Konferencja "Polityka a środki masowej informacji"

24 lutego 2004 r., z inicjatywy marszałka Longina Pastusiaka, w Senacie odbyła się, zorganizowana przez Komisję Kultury i Środków Przekazu, konferencja na temat: "Polityka a środki masowej informacji".

Konferencję otworzył i prowadził przewodniczący Komisji Kultury i Środków Przekazu senator Ryszard J. Sławiński.

W problematykę konferencji wprowadził marszałek L. Pastusiak. Jego wystąpienie poświęcone było "Prawno-etycznym aspektom działalności środków masowego przekazu w odniesieniu do polityki":

Serdecznie witam Państwa zebranych w sali Senatu Rzeczypospolitej Polskiej.

Rad jestem, że właśnie w Senacie podejmujemy ten ważny społecznie problem relacji między światem polityki a światem mediów. Całkiem niedawno na tej sali mówiliśmy o związkach między polityką i moralnością. Zapewne wypowiecie się Państwo w sprawie, z którą obcujemy na co dzień, biorąc do ręki gazety, włączając radio czy telewizor, czy też przeszukując przepastne zasoby internetu.

Senacka Komisja Kultury i Środków Przekazu, organizując dzisiejszą konferencję, podjęła się wcale niełatwego zadania. Osobiście zdaję sobie z tego sprawę, jako polityk doznający przyjemności i czasami przykrości w kontaktach z mediami, ale także jako człowiek, który otrzymał wykształcenie dziennikarskie i - choć było to dawno - to jednak uprawiał zawód publicysty, choć nigdy etatowo.

Temat dzisiejszego spotkania jest szeroki, trudny i wieloaspektowy. Dotyczy wielu dziedzin życia społecznego: nauki, prawa, etyki, administracji, parlamentaryzmu, relacji wzajemnych między polityką a mediami, ale przede wszystkim odpowiedzialności za kulturę polityczną w Polsce.

Pomimo istniejących prawnych uregulowań przychodzi nam zmagać się na co dzień z trudną praktyczną działalnością, w której poszczególne fakty i sytuacje nie poddają się kodeksowym regulacjom lub też mogą być diametralnie odmiennie interpretowane.

Mówiąc dziś o polityce, politykach i mediach, powinniśmy - tak sądzę - ograniczyć się do okresu po Okrągłym Stole, a więc warunków swobodnej działalności politycznej, wolności słowa i wolności mediów. I choć organizatorzy nie wyznaczyli cezury czasowej, to myślę, że moglibyśmy się umówić, iż poprzednia epoka może nam posłużyć jedynie jako punkt odniesienia do skali przemian. Powinniśmy też mieć świadomość, iż tamte dziesięciolecia są źródłem pewnych obciążeń mentalnych starszego i średniego pokolenia, jak również nawyków z tamtych lat - konspiracyjnej działalności politycznej i prasy drugiego obiegu - z jednej strony, a także nawyków i postaw ówczesnej władzy i kontrolowanej prasy - z drugiej.

Szybko przywykamy do tego, że ze wszystkich stron otacza nas informacja, bombardując w sposób otwarty lub zawoalowany, czasem podświadomie, dzięki nieprawdopodobnemu - od niedawna - postępowi techniki. Jedne informacje przyjmujemy obojętnie, inne z zadowoleniem i przyjemnością. Jeszcze inne niepokoją nas, drażnią, denerwują czy wręcz oburzają. Sądzę, że tym irytującym zjawiskom poświęcimy dziś wiele czasu.

W opinii publicznej panuje niemal powszechne przekonanie, że zajmowanie się polityką jest sprawą nieczystą. Na niestabilnej scenie politycznej, przypominającej bardziej ring, media pokazują, jak władza łamie prawo, jak trawiona jest rakiem korupcji, jak penetruje ją wielki biznes, jak niektórzy w transformacyjnym bałaganie chcą się urządzić.

Na całą klasę polityczną spada ciężki zarzut, że bez skrupułów potrafi posługiwać się demagogią, fałszować informacje, oczerniać swoich przeciwników, przemilczać prawdę, podawać ją jako wyselekcjonowaną, wybiórczą. Nie muszę w tym gronie dowodzić, że ,,oni" - negatywni politycy - to tylko pewien procent klasy politycznej. Niech każdy dla siebie ten procent określi. Dziś też zapewne nie będziemy mówić o kryształowych politykach, politykach-ideałach, jak również o kryształowych dziennikarzach.

Na politykach ciążą jeszcze inne grzechy, rzutujące na jakość kontaktów z mediami. To nazbyt często występująca niestaranność, arogancja, niedostatek kompetencji w wielu sprawach. Pytanie: czy polityk powinien wypowiadać się w każdej sprawie? Nieliczni, niestety, politycy mogą pochwalić się znajomością prawa prasowego, umiejętnością kulturalnego, ale skutecznego odpierania agresywności i wścibskości mediów. Ale problem dotyczy nie tylko samych polityków, lecz również ich otoczenia: asystentów, doradców, ekspertów. W ich doborze powinna decydować lojalność, kompetencja i odpowiedzialność.

Problemy etyczne dotyczą nie tylko polityki i dziennikarstwa, ale także innych zawodów, szczególnie funkcjonujących w korporacjach. Nie zawsze prawnicy, lekarze, pracownicy administracji, czy też ludzie biznesu, mogą być etycznym wzorem dla mediów. Polem konfliktów jest to, że na przykład lekarz czy prawnik służy jednostce, a dziennikarz działa i publikuje w interesie ogółu i dla ogółu, nawet jeśli publikacje nie są w interesie jednostek. Inne zawody różni od dziennikarstwa to, że strzegą one posiadanych informacji ze świadomością, że są one podstawą ich siły. Dziennikarstwo zaś polega na upowszechnianiu informacji po ich uprzednim zdobyciu.

Z chęci zdobycia informacji z jednej, a chęci reglamentowania jej z drugiej strony biorą się częste przejawy agresji, wzajemnych niechęci i uprzedzeń.

W otwartym społeczeństwie demokratycznym istotnymi powinny być wspólne cechy pozytywnie łączące polityka i dziennikarza. Spróbuję je określić:

- obaj muszą być wszechstronni w swoim działaniu,

- obaj oddali się służbie społecznej,

- obaj popełniają błędy "w świetle reflektorów",

- obaj zależą od siebie,

- i obaj są odpowiedzialni za kształtowanie postaw obywatelskich.

Znalazłoby się jeszcze wiele innych wspólnych cech, ale pragnę zwrócić uwagę na niezwykle ważny i budzący najwięcej emocji związek. Polityka i media mają jeszcze jednego partnera, jeszcze jedno pole - czasem minowe - czyli gospodarkę i finanse. Te trzy sfery są od siebie zależne: gospodarka oddziałuje na politykę i media, polityka poprzez decyzje wpływa na gospodarkę i media, które z kolei prezentują opinii społecznej obraz państwa i poprzez informację i komentarz wpływają na politykę i gospodarkę, a w każdym razie na ich postrzeganie.

Wobec tych relacji bardzo często pojawia się powiedzenie, że ,,kto ma władzę, ten ma media", ale też ,,kto ma media, ten ma władzę". Subiektywnie powiem, że to drugie sformułowanie jest bliższe współczesności.

Piotr Skarga pouczał: "podstawą szczęścia i potęgi państwa jest moralność tych, którzy rządzą krajem".

W listopadzie 2001 roku konferencja naukowa zorganizowana przez Polskie Towarzystwo Nauk Politycznych i Instytut Nauk Politycznych, wskazała na regres norm etycznych w praktyce działania politycznego i działaniach polityków. Moralne dylematy w polityce, to często wybór i podejmowanie decyzji w sytuacjach niejednoznacznych moralnie, w których każde rozwiązanie jest złe. Czy wtedy jedynym rozwiązaniem do zaaprobowania jest wybór mniejszego zła? Nie jest jasne, czy można podkreślać kompetencję i roztropność polityków w takich trudnych sytuacjach, a potępiać niedostatek uczciwości i przyzwoitości w życiu prywatnym? Czy też jedno eksponować, a drugie przemilczać?

Media zapewne mają, a w każdym razie powinny mieć, dylemat: jak prezentować polityka światłego, kompetentnego, błyskotliwego, niezwykle inteligentnego, rokującego skuteczne przeprowadzenie reform, jeśli wiadomo, że w życiu prywatnym nadużywa alkoholu, zdradza żonę? Czy w imię nie zawsze dobrych obyczajów, publicznego pojmowania moralności, lepiej jest zniszczyć karierę politykowi, publikując informacje o tych jego przywarach, czy też je przemilczeć w imię racji stanu i dobra publicznego.

Czy i gdzie jest granica obrony polityka, szczególnie jego prywatności przed mediami węszącymi za sensacją? Trudność w określeniu tej granicy wyraził lord Mancroft w liście do londyńskiego ,,The Times", wspominając o swoim projekcie prawa z 1961 roku, który miał wprowadzić legalną ochronę intymności. Cytuję: ,,projekt upadł, gdyż nie byłem w stanie precyzyjnie określić granicy między tym, co społeczeństwo ma prawo wiedzieć a tym, co człowiek ma prawo zachować dla siebie samego".

Uchwalona 4 listopada 1950 roku w Rzymie Europejska Konwencja ,,O ochronie praw człowieka i podstawowych wolności" w art. 8 stwierdza w punkcie 1: ,,każdy ma prawo do poszanowania swojego życia prywatnego i rodzinnego, swojego mieszkania i swojej korespondencji". Ale w punkcie 2. jest już wiele wyjątków, które dają niemal nieskończoną możliwość interpretacji, a mianowicie: ,,niedopuszczalna jest ingerencja władzy publicznej w korzystanie z tego prawa, z wyjątkiem przypadków przewidzianych przez ustawę i koniecznych w demokratycznym społeczeństwie z uwagi na bezpieczeństwo państwowe, bezpieczeństwo publiczne lub dobrobyt gospodarczy kraju, ochronę porządku i zapobieganie przestępstwom, ochronę zdrowia i moralności lub ochronę praw i wolności innych osób".

Bodaj najwięcej emocji budzą relacje między władzą wykonawczą państwową i samorządową a mediami. Tak jest zresztą wszędzie.

Prasa chętnie i zdecydowanie reaguje na wszelkie potknięcia władzy, wytyka zaniechania i zaniedbania, ostro piętnuje kłamstwa, niejasne powiązania z biznesem, nepotyzm, zwłaszcza bezpardonowo atakuje przejawy korupcji, wszelką prywatę polityków. Bardzo głośno odgwizduje wszelkie faule w polityce na wszystkich szczeblach administracji samorządowej i państwowej.

W amerykańskiej rzeczywistości znane jest pojęcie ,,wistleblowers" - świszczące gwizdki. Jest to publiczne ogłaszanie w mediach o przypadkach nieetycznego działania w urzędzie. Pojawia się taki gwizdek, gdy zawodzi oficjalna droga rozwiązania problemu etycznego. W Stanach Zjednoczonych funkcjonuje zabezpieczenie przed wypaczeniami w działalności urzędów państwowych. W poszczególnych resortach, istnieją urzędy inspektorów podległe Urzędowi Inspektora Generalnego, ten zaś odpowiedzialny jest tylko przed Kongresem, a nie przed prezydentem. Wszyscy urzędnicy federalni mogą zgłaszać swoje etyczne wątpliwości, nie obawiając się represji ze strony swoich przełożonych. Ustawodawstwo amerykańskie nakłada na wszelkie władze obowiązek udostępniania opinii społecznej projektów i procesów legislacyjnych, podejmowanych rozstrzygnięć, a także formalnych przesłuchań grup interesu, z wyjątkiem obronności i wywiadu.

W Szwecji jawność działań urzędników i jawność dokumentów urzędowych, jest prawem dostępnym dla każdego obywatela. Większość państw Unii Europejskiej zmierza w tym samym kierunku.

Jawność działań polityków, jawność dokumentów państwowych, jawność działań parlamentarnych i rządowych, jest chyba najlepszym sposobem walki z korupcją. Pani profesor Ewa Łętowska lapidarnie określiła ten problem mówiąc, że "korupcja jest przykładem zjawiska, które rozkwita w ciemności".

Nawet w naszych warunkach aktywność mediów wobec polityki, jest nie tylko możliwa, ale i skuteczna. Służą temu zasady prawne, choć jeszcze niedoskonałe, to coraz lepiej działające. Otwartym jest pytanie, czy wołaniem o czystość postępowania i świata polityki, możemy przeciwstawić czystość działania mediów? Czy warunki do obiektywnego działania dziennikarzy są równe na szczeblu centralnym, regionalnym i lokalnym? Czy najbliższe samorządowe otoczenie lokalnego dziennikarstwa nie ogranicza obiektywizmu? Czy nieznane powiązania mediów z biznesem wpływają na obiektywizm i prawdę dziennikarskiego przekazu? A może takich powiązań w ogóle nie ma? Biznesmeni i politycy, działając wspólnie, często znajdują sposób na krytyczne media. Gorzej, gdy politycy szczebla lokalnego, władają mediami i z biznesem tworzą wspólny front. Kto w takich przypadkach może stanąć w obronie interesu społecznego? Policja, sądy, czy też organizacje obywatelskie?

Intensywność życia politycznego, konieczność tworzenia i poprawy istniejącego prawa, niedostatki struktur państwowych, praca nad finansami państwa, przystosowanie do unijnych warunków, intensywna i wszechobecna walka polityczna na zewnątrz i wewnątrz większości partii sprawiają, że politycy cierpią na swoisty "niedoczas". Nie starcza im już czasu na czytanie poważnej publicystyki, która nie zaginęła, ale w Polsce znacznie obniżyła loty. W polemicznych wystąpieniach większości polityków, trawionych walką międzypartyjną, nie widać śladu poważnych lektur na tematy społeczne, państwowe, czy też ideowe, czuć natomiast styl narzucany przez polemiki gazet codziennych, nazywanych bulwarowymi. Styl ten dotyka, niestety, także tytuły mające opinię poważnych. Partyjniactwo świata polityki zainfekowało i przeżarło w znacznym stopniu również świat mediów. W takiej sytuacji istnieje groźba dominacji interesu partyjnego nad interesem państwa.

Można więc - bardzo hipotetycznie - przyjąć, że polityk każdego rana rozpoczynając swą aktywność zawodową włącza radio lub telewizor, czy oba media, otwiera gazety i już wie, co przyniesie mu dzień. Bez względu na swą odporność intelektualną i psychiczną już wie: trzeba walczyć, bronić się przed zarzutami lub atakować, bo właśnie media podsuwają nową okazję. Albo, co gorsze, spostrzega okazję do odpowiedzi mediom, w której można użądlić przeciwników. Czy jest to hipotetyczny obrazek poranka polityka? A może połowy, czy większej części dnia? Jedno jest pewne, żyjemy z mediami od rana do nocy.

Dziesiątki lat cenzury w Polsce spowodowały, że po jej zniesieniu nastąpiło zachłyśnięcie się wolnością, bez stawiania sobie granic. Dziś często zadajemy pytanie, czy za wolnością słowa poszła odpowiedzialność za słowa? Czy też wolność - niezależność wyłączyła odpowiedzialność?

Na dziennikarzach spoczywa obowiązek informowania, tłumaczenia faktów, objaśniania rzeczywistości. Dziennikarstwo nie jest misją, ale służbą publiczną. Misja zakłada wiarę w pewien system poglądów i bliższa jest duchownym i ideologom. Polityk decyduje o losach ludzi, zaś dziennikarz powinien w pierwszym rzędzie informować i objaśniać. Powinien też brać na siebie odpowiedzialność za społeczne skutki błędów i niedomówień lub wypaczeń w przekazywanych treściach. W konsekwencji ciąży na nim obowiązek naprawienia szkód. Niestety, w naszych warunkach nie mamy zbyt wielu przykładów na przyznawanie się mediów do błędu.

Mamy ostatnio żywiołowy rozwój dziennikarstwa śledczego. Akcentując znaczenie tego dziennikarstwa, chciałbym podkreślić obowiązek szczególnej rzetelności i staranności w dokumentowaniu materiałów, a w konsekwencji odpowiadania za skutki. Dostrzec można nieprzepartą chęć, niektórych dziennikarzy, do przywdziewania szat prokuratorów, sędziów i wydawania wyroków, od których nie przysługuje apelacja.

Często politycy są słusznie przywoływani do poczucia odpowiedzialności. Czy media tym poczuciem również się kierują? Czy w polskich warunkach, po nietrafionej publikacji jest możliwe takie zachowanie jak niedawno kierownictwa BBC po komunikacie komisji lorda Huttona w tak zwanej sprawie Kelly'ego? Myślę, że ten przypadek wart byłby naśladowania w Polsce.

W okresie transformacji nastąpiło w Polsce zdecydowane odmłodzenie zawodu dziennikarskiego. Wyższe uczelnie, w tym liczne prywatne, każdego roku wypuszczają do pracy zastępy absolwentów, którzy nie zawsze prezentują szczyty profesjonalizmu, za to chętnie posługują się nie najlepszymi wzorcami nie popartymi kompetencją. Na rynku medialnym zaostrza się konkurencja. Młodzi atakują chwytając się często sposobów sprzecznych z etyką zawodu. Uprawiają swoiste ,,catch as catch can". Odnosi się wrażenie, że media postawiły sobie za cel: ,,codziennie nowe ostre natarcie na władzę". Czy jest tak, że większość dziennikarzy jest skłonna przedstawiać polityków jako ludzi bez zasad, jako pazernych demagogów? Mam nadzieję, że tak nie jest, bo gdyby tak było, to szkoda publiczna i społeczna byłaby ogromna.

Co może i powinno obowiązywać dziennikarza, jakich norm etycznych i prawnych powinny przestrzegać mass media?

W Polsce nie zaczynamy od zera. Mamy prawo prasowe z 1984 roku po licznych nowelizacjach. Pewnie potrzebne jest nam nowe, tak jak niezbędna jest nowa ustawa o radiofonii i telewizji. Warto się pewnie zastanowić jak przestrzegana jest Karta Etyczna Mediów podpisana 25 marca 1995 r.

Dziennikarzom według karty towarzyszą zasady:

1. prawdy,

2. obiektywizmu,

3. oddzielenia informacji od komentarza,

4. uczciwości,

5. szacunku i tolerancji,

6. pierwszeństwa dobra odbiorcy,

7. wolności i odpowiedzialności.

Czy zawsze te szczytne zasady są zasadami? Czy nie zamieniają się czasem w grzechy główne?

Zapewne katalog wzajemnych przewinień jest obszerny. Mam nadzieję, że na dzisiejszej konferencji usłyszymy o:

- manipulowaniu mediami, podatności ich na naciski zewnętrzne,

- uczestniczeniu mediów w walce politycznej,

- wielkim obcym kapitale w obcych mediach, niskim kapitale małych mediów, polskich w szczególności i o wielu innych problemach. Mam nadzieję, że w wielu sprawach porozumieją się świat polityki ze światem mediów.

Przypomnę słowa Josepha Pulitzera: ,,Tylko respektowanie najszczytniejszych ideałów i najsumienniejsza troska o to by postępować właściwie, pełna znajomość problemów, które trzeba pokonać, szczera odpowiedzialność moralna, może uchronić dziennikarstwo przed serwilizmem wobec przedsiębiorców i przed pogonią za egoistycznymi celami, sprzecznymi z dobrem publicznym" .

Pozwoliłem sobie zwrócić uwagę Państwa na relacje, jakie ukształtowały się w naszym kraju między światem mediów a światem polityki. I nie chodzi nam o to, aby obciążać się wzajemnie winą za stan tych stosunków. Chodzi o to, abyśmy wspólnie zastanowili się nad tym, jak te stosunki poprawić, a tym samym przyczynić się do podniesienia poziomu kultury politycznej w Polsce, do wzmocnienia poczucia odpowiedzialności polityków i mediów za stan państwa i za stan wiedzy obywatelskiej w społeczeństwie polskim.

Obyśmy na pytanie: czy jest miejsce na etykę w relacjach między polityką a mediami, nie musieli odpowiedzieć, że: MIEJSCE JEST, ALE WCIĄŻ PUSTE.

"Czy jest czas na nowe prawo prasowe?" - to temat wystąpienia kierownika Zakładu Systemów Prasowych i Prawa Prasowego UAM w Poznaniu Jacka Sobczaka.

Jan Kułakowski, b. pełnomocnik rządu ds. negocjacji o członkostwo RP w UE mówił o relacjach między polityką a mediami w kontekście swoich doświadczeń z Unii Europejskiej.

"Czy koniec czwartej władzy?" - to temat wystąpienia redaktora Krzysztofa Teodora Toeplitza.

Wystąpienie posłanki Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej, wiceprzewodniczącej sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu, dotyczyło tematu "Media w polityce - polityka w mediach".

Druga część konferencji poświęcona była zadaniom i powinnościom publicznych środków przekazu. Redaktor naczelny miesięcznika "Dziś" Mieczysław Rakowski wygłosił referat "Polityka a środki masowej informacji - moje doświadczenia".

Karol Jakubowicz, wiceprzewodniczący Komitetu Zarządzającego Rady Europy ds. Mediów Masowych, mówił o publicznych środkach przekazu i polityce w kontekście doświadczeń międzynarodowych.

Wystąpienie senator Krystyny Doktorowicz poświęcone było powinnościom mediów publicznych wobec demokracji.

"Radio publiczne w świecie polityki - zasady i praktyka komunikacyjna Polskiego Radia" - to temat wystąpienia Stanisława Jędrzejewskiego, dyrektora Programu I Polskiego Radia SA.

Były prezes Zarządu Telewizji Polskiej SA Robert Kwiatkowski mówił o Telewizji Polskiej jako miejscu debaty publicznej. Jan Dworak, obecny prezes Zarządu Telewizji Polskiej SA poświęcił swoje wystąpienie telewizji w procesie komunikowania publicznego i politycznego.