Powrót do głównego dokumentu


Rtm. Ryszard Dembiński - Instytut Polski i Muzeum im. generała Władysława Sikorskiego w Londynie

Pani Senator Przewodnicząca! Drodzy Państwo!

Mówiąc o dziedzictwie polskim w Wielkiej Brytanii chodzi o przeszłość, zatem trzeba cofnąć się troszeczkę tę w przeszłość, bo ta przeszłość jest tak strasznie różna na terenie Wielkiej Brytanii i właściwie jest bardzo inna niż w innych społecznościach polskich za granicą. Dlatego też muszę się cofnąć w przeszłość, przepraszam zatem, że w moim wystąpieniu musi być trochę historii.

Gdy po kampanii francuskiej w 1940 roku Londyn stał się stolicą wolnej Polski i wielka grupa Polaków znalazła się na Wyspie, wiedza tubylców o naszym kraju była bardziej niż skromna.

Mówiło się Polonia, Bolonia, coś tam jest, ale gdzie to wszystko było, tego nikt nie wiedział. Wobec tego trzeba było budować polskie urzędy państwowe po ucieczce z Francji, odtwarzać oddziały wojskowe. Nadarzyła się również okazja w tym momencie, aby wyspiarzom zaprezentować nasz dorobek kulturowy i wykazać, że ten naród żyje tysiąc lat w Europie. I od tej chwili zaczęła się praca, która trwa po dzień dzisiejszy, a która przyniosła, i nadal przynosi, korzyści dla kraju.

Najpierw trzeba było zorganizować bibliotekę, aby media miały skąd czerpać wiadomości o kraju, z którego pochodzili lotnicy broniący w tamtej chwili nieba angielskiego.

Powołano do życia Polish Research Center, do tego gdzie tylko można było znaleźć jakiekolwiek książki polskie - po antykwariatach, po prywatnych miejscach - natychmiast je zakupywano. Innych nie było na terenie Wielkiej Brytanii. Ponadto Centrum otrzymało bibliotekę Alma Tadema. Był to olbrzymi dar. W ten sposób Centrum zyskało bardzo bogatą XIX-wieczną bibliotekę.

Wtedy jeszcze wszystko to działo się dzięki pomocy pieniędzy rządowych; to jest bardzo ważne. Rozpoczęła się wtedy praca i praca ta postępuje po dzień dzisiejszy, chociaż na zupełnie innych zasadach.

Jak Państwo wiedzą, prężność społeczności polskiej na terenie Wielkiej Brytanii była i jest zupełnie wyjątkowa, można to tłumaczyć tym, że całą organizację emigracji tworzyło wojsko wraz z jego strukturą. Większość emigrantów wówczas stanowili wojskowi. W pierwszym okresie Polacy osiedlali się w okolicy demobilizujących się oddziałów, z tym że struktura oddziałowa nadal istniała, bo był pan pułkownik, był pan szef, wszyscy się trzymali razem i łatwiej było ich zorganizować.

Nowe życie cywilne też nie tak łatwo przychodziło, zwłaszcza że ludność miejscowa nie była wówczas przyzwyczajona do napływu cudzoziemców, co dziś jest normalnym zjawiskiem. Wtedy właściwie takiej żadnej dużej grupy cudzoziemskiej nie było w Wielkiej Brytanii, dlatego ta duża grupa polska była dla tubylców całkiem obca.

Z tych też powodów pierwsze lata życia emigracji Polaków w Wielkiej Brytanii to było życie w gettach, w których ton nadawała starszyzna wojskowa. Do tego należy pamiętać, że to nasze wojsko było bardzo nietypowe, składające się z ochotników, z dużym procentem inteligentów, młodzieży gimnazjalnej, artystów, dziennikarzy, literatów, historyków, poetów. Stanowili oni podatną glebę do tworzenia zwartych skupisk, zważywszy że do tego wojska przychodzili ludzie, często uciekinierzy, z Polski, docierając do wojska przez różne granice. Na pewno większość w nim było inteligentów, młodych chłopców, którzy chcieli w tym wojsku służyć, ale jeszcze byli w gimnazjum, kiedy wojna wybuchała. Zasadniczym problemem było to, że wtedy trzeba było ich przeszkolić. Nieco później przyjechała jeszcze olbrzymia grupa Polaków, przechodząc przez Rosję ze Wschodniej Polski, z Wołynia, z Polesia itd. Ci ludzie stanowili więc bardzo podatną glebę dla rozpoczęcia działalności .

I rzeczywiście na tej glebie można było budować życie kulturalno-społeczne i do dzisiaj, po tylu latach, dorobek kulturalny jest poważny.

Polacy w Wielkiej Brytanii to właściwie jedyna dziś emigracja, która ma gazetę codzienną, wychodzącą już bez przerwy od 60 lat, posiada też uniwersytet, szkoły sobotnie, stały teatr, kluby i wydawnictwa. O życiu w parafiach rzymskokatolickich w Wielkiej Brytanii powiedział już ksiądz arcybiskup Szczepan Wesoły.

Mówi się, że Polacy piszą tylko dla swoich, w swoim języku i dlatego tak mało o nich cudzoziemcy wiedzą. Uwaga ta już przechodzi do przeszłości. Wiele książek w Wielkiej Brytanii pisanych jest obecnie w języku angielskim, a nawet mamy przyszłego drugiego Conrada, profesora Jerzego Pietrkiewicza, który nie tylko, że pięknie pisze po angielsku powieści, ale jest również angielskim poetą. Jerzy Pietrkiewicz jest bardzo popularną postacią u nas w Londynie, chociaż wciąż mało znaną w Polsce.

Jesteśmy u progu XXI wieku, w którym Europa inaczej będzie wyglądać. Polacy, którzy na obcej ziemi tyle zdziałali i przekazują dziedzictwo kulturalne następnemu pokoleniu, stanowią jeden z fundamentów tej przyszłej Europy, w której nie będzie już problemów granic ani odległości i dlatego pewny jestem, że w Wielkiej Brytanii społeczność polska zawsze będzie silna, już nie w roli emigrantów, lecz pracujących tam Polaków z kraju i Brytyjczyków polskiego pochodzenia.

Z tego to powodu mam prawo powiedzieć, że jesteśmy tą podstawą, o której mówił przed chwileczką pan profesor. Jesteśmy podstawą, a nasza siła i dorobek jest bardzo poważnym wkładem do Europy.

Na scenie brytyjskiej zaczynają się pojawiać artyści - malarze o polskich nazwiskach, co nie jest już dziś uważane za jakąś egzotykę, a raczej za rzecz normalną, a proszę pamiętać, że malarstwo polskie na Wyspach do niedawna było bardzo mało znane. Tak samo jest z muzyką; byli znani kompozytorzy, tacy jak Fryderyk Chopin, Karol Szymanowski, Ignacy Jan Paderewski czy muzycy, jak Artur Rubinstein, ale tak naprawdę to mało kto znał ich życiorysy i powiązanie z Polską. Dziś istnieje nie tylko znajomość również innych polskich kompozytorów, ale są też znakomici wykonawcy polskiego pochodzenia, o polskich nazwiskach, na Wyspie urodzeni, których przyjmuje się jako swoich.

Anglia jest bardzo muzykalnym krajem i polskie melodie uważane są dzisiaj za część kultury europejskiej. Dziwne może się wydawać, że tak mocno podkreślam te zjawiska, ale mówię to z perspektywy przeżytych kilkudziesięciu lat w Anglii. To co było dla nas, i jest, jasne, w Wielkiej Brytanii staje się powoli zrozumiałe i to dzięki ogromnej pracy tych dziesiątek organizacji polskich - parafii, chórów, zespołów tanecznych.

Naturalnie podstawą wszystkich tych działań jest sam człowiek. Poprzez jego zachowanie, oczytanie, przez moralną ocenę jego działalności tworzy się obraz narodu i właśnie największą zasługą emigracji jest to, że stworzyła ona właściwy obraz Polski, Polski jako kulturalnego narodu, wyróżniającego się nawet wśród Anglików.

Wojskowe pokolenie emigracyjne w Wielkiej Brytanii rzucone po demobilizacji na obcy teren, często niechętny, wykazało, że bez żebraniny, bez pomocy, bez znajomości języka, z zawodami, które nie mogły być pomocne w tym nowym życiu, potrafiło się tam zadomowić, zagospodarować i wydać następne pokolenie Polaków. Było to bardzo istotne i ważne, że tam, na Wyspie zwłaszcza polscy starsi oficerowie, prawnicy, literaci, którzy przyszli z wojskiem, często w wieku powyżej 50 lat, kiedy trudno jest się przestawić na nowe warunki, właśnie oni niczego od Anglików nie żądali, niczego nie brali, nie to co dzisiaj, kiedy każdy oczekuje pomocy finansowej. Pracowali na siebie, w przeróżnych zawodach. Ja na przykład dopiero dziś, jako stary dziad, mogę robić pewne rzeczy, realizować to, co mnie pasjonuje, a tymczasem tacy ludzie, jak generał Stanisław Maczek czy generał Klemens Rudnicki, ludzie, których ja poważałem jako młody żołnierz, musieli pracować - jeden jako barman, drugi uczył się malować. Jeszcze inny był stolarzem. Jednak żaden z tych starszych żołnierzy nie poszedł do Anglików i nie prosił o nic, liczył tylko na siebie i swoją pracę i to było dla nas, wtedy młodych, szaloną podnietą i zachętą, by postępować tak samo. Taka była postawa londyńskiej emigracji.

Nasz przywódca generał Władysław Anders widząc, jak ci jego żołnierze muszą pracować w różnych przedziwnych zawodach, które nie były ich zawodami, mówił: pracuj jak możesz, ale syna wysyłaj na studia uniwersyteckie, bo takich Polska będzie potrzebować.

To jest ta ogromna zasługa generała Władysława Andersa, że takie wskazówki dawał wszystkim swoim żołnierzom, ludziom, którzy często nawet nie mieli pokończonych szkół powszechnych. Kazał im wysyłać swoje dzieci na uniwersytety. To dlatego dzisiaj nie ma w Wielkiej Brytanii zawodu, gdzie by na czołowych stanowiskach nie można znaleźć ludzi o polskich nazwiskach. Widzimy ich na uniwersytetach, w szkolnictwie, w adwokaturze, w telewizji, wśród lekarzy, inżynierów itd., po prostu wszędzie, brak ich tylko jeszcze w polityce brytyjskiej, ale tam znajdziemy się z pewnością w trzecim pokoleniu, bo tak jak wspomniałem, kiedyś po wojnie żyliśmy w gettach, potem stworzyliśmy naszą organizacje, tak teraz przyszedł czas, by Polacy, Brytyjczycy polskiego pochodzenia, zajęli się polityką i niedługo na pewno będziemy mieli tak samo polityków o polskich korzeniach, jakich mamy w Stanach Zjednoczonych.

To jest realne, bo trzecie pokolenie emigrantów właśnie dochodzi do pełnoletności. Jest to pokolenie Brytyjczyków pochodzenia polskiego, a więc inna będzie praca między nimi, jakże potrzebna dla sprawy Polski.

Chciałbym teraz omówić najbliższą i daleką przyszłość instytucji kulturalnych, które istnieją w Wielkiej Brytanii już dziesiątki lat i których istnienie taką ważną rolę może jeszcze odegrać.

Jak powiedział o tej przyszłości Janusz Morkowski, najważniejszą rzeczą jest, byśmy tutaj spróbowali zastanowić się i zadecydować o tych sprawach, które są dla Polski ważne i potrzebne.

Największa polska biblioteka na Zachodzie związana jest ściśle z Polskim Ośrodkiem Społeczno-Kulturalnym w Londynie, posiadającym duży dom, w którym wiele organizacji ma swoją siedzibę. Biblioteka jest związana z siecią bibliotek brytyjskich i dzięki temu dostępna jest także dla badaczy i czytelników mieszkających poza Londynem. Można powiedzieć, że biblioteka jest pod opieką Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego, który przez swą rolę społeczną, którą pełni, zawsze będzie istniał. Ośrodek jest potrzebny Polakom przebywającym w Wielkiej Brytanii, jak też naszym rodakom jedynie odwiedzającym ten kraj. Opieka nad biblioteką, jak to zaznaczył już pan Janusz Morkowski, stanowi jedno z zadań Ośrodka, który prowadzi wieloraką działalność. Także i sama biblioteka stara się zebrać swój kapitał i go zainwestować, bo to jest bardzo ważne, aby kapitał ten mógł w przyszłości dać dochód na utrzymanie biblioteki.

Nie ma co mówić o przyszłości, gdy już dzisiaj nie przygotuje się funduszy, które będą mogły zapewnić owocną pracę w kolejnych latach tym instytucjom, a pamiętać trzeba, że takie ośrodki, jak biblioteki mogą i w przyszłości bardzo silnie oddziaływać na społeczność polską lub brytyjsko-polską w Wielkiej Brytanii i to w wieku, który zmieni wygląd Europy, a pamiętajmy, że ta Europa będzie zupełnie inna już za kilkanaście lat.

Najważniejszą rolą biblioteki przy Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym w Londynie jest wpływanie, poprzez uniwersytety, na naukowców brytyjskich i ich nastawienie do Polski, bowiem biblioteka ma ścisły kontakt z uniwersytetami brytyjskimi. W POSK-u, oprócz biblioteki, znajduje się także Instytut im. Józefa Piłsudskiego ze swoim wielkim archiwum, często odwiedzanym przez Brytyjczyków, co także ma wielki wpływ na poznanie historii, historii polskiej.

Drugą instytucją, którą chcę tutaj przedstawić, a która wciąż będzie miała wpływ na społeczność polską zamieszkałą w Wielkiej Brytanii, jest Instytut Polski i Muzeum im. generała Władysława Sikorskiego. Instytut istnieje od przeszło 50-ciu lat i ma szansę pozostania i działania przez następne pięćdziesięciolecie.

Dwa działy są tam najważniejsze:

- archiwum,

- muzeum.

Archiwum zaczęło powstawać już w latach czterdziestych, gdy dużą część dokumentów wywiezionych podczas kampanii 1940 roku zgromadzono w jednym miejscu. Po roku 1945 roku, w związku z zarządzeniem prezydenta RP, wszelkie dokumenty instytucji państwowych i wojskowych miały zostać przekazane właśnie Instytutowi.

Po latach ten olbrzymi materiał został uporządkowany, zinwentaryzowany i dzisiaj archiwum odgrywa znaczną rolę jako placówka naukowa.

Instytut wydał pierwszą część przewodnika po archiwum, a po otrzymaniu dotacji z Ministerstwa Spraw Zagranicznych, z Polski, druga część jest już na ukończeniu. Zbiór dokumentów mieści się na półtora kilometra półek i ma kolosalne znaczenie, zwłaszcza dla historyków ostatniej wojny. Nie ma polskiej pracy na ten temat, aby w źródłach nie cytowano naszego archiwum.

Również historycy cudzoziemcy korzystają ze źródeł archiwum Instytutu, nawet z tak egzotycznych krajów, jak Japonia, Południowa Korea, Wenezuela i Turcja. Mamy bardzo częstych gości z Izraela, którzy znajdują u nas dokumentację o swoich korzeniach. Każda wizyta w Instytucie to nie tylko wykorzystanie materiałów, ale i pobyt w instytucji, która jest częścią Polski.

Archiwum będzie służyło przez lata, a jednym z głównych celów jego istnienia jest ciągłe przypominanie na Zachodzie, jaką rolę spełnili Polacy podczas ostatniej wojny i jaki wkład włożyli w zwycięstwo nad faszyzmem. Jest to sprawa, którą trzeba zawsze przypominać, bo jak państwo doskonale wiedzą, bardzo chętnie się zapomina o różnych rzeczach. Studium Polski Podziemnej - to bezcenne archiwum, które dziś pracuje w ramach Instytutu.

(głos z sali: panie prezesie, przykro mi, ale czas...)

Rtm. Ryszard Dembiński

Co, już dwadzieścia minut wykorzystałem?

W takim razie mogę tylko powiedzieć, abyście Państwo resztę mojego wystąpienia przeczytali. Znajduje się ono w teczkach z materiałami. Mam nadzieję, że Państwo to zrobią.

(Oklaski).


Powrót do głównego dokumentu