen. Władysława Sikorskiego w Londynie, który posiada sztandary, zbiory dotyczące Polskich Sił Zbrojnych okresu drugiej wojny światowej, ale który równocześnie posiada, mniej widoczne dla publiczności, ale jednak bardzo cenne, centralne archiwa Rządu na Uchodźstwie, Polskich Sił Zbrojnych i emigracji polskiej od 1940 roku. Organizacyjnie z Instytutem związane jest Archiwum Polski Podziemnej, głównie AK, ale i innych dokumentów. Oba ośrodki - Instytut i Muzeum - utrzymywane są przez swoich członków, dzięki spadkom, daninom i przez Fundację Sztandarów.

Do muzeów tego samego typu należy także Instytut Józefa Piłsudskiego, mieszczący się w siedzibie POSK-u w Londynie, który posiada pamiątki po Naczelniku Państwa oraz spory zasób pamiątek i archiwaliów związanych z jego czasem.

Mamy także muzeum czysto prywatne utrzymywane przez jedną rodzinę, mianowicie Muzeum Reyów-Branickich w zamku rodzinnym w Montresorze nad Loarą, które powstało w 1948 roku. Muzeum to założone zostało jako dom rodzinny przez Xawerego Branickiego. Posiada ono także bibliotekę, a utrzymywane jest przez rodzinę Reyów, oraz z biletów wstępu do muzeum.

Kolejny ośrodek to Muzeum Polskie w Chicago. Nie było ono zaplanowane, powstało po 1939 roku po prostu z resztek z tego, co zostało po Wystawie Światowej, Ekspozycji Polskiej. Utrzymywane jest przez Zjednoczenie Polsko-Rzymsko-Katolickie w Ameryce. Są to duże zbiory malarstwa, sztuki, posiadające także wspaniałe archiwa.

Zbiory malarstwa polskiego Fundacji Kościuszkowskiej znajdujące się w siedzibie Fundacji nieopodal Central Parku w Nowym Jorku, w przepięknym miejscu, w imponującym budynku, to bardzo znacząca kolekcja malarstwa polskiego.

Instytucje, które postrzegane są przede wszystkim jako biblioteki i archiwa, to Biblioteka Polska w Paryżu na Wyspie św. Ludwika, oraz zbiory Towarzystwa Historyczno-Literackiego, naszej najstarszej instytucji emigracyjnej, zbiory bogate także w zasoby malarstwa, rzeźby, no i wielorakich rzeczy. Budynek Biblioteki i Muzeum sam w sobie jest muzeum. Utrzymuje się ze składek członków Towarzystwa Historyczno-Literackiego oraz - od wielu lat - głównie z dotacji, dawniej przede wszystkim Fundacji im. Lackorońskich z Brzezia, a dzisiaj w coraz większym stopniu Fundacji Zygmunta Dubis-Zaleskiego.

Biblioteka Polska w Londynie, do której dołączyła znaczna część Biblioteki Instytutu Polskiego i Muzeum im. generała Władysława Sikorskiego w Londynie, jest także światowym centrum pamiątek po Józefie Conradzie Korzeniowskim. Utrzymuje się ona ze składek członków oraz, już od wielu lat, głównie z dotacji Fundacji POSK-u, która z kolei powstała ze spadków - przede wszystkim weteranów drugiej wojny światowej.

Instytut Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku utrzymuje archiwa nowszej i najnowszej historii Polski oraz znaczące zbiory malarstwa polskiego. Utrzymuje się ze składek członków Instytutu, wpływów dorocznego bankietu na rzecz Instytutu oraz ze spadków i dotacji, zwłaszcza Fundacji Jurzykowskich.

Wreszcie mamy wśród bibliotek-archiwów Bibliotekę Polską Polskiego Instytutu Naukowego w Nowym Jorku, utrzymującą się ze składek członków Instytutu, z dotacji publicznych i prywatnych, a także Bibliotekę Polską Polskiego Instytutu Naukowego w Kanadzie, w Montrealu, na Uniwersytecie McGill, utrzymującą się ze składek członków Instytutu, ze zbiórek Polonii kanadyjskiej oraz ze spadków, dotacji publicznych i prywatnych.

To są te instytucje członkowskie Stałej Konferencji Muzeów, Bibliotek i Archiwów Polskich na Zachodzie. To jest pierwsza część mojego wystąpienia.

Teraz należałoby zastanowić się, gdzie "jesteśmy" dzisiaj, i co z tego wynika.

Po pierwsze, wszystkie instytucje są dzisiaj ustabilizowane i to pod różnym względem. Po wieloletniej konsolidacji znalazły się one dzisiaj w stabilnej sytuacji organizacyjnej, finansowej, oczywiście z pewnym ale, o którym jeszcze będę mówił. Zbiory są uporządkowane, w dużej mierze także udokumentowane.

Istnieje aktualnie zapotrzebowanie na usługi tych ośrodków i należy przypuszczać, iż po pewnych przystosowaniach do obecnej sytuacji w kraju i na obczyźnie nadal będą one mogły świadczyć takie wyspecjalizowane usługi potrzebne cudzoziemcom oraz Polakom przebywającym za granicą.

Można tu wymienić w szczególności trzy grupy instytucji:

- Instytucje podlegające Kościołowi. Można powiedzieć, że instytucje te będą trwały bez większych problemów i będą świadczyć swoje usługi kulturowe, między innymi dlatego, że po prostu Kościół to jest społeczeństwo nie tylko liczne, ale zwarte, zdyscyplinowane i dobrze prowadzone i dlatego instytucje te funkcjonują z natury rzeczy. Ksiądz arcybiskup się podśmiewa, ale tak jest, w porównaniu z innymi, że one po prostu funkcjonują.

- Muzea. Ośrodki te, jak się wydaje, zagwarantowały stały przypływ zwiedzających, ponieważ są one dzisiaj na tyle atrakcyjne, ciekawe, nawet elementy muzealne umieszczone w ramach większych instytucji, że przychodzą je oglądać także cudzoziemcy.

- Biblioteki polskie. Moim zdaniem, największy wysiłek koncepcyjny i organizacyjny powinien być w przyszłości skierowany właśnie na wielkie biblioteki oferujące na Zachodzie książkę polską. Będą one musiały przystosować się do zmieniającego się ciągle zapotrzebowania swego środowiska - za lat kilkanaście i więcej.

Żeby Państwu przedstawić sytuację materialną bibliotek, chcę pokazać, skąd się biorą środki na te instytucje. Jest to o tyle istotne, że one przetrwają jedynie będąc małymi ośrodkami; w innym wypadku po prostu się zawalą i to całe nasze opowiadanie, jakie są wspaniałe, nic nie pomoże.

Pan profesor Legutko łaskawie powiedział, że teraz kraj mógłby nam, na Zachodzie, pomagać. Trochę pomaga już w tej chwili, ale wielce ciekawe jest, jakie są struktury utrzymania tych ośrodków. Pokazuję tu Państwu sytuację Instytutu Józefa Piłsudskiego. Dane, które przedstawiam, to wieloletnie średnie. Na utrzymanie Instytutu składają się:

- składki członków Instytutu, które wynoszą około 10% budżetu; budżet roczny Instytucji to 120 tysięcy dolarów,

- dotacje 2,3% budżetu,

- spadki około 8% budżetu,

- Fundacja Jurzykowskich 15% budżetu.

I teraz proszę słuchać, 50 - 60% budżetu to środki uzyskane z dorocznego bankietu dobroczynnego na rzecz Instytutu! Co za genialny pomysł! Zatem główny budżet to jest jeden wielki bankiet. Zresztą w Orchard Lake, jak mówi ksiądz Roman Nir, robią to samo, a nawet stawiają namioty przy jeziorze, itd. To wszystko świadczy o silnym związaniu ze środowiskiem, w którym działa Instytut Piłsudskiego, skoro jest w stanie na jednej imprezie zebrać, to można szybko policzyć, około 70 tysięcy dolarów. To jest coś!

Biblioteka Polska w POSK-u w Londynie. Jej średnie dochody z ostatnich kilku lat, to składki przyjaciół Biblioteki oraz członków stowarzyszonych, niekiedy też składki instytucji brytyjskich, korzystających z biblioteki, razem 9% budżetu.

Małe datki, spadki i donacje na Bibliotekę to 13% budżetu, donacje różnych instytucji na określone cele, na przykład wydawnicze to 3%, opłaty za usługi Biblioteki to także 3% budżetu.

Fundacja POSK w tej sytuacji pokrywa, jak Państwo widzicie, 72% wszystkich wydatków Biblioteki. Pokrywa nawet deficyt 41% budżetu, ale ponieważ Biblioteka korzysta gratisowo z całej infrastruktury budynku POSK-u, można to policzyć bardzo nisko, czyli 31%. W ten sposób łącznie budżet Biblioteki da się obliczyć na 270 tysięcy dolarów USA, pamiętając że duża subwencja ukrywa się w postaci bardzo taniego obliczenia czynszu.

Muzeum Polskie w Rapperswilu. Wieloletnie średnie dane budżetu są następujące:

- składki członkowskie 10 do 15% budżetu,

- donacje 1 do 5%,

- Polska Fundacja Kulturalna LIBERTAS, założona zresztą przez ojca Bocheńskiego w swoim czasie, to są dochody kapitałowe ze spadków i donacji - 15%,

- Fundacja Godlewskiego 50%,

- wstępy do Muzeum oraz kiosk muzealny 20%.

Dodatkowo do tego stałego budżetu, który wynosi 120 tysięcy dolarów, Muzeum uzyskuje kwoty z racji dużej aktywności w kraju - robimy wystawy, konferencje itd., i na te aktywności otrzymujemy ze Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" 2 do 3%, z Ministerstwa Kultury i Sztuki od Pełnomocnika Rządu do Spraw Polskiego Dziedzictwa Kulturalnego za Granicą 10 do 12% - na aktywności krajowe, również za wysyłanie naukowców do naszej Instytucji, którzy nam pomagają i te ich wyjazdowe koszta są opłacane z tychże środków krajowych.

No i wreszcie Biblioteka Polska i Towarzystwo Historyczno-Literackie w Paryżu. Podaję tu środki uzyskane z ubiegłego roku, a nie wieloletnią średnią:

- składki członków Towarzystwa Historyczno-Literackiego 1,3%,

- spadki są mi nieznane, ale prawdopodobnie średnia z wielu lat też coś wynosi,

- donacje różne, tutaj w tym wypadku Władysława Żeleńskiego i mecenasa Gontr 12%,

- dochody różne 9%,

- Stowarzyszenie Wspólnota Polska 3%,

- Fundacja LIBERTAS w Rapperswilu 1%,

- Fundacja Lanckorońskich 19%,

- Fundacja Lubicz-Zaleskiego 55%.

Proszę pozwolić mi tutaj na pewien ogólny komentarz. Na tych czterech przykładach chciałem Państwu pokazać, że każda z tych instytucji jest w stanie utrzymać się jedynie dlatego, że dwie trzecie do przeszło 70% jej funduszu utrzymuje jakaś fundacja, to znaczy istnieje jakiś kapitał, który jest zagwarantowany. Jeżeli tego kapitału nie będzie, to każda z tych instytucji się zawali.

I na tym polega strukturalnie olbrzymi problem Biblioteki Polskiej w Paryżu, że nie ma własnego funduszu, tylko dostaje środki od sponsorów.

To samo zresztą jest z Instytutem Piłsudskiego, skoro jego budżet opiera się na dobrej woli sponsorów i choć funkcjonuje, to jednak nie stworzył własnego funduszu, tak jak udało się to w przypadku POSK-u, Muzeum Polskiego w Rapperswilu czy Instytutu i Muzeum im. generała Władysława Sikorskiego, które to instytucje stworzyły własne pewne kapitały. Nie wystarczają one na utrzymanie, ale dają pewne zaplecze i pokrywają pewne deficyty.

Odnośnie tych instytucji trzeba postawić kilka konkluzji.

Po pierwsze, wszystkie te instytucje chcą trwać, nawet wtedy, kiedy trzeba będzie się dostosować w pewnym stopniu do nowej sytuacji w kraju i na obczyźnie, a takie dostosowywania będą potrzebne.

Po drugie, potrzebna jest tym instytucjom własna autonomia, bowiem każda z nich chce być autonomiczną jednostką i mieć swój samorząd. Żadna nie pragnie, na przykład, zostać dołączona do innej instytucji prowadzonej przez czynniki oficjalne Rzeczypospolitej za granicą.

Po trzecie, wszystkie instytucje gotowe są do kooperowania z podobnymi instytucjami w kraju. Współpraca ta polegać może niekiedy na korzystaniu ze specjalistów krajowych. Warunkiem takiej współpracy jest to, że specjaliści ci będą podporządkowywali się naszym obyczajom i porządkom.

Po czwarte, nasze instytucje na Zachodzie gotowe są pomagać instytucjom krajowym, zwłaszcza mniejszym instytucjom, regionalnym. Europa regionów - tu jesteśmy równoważni. Nie z wielkimi, ale z tymi małymi ośrodkami możemy współpracować. Na wielką skalę robi to od wielu lat Biblioteka Polska w Londynie, która zasila swoimi dubletami zasoby bibliotek krajowych. My to zresztą wszyscy trochę robimy.

No i piąta konkluzja jest taka - w miarę poprawiania się stanu gospodarki, sytuacji finansowej w Polsce, rozważyć by można udział środków krajowych w tworzeniu funduszów na ściśle określone akcje i cele w ramach instytucji, które przedstawiłem.

Przykładem takiego działania mogłoby być choćby zakupienie mieszkania w Solurze, w którym mieszkał Naczelnik Kościuszko i gdzie dziś mieści się muzeum. Ten dom jest ciągle zagrożony i mieszkanie-muzeum także, bo po prostu właściciele chcą je odebrać. Co rusz mamy tam problem i obawiamy się, że moglibyśmy to muzeum stracić. Myślę, że Polskę stać by było, żeby zebrać środki i kupić to mieszkanie czy nawet całą kamienicę, i byłby spokój.

Można by też wyznaczyć stałe stypendia naukowe dla naukowców z kraju, którzy mogliby u nas pracować - po prostu dla wspólnego pożytku.

I teraz przechodzę do trzeciego punktu, czas mi trochę uciekł, ale za jakieś cztery minuty skończę (głos z sali: dwie minuty).

Kilka słów zatem o najważniejszych naszych bolączkach i tym, co najbardziej dotkliwie odczuwamy, ale z braku czasu tego wszystkiego nie poruszę, chociaż to jest bardzo istotne, dlatego, że my odczuwamy brak koordynacji w planowaniu i w działaniach instytucji urzędowych do takich działań powołanych, jak również brak realnej współpracy tych instytucji z nami, a często między sobą.

Skutkiem tego wiele z tych instytucji działa jak gdyby poza nami i nikt się tym tematem ani w kraju, ani za granicą nie zajmuje. To oderwanie się od naszych instytucji jest nie tylko bolesne, ale i szkodliwe. Brak jednolitej długofalowej koncepcji działań w tej dziedzinie sprawia, że wynikają z tego sytuacje niezrozumiałe, nie tylko dla osób działających stale za granicą, ale także niezrozumiałe są często dla naszych partnerów w kraju.

Istniej zatem brak wspólnego dla wszystkich stron "naczynia" do konsultowania i harmonizowania tych działań i do wymiany doświadczeń w promowaniu kultury polskiej za granicą, między osobami i instytucjami, których to bezpośrednio dotyczy, jak choćby instytutów kultury polskiej na Zachodzie działających na naszym terenie.

Brakuje także konsultowania się z naszymi instytucjami, które zajmują się tymi zagadnieniami od dziesiątek lat i znają doskonale swój teren zamieszkania. Doświadczenia tego nie posiada, niestety, wiele osób działających w tym zakresie w kraju lub wysyłanych w tym celu z kraju za granicę.

Sama dobra wola tu nie wystarcza; wiele osób nam życzliwych - nawet na wysokich urzędach - mówi: dobrze, zrobimy. Jednak w końcu nie robią.

Mamy także doświadczenia pozytywne. W dziedzinie udzielanej nam skutecznie pomocy merytorycznej należy wymienić tu przede wszystkim wielkie instytucje narodowe, takie jak Biblioteka Narodowa w Warszawie, Muzeum Narodowe w Warszawie, Zamek Królewski w Warszawie, Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych w Warszawie, Zakład Narodowy im. Ossolińskich we Wrocławiu i cały szereg instytutów uniwersyteckich. Pomagają nam nie tylko radą w sprawach technicznych, ale przede wszystkim wysyłając swoich fachowców. Często organizujemy też wspólne imprezy w kraju i za granicą, takie jak wystawy czy konferencje.

Pomocna i życzliwa jest nam także pomoc finansowa udzielana naszym instytucjom przy realizacji niektórych naszych konkretnych programów w kraju, na naszym terenie, przez Ministerstwo Kultury i Sztuki, ze środków, które "wyrywa" ministrowi kultury i sztuki Pełnomocnik Rządu do Spraw Polskiego Dziedzictwa Kulturalnego za Granicą. Otrzymujemy też pewną, choć drobną, ale jednak skuteczną, pomoc ze Stowarzyszenia "Wspólnota Polska", a niekiedy też z Komitetu Badań Naukowych.

Zmierzając do konkluzji obecnego stanu chcę powiedzieć, iż moim zdaniem, które podziela także wielu moich rozmówców w kraju i za granicą, należałoby stworzyć takie wspólne "naczynie" dla wszystkich poczynań polskich chcących promować kulturę polską za granicą. "Naczynie" takie można by umownie nazwać Instytutem Polskim, który działałby na wzór British Counsil, Alliance Francaise czy Goethe Institut.

Instytut taki powinien, po pierwsze - formułować długofalową politykę kulturową Polski oraz pomoc w kształtowaniu obrazu Polski za granicą, koordynować programy akcji i przedsięwzięć skierowanych na zagranicę w dziedzinie kultury i promowania obrazu Polski, po drugie - wspierać finansowo wszelkie poczynania związane z promowaniem kultury i sztuki polskiej oraz kształtowaniem obrazu Polski za granicą, po trzecie - opiniować skuteczność działań instytucji i osób działających na rzecz promowania kultury i sztuki polskiej za granicą.

Jakie warunki musi spełniać taki Instytut, żeby móc zacząć funkcjonować? Powinna być powołana Rada Programowa i Nadzorcza Instytutu, niezależna w miarę możności od bieżących wydarzeń politycznych w kraju i kolejnych zmian w rządzie lub w parlamencie Rzeczypospolitej, mogąca dzięki temu tworzyć i realizować długofalową i spójną politykę Instytutu. Do Rady można by włączyć przedstawicieli instytucji działających w Stałej Konferencji Muzeów, Bibliotek i Archiwów Polskich na Zachodzie.

Powstanie Instytutu byłoby połączeniem dotychczasowej aktywności różnych agencji rządowych w tej jedynej instytucji koordynującej całość poczynań w dziedzinie promowania kultury polskiej oraz kształtowania obrazu Polski za granicą.

Utworzenie Instytutu Polskiego pozwoliłoby jednocześnie połączyć wszystkie środki budżetowe w tej jednej jedynej instytucji i przede wszystkim dysponować nimi w ramach długofalowych programów promowania kultury i sztuki polskiej oraz kształtowania obrazu Polski za granicą. Dziś wszyscy narzekają, że mają za mało pieniędzy, ale gdyby zebrać te wszystkie pieniądze do kupy, to byłaby to potężna suma. Proszę zauważyć też, że gdybyśmy my, reprezentujący ośrodki na Zachodzie, traktowani byli w kraju jako partnerzy, to sumy, które my zbieramy, także by wspomogły ten wspólny budżet.

Pani przewodnicząca senator Dorota Simonides:

Panie profesorze, bardzo mi przykro, ale czas kończyć.

Pan Janusz Morkowski - Muzeum Polskie w Rapperswilu:

W takim razie o reszcie proszę, by Państwo sobie przeczytali w moim dołączonym referacie. Dziękuję bardzo Państwu. (Oklaski).


Powrót do głównego dokumentu