Powrót do głównego dokumentu


Dr Janusz Cisek - Instytut Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku:

Nie będę po prostu czytał referatu, a jedynie go streszczę. Rozumiem, że na najmłodszego uczestnika konferencji spływa obowiązek wyrównania chronologii czasu, prawda.

Przewodnicząca senator Dorota Simonides:

Dwie minuty również dodamy, bo my nie deprecjonujemy według wieku.

Dr Janusz Cisek:

Rozumiem. Proszę Państwa, jeżeli chodzi o polskie dziedzictwo kulturowe w Stanach Zjednoczonych, to ukazał się niedawno, dokładnie siedem lat temu, przewodnik zatytułowany Polish Heritage Travel Guide to U.S.A and Canada, opublikowany przez obecnego tutaj na sali pana Jacka Gałązkę, który doskonale rejestruje wszystko, co warto zobaczyć i co związane jest z kulturą polską w Stanach Zjednoczonych, co automatycznie zwalnia mnie z obowiązku omawiania każdego z tych miejsc Ameryki na mapie polskiej diaspory, albo też prezentowania kultury polskiej w Ameryce w ogólności.

Przewodnicząca senator Dorota Simonides:

Przepraszam, może by pan Jacek Gałązka zechciał wstać, żeby go wszyscy widzieli. (Oklaski).Dziękujemy.

Dr Janusz Cisek:

Pan Jacek Gałązka jest aktualnie prezesem Instytutu Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku.

Jeśli chodzi o problematykę polonijną, to zajmują się nią wyspecjalizowane ośrodki w kraju, jak i na emigracji, tak że i w tym miejscu nie będę ich omawiał. Myślę, że ktokolwiek zajmuje się tą problematyką doskonale wie, gdzie te ośrodki się znajdują i co planują opublikować.

Chciałbym zwrócić uwagę jedynie na rzeczy, które różnią wychodźstwo polskie w Ameryce od pozostałych naszych skupisk emigracyjnych, a była to przede wszystkim odrębność terytorialna i pewna idea związana z Ameryką.

We wstępie do cytowanej tutaj pracy pana Jacka Gałązki, znajduje się takie zdanie: "Dla Polski, która utraciła swą wolność w końcu XVIII stulecia, Ameryka była wymarzoną utopią, dowodem na to, co może osiągnąć jednostka, gdy jest wolną oraz gdy sama stanowi prawo na własnej ziemi".

To przesłanie jest do pewnego stopnia aktualne także i dziś, choć, generalizuje określony stosunek naszego wychodźstwa do Ameryki, a także, oczywiście, w ogólności do społeczeństwa w kraju, bowiem nie ulega dla nikogo wątpliwości, że wychodźstwo polskie do Stanów Zjednoczonych jest najliczniejsze.

Nasze dziedzictwo kulturowe jest częścią ogólnoamerykańskiego dziedzictwa, które tworzone jest przez plejadę narodowości. Na przykład, gdy chodzi o Nowy Jork, to ukazuje się tutaj ponad sto tytułów prasy codziennej w różnych językach używanych pod każdą szerokością geograficzną.

Jeśli chodzi o polską diasporę, to w dniu dzisiejszym posiadamy dwa tytuły prasy codziennej w języku polskim, dwa tygodniki, szereg specjalistycznych periodyków. Są także aż cztery programy telewizyjne w języku polskim, nadawane w metropolii lub w stanie New Jersey, bardzo blisko położonego od Nowego Jorku.

Osobne rozgłośnie posiada Chicago, Filadelfia, Floryda.

Oczywiście jeszcze lepiej rozwinięta jest sieć radiowa, coraz szerszy jest też dostęp do mediów krajowych za pośrednictwem internetu. Wszystkie większe ośrodki, gdzie są Polacy, jak Chicago czy Floryda, posiadają własne stacje telewizyjne i radiowe.

Jest to o tyle ważne, że jak już tutaj szanowni poprzednicy mieli okazję podkreślić, słowo polskie jest podstawą w zachowaniu kultury polskiej i instytucje, o których tutaj mówię, korzystają bardzo obszernie z tego medium, jakim jest prasa, radio i telewizja w Stanach Zjednoczonych.

Jeśli chodzi o nasze wychodźstwo w Stanach Zjednoczonych, to niewątpliwie ma ono kilka cech szczególnych. Jedną z nich jest charakter tego wychodźstwa, bowiem gdy myślimy o wychodźstwie w Stanach Zjednoczonych, to niewątpliwie nie miało ono początkowo charakteru wyłącznie politycznego.

Do czasu drugiej wojny światowej Waszyngton nie był dyplomatyczną stolicą świata, stąd też zainteresowanie emigrantów politycznych Ameryką było nieco mniejsze, chociaż jednocześnie trafiły tam postacie, które są na pierwszych stronach podręczników historii, z przysłowiowymi już Kazimierzem Pułaskim, Tadeuszem Kościuszką, Henrykiem Kałłusowskim czy generałem Włodzimierzem Krzyżanowskim, a także wieloma, wieloma innymi.

Polskie wychodźstwo do Stanów Zjednoczonych ukształtowało się zasadniczo na przełomie XIX i XX wieku. Późniejsze fale wychodźcze związane były z drugą wojną światową, a także z okresem "Solidarności" i dopełniły obraz tego wychodźstwa; dopełniały go także liczbowo, doprowadzając jednocześnie - wskutek różnic pokoleniowych i kulturowych - do wytworzenia się tak zwanej starej i młodej Polonii.

Skrótowo o tym problemie - ze względu na ograniczenie czasu, który mam do dyspozycji - można powiedzieć, że w ostatnim okresie doszło do znacznej unifikacji wychodźstwa, czemu sprzyjały wydarzenia polityczne.

Po pierwsze, okres "Solidarności" w sposób automatyczny zbliżył poszczególne pokolenia w dziele pracy opozycji antykomunistycznej w Polsce,

Drugim takim elementem, który, jak słyszę, znakomicie dostrzeżony został także w kraju, był okres starań wychodźstwa o wejście Polski do NATO.

Te dwa elementy doprowadziły do sytuacji, w której można powiedzieć o ponownej identyfikacji Polonii jako całości, o zniwelowaniu tej różnicy pomiędzy tak zwaną starą a nową Polonią, która to różnica rzutowała także na stosunek do naszego dziedzictwa kulturowego.

Wiadomo że pokolenia młodsze, bardziej zurbanizowane, lepiej wykształcone, miały inny stosunek do polskiego dziedzictwa kulturowego, inny stosunek do religii, do języka polskiego. Młodsze pokolenie niejednokrotnie chętniej, odważniej wkraczało w życie amerykańskie, mniej może dbały natomiast o wykształcenie dzieci w języku polskim.

Czym dysponuje Polonia u progu kolejnego tysiąclecia? Myślę, że najważniejsze polskie organizacje w Stanach Zjednoczonych są w Polsce znane. Jest to Związek Narodowy Polski założony w 1880 roku, dzisiaj bardzo silna organizacja, która stanowi właściwie podstawę finansową Kongresu Polonii Amerykańskiej. Organizacja ta posiada aktywa w wysokości 600 milionów dolarów. Jest także, wspomniany tutaj przez pana Janusza Morkowskiego, Polski Katolicki Związek Narodowy w Chicago, założony jeszcze wcześniej, bo w 1873 roku, który posiada bardzo poważne zbiory, duży dorobek wydawniczy i którego zasługi w dziele dokumentowania naszego dorobku kulturalnego w Stanach Zjednoczonych są trudne do przecenienia.

Oprócz tych wielkich organizacji istnieje szereg innych organizacji, które należy wymienić. Są to zarówno katedry uniwersyteckie, poświęcone wyłącznie studiom polskim, także te, które powstały w ostatnim czasie, jak ta na Central Connecticut State University. Katedra studiów polskich na tym uniwersytecie działa od kilku lat.

Jest także nowa katedra studiów polskich na University of Virginia, założona przez Lady Blanca Rosenstiel, a także katedry studiów polskich na poszczególnych uniwersytetach. Wszyscy tutaj chyba doskonale wiedzą, że profesor Stanisław Barańczak wykłada literaturę polską na Harvard University, że profesor John Micgiel jest szefem Instytutu Europy Środkowej i Wschodniej na uniwersytecie Columbia, a także, że czynione są poważne starania mające za cel powołanie kolejnej katedry studiów polskich na uniwersytecie Columbia, i nawet podjęto już pewne praktyczne wysiłki w tym kierunku.

Takie katedry były i w przeszłości; niektóre z nich rozwinęły swoją działalność, niektóre zaprzestały. Do 1953 roku, gdy prezydentem uniwersytetu Columbia był prezydent Eisenhower, działała tam katedra języka polskiego im. Adama Mickiewicza, ale ponieważ środki na jej działanie pochodziły ze źródeł krajowych, komunistycznych, wywarto bardzo poważną presję na likwidację tej placówki. Dzisiaj próbuje się ją odbudować.

Są wreszcie instytucje, takie jak Instytut Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku, Polski Instytut Naukowy, czy Fundacja Kościuszkowska, które na przestrzeni ostatniego półwiecza, i więcej, zdobyły sobie należyty szacunek poprzez swoją bardzo efektywną działalność.

Jest wreszcie cała plejada indywidualnych twórców kultury, którzy zaznaczyli swoją obecność w Stanach Zjednoczonych. Do osób, które już wymienił pan profesor Jan Drewnowski dodać by trzeba chociażby bardzo popularnego w Stanach Zjednoczonych Ignacego Jana Paderewskiego, który mimo upływu lat jest postacią znakomicie rozpoznawaną przez Amerykanów.

W Stanach Zjednoczony znajduje się też kilka placówek o charakterze muzealnym. Wspomniane Muzeum Polskie w Chicago nie jest jedyne, jest też Muzeum Polskie w Port Washington, jest cała masa, może to przesada, że cała masa, ale jest kilkanaście bardzo poważnych kolekcji malarstwa i sztuki polskiej w Stanach Zjednoczonych, zarówno w zbiorach prywatnych, jak i instytucjonalnych.

Miało osób wie, że pierwsza aukcja dzieł sztuki polskiej odbyła się w Stanach Zjednoczonych w 1895 roku. Była to aukcja, która stanowiła pokłosie Wielkiej Wystawy Światowej w Chicago w 1893 roku, po której pozostało bardzo wiele obrazów. 103 z tych obrazów poszły pod młotek na Broadway'u na Manhattanie ponad 104 lata temu. Okazało się, że niektóre z tych dzieł przeszły bardzo ciekawą wędrówkę; przykładem byłby tutaj los obrazu Wojciecha Gersona "Chrzest Litwy", który wisiał najpierw w zbiorach jednego z pastorów, później w restauracji na Florydzie, potem były próby odzyskania go i teraz, jak wiem, ze Stanów Zjednoczonych trafił z powrotem do kraju i znajduje się w kolekcji Porczyńskich. To jeden z przykładów na to, jakie są koleje losu polskich zbiorów sztuki.

Polacy ze Stanów Zjednoczonych byli inicjatorami wielu ciekawych inicjatyw w dziedzinie sztuki. Mało osób wie, że Bolesław Mastai, Polak, znany antykwariusz berliński, który wyprowadził się do Stanów Zjednoczonych, jako pierwszy zaczął publikować wyniki licytacji aukcyjnych oraz listę wszystkich domów aukcyjnych i galerii sztuki w Stanach Zjednoczonych i na świecie. Dopiero później zwyczaj ten przejęły wielkie domy aukcyjne, takie jak "Sotheb' s" czy "Parke-Barnett", czyli dzisiejsze "Christies", jednak inicjatorem na tym polu, jak powiadam, był Bolesław Mastai.

Trzeba też powiedzieć o ogromnym wysiłku polskiej diaspory w Stanach Zjednoczonych w kierunku publikacji, szczególnie w języku angielskim, oraz o dorobku naszej literatury. Na pierwszym miejscu należy wspomnieć tu, kolejny już raz, publikację Polish Heritage Publications i Hippocrene Books, dwa wydawnictwa, których siedzibą jest Nowy Jork i okolice.

Mówi się o słabym czytelnictwie, ale okazuje się, że na przykład Ogniem i mieczem oraz Potop sprzedały się w liczbie 100 tysięcy egzemplarzy, choć niewątpliwie nabywcami nie byli wyłącznie Polacy, o czym świadczą bardzo entuzjastyczne recenzje wielu wybitnych periodyków literackich, naukowych i także codziennych gazet amerykańskich.

Polska diaspora w Stanach Zjednoczonych ma też bardzo poważny dorobek, jeśli chodzi o publikacje historyczne czy dotyczące drugiej wojny światowej. Wystarczy tu wspomnieć chociażby książkę Richarda Lukasa Zapomniany Holokaust czy Stefana Korbońskiego Polskie państwo podziemne - o ofiarach polskich w okresie drugiej wojny światowej, faktach często jakby zapominanych wskutek upływu czasu i zaniedbań, które są wynikiem, co tu dużo mówić, także i okresu PRL. Dziś są na nowo prezentowane przez profesorów i wydawców, o których tutaj wspomniałem.

Bardzo cennym wydawnictwem są Kalendarze dziedzictwa sztuki polskiej w Stanach Zjednoczonych, które w okresie ostatnich ponad dziesięciu lat prezentują najlepsze obrazy będące dziełem polskich artystów i robią to w formie, która naprawdę jak najlepiej świadczy zarówno o poziomie edytorskim, jak i o poziomie naszej sztuki. Wydawnictwa te trafiły do ponad 200 tysięcy domów polskich w Stanach Zjednoczonych, nie tylko zresztą polskich. Jest to ważny element w prezentowaniu i utrwalaniu naszego dziedzictwa kulturowego.

Nie będę wymieniał wszystkich wydawnictw, bo o nich napisałem w swoim referacie, który posiadacie Państwo wraz z innymi materiałami konferencji i nie ma potrzeby wyliczać kolejne publikacje, które zostały wydane i które stanowią bardzo poważny wkład do dokumentowania naszego dorobku kulturowego w Stanach Zjednoczonych. Na pewno są tam również rzeczy dotyczące folkloru, zwyczajów, ale także i kultury polskiej.

Nie będę także - z powodu braku na to czasu - omawiał tutaj wielu innych spraw, chciałbym jedynie podkreślić coraz ściślejszą współpracę organizacji działających na terenie Stanów Zjednoczonych z placówkami polskimi, która, jak myślę, będzie się pogłębia i będzie należycie służyć naszemu dziedzictwu i naszej kulturze.

Jeśli chodzi o sztukę, to wspomnę tu, może w formie wtrętu, o jednym wydarzeniu, bo to uświadomi Państwu, że z naszą sztuką jest zupełnie dobrze i że ona sprzedaje się po wysokich cenach. Otóż w katalogu nowojorskiego "Sotheby's" z 5 maja tego roku zatytułowanym "Spotkania z Orientem. Malarstwo, Rysunki i Rzeźba Wschodu" znalazły się dwa obrazy mało w kraju znanego Stanisława von Chlebowskiego, których cena wywoławcza wynosiła 100 tysięcy i 150 tysięcy dolarów. W tym samym katalogu był obraz, właściwie kilka obrazów Jana Styki, w cenie 30 tysięcy dolarów.

Wszyscy wiedzą, że najdroższymi obrazami sprzedanymi przez artystę o polskich korzeniach są obrazy Baltazara Kłossowskiego de Rola, który mieszka w Szwajcarii od kilkudziesięciu lat. Jego sprzedawane obrazy osiągają kwoty rządu kilku milionów dolarów. Artysta ten w swoich publikacjach w jednoznaczny sposób podkreśla swoje polskie korzenie.

Inna artystka, Tamara Łempicka, sprzedaje swoje dzieła w granicach 800 - 700 tysięcy dolarów. I w jej przypadku nikt z kupujących nie ma wątpliwości, że jest to artystka o polskich korzeniach.

Są też artyści mniej znani, których nie wymieniam tutaj, ale których nazwiska znajdują się w moim referacie, w materiałach konferencji.

I może w formie zakończenia. Konferencja tego rodzaju musi mieć, obok waloru poznawczego, także inny charakter - refleksji nad stanem polskiego dziedzictwa kulturowego, powinna też określić sposoby działania na przyszłość.

Wydaje mi się, że przede wszystkim chodziłoby o stworzenie jednolitego konstruktywnego programu w odniesieniu do emigracji, bo jak podkreślono tutaj w kilku wystąpieniach, mamy do czynienia z bardzo poważnym zróżnicowaniem wysiłków poszczególnych agend państwa, które starają się wspierać nasze dziedzictwo oraz grupę etniczną w Stanach Zjednoczonych, ale często nie ma w tych działaniach koordynacji. Niejednokrotnie jesteśmy odbiorcami propozycji pracy dotyczącej tej samej dziedziny - ze strony różnych placówek krajowych. Niewątpliwie na tym polu istnieje duży obszar do zagospodarowania i udoskonalenia.

Wydaje się także, że wiele by można zrobić, jeśli chodzi o prasę i media. Ameryka jest oglądana często poprzez pryzmat sezonowych robotników, bowiem dzieje się tak, że nasi dziennikarze niejednokrotnie - proszę nie brać tego jako zarzut, ale jako propozycję na przyszłość - nie docierają do rzeczy interesujących, wartych podkreślenia.

Przykładowo, w ubiegłym roku obchodzono 75-lecie powstania Fundacji Kościuszkowskiej. Fundacja Kościuszkowska asygnuje co najmniej milion dolarów rocznie na stypendia dla ludzi z Polski, dla naukowców, dziennikarzy, artystów.

Ja nie zauważyłem żadnego artykułu na ten temat w prasie krajowej, nie powstał żaden film dokumentalny, nie zrobiono niczego, żeby w jakikolwiek sposób uhonorować czy oddać odrobinkę szacunku tej instytucji za pracę na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Nie jestem przedstawicielem Fundacji, ale wydaje mi się, że nie mieliby nic przeciwko temu, aby coś takiego się w kraju wydarzyło. Podobna sytuacja wystąpiła w odniesieniu do Fundacji Alfreda Jurzykowskiego, która w ubiegłym roku zawiesiła swój program polski. Pominięto okazję do uhonorowania córek fundatora, nie powstała żadna monografia tej bardzo zasłużonej Fundacji, która od 1962 roku do 1998 przyznawała nagrody rzędu kilku tysięcy dolarów dla co najmniej 8 - 10 naukowców, artystów, którzy promują polskie dziedzictwo kulturowe w Stanach Zjednoczonych.

Fundacja często dokonywała wyborów artystów, którzy zdobywali potem międzynarodowe uznanie. W gronie przez nią nagrodzonych byli przyszli nobliści, zarówno Czesław Miłosz, jak i Wisława Szymborska, byli historycy, których zaczęliśmy tutaj w kraju poznawać dopiero po pewnym czasie, jak chociażby profesor Zawodny, profesor Jędrzejewicz, profesor Norman Davies, którzy w języku angielskim starali się promować wiedzę o naszej historii i kulturze.

Dostrzegamy też rzeczy bardziej błahe. Kilka lat temu, to było prawdopodobnie w 1997 albo 1998 roku, zmarł Toni Zale. Był to zawodowy bokserski mistrz świata. Wspominając go chcę niejako pokazać zróżnicowanie naszego polskiego wkładu do amerykańskiego życia. Toni Zale, czyli Zalewski, bokser wagi średniej, dwukrotny mistrz świata, syn emigrantów, wyrobił swoją niesamowitą siłę przez pracę w hucie żelaza, gdzie dźwigał belki żelazne. Trafił do sportu bardzo późno, a jego rywalizacja z Toni Grazziano była osnową filmów kręconych w Hollywood, ponieważ to była jedna z największych rywalizacji w tej dziedzinie sportu. I tu byłem nieco zaskoczony, bo przeczytałem jego biogram, nekrolog, w "New Jork Times", a nie było żadnej wzmianki w prasie sportowej w kraju, chyba, że mi to umknęło.

Wydaje mi się, że jest wiele do zrobienia w dziele zapoznania naszego dziedzictwa kulturowego poza granicami kraju, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, za które mam prawo, przynajmniej w jakimś stopniu, się wypowiadać. Wiele w tej dziedzinie można zrobić z pożytkiem dla obu stron. Stanowiłoby to podparcie polskiego dziedzictwa narodowego poza krajem.

Z drugiej strony bardzo istotne jest udostępnienie czytelnikowi i publiczności w kraju dorobku polskiego za granicą.

Już będę kończył, proszę tylko o jeszcze jedną minutę.

Co można by zrobić w tej dziedzinie? Każdy tutaj się stara zaprezentować jakiś wniosek na przyszłość, bo wiadomo, że konferencja tego rodzaju musi mieć również i taki walor. Ja także chciałbym coś na ten temat powiedzieć. Otóż wydaje mi się, że można by powołać w kraju Rzecznika do Spraw Emigracji. Jest pełnomocnik rządu do spraw kontaktów z diasporą żydowską, ale nie ma do spraw kontaktów z Polonią, a jest to jedna czwarta narodu polskiego, która przebywa poza granicami kraju. Niekoniecznie musiałaby to być funkcja płatna, jednak byłaby bardzo istotna w opiniowaniu, koordynowaniu, wskazywaniu na możliwości istniejące w odniesieniu do Polonii i w odniesieniu do tego, co Polonia jest w stanie zrobić dla kraju, a może zrobić przecież wiele, jak pokazał przykład starań Polski o wstąpienie do NATO.

Sądzę, że w bardziej szczegółowej perspektywie można by pomyśleć o stworzeniu w Nowym Jorku, który jest finansową, kulturalną, medialną i polityczną dzisiaj stolicą świata, stałego ośrodka muzealnego dotyczącego Polski. Już dziś dzięki Instytutowi Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku możemy uczestniczyć w wielu polemikach, które się toczą na temat najnowszej historii Polski, możemy zaprezentować właściwy charakter chociażby stosunków polsko-żydowskich. W takiej pracy Instytut miał dotychczas znakomity udział. Jest to argument, który przemawia za Instytutem jako placówką w przyszłości szerszą, ponieważ zbiory są tam już zgromadzone, a teraz chodziłoby tylko o to, aby mogły być szerzej i w sposób bardziej efektywny prezentowane.

Dziękuję Państwu. (Oklaski).


Powrót do głównego dokumentu