24. posiedzenie Senatu RP, spis treści , poprzednia część stenogramu , następna część stenogramu


(Wznowienie posiedzenia o godzinie 9 minut 01)

(Posiedzeniu przewodniczą marszałek Longin Pastusiak oraz wicemarszałkowie: Kazimierz Kutz, Ryszard Jarzembowski i Jolanta Danielak)

Do spisu treści

Marszałek Longin Pastusiak:

Proszę państwa senatorów o zajmowanie miejsc.

Wznawiam obrady i proszę senatorów sekretarzy o zajęcie miejsc przy stole prezydialnym.

Zanim przystąpimy do rozpatrywania punktu siódmego porządku obrad, chciałbym poinformować państwa, że przewidujemy przerwę w obradach naszej Izby między godziną 11.00 a 13.00, czyli wznowilibyśmy obrady o godzinie 13.00. Jeżeli Sejm się spręży, to moglibyśmy jeszcze dzisiaj zająć stanowisko w sprawie rewizji Karty Nauczyciela. (Oklaski)

Prosiłem marszałka Sejmu o to, żeby Sejm przeprowadził to sprawnie. Jeżeli wszystko będzie przebiegało zgodnie z planem, to głosowania rozpoczęlibyśmy około godziny 19.00.

Wysoka Izbo!

Przystępujemy do rozpatrzenia punktu siódmego porządku obrad: informacja Rzecznika Praw Obywatelskich o działalności za 2001 r., z uwagami o stanie przestrzegania wolności i praw człowieka i obywatela.

Pragnę bardzo serdecznie powitać na posiedzeniu naszej Izby rzecznika praw obywatelskich, pana profesora Andrzeja Zolla.

Panie Profesorze, bardzo proszę o wejście na trybunę.

Przypominam Wysokiej Izbie, że zgodnie z art. 212 Konstytucji Rzeczypospolitej oraz art. 19 ust. 1 ustawy z 15 lipca 1987 r. o rzeczniku praw obywatelskich corocznie rzecznik informuje Sejm i Senat o swojej działalności oraz o stanie przestrzegania praw człowieka i obywatela.

Przypominam również, że jako marszałek Senatu informację otrzymaną od rzecznika praw obywatelskich, zgodnie z odpowiednim artykułem naszego regulaminu, skierowałem do Komisji Ustawodawstwa i Praworządności. Komisja zapoznała się z informacją przedstawioną przez rzecznika praw obywatelskich i o tym mnie poinformowała.

Panie Profesorze, jeszcze raz pana serdecznie witam i bardzo proszę o zabranie głosu.

Do spisu treści

Rzecznik Praw Obywatelskich Andrzej Zoll:

Dziękuję bardzo.

Panie Marszałku! Wysoki Senacie!

Po raz trzeci została mi dana możliwość przedstawienia paniom i panom senatorom zasadniczych elementów informacji rzecznika praw obywatelskich, tym razem odnoszących się do działalności mego urzędu w 2001 r.

Polski model ombudsmana sprawdził się w praktyce. Jest on interesujący dla innych państw i to nawet dla tych, których tradycje demokratyczne są znacznie starsze niż nasze. Wielka w tym zasługa polskiego parlamentu, który stworzył mocne podstawy ustrojowe dla tej instytucji, znajdujące dobitny wyraz w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej i doskonalone między innymi w wyniku istotnych nowelizacji pochodzącej sprzed piętnastu laty ustawy o rzeczniku praw obywatelskich, nowelizacji przeprowadzonych w roku 1991 oraz w roku 2000.

Z satysfakcją mogę stwierdzić, że ustawowo dane rzecznikowi prawne możliwości działania są szerokie i skonstruowane na użytek obywateli, na gruncie europejskim porównywalne są one z kompetencjami ombudsmana w Finlandii, uważanego powszechnie za dysponującego najszerszym arsenałem środków prawnych dla ochrony obywateli. Miałem okazję zaktualizowania tych porównań, gdyż w ostatnich dniach maja bieżącego roku byłem organizatorem VI Europejskiej Konferencji Ombudsmanów po raz pierwszy odbywającej się w Polsce.

Podobnie jak w latach ubiegłych, tak i teraz, przedłożona informacja ma postać wielostronicowego i wielowątkowego opracowania. Nie da się bowiem bez uszczerbku dla obrazu sprawy przedstawić w formie krótkiego komunikatu stanu przestrzegania w Polsce wolności oraz praw człowieka i obywatela. Tylko podczas jednego roku do rzecznika wpływa ponad pięćdziesiąt pięć tysięcy spraw, wymagających zbadania i oceny pod kątem zagrożeń obywatelskich interesów, poszanowania ludzkiej godności, równego traktowania w tej samej sytuacji prawnej. Nie chciałbym, aby przytoczona liczba sprawiała wrażenie, iż rzecznik praw obywatelskich jest swoistą skrzynką skarg i wniosków, reagującą tylko i wyłącznie wtedy, gdy problem został już podniesiony przez obywatela. Dla mnie istotniejsze jest zapobieganie złym zjawiskom, co zapowiadałem już w parlamentarnym wystąpieniu inaugurującym moją kadencję rzecznika. Swoje zadania postrzegam szerzej, jestem jednym z wielu promotorów i realizatorów idei społeczeństwa obywatelskiego z współbrzmiącą i zawartą w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej normą określającą nasz kraj jako demokratyczne państwo prawa.

Na naszych oczach ulega zmianie rola i miejsce państwa. Poprzednio to państwo z powodu nadużywania władzy było głównym źródłem zagrożeń dla praw człowieka. Teraz państwo staje się obrońcą praw, chociaż wciąż nie dość skutecznym. Obecnie zagrożenia znajdują się gdzie indziej. Bezrobocie na rynku pracy prowokuje do wykorzystywania dominującej pozycji pracodawców wobec pracowników. Normy dotyczące czasu pracy oraz warunków pracy i płacy często nie są przestrzegane. Dochodzi do przypadków dyskryminacji na rynku pracy kobiet, osób starszych i niepełnosprawnych. Trudności ze znalezieniem pracy mają absolwenci szkół i uczelni, którzy ze zrozumiałych względów nie mogą dysponować oczekiwanym przez pracodawców doświadczeniem. Brak pracy pociąga za sobą brak środków na utrzymanie, poszerza sferę ubóstwa, skutkuje zbyt dużą nierównością poziomu życia obywateli. Pogłębianie się owego zróżnicowania statusu społecznego rodzi wiele nieprawidłowości, prowadzi do rozmaitych patologii, w tym do rozwoju przestępczości, do obniżania się poczucia bezpieczeństwa socjalnego obywateli.

Krytycznie jest oceniana niska sprawność organów państwa, szczególnie gdy chodzi o władzę sądowniczą. Prawo obywatela do korzystania z instytucji sądu pozostawia wiele do życzenia, na rozstrzygnięcia sądowe czeka się wiele lat, a egzekucja tych rozstrzygnięć jest także wielce problematyczna. Z ubolewaniem muszę stwierdzić, że w wymiarze sprawiedliwości trudno zaobserwować postulowany przez wielu przełom. Jeszcze w październiku 2000 r. zorganizowałem konferencję, w której wzięli udział szefowie organów państwa związanych z wymiarem sprawiedliwości oraz zaangażowani w tę problematykę politycy. Miałem nadzieję, że uda się poprawić funkcjonowanie sądownictwa, ale stało się inaczej. Zapaść finansowa sądownictwa i zła organizacja pracy przy znacznym zwiększeniu obowiązków, czego przykładem może być przejęcie od 17 października 2001 r. orzecznictwa w sprawach wykroczeń, nie wróży niczego dobrego na przyszłość. Niestety, nadal wymiar sprawiedliwości jest zmurszałym filarem nawy państwowej. Jego niedowład, w tym brak gwarancji rozpatrywania spraw w rozsądnym terminie, jest wytykany władzom polskim również przez różnego rodzaju instytucje krajowe i międzynarodowe. Helsińska Fundacja Praw Człowieka przedstawiła raport na temat dostępu do pomocy prawnej w Polsce. Wynika z niego wiele istotnych wniosków, między innymi taki, iż dzisiejszy system wyznaczania z urzędu obrońców i pełnomocników działa źle. Sądy nie mają pieniędzy, żeby płacić za obrońców z urzędu, a ludzie, obywatele, nie mają pieniędzy na adwokatów. Dodam od siebie, że większości obywatelom brakuje podstawowych informacji na temat tego, jak wnieść sprawę do sądu, czy w ogóle przysługuje im droga sądowa, a jeśli nie przysługuje, to co mogą zrobić, w jakim terminie i do kogo się zwrócić, czy i w jakim zakresie mogą oczekiwać pomocy w nieodpłatnej formie. Często są to informacje, które powinni otrzymać w urzędzie, a nie otrzymują. W tej sytuacji bardzo ważne są działania społeczne. Są kliniki prawa, które działają przy ośrodkach akademickich z moją i podległego mi biura pomocą, a także rozmaite biura porad obywatelskich. Chętni do społecznego działania w takich miejscach są również emerytowani prawnicy. Niestety, nie rozwiązuje to sprawy pomocy prawnej w sądzie, bo tego działalność społeczna nie załatwi. W dodatku opłaty sądowe są dla wielu zbyt wysokie.

Organy państwa nie zawsze funkcjonują w sposób sprawny. Piszę o tym już we wstępnej części informacji, piętnując urzędniczą bezduszność, a często także niekompetencję. Wzywam zarazem do upowszechniania na gruncie polskim przyjętego we wrześniu 2001 r. przez Parlament Europejski i zalecanego do stosowania w państwach unijnych kodeksu dobrej administracji ustalającego standardy właściwego postępowania w urzędach administracji publicznej. Mogą one poprawić także sytuację polskiego petenta. Mój zastępca, pan doktor Jerzy Świątkiewicz, jest autorem wydanego nakładem Biura Rzecznika Praw Obywatelskich w maju bieżącego roku komentarza do wskazanego kodeksu artykułującego jego zastosowanie w warunkach polskich procedur administracyjnych.

Jedną z powinności rzecznika praw obywatelskich jest ustawowo zadekretowane współdziałanie z organizacjami i ruchami obywatelskimi. 3 maja 2002 r. miałem zaszczyt ogłosić czwartą już edycję Konkursu na Najlepszą Inicjatywę Obywatelską "Pro publico bono". Stanowi on unikalne źródło obserwacji kondycji społeczeństwa obywatelskiego, obszarów jego aktywności i zakresu bezradności społecznej. W dotychczas przeprowadzonych trzech edycjach konkursu ponad siedemset organizacji samorządowych zaprezentowało różnorodne przedsięwzięcia i zadania podejmowane na wszystkich płaszczyznach życia społecznego, poczynając od edukacji i kultury, poprzez akcje charytatywne i inicjatywy na rzecz rozwoju społeczności lokalnych, na współpracy międzynarodowej kończąc.

Wspomniałem przed momentem o ludzkiej bezradności. Ten problem pojawia się w większości kierowanych do mnie spraw. Jest to zjawisko szczególnie groźne dla życia społecznego i demokracji. Wspólnie z przewodniczącym Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej i z przewodniczącym Związku Powiatów Polskich podpisaliśmy deklarację o zwalczaniu bezradności społecznej, chcąc w ten sposób stworzyć bodziec dla ruchu organizacji obywatelskich i władz samorządu lokalnego. Nie da się bowiem przezwyciężyć tego zjawiska bez ich ścisłej współpracy. Celowi temu służyć ma Ruch przeciw Bezradności Społecznej utworzony w oparciu o funkcjonujący od lutego 2001 r. program "Edukacja dla rozwoju".

Wielokrotnie stwierdzałem, iż edukacja musi mieć priorytet w działaniach władz publicznych, że powinna zostać oderwana od gry wyborczej, podejrzeń o polityczne wyrachowanie. W ubiegłym roku źle się stało, że do kampanii wyborczej wprzęgnięto kwestię nowej matury. Doprowadziłem do spotkania przedstawicieli Ministerstwa Edukacji Narodowej i polityków, aby porozmawiać o tym problemie. Zaapelowaliśmy o przestanie mówienia o maturze w kontekście polityki. Chodziło przecież o dobro młodzieży narażanej na dodatkowy, całkowicie zbędny stres.

Podobny w istocie problem, tym razem dotyczący tak zwanych czerwonych pasków na świadectwach szkolnych, wystąpił w bieżącym roku. Wprowadzona w toku roku szkolnego, a nawet po tym, jak szóstoklasiści napisali ogólnopolski sprawdzian, na kilka dni przed egzaminem gimnazjalistów, zmiana zasad przyznawania tego oznaczenia świadectwa zaskoczyła młodzież i nie dała jej możliwości uwzględnienia nowych wymagań kwalifikacyjnych. Tym samym złamano zasadę, że prawo nie działa wstecz. W tej sprawie zwróciłem się do prezesa Rady Ministrów o uchylenie rozporządzenia ministra edukacji i sportu z 24 kwietnia 2002 r. Argumentacja użyta w wystąpieniu do premiera odniosła skutek.

Turbulencje wstrząsające prawem oświatowym źle służą reformie edukacji. Najbardziej negatywnie uderzają jednak w psychikę młodych ludzi, co będzie szczególnie trudno odwrócić. Jesteśmy społeczeństwem ludzi źle wykształconych. Ten brak można i należy nadrobić zdecydowaną ofensywą edukacyjną. Konieczna jest poprawa kształcenia w szkole, przy czym nie chodzi już o kolejną reformę programu, lecz bardziej o sposób jego prowadzenia. Szkoła szczególnie w małych miejscowościach powinna być centrum cywilizacyjnym i to nie tylko dla uczniów, ale i dla rodziców, którzy powinni uzupełniać swoje wykształcenie i współdziałać ze szkołą w procesie edukacji i wychowania ich dzieci.

Nie jest przypadkiem, że jednym z laureatów ubiegłorocznej edycji konkursu "Pro publico bono" została Federacja Inicjatyw Oświatowych - organizacja zajmująca się ratowaniem małych wiejskich szkół. Jak mówiliśmy podczas konwencji tego konkursu 3 maja tego roku, należy zacząć od wsi polskiej. Nie można wyobrazić sobie państwa polskiego jako członka Unii Europejskiej, dopóki jedna trzecia obywateli żyje poniżej poziomu egzystencji uważanego w Europie za zadawalający. Nie można utrzymywać stanu, w którym tylko niespełna 2% mieszkańców wsi ma wyższe wykształcenie, a 10% średnie. Niezbędne jest wyrównanie szans tym, którzy zostali zepchnięci w ostatnich latach na margines, przede wszystkim chodzi tu o dzieci z terenów zwiększonego bezrobocia, z rodzin, w których nie dąży się do kształcenia, a często występuje zagrożenie demoralizacją.

O poziomie polskiego społeczeństwa nie decyduje wykształcenie elity, lecz przeciętnego obywatela, robotnika pracującego w sferze usług czy rolnika. Ich zdolność do konkurencji na europejskim rynku pracy rozstrzygnie o tym, czy będziemy na salonach czy w przedpokoju Europy. Obawiam się, że przy rozwiązywaniu niektórych kwestii popełniamy stare błędy. Jesteśmy dumni z tego, że stosunkowo szybko trzykrotnie zwiększyliśmy liczbę studiującej młodzieży. Jest to jednak sukces w dużej mierze pozorny, jeśli się weźmie pod uwagę, że wiele z tych osób uczy się w słabych szkołach lub w filiach. Zwiększamy liczbę osób z dyplomami studiów wyższych, ale to ciągle nie znaczy, że przybywa osób dobrze przygotowanych do wykonywania zawodów wymagających wykształcenia na poziomie wyższym. Prywatne szkoły wyższe nie mają nadal własnej kadry, nie prowadzą własnych badań naukowych. Są często jedynie szansą na podreperowanie budżetów domowych pracowników naukowych państwowych szkół wyższych kosztem studentów oraz pracy naukowej i dydaktycznej na macierzystej uczelni.

Skoro mowa o nauce i badaniach naukowych, to nie sposób pominąć ich zasilania finansowego ze strony fundacji. Dla tworzenia pożądanych relacji między tymi podmiotami szczególne znaczenie ma uchwała siedmiu sędziów Sądu Najwyższego z 12 marca tego roku stanowiąca, że dochód fundacji, której cel statutowy stanowi wspieranie działalności naukowej, w części wykorzystany na lokatę kapitału przez nabycie papierów wartościowych jest wolny od podatku dochodowego. Słowem, w takiej sytuacji fundacja jest zwolniona z tego podatku. Przyczyniłem się do tego rozstrzygnięcia, skarżąc w drodze rewizji nadzwyczajnej oparty na odmiennym założeniu wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego w sprawie dotyczącej Fundacji na rzecz Nauki Polskiej. Sprawa była niebagatelna, bo w rachubę wchodziło razem z zapłaconymi odsetkami około 100 milionów zł. Uchwała powiększonego składu Sądu Najwyższego ma precedensowe znaczenie dla wszystkich innych fundacji, które w podobny sposób chciałyby lokować dochody przeznaczone na działalność statutową. Orzeczenie Sądu Najwyższego przecina różnego rodzaju interpretacje i arbitralne decyzje urzędów skarbowych, pozwalając fundacjom na uczciwe pomnażanie inwestowanych w naukę pieniędzy.

Jesteśmy krajem ludzi biednych, niemalże w 1/5 pozbawionych pracy, z niepokojem myślących o przyszłości swojej i najbliższych. Cierpi na tym rodzina. Na początku czerwca w dyskusji w Oświęcimiu usiłowaliśmy zdiagnozować biedę traktowaną jako problem konstytucyjny. To sprawa wielkiej wagi, zwłaszcza gdy odnieść ją do sytuacji konkretnej rodziny. Na jej kondycji odbijają się bowiem ze zdwojoną siłą wszelkie kryzysy i trudności społeczne. Stwierdzenie to nawiązuje do jednej z tez wniosków stanowiących integralną część informacji eksponujących los dzieci, zwłaszcza, w pewnym sensie, w sytuacjach ekstremalnych. Dotyczy to zarówno tych dzieci, które przebywają w rodzinach i odczuwają pogorszenie warunków życiowych, a często też związane z tym konsekwencje: przemoc, wzrost agresji, alkoholizmu i narkomanii, wykorzystywanie do żebractwa i osłabianie domowych więzi, jak i wychowanków różnego typu instytucji opiekuńczych, których działalność pozostawia wiele do życzenia.

Doświadczenia roku 2001 przekonują, że praca nad zapobieganiem zjawiskom naruszającym prawa dzieci i rodziny, a co najmniej ich umniejszaniem, może i powinna być prowadzona w oparciu o samorządy, zwłaszcza te, które potrafią efektywnie współpracować z organizacjami obywatelskimi. To założenie legło u podstaw wielowątkowego programu, który w biurze rzecznika nazywano od jego inicjatorów i miejsca, w którym powstał - eksperymentem wrocławskim. Jego podstawową ideą jest współdziałanie wielu podmiotów, w których polu zainteresowań znajduje się, a przynajmniej powinno, dobro dziecka. Jest to więc współdziałanie rodziców, rodzin zastępczych, rodzinnych lub tradycyjnych domów dziecka z placówkami pomocy społecznej, kuratorium, ale także z sądem rodzinnym. Udział w tym przedsięwzięciu sędziów sądu rodzinnego wydaje się ciekawy i godny upowszechnienia.

To, co jest obserwowane w makroskali, ma w jakiejś mierze anonimowy wyraz. Odniesiony do poszczególnych rodzin przybiera niejednokrotnie postać dramatu, szczególnie boleśnie uderzającego w dobro dzieci. Jeśli tak, to powstaje pytanie, czy nie należałoby wręcz rozważyć utworzenia w składzie rządu ministerstwa do spraw rodziny, które mogłoby na szczeblu rządowym monitorować problemy i w sposób całościowy przygotowywać rozwiązania w interesie rodzin i tym samym społeczeństwa.

Jestem bardzo ostrożny w promowaniu projektów zakładających tworzenie nowych organów w sferze administracji publicznej. Tu jednak chodzi o skupienie rozproszonych sił i środków w celu ochrony bytu polskiej rodziny, dla umocnienia której warto, jak się wydaje, co najmniej przestudiować, przedyskutować tę zgłoszoną do dalszych przemyśleń propozycję.

Propozycja ta uwzględnia także stan, w jakim znajduje się pomoc społeczna, która przeżywa głębokie trudności z powodu braku odpowiednich do potrzeb środków finansowych. Zdarza się, że skutkuje to nawet okresowym wstrzymaniem wypłaty świadczeń albo też wypłacaniem ich w formie zaliczkowej. Bacznie śledzę nie tylko praktykę udzielania świadczeń socjalnych, ale także zmiany dotyczące tych, mających tak wielki rezonans społeczny, przepisów.

Przykładem może tu być moja reakcja na brak okresu dostosowawczego przy wejściu w życie ustawy z 17 grudnia 2001 r., zmieniającej przepisy o funduszu alimentacyjnym, zasiłkach rodzinnych, pielęgnacyjnych i wychowawczych, świadczeniach z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa, o pomocy społecznej i inne. Nagła i zasadnicza w swoich rozwiązaniach zmiana przepisów, z którymi obywatele nie mają w praktyce szans się zapoznać, z tej przyczyny godzi bezpośrednio w ich prawa i wolności obywatelskie. Stan, w którym dany akt normatywny formalnie obowiązuje, lecz jego treść nie jest powszechnie dostępna, nie powinien w ogóle mieć miejsca.

Możność efektywnego pozyskiwania wiedzy o prawie wpisuje się w treść obywatelskiego prawa do informacji publicznej, zapisanego w art. 61 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej i rozwiniętego w treści ustawy z 6 września 2001 r. Długo czekaliśmy na tę ustawę, która weszła w życie 1 stycznia bieżącego roku, stając się jedną z gwarancji funkcjonowania społeczeństwa obywatelskiego. Także bardzo długo trwa wydanie koniecznych aktów wykonawczych. Uchwalenie ustawy i obudowanie jej pakietem rozporządzeń nie gwarantuje jeszcze sukcesu.

Powtarzałem i powtarzam, że obywatele muszą się nauczyć z tej ustawy korzystać, a władze zrozumieć, że dla prawidłowego działania organizacji państwowej dostęp obywatela do informacji publicznej jest konieczny. Przejrzystość rozwiązań systemowych jest ważna przede wszystkim ze względu na to, że ułatwia kontrolę oraz zapobiega nadużyciom władzy. Spojrzenie z zewnątrz utrudnia ukrywanie faktów świadczących o nadużyciach w administracji. Urzędnik pracuje lepiej, gdy czuje nad sobą nadzór obywateli.

Waga tych zagadnień jest przyczyną tego, że w kierowanym przeze mnie urzędzie czuwanie nad wdrażaniem ustawy o dostępie do informacji publicznej wyodrębnia się w oddzielny program, porównywalny w swym znaczeniu z wcześniej już przedstawionymi.

Z uwagą będę też śledził dalsze prace nad rządowym projektem ustawy o dostępie do informacji gospodarczej, który między innymi przewiduje tworzenie list niesolidnych dłużników. To delikatna materia. Cel regulacji jest generalnie słuszny; pozwoli ona bowiem przynajmniej w części ograniczyć oszustwa i wyłudzenia w przypadkach ubiegania się o kredyt czy zakupy ratalne. Będzie służyć ochronie wierzycieli, a pośrednio również całemu systemowi finansowemu państwa. Między tymi obostrzeniami a prawami konsumentów trzeba będzie jednak zachować właściwe proporcje. Może bowiem dochodzić tu do nieprawidłowości, jak w przypadkach nielegalnych list dłużników, które pojawiły się w Internecie.

Na tle generalnie korzystnych kontaktów rzecznika z mediami zdziwiła mnie powściągliwość środków masowego przekazu, a w szczególności publicznej telewizji, dla której otwarcie przez prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej VI Europejskiej Konferencji Ombudsmanów i wygłoszenie z tej okazji istotnego przesłania nie było na tyle ważnym wydarzeniem, aby przynajmniej odnotować je w głównych wydaniach "Wiadomości". Muszę podkreślić, że obecność prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, i to nie tylko protokolarna, została znakomicie odebrana przez uczestników konferencji, w tym zagranicznych, jako wyraz znaczenia, jakie prezydent nadaje ochronie praw człowieka.

Ta swoista cisza informacyjna w telewizji publicznej obliguje mnie zatem do skorzystania z dzisiejszej okazji, by przypomnieć, że jednym z trzech głównych tematów konferencji były działania ombudsmana w sytuacjach ekstremalnych. Dyskusja nie ograniczyła się tylko do tak wyjątkowych sytuacji, z jakimi stykamy się na przykład w Kosowie czy Czeczenii, ale objęła także angażujące myśl i działania ombudsmanów problemy terroryzmu i konieczności jego zwalczania oraz przestępczości zorganizowanej.

Nawiązanie do przebiegu konferencji wymaga podkreślenia znaczenia wizyty jej uczestników w Oświęcimiu. Wielu z nich było po raz pierwszy w miejscu, gdzie w sposób najbardziej brutalny deptano prawa i godność człowieka. Po złożeniu hołdu pamięci ofiar uczestnicy konferencji wzięli udział w seminarium w oświęcimskim Instytucie Praw Człowieka. Przedstawiono uczestnikom konferencji przesłanie zachęcające do działań na rzecz uczynienia z Oświęcimia europejskiego, a być może nawet światowego centrum dialogu o prawach człowieka.

Uważam, że ta idea powinna przede wszystkim być rozpowszechniona w Polsce. Obóz Auschwitz-Birkenau musi pozostać w pamięci ludzkości jako wielka blizna cywilizacji. Oświęcim jest dzisiaj żywym miastem, w którym mieszkają ludzie z ich radościami i smutkami, planami i marzeniami. Z myślą o nich, ale nie tylko, powołano fundację Oświęcimskie Centrum Praw Człowieka, a w jej ramach działa wspomniany już Instytut Praw Człowieka.

Jak zawsze w informacji, znaczące miejsce znajdują sprawy ochrony zdrowia. Prawa pacjenta pozostają w centrum zainteresowania i pracy rzecznika, ponieważ prawo do ochrony zdrowia jest zagwarantowane w konstytucji. Utworzyłem specjalne stanowisko pełnomocnika rzecznika praw obywatelskich do spraw praw pacjentów i osób niepełnosprawnych. Osoba, która je zajmuje, przede wszystkim sprawdza, w jakim stopniu prawa pacjenta są naruszane. W tym celu współpracuje z licznymi organizacjami pozarządowymi.

Spraw tego rodzaju jest rzeczywiście dużo i są one różnej natury, poczynając od skarg dotyczących działalności sądów lekarskich, oceniających tak zwane błędy w sztuce, a skończywszy na problemach wynikających z obecnego stanu służby zdrowia po reformie całego systemu, takich jak sprawa dostępności do lekarzy, zwłaszcza specjalistów, czy problem zaopatrzenia w leki i ich refundacji.

Szczególnym piętnem na obrazie służby zdrowia odcisnęła się bulwersująca opinię publiczną sprawa powiadamiania przez część personelu łódzkiego pogotowia ratunkowego, z naruszeniem wszelkich zasad i przepisów, zakładów pogrzebowych o zgonach pacjentów w celu uzyskiwania korzyści majątkowej. W związku z ujawnionymi przez media i wstępnie potwierdzonymi przez organy ścigania przypadkami takich działań o znamionach przestępczych bezzwłocznie wystąpiłem do ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego z zapytaniem o skalę tego problemu, a w szczególności o postępowania karne prowadzone w sprawach analogicznych do opisanych w prasie oraz o sposób ich merytorycznego zakończenia, a także o ewentualnie dokonane przez Ministerstwo Sprawiedliwości oceny zasadności rozstrzygnięć organów prokuratury.

Współczesna ochrona zdrowia jest coraz droższa. To prawda, że jest ona coraz lepiej rozwinięta, że lekarze są w stanie ratować zdrowie i życie w sytuacjach, w których jeszcze przed kilku laty było to wykluczone. Ale odbywa się to olbrzymim kosztem finansowym. I jest problem, szczególnie trudny z pozycji zadań rzecznika, wyważenia, w jakim zakresie mamy finansować kosztowne, ale ratujące ludzkie życie i zdrowie procedury lecznicze. To podstawowy dylemat. Niestety do dzisiaj nie zrealizowano nakazu art. 68 Konstytucji Rzeczypospolitej, aby określić koszyk gwarantowanych świadczeń medycznych, takich świadczeń, które są obligatoryjne i gwarantowane ze środków publicznych na mocy Konstytucji Rzeczypospolitej każdemu ubezpieczonemu. Problemem jest sposób finansowania tego, co wykracza poza to minimum, bowiem zdaje się wchodzić w grę tylko prywatne ubezpieczenie ryzyka chorobowego. Takie rozwiązanie spowoduje więc uzależnienie standardu opieki zdrowotnej od sytuacji materialnej obywateli, przeświadczonych dzisiaj o pełnej bezpłatności usług zdrowotnych. Wynika z tego, że podjęcie decyzji w tych sprawach musi być poprzedzone dużą akcją edukacyjną, która uświadomi społeczeństwu, że bezpłatny dostęp do świadczeń lekarskich jest możliwy tylko na pewnym poziomie.

Nie można pominąć kwestii dostępności usług medycznych dla tych grup obywateli, które wymagają szczególnej pieczy państwa. Są przecież dla nich gwarancje konstytucyjne w tym zakresie. Osoby starsze i upośledzone, dzieci oraz kobiety ciężarne mają być otaczane szczególną troską w zakresie ochrony ich zdrowia. Z realizacją tego prawa bywa różnie, na przykład wizytacje zakładów dla upośledzonych dzieci wskazują, że są tam bardzo duże trudności z uzyskaniem pomocy lekarskiej. Obecnie sytuacja trochę się poprawiła, mniemam, że także w wyniku moich interwencji. Ale na tym polu jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia. Bardzo dużo kłopotów jest też z zapewnieniem elementarnej pomocy lekarskiej osobom niezameldowanym i bezdomnym.

Wspomniałem o osobach, które nie mają tak zwanego meldunku. Do rzecznika praw obywatelskich wpływały liczne skargi na to, że osoby nigdzie niezameldowane mają kłopoty z załatwieniem zarówno najprostszych spraw, takich jak zarejestrowanie samochodu, uzyskanie paszportu, otwarcie rachunku bankowego, jak i tych, od których zależy ich egzystencja, na przykład przyjęcie do pracy czy uzyskanie mieszkania komunalnego. Obywatele, którzy nie uzyskali meldunku bądź go utracili, są narażeni na negatywne konsekwencje także w innych dziedzinach o dużej doniosłości społecznej, takich jak zapewnienie prawa do nauki czy pomocy społecznej.

Z tych względów w ubiegłym roku skierowałem do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o stwierdzenie, że art. 9 ust. 2 ustawy o ewidencji ludności i dowodach osobistych jest sprzeczny z wieloma przepisami Konstytucji Rzeczypospolitej, a w szczególności narusza zasady równości wobec prawa, wolności wyboru miejsca zamieszkania i pobytu, zasady demokratycznego państwa prawa oraz obowiązku przestrzegania prawa przez organy władzy i przez obywateli. Trybunał Konstytucyjny uznał moje racje i w wyroku z dnia 27 maja 2002 r. stwierdził, że uzależnienie zameldowania w lokalu na pobyt stały lub czasowy dłuższy niż dwa miesiące od posiadania uprawnień do przebywania w nim jest sprzeczne z konstytucją.

Rzecznicy praw obywatelskich od 1996 r. toczyli boje z kolejnymi ministrami spraw wewnętrznych i administracji w sprawach związanych z przepisami meldunkowymi. Interwencje i sygnalizowanie problemów zwykle spotykały się z przychylnością resortu, jednak po wymianie pism następowała cisza i wszystko kończyło się na obietnicach. Fikcyjność meldunków trwała, będąc źródłem życiowych kłopotów tysięcy osób, a przy okazji ich wadliwe stosowanie w przepisach o ewidencji ludności było pogwałceniem praw obywatelskich. Trzeba było aż wyroku Trybunału Konstytucyjnego, aby przerwać ciąg tych nieprawidłowości.

Wniosek, który w 2001 r. skierowałem do Trybunału Konstytucyjnego w celu kontroli konstytucyjności przepisu, nie był oczywiście odosobniony. Wniosków tych było dwadzieścia jeden, czyli dwukrotnie więcej niż w roku 2000. Jeden z nich odnosił się bezpośrednio do zagadnień parlamentarnych, immunitetu parlamentarnego i, jak wiadomo, zaowocował wyrokiem z 28 listopada 2001 r., w którym Trybunał Konstytucyjny wyeliminował z porządku prawnego art. 8 ust. 1 ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora, uznając, iż przepis ten jest niezgodny z art. 32 ust. 1 i art. 105 ust. 3 Konstytucji Rzeczypospolitej.

Przełomowe znaczenie miał też wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 4 grudnia 2001 r. stwierdzający, że art. 418 kodeksu cywilnego przestaje istnieć, bo jest niezgodny z konstytucją. Wyrok ten pozwala na całkowitą zmianę podejścia do odpowiedzialności państwa za szkody wyrządzone przez jego funkcjonariuszy. Trybunał uznał, że do przyjęcia takiej odpowiedzialności za wyrządzoną szkodę nie jest niezbędne stwierdzenie winy funkcjonariusza. Filozofia tego rozumowania wynika wprost z art. 77 ust. 1 konstytucji, który gwarantuje, że każdy ma prawo do wynagrodzenia szkody, jaka została mu wyrządzona przez niezgodne z prawem działanie władzy publicznej. Trybunał Konstytucyjny nie dopatrzył się natomiast naruszenia konstytucji w tym, że w ustawach został zawarty zakaz przynależności do partii politycznych w odniesieniu aż do osiemnastu różnych grup zawodowych. Wyrok zapadł 10 kwietnia 2002 r.

Uwypuklenia wymaga problem bardzo licznych skarg w sprawach mieszkaniowych. Nie trzeba uzasadniać, czym jest prawo do mieszkania, zwłaszcza w Polsce, gdzie nadal istnieje głód mieszkań i wiele osób z utęsknieniem oczekuje na uzyskanie samodzielnego lokalu. Sytuacja ta jest dodatkowo skomplikowana z powodu nieuregulowanego stanu prawnego wielu nieruchomości, konfliktów między właścicielami budynków, którzy niejednokrotnie po wielu latach starań odzyskali prawo władania nimi, a lokatorami, konfliktów spowodowanych również nierzetelnością niektórych firm budujących mieszkania, wreszcie niespójnych, budzących liczne wątpliwości interpretacyjne, a w dodatku ulegających częstym zmianom przepisów.

W zawartych w informacji wnioskach wskazuję, że w dalszym ciągu wiele spraw kierowanych do rzecznika dotyczy problematyki eksmisji, podwyższania czynszów, najmu lokali mieszkalnych, ochrony praw właścicielskich. Nie istnieje system prawny sprzyjający rozwojowi budownictwa socjalnego oraz przeciwdziałający bezdomności. Zwraca uwagę przewlekłość postępowania w sprawach nacjonalizacyjnych.

W 2001 r. weszła w życie ustawa o ochronie praw lokatorów, mieszkaniowym zasobie gminy i o zmianie Kodeksu cywilnego. Na tle przepisów tej ustawy po raz kolejny szczególnego znaczenia nabrał problem zachowania przez ustawodawcę równowagi pomiędzy ochroną praw lokatorów a ochroną praw właścicieli. W części spraw, co było czasem przedmiotem krytyki ze strony lobby lokatorskiego, podzieliłem niektóre z zarzutów podnoszonych przez właścicieli. W wystąpieniu do prezesa Urzędu Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast z 14 sierpnia 2001 r. wskazałem, że przepisy ustawy o ochronie lokatorów w istotny sposób ograniczyły swobodę zawierania umów najmu, gdyż przewidują, że umowa o odpłatne korzystanie z lokalu z wyjątkiem lokalu socjalnego może być zawarta na czas oznaczony nie krótszy niż trzy lata. Taka ingerencja ustawodawcy w treść umów osłabia pozycję prawną właścicieli lokali, tworząc stan nierówności stron umowy, a ponadto prowadzi do obchodzenia prawa.

Rzecznik podjął także bardzo istotny z punktu widzenia ochrony praw obywateli problem braku zewnętrznej kontroli działań gmin w zakresie wyłaniania kandydatów do zawarcia umowy najmu lokalu mieszkalnego. Zdaniem rzecznika sytuacja, w której nie istnieją mechanizmy takiej kontroli w zakresie rozdziału dóbr rzadkich, a takimi w warunkach polskich są mieszkania, musi budzić niepokój. Może się bowiem okazać, że te dobra nie są wcale dostarczane najbardziej potrzebującym.

Kwestia zakresu ochrony prawa własności była kolejnym przedmiotem wniosku rzecznika do Trybunału Konstytucyjnego. Dotyczył on art. 3 ustawy o zmianie ustawy o zasadach przekazywania zakładowych budynków mieszkalnych przez przedsiębiorstwa państwowe. Przepis ten nakładał na właścicieli lokali nabytych przed dniem wejścia w życie ustawy obowiązek przeniesienia na wniosek lokatora i na jego rzecz własności mieszkania w cenie nabycia, z uwzględnieniem jedynie wartości zwiększonej o poniesione nakłady. Trybunał Konstytucyjny w wyroku z dnia 30 października 2001 r. stwierdził, że zakwestionowany przepis narusza konstytucyjne zasady ochrony praw własności.

W 2001 r. weszła również w życie ustawa o spółdzielniach mieszkaniowych i do rzecznika wpłynęły bardzo liczne skargi od członków spółdzielni, kwestionujących poszczególne rozwiązania zawarte w tej ustawie. Rzecznik podzielił część zarzutów stawianych przez skarżących i zwrócił się w tej sprawie ze stosownym wnioskiem do Trybunału Konstytucyjnego, który połączył jego wniosek z tematycznie zbliżonym wnioskiem grupy posłów. Trybunał w wyroku z dnia 29 maja 2001 r. stwierdził, iż tylko niektóre zakwestionowane przepisy są niezgodne z konstytucją.

Trybunał Konstytucyjny rozstrzygnął również wniosek rzecznika dotyczący własnościowego prawa do lokalu. W wyroku z dnia 29 czerwca 2001 r. trybunał podzielił zarzuty rzecznika, iż regulacja, według której spółdzielcze prawo do lokalu może mieć tylko jedna osoba albo małżonkowie, narusza zasadę równości wobec prawa oraz zasadę ochrony praw majątkowych. Za niekonstytucyjny trybunał uznał także przepis prawa spółdzielczego nakładający na rozwiedzionych małżonków obowiązek dokonywania tak zwanych czynności zachowawczych pod rygorem wygaśnięcia przysługującego im prawa majątkowego. Trybunał stwierdził również, że zakwestionowane przepisy prawa spółdzielczego, zgodnie z którymi wynajmowanie lub oddawanie w bezpłatne używanie części lub całości lokalu mieszkalnego wymaga pozwolenia spółdzielni, są niezgodne z konstytucyjną zasadą równej ochrony praw majątkowych.

Tematyczne powiązania ze sferą spraw mieszkaniowych wykazuje problematyka prawa budowlanego. Jednym z najbardziej znanych przepisów z tej dziedziny stał się art. 48 prawa budowlanego, który został poddany kontroli konstytucyjnej w maju bieżącego roku. Przypomnę, że norma ta dotyczy tak zwanej samowoli budowlanej, której konsekwencją jest nakaz bezwzględnej rozbiórki wzniesionego niezgodnie z prawem obiektu. Przepis ten ma kontrowersyjny charakter i od lat jest kwestionowany. Zdarza się bowiem, że jest interpretowany rozszerzająco i sankcje często nie odpowiadają winie tych, którzy w zróżnicowanym zakresie naruszyli porządek prawa. Trybunał Konstytucyjny uznał, iż zaskarżony przepis nie jest niezgodny z konstytucją, mimo swego skrajnego rygoryzmu. Można jednak liczyć się z nowelizacją obowiązującego unormowania, która pozwoli na bardziej elastyczne stosowanie prawa w przypadkach samowoli budowlanej. W tym momencie kojarzy się sprawa Trasy Siekierkowskiej i dzisiejsza informacja o wczorajszym wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego.

Szczególny charakter mają sprawy dotyczące mienia zabużańskiego. Teraz w istocie ekwiwalentem za to mienie mogą być bowiem tylko nieruchomości stanowiące własność skarbu państwa i znajdujące się w gestii starosty, nie zaś w gestii gminy, a takich praktycznie nie ma. Co prawda w zmienionym w dniu 21 sierpnia 2001 r. rozporządzeniu Rady Ministrów w sprawie sposobu zaliczania wartości nieruchomości pozostawionych za granicą na pokrycie ceny sprzedaży nieruchomości znalazła się również norma mówiąca, że obok starostów powiatowych także inne podmioty, na mocy odrębnych przepisów dysponujące nieruchomościami publicznymi, mają być uprawnione do rozporządzania mieniem nieruchomym skarbu państwa, co ma zapewnić bardziej efektywną realizację ekwiwalentów za mienie zabużańskie. W praktyce tak się jednak nie stało, bowiem konieczne są zmiany w ustawach. Bez nich ani Agencja Mienia Wojskowego, ani Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa nie mogą zbywać nieruchomości w zamian za ekwiwalent.

Sprawa ta ma także bardziej ogólne znaczenie, może być bowiem postrzegana w kategoriach zaufania do państwa. Jest ona przykładem nierzetelnego postępowania państwa wobec obywateli i fikcyjnego prawa niepozwalającego na skuteczne dochodzenie wynikających z ustaw roszczeń. Dlatego w lipcu bieżącego roku rzecznik skierował do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o zbadanie konstytucyjności przepisów szeregu ustaw mających zastosowanie w tej sprawie.

Nadal znacząca liczba spraw dotyczy obszaru prawa gospodarczego, zagadnień danin publicznych, ochrony praw konsumenta. Przedstawiając z konieczności jedynie syntezę moich działań w tych dziedzinach, chcę podkreślić, że utrzymuje się skomplikowanie prawa podatkowego i niejednolita jego wykładnia, dokonywana przez urzędy skarbowe, co utrudnia osobom zainteresowanym prawidłowe wykonywanie ich obowiązków wobec skarbu państwa. Wnioski te korespondują ze stanowiskiem zajętym przez Trybunał Konstytucyjny w postanowieniu z dnia 14 marca 2002 r., eksponującym, że udzielana przez odpowiedni organ podatkowy, w trybie przewidzianym w ordynacji podatkowej, odpowiedź na pytanie prawne zadane przez podatnika musi być wyczerpująca i konkretna. Obywatel ma bowiem prawo oczekiwać, że da mu ona poczucie pewności, jak w jego indywidualnej sprawie przepisy podatkowe są i będą rozumiane oraz stosowane.

W zakresie problematyki celnej występowała zmienność kierunków decyzji organów celnych, istotnie wpływająca na sytuację całych grup społecznych. Postępowanie takie spowodowało protesty osób dotkniętych nowymi, niekorzystnymi z ich punktu widzenia rozstrzygnięciami, a także zróżnicowanymi relacjami w mediach. Przykładami mogą być sprawy importu odzieży używanej oraz sprowadzania z zagranicy części służących do montowania samochodów, tak zwanych składaków, a także zaostrzenie przepisów wobec tak zwanych mrówek granicznych.

Nie jest należycie wykonywany obowiązek chronienia konsumentów w sytuacji, w której cywilnoprawna ochrona z tytułu gwarancji, rękojmi lub odpowiedzialności za produkt okazuje się nieskuteczna. Bezkarnie działają różni nierzetelni przedsiębiorcy, którzy wypracowanymi metodami doprowadzają do niekorzystnego rozporządzenia mieniem licznych, często niezamożnych obywateli. Dotyczy to w szczególności firm udzielających pożyczek lub sprzedających samochody w tak zwanym systemie argentyńskim, które nakłaniają klientów do podpisania umowy bez zapoznania się z jej warunkami, fałszywie informują o warunkach transakcji, a nadto pobierają różnego rodzaju wstępne opłaty manipulacyjne. Poszkodowanych taką działalnością jest bardzo wielu.

Nadal występowały liczne skargi związane z prywatyzacją zakładów, w tym roszczenia byłych pracowników dotyczące uzyskania akcji na zasadach preferencyjnych.

Powtarzającą się co roku niezałatwioną sprawą jest niepodjęcie obsługi przedwojennych papierów wartościowych i depozytów. W tej sprawie 5 kwietnia 2001 r. skierowałem wystąpienie do przewodniczącego sejmowej Komisji Skarbu Państwa, Uwłaszczenia i Prywatyzacji oraz w dniu 11 lipca 2001 r. wystąpiłem do prezydenta Rzeczypospolitej.

Krytykę budziły nowe, nie zawsze dostatecznie przemyślane wymogi koncesyjne, którym część osób prowadzących działalność gospodarczą nie była w stanie sprostać. Mnożyły się skargi na banki, które pobierają coraz częściej, w coraz szerszym zakresie i coraz większe różnego rodzaju marże i opłaty przy prowadzeniu rachunku bankowego, nawet za nadesłanie salda. Skarżono się na operatorów sieci telekomunikacyjnych za nieprawidłowe naliczanie opłat za rozmowy. Pragnę podkreślić nie tylko życiowe znaczenie dla obywateli tych przykładowo wymienionych spraw, ale także ich zawiłość prawną i ponadprzeciętne skomplikowanie. Ich sfinalizowanie wymaga niejednokrotnie dochodzenia roszczeń na drodze sądowej. Spory kończą się w wielu wypadkach wyrokami Sądu Najwyższego oraz wyrokami Trybunału Konstytucyjnego, między innymi na skutek kasacji wnoszonych przez rzecznika praw obywatelskich.

Nie inaczej niż w ubiegłych latach znacząca część informacji odnosi się do problematyki bezpieczeństwa obywateli, ochrony ofiar przestępstw, zagadnień prawa karnego, materialnego i procedury karnej, sytuacji panującej w aresztach śledczych i zakładach karnych. Stan bezpieczeństwa obywateli uznać należy za niezadowalający, pomimo działań podejmowanych przez władze publiczne w celu jego poprawy. Niewątpliwe osiągnięcia organów ścigania, czyli wykrycie wielu przestępstw i ustalenie ich sprawców, nie mogą przesłonić aktów terroru kryminalnego ze strony zorganizowanych grup przestępczych, a także eskalacji agresywnych ekscesów i przestępstw w miejscach publicznych: bankach, środkach komunikacji, miejscach wypoczynku.

Z punktu widzenia ochrony praw obywateli newralgiczną potrzebą w dziedzinie prawa karnego, obok likwidacji przewlekłości postępowań, jest pilna potrzeba wzmocnienia pozycji osób pokrzywdzonych i ich rodzin, zwłaszcza jeśli chodzi o restytucję szkód od sprawcy, a gdy jest to niemożliwe, ich kompensatę przez państwo.

Doskonalenia wymaga mediacja, jako skuteczna forma łagodzenia konfliktów między pokrzywdzonym a sprawcą przestępstwa, która może ograniczyć obciążenie sądownictwa.

Należy kontynuować prace legislacyjne w celu dostosowania istniejących instytucji, rozwiązań prawa karnego do wymogów określonych w aktach normatywnych ratyfikowanych przez Polskę i zaleceń Komitetu Praw Człowieka skierowanych pod adresem rządu Rzeczypospolitej Polskiej.

Przedmiotem szczególnej uwagi społeczeństwa i mediów, nie mówiąc już o środowisku prawniczym, jest aktualny temat zaostrzenia sankcji w prawie karnym. Wielokrotnie wypowiadałem się w tej sprawie i, nie ukrywam, często byłem opacznie rozumiany. Jestem zresztą zdecydowanie przeciwko tego typu rozwiązaniom, zwłaszcza jeżeli chodzi o generalne zaostrzenie. Nie od dzisiaj uważam bowiem, że nie poprzez surowość zagrożeń w kodeksie karnym będzie można zmniejszyć przestępczość. Liczyć się tu będzie przede wszystkim skuteczność, nieuchronność ścigania, nieuchronność odpowiedzialności karnej. Jeżeli nawet zbudujemy więcej więzień i będziemy w tych więzieniach zamykać więcej ludzi na dłuższy okres, a ci ludzie nie będą tam mieli pracy, to i tak nie będziemy mogli oddziaływać na nich wychowawczo i więcej osób będzie przechodziło proces demoralizacji.

Jest interesujące, w jakim stopniu taka polityka karna zwiększyłaby zjawisko recydywy. Może warto zbadać efekty "obłędnej" polityki karnej lat osiemdziesiątych. Wysokie przeludnienie aresztów śledczych i zakładów karnych istotnie wpływa zarówno na pogorszenie się warunków zdrowotnych, sanitarnych i bytowych w miejscach pozbawienia wolności, jak i na panujące wśród osadzonych nastroje.

Znacznemu ograniczeniu uległy możliwości resocjalizacyjnego oddziaływania przez służbę więzienną na skazanych. W dotychczasowej praktyce wykonywania kary ograniczenia wolności oraz zamiany nieściągalnej grzywny na pracę społecznie użyteczną największe problemy sprawia znalezienie skazanemu właściwie zorganizowanego zatrudnienia.

Narasta problem wzrastającej liczby odroczeń wykonania kary pozbawienia wolności. Powoduje to, że w społeczeństwie szerzy się przekonanie o bezkarności licznej grupy sprawców przestępstw, których wina już została dowiedziona przed sądem.

Przestrzeganie praw człowieka w wojsku kojarzy się najczęściej z tak zwaną falą, którym to terminem potocznie określa się wynaturzone zachowania młodych ludzi w mundurach wobec żołnierzy o krótszym stażu w służbie wojskowej, godzące w ludzką godność, a niejednokrotnie noszące znamiona działań przestępczych. Skargi dotyczące tego niepokojącego zjawiska, od lat piętnowanego w informacjach, również w ubiegłym roku były przedmiotem moich badań i interwencji. Wojsko ma jednak obecnie wiele innych problemów, o których mówi się znacznie rzadziej, chociaż wymagają one - czego dowodzi szeroko upubliczniona sprawa pułkownika Chwastka - szybkiej reakcji władz.

W kwietniu bieżącego roku złożyłem wizytę w dowództwie 2. Korpusu Zmechanizowanego i w 16. Batalionie Powietrzno-Desantowym. W tych jednostkach miałem okazję do osobistej rozmowy z kadrą, poznania warunków szkolenia i zakwaterowania żołnierzy, poznania problemów, które ich nurtują. W kontaktach tych dominowały sprawy związane z trwającą restrukturyzacją i redukcją sił zbrojnych, a także uogólnione obawy o obecny kształt i kondycję polskiej armii oraz o osobistą i rodzinną sytuację samych żołnierzy, uzasadnianą z reguły niepewnością co do ich dalszej szansy na pozostanie w służbie zawodowej.

W rozmowach podnoszono deprecjację finansową rodziny wojskowej. Dla wielu osób zaskakująca może być informacja, że w odwiedzonym przeze mnie korpusie aż 30% kadry żyje na poziomie minimum socjalnego - do 500 zł na osobę w rodzinie. Na pierwsze mieszkanie oczekuje ponad dwa tysiące żołnierzy. W samym Krakowie - ponad osiemset osób. Prawie tysiąc ośmiuset żołnierzy zawodowych - mówię tylko o tym jednym korpusie - mieszka w internatach o bardzo niskim standardzie, a na mieszkanie czeka się około piętnastu lat. Trzeba pamiętać, że w większości są to młodzi ludzie, mający rodziny, zmuszeni często do przebywania poza domem, do prowadzenia dwóch gospodarstw. O tej grupie zawodowej jakby zapomniano, a trzeba jej szybko pomóc.

Konieczne jest opracowanie programu budowy mieszkań dla kadry wojskowej. Wojskowa Agencja Mieszkaniowa, która ma zapewnić odpowiednie warunki - jak się mówi w wojsku - zakwaterowania żołnierzy zawodowych, nie wykonuje tego zadania. Na marginesie dodam, że jakość prawa, którym posługuje się ta agencja, pozostawia wiele do życzenia i jest przedmiotem moich wielu interwencji, nie wyłączając wniosków do Trybunału Konstytucyjnego.

Restrukturyzacja wojska, polegająca na znacznym zmniejszeniu jego stanu etatowego, zmusza do zwalniania do rezerwy również osób, które nie osiągnęły wieku uprawniającego do pełnej emerytury. Zwalniani są na ogół ludzie w sile wieku, ale mający praktycznie małe szanse na znalezienie pracy. Zbyt mało zrobiono dotychczas, aby przedstawić im sensowną ofertę dalszego aktywnego życia i zatrudnienia, umożliwiającego godny byt rodzin, w których często są jeszcze uczące się dzieci.

Proponowałem kiedyś, aby byłych żołnierzy zawodowych, po odpowiednim przeszkoleniu, zatrudniać jako kuratorów zawodowych. Żołnierze ci mają bogate doświadczenie w pracy z młodzieżą, często bardzo trudną, i mogliby to doświadczenie, z wielką korzyścią dla społeczeństwa, spożytkować po zakończeniu służby czynnej. Dawałoby to szansę na zbudowanie dobrze rozwiniętej służby probacyjnej i prowadzenie programów postępowania ze sprawcami przestępstw pozostających na wolności. Każdy, kto zajmuje się problemem walki z przestępczością, wie, że praca kuratora ze sprawcą drobnego lub o średnim kalibrze przestępstwa, który pozostaje na wolności, daje znacznie lepsze efekty resocjalizacyjne niż izolacja za kratami. Jest poza tym kilkakrotnie tańsza. Niestety, dotychczas nie zrobiono nic, aby ten pomysł wprowadzić w życie. Nie słyszałem także argumentów przemawiających przeciwko niemu.

Jak zawsze przedstawiam też informacje i obserwacje odnoszące się do sytuacji osób repatriowanych, mniejszości narodowych, a także cudzoziemców. Zmiany w ustawie o repatriacji spotykają się z krytycznymi ocenami. Dotyczy to zwłaszcza przepisu art. 9 ust. 1 ustawy, ograniczającego zakres podmiotowy wynikających z niej uprawnień, oraz sposobu rozwiązania kwestii uznania za repatriantów osób polskiej narodowości lub polskiego pochodzenia, które przed dniem wejścia w życie ustawy przybyły - na zaproszenie organów administracji samorządowej, organizacji pozarządowych lub osób prywatnych - do Polski z zamiarem osiedlenia się. Części z tych osób nadano obywatelstwo polskie w normalnym trybie przewidzianym dla cudzoziemców, część uzyskała prawo do osiedlenia się, pobytu stałego, a wybór w tym względzie był najczęściej dziełem przypadku.

Z krytycznym przyjęciem spotkało się także unormowanie dotyczące statusu cudzoziemskich współmałżonków osób polskiej narodowości lub polskiego pochodzenia, przybyłych do Polski wraz z rodzinami w ramach repatriacji. Cudzoziemskiemu małżonkowi repatrianta udziela się zezwolenia na zamieszkanie na czas oznaczony. Najbardziej dokuczliwymi konsekwencjami tego rozwiązania jest konieczność uzyskania - w skomplikowanej procedurze - zezwolenia na podjęcie pracy, a także brak możliwości zaliczenia okresu zatrudnienia do celów emerytalno-rentowych, o ile umowy dwustronne z krajami pochodzenia nie stanowią inaczej.

Dostrzec też należy istotną rozbieżność między oczekiwaniami Polaków z terenów byłego Związku Radzieckiego, rozbudzonymi wskutek bardzo pozytywnego nastawienia opinii publicznej oraz organizacji społecznych w Polsce wobec ich repatriacji do kraju, a prawnymi i ekonomicznymi możliwościami spełnienia tych oczekiwań.

Nie stwierdziłem, by organy administracji państwowej i samorządowej dopuszczały się celowej dyskryminacji mniejszości narodowych i etnicznych - obserwacja ta w pełni koresponduje z ocenami z lat ubiegłych - jednakże sytuacja niektórych grup mniejszości jest ciężka. W najgorszej sytuacji, co sygnalizowałem wielokrotnie, znajdują się Romowie. Bez długofalowych rozwiązań systemowych i wyłożenia odpowiednich środków grozi im pozostanie w głębokiej zapaści cywilizacyjnej.

W sprawach oświatowych interweniowałem na rzecz dwóch innych mniejszości, zagrożona była bowiem egzystencja ponadregionalnego zespołu szkół z ukraińskim językiem wykładowym w Górowie Iławeckim na Warmii i Mazurach, a także podobnego zespołu w Białym Borze w województwie zachodniopomorskim. Zaproponowałem, by opiekę nad tymi szkołami przejęły samorządy wojewódzkie. Z kolei z braku funduszy w gimnazjum w Sejnach zmniejszono zakres nauczania języka litewskiego i w języku litewskim. W proteście część uczniów podjęła naukę nie w Sejnach, lecz w Puńsku, gdzie Litwini są w większości. Po mojej interwencji konflikt został rozwiązany.

W marcu bieżącego roku przez trzy dni przebywałem z grupą współpracowników na Podlasiu. Jadąc na Podlasie, zdawałem sobie sprawę ze złożoności występujących tam problemów narodowościowych. W żadnym innym województwie nie ma bowiem takiej jak tam mozaiki narodowościowej. Ku mojemu zaskoczeniu żaden z naszych początkowych rozmówców nie podniósł tych zagadnień. Sprawy te wypłynęły dopiero w czasie spotkań z organizacjami mniejszości narodowych. Charakterystyczne jednak jest to, że nie dotyczyły one stosunków między ludnością polską i mniejszościami narodowymi. Różnice narodowościowe nie stanowią żadnego problemu we współżyciu sąsiedzkim - to musi budzić satysfakcję - problemy powstają w stosunkach między reprezentacją mniejszości a miejscowymi władzami. Skarżono się na niedostateczne dofinansowanie działalności kulturalnej, wskazywano na biurokratyczne bariery niepozawlające na finansowe wspieranie organizacji reprezentujących mniejszość, a jedynie na pomoc w wykonywaniu konkretnego projektu. Organizacje białoruskie przypominały niezałatwione wciąż problemy związane z tragicznymi wydarzeniami z lat czterdziestych, obecnymi do dzisiaj w zbiorowej pamięci. Dystans, który dzieli władzę samorządową od obywatela, jest zjawiskiem niepokojącym. Trzeba bardzo dokładnie zbadać jego przyczyny, a ich likwidacja będzie służyć doskonałej działalności organów samorządowych.

O kwestiach współpracy mówiłem wielokrotnie, przede wszystkim w aspekcie współdziałania z organizacjami obywatelskimi i przedstawicielami mediów. Nie mogę jednak nie odnieść się do równie istotnej współpracy rzecznika z organami władz publicznych. Generalnie uważam ją za dobrą, także w części dotyczącej kontaktów z parlamentem, z komisjami Sejmu i Senatu. Rzecznik znajduje tu zrozumienie dla swych inicjatyw, dla społecznej roli, jaka została mu przypisana.

Podobnie oceniam relacje łączące mnie poprzez konkretne przedsięwzięcia z wieloma innymi organami, w tym z Najwyższą Izbą Kontroli, rzecznikiem praw dziecka czy też z polskimi służbami konsularnymi, zwłaszcza w sferze ochrony praw dzieci.

Korzystnie układają się moje kontakty międzynarodowe. Podejmuję liczne przedsięwzięcia wspólnie z innymi ombudsmanami, zwłaszcza piastującymi swoje funkcje w państwach ościennych i w tych krajach, które po przekształceniach ustrojowych dopiero poszukują swojego miejsca we współczesnej Europie. Staram się wspierać naszego rodaka Marka Antoniego Nowickiego, ombudsmana Kosowa, w jego trudnych, podejmowanych w ekstremalnych warunkach działaniach.

Jak już nadmieniłem, Polska po raz pierwszy była organizatorem europejskiej konferencji ombudsmanów. Na zakończenie obrad zostałem wybrany zastępcą przewodniczącego Europejskiego Instytutu Ombudsmana, co traktuję przede wszystkim jako wyraz uznania dla polskich dokonań w dziedzinie ochrony wolności i praw człowieka i obywatela.

Wystąpienie swoje zamykam uwagami odnoszącymi się do problematyki tworzenia prawa. Zagadnieniom tym poświęciliśmy konferencję naukową "Legislacja w praktyce", którą pod patronatem merytorycznym marszałka Sejmu, prezesa Rady Ministrów i szefa Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej zorganizowałem 21 lutego bieżącego roku w Warszawie. Wnioski sformułowane w wyniku dyskusji na tej sesji reprezentatywnego grona polityków, wyższych urzędników służby cywilnej, naukowców i prawników, w tym zwłaszcza praktyków legislatorów, nie pozwalają uznać stanu polskiego prawodawstwa za zadowalający.

Pokrywają się one z moimi ocenami przedstawianymi Wysokiemu Senatowi w latach ubiegłych. Polskie prawodawstwo jest dalekie od wzorca dobrej legislacji. Diagnozę taką stawiają nie tylko osoby profesjonalnie zaangażowane w proces tworzenia prawa, ale również zwykli obywatele, będący najsurowszymi recenzentami dotyczących ich norm prawnych.

Z podobnie ostrą krytyką występują środowiska opiniotwórcze, zwłaszcza przedstawiciele mediów: "ustawa ma odejść w niesławie", "pisana na kolanie", "legislatura nie zawsze się słucha", "rozmijanie się z życiem" to tylko niektóre, w dodatku stosunkowo łagodne etykiety, jakie dziennikarze nadają dopiero co wydawanym aktom prawnym.

Racjonalnego prawodawcę powinna cechować powściągliwość w podejmowaniu inicjatyw legislacyjnych, a każda z nich wymaga rozważań co do możliwości dalszego stosowania dotychczasowych instytucji i środków prawnych oraz potrzeby zharmonizowania zamierzenia prawotwórczego z istniejącymi rozwiązaniami systemowymi. W konsekwencji projektowanie rozwiązań prawnych powinno być podejmowane w sposób planowy i wyważony, przy wykorzystaniu wiedzy ekspertów, z respektowaniem potrzeby konsultacji, a przede wszystkim z uwzględnieniem rzetelnej analizy zamiarów normotwórczych.

Konsekwentnie powinna być przestrzegana zasada konfrontowania projektu na każdym etapie jego opracowania z postanowieniami Konstytucji Rzeczypospolitej. Należy doprowadzić do jednoczesnego opracowania aktów wykonawczych lub co najmniej szczegółowych ich założeń już na etapie przygotowywania konkretnej ustawy. Gwarancją poprawy sytuacji powinno stać się egzekwowanie odpowiedzialności politycznej za brak terminowości w przygotowywaniu przepisów wykonawczych. Doskonalenia wymaga formułowanie upoważnień w ustawach do wydawania aktów wykonawczych w sposób zgodny ze wzorcem zadekretowanym w art. 92 konstytucji i rozwiniętym w orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego, zwłaszcza w zakresie dotyczącym treści aktu.

Szczególną uwagą należy objąć redagowanie przepisów przejściowych i końcowych oraz kwalifikowanie przepisów do uchylenia. Język aktów prawnych powinien być precyzyjny i komunikatywny, co stanowi warunek należytego porozumiewania się prawodawcy z odbiorcami prawa.

Ściśle przestrzeganą regułą musi być oddzielanie terminu wejścia w życie aktu normatywnego od daty jego ogłoszenia stosownym okresem dostosowawczym. Usprawnienia wymagają procedury doprowadzenia norm prawnych do ich adresatów. Liczne nowelizacje wymuszają konieczność wzmożenia prac nad ogłaszaniem tekstów jednolitych aktów prawnych, zwłaszcza tych o dużej nośności społecznej i najczęściej stosowanych w praktyce.

Proces tworzenia prawa powinien uwzględniać orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego, Naczelnego Sądu Administracyjnego i innych sądów, a także wystąpienia i opinie rzecznika praw obywatelskich, Najwyższej Izby Kontroli, wyniki konsultacji społecznych z innymi specjalistycznymi gremiami, wśród których szczególne znaczenie powinno mieć korzystanie z profesjonalnych stanowisk Rady Legislacyjnej, a także poglądów wypracowanych przez środowiska akademickie i przez teoretyków prawa oraz opinii prezentowanych przez media.

Stałe wsparcie eksperckie procedur legislacyjnych - w warunkach polskich niestety instytucjonalnie rozproszone - jest wartością, której znaczenie trudno jest przecenić. Jednocześnie proces legislacyjny powinien być chroniony przed naciskami o charakterze politycznym, a na jego realizację, na treść i formę prawa podstawowy wpływ powinni uzyskać przede wszystkim specjaliści - prawnicy wyspecjalizowani w tworzeniu aktów prawnych.

Na tle tych przemyśleń dostrzegam, podobnie jak większość uczestników lutowej konferencji, potrzebę utworzenia państwowej rady legislacyjnej jako wiodącego organu eksperckiego, który działałby na rzecz poprawy stanu prawotwórstwa. Rada ta powinna składać się z przedstawicieli powoływanych przez prezydenta Rzeczypospolitej, marszałka Sejmu, marszałka Senatu oraz prezesa Rady Ministrów. Państwowej radzie legislacyjnej można by powierzyć opracowanie wdrożenia zinstytucjonalizowanego systemu tworzenia prawa, badania jego jakości, spójności i skuteczności, a także opracowanie projektów generalnego uporządkowania systemu prawa. Najistotniejsze obszary prawotwórcze powinny być objęte obowiązkiem opiniowania projektów aktów prawnych przez radę, poddawania kontroli rady na każdym etapie prac legislacyjnych.

Utworzenie państwowej rady legislacyjnej pozwoliłoby na ograniczenie instytucji i organów zajmujących się obecnie legislacją na rzecz oparcia pracy rady na pracy ekspertów. Umożliwiłoby to znacznie lepsze wykorzystanie ogromnego potencjału wiedzy, doświadczenia i dorobku naukowego wielu fachowców z dziedziny legislacji, którzy wspólnym działaniem mogą przyczynić się do zastosowania środków zaradczych przeciwdziałających nieprawidłowym rozwiązaniom systemowym i praktyce prawotwórczej.

Panie Marszałku, Wysoki Senacie, kończąc składanie corocznej informacji, pragnę wyrazić paniom i panom senatorom oraz panu marszałkowi podziękowanie za wysiłek wkładany w budowę państwa prawa, za pracę nad polepszeniem stanu zabezpieczenia i przestrzegania wolności praw człowieka i obywatela, za przyczynianie się do rozwoju Polski jako dobra wspólnego wszystkich obywateli. Dziękuję bardzo.

Marszałek Longin Pastusiak:

Bardzo dziękuję, Panie Profesorze.

(Oklaski)

Dziękuję bardzo. Proszę o pozostanie na trybunie.

Chciałbym poinformować Wysoką Izbę, że w naszych obradach bierze udział również zastępca rzecznika praw obywatelskich pan Jerzy Świątkiewicz, którego serdecznie witam w naszej Izbie.

Przechodzimy do zadawania pytań.

Czy ktoś z państwa senatorów chciałby zadać pytanie panu rzecznikowi praw obywatelskich?

Widzę uniesione ręce. Bardzo proszę sekretarza o notowanie nazwisk.

Kto pierwszy?

Pan senator Plewa, bardzo proszę.

Do spisu treści

Senator Sergiusz Plewa:

Dziękuję, Panie Marszałku.

Panie Rzeczniku, jako poseł na Sejm pod koniec ubiegłej kadencji miałem przyjemność gościć u pana rzecznika z Komisją Mniejszości Narodowych i Etnicznych - mam wielką satysfakcję z tego spotkania. Pan rzecznik, goszcząc na Podlasiu, poruszał te same tematy, między innymi sprawy mniejszości narodowych i etnicznych. W swojej informacji był pan uprzejmy odpowiedzieć już na zapisane przeze mnie pytanie, niemniej jednak chciałbym do tego wrócić i prosić pana rzecznika o odpowiedź na pytanie: jak pan ocenia stosunek władz województwa i powiatów do spraw mniejszości narodowych?

Na poparcie stwierdzenia, że władze wojewódzkie nie zawsze podchodzą do tego z sercem, chcę poinformować, że wystąpiłem do marszałka województwa z prośbą o dofinansowanie działalności kulturalnej mniejszości białoruskiej, a pan marszałek przychylił się do mego wniosku i przydzielił na to aż 1 tysiąc zł.

Panie Rzeczniku, co pan sądzi o przedłużającym się terminie wprowadzenia czy uchwalenia ustawy o mniejszościach narodowych?

Pan rzecznik był również uprzejmy zasygnalizować nieuregulowaną sprawę, którą też się zajmował, dotyczącą pomnika furmanów pomordowanych przez bandę Burego. Chciałem poinformować, że ta sprawa jest już załatwiona. Lewicowy wojewoda podlaski podjął decyzję w tej sprawie i pomnik ma stanąć lada moment. Dziękuję.

Marszałek Longin Pastusiak:

Dziękuję.

Pan senator Pawłowski.

Do spisu treści

Senator Wojciech Pawłowski:

Dziękuję, Panie Marszałku.

(Marszałek Longin Pastusiak: Przepraszam. Panie Profesorze, zbierzemy kilka pytań i później pan się do nich ustosunkuje.)

Panie Rzeczniku, z uwagą słuchałem pańskiego wystąpienia, szczególnie w części poświęconej służbie zdrowia. Była mowa o prawach pacjenta, ale nie usłyszałem niczego o prawach pracowników. Pan rzecznik wie, że od dwóch lat obowiązuje tak zwana ustawa 203. Wczoraj Trybunał Konstytucyjny przesunął rozstrzygnięcie tej sprawy. Jest to problem nierówności pracowniczej, bo mniej więcej 50% pracowników otrzymało pieniądze, które gwarantowała ustawa 203, a 50% ich nie otrzymało. Mało tego, pracownicy zatrudnieni bezpośrednio przez ministra zdrowia - chodzi o tak zwane etaty rezydenckie - celem uzyskania specjalizacji również nie otrzymali prawa wynikającego z tej ustawy, mimo że pracują na podstawie umowy o pracę.

Jak pan rzecznik chce tę sprawę załatwić? Dziękuję bardzo.

Marszałek Longin Pastusiak:

Dziękuję.

Pan senator Kulak.

Do spisu treści

Senator Zbigniew Kulak:

Dziękuję bardzo.

Panie Profesorze, forma i intonacja pana wypowiedzi przez zdecydowaną większość minionej godziny była spokojna i wskazywała na poszukiwanie kompromisów. W tej sytuacji pewnym dysonansem było dla mnie bardzo radykalne ustosunkowanie się do samowoli budowlanej. Wyczuwam, że pogląd pana profesora jest w tej sprawie bardzo przemyślany i zdecydowany, choć niekoniecznie zgodny z moją opinią. Istnieje bowiem groźba katastrof budowlanych i łamania zasad urbanistycznych czy po prostu estetycznych. O to, w jakim świecie i w jakim otoczeniu będziemy żyli, także powinien dbać rzecznik praw obywatelskich, oczywiście dopuszczając ingerencję w wyjątkowych sytuacjach. Ale co do zasady, pozwolę sobie mieć odmienne zdanie, mianowicie opowiadam się za bezwzględnym zwalczaniem samowoli budowlanej, nawet poprzez wydawanie nakazów rozbiórki.

Marszałek Longin Pastusiak:

Dziękuję.

Pani senator Sienkiewicz.

Do spisu treści

Senator Krystyna Sienkiewicz:

Dziękuję, Panie Marszałku!

Panie Rzeczniku, ze szczególną uwagą przeczytałam dwa rozdziały informacji rzecznika, co oczywiście nie znaczy, że mniejszą uwagę poświeciłam całości. Chodzi o ochronę zdrowia i prawa pacjenta oraz ochronę praw dzieci i rodziny. Nie znalazłam w nich żadnej informacji na temat realizacji ustawy o planowaniu rodziny itd. Ma ona znacznie dłuższy tytuł i wszyscy w tej izbie wiemy, o którą ustawę pytam.

Czy nie trafiły do pana rzecznika żadne skargi dotyczące dostępu do badań prenatalnych - jest to sprawa, która w pewnym momencie poruszyła całą Polskę - środków antykoncepcyjnych i edukacji seksualnej? O tym, że jest to problem, świadczą liczne wizyty w naszych biurach, pisma, listy, wystąpienia federacji na rzecz rodziny czy trybunału kobiet. Świadczy o tym również znajdujące się w naszych skrytkach pismo podpisane przez wielu młodych ludzi, którzy upominają się o prawa zapisane w Konwencji Praw Dziecka do wiedzy o życiu seksualnym człowieka. To jest jedna kategoria pytań, dotycząca praw obywatelskich, praw kobiet, wręcz praw ustrojowych.

Drugie pytanie dotyczy braku informacji o dyskryminacji na tle wyznaniowym. Czy takich przypadków nie było, Panie Rzeczniku? Dziękuję.

Marszałek Longin Pastusiak:

Dziękuję.

Pan senator Biela.

Do spisu treści

Senator Adam Biela:

Dziękuję, Panie Marszałku.

Chciałbym zadać panu rzecznikowi dwa pytania. Pierwsze dotyczy kontaktów międzynarodowych z odpowiednikami rzecznika praw obywatelskich w innych krajach. Interesowałoby mnie, czy ma pan jakieś możliwości występowania w sprawie naruszania praw obywateli innych krajów, ale polskiej narodowości? Chodzi mi głównie o problemy, z którymi spotyka się między innymi Senat, opiekując się Polakami i Polonią na świecie, na przykład na Litwie. Mówię także o naruszaniu praw człowieka w innych krajach. Rozumiem, że nie leży to bezpośrednio w gestii pana rzecznika, ale może są jakieś możliwości działań w tym zakresie.

Druga kwestia dotyczy naruszania praw konstytucyjnych w przypadku udostępniania ludziom mieszkań, których są oni najemcami. Chodzi mi głównie o mieszkania zakładowe. W relacji pana rzecznika nie usłyszałem najbardziej drastycznego przykładu naruszania tych praw, czyli sprzedawania przy okazji prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych mieszkań wraz z najemcami, wraz z ludźmi, którzy wybudowali mieszkania zakładowe, domy, osiedla. Jest to jaskrawe naruszenie zasad konstytucyjnych ze względu na to, iż niektórzy obywatele będący najemcami mieszkań zakładowych mają możliwość wykupienia mieszkań na warunkach preferencyjnych, a inni, których losowym nieszczęściem było życie w mieszkaniach sprywatyzowanych na innych zasadach, są absolutnie pozbawieni takiej możliwości. Są to ludzie w podeszłym wieku, emeryci. Często miałem i mam okazję spotykać się z tymi ludźmi. Ich los należy do najtrudniejszych. Jest to właściwie grzech polskiej prywatyzacji, wołający o pomstę do nieba. Dziękuję bardzo.

Marszałek Longin Pastusiak:

Dziękuję panu senatorowi.

Pan senator Kruszewski.

(Senator Teresa Liszcz: Jeszcze ja się zgłaszałam.)

Czy ktoś jeszcze? Proszę o podniesienie ręki, żebyśmy mogli zapisać.

Pan senator Bachleda-Księdzularz...

(Senator Teresa Liszcz: Zgłaszałam się wcześniej, tylko czekałam...)

Pani senator Liszcz, tak?

Czy ktoś jeszcze z państwa, bo chciałbym zamknąć listę?

Pan senator Żenkiewicz.

To wszyscy, tak? Dziękuję bardzo.

Proszę bardzo.

Do spisu treści

Senator Zbigniew Kruszewski:

Dziękuję, Panie Marszałku.

Panie Profesorze, poruszył pan problem szkolnictwa, dokonując podziału na państwowe i niepaństwowe, a nie podziału na dobre i na złe. Czy to wynikało z jakiegoś przejęzyczenia? Wszyscy wiemy, że szkoły państwowe, zgodnie z orzeczeniem trybunału, mają na przykład pobierać czesne tylko i wyłącznie na dydaktykę, a często jest ono wyższe o 20-30% niż pobierane przez szkoły niepaństwowe, które mają budować budynki, biblioteki i prowadzić badania. To jest jedna sprawa.

Druga sprawa: czy pan profesor przyglądał się całemu systemowi awansu w szkolnictwie wyższym? Bowiem mówiąc o profesorach pracujących w szkołach niepaństwowych, dotknął pan profesor również tego problemu. Jak wygląda system szkolnictwa czy awansu konkretnie w centralnej komisji? Często rady wydziału składające się z pięćdziesięciu profesorów zatwierdzają habilitację, a centralna komisja, w której jest jeden specjalista, po prostu ją rozkłada. Dla mnie jest to rodzaj fali w polskiej nauce.

I jeszcze jeden obszar, który, moim zdaniem, jest jakby zagubiony, nie nadąża za przemianami i procesami w naszym kraju - wymiar sprawiedliwości. Jest to taki trochę skansen, to pozostało gdzieś z tyłu. Czy pan profesor widzi jakieś możliwości udrożnienia całego systemu wymiaru sprawiedliwości? Co prawda wspominał pan o możliwościach przesunięcia oficerów itd. do tego obszaru, ale on wymaga, moim zdaniem, głębszych zmian. Dziękuję bardzo.

Marszałek Longin Pastusiak:

Dziękuję.

Panie Profesorze, ponieważ na listę jest wpisanych jeszcze pięciu senatorów, to żeby nie umknęły nam te pytania, może poprosimy pana o odpowiedź na tę pierwszą serię, a później przejdziemy do drugiej rundy. Bardzo proszę.

Do spisu treści

Rzecznik Praw Obywatelskich Andrzej Zoll:

Dziękuję bardzo.

Sprawa mniejszości. Otóż ja podkreśliłem w swoim wystąpieniu, że na problem mniejszości trzeba spojrzeć z dwóch punktów widzenia. Jak wyglądają stosunki między ludnością narodowości polskiej i narodowości zaliczanej do mniejszości? Muszę powiedzieć, że nie notujemy tutaj jakichś problemów, które wymagałyby interwencji władz czy interwencji rzecznika praw obywatelskich. Można nawet powiedzieć, że te stosunki są dobre. Ale rzeczywiście - i na tym spotkaniu w Białymstoku zostało to przez przedstawicieli mniejszości narodowych wskazane - są problemy z władzami, szczególnie samorządowymi. Fakt, że marszałek województwa dał organizacji mniejszości 1 tysiąc zł, nie daje mi podstawy do oceny, czy jest to wynik dyskryminacji, czy nie. Nie wiem, ile dostały polskie organizacje obywatelskie...

(Głos z sali: Podobnie.)

Pewnie podobnie, dlatego że nie ma pieniędzy. Tutaj jest bardziej generalny problem - możliwości finansowania organizacji obywatelskich, i polskich, i skupiających mniejszości narodowe. Cieszę się, że zostały załatwione pewne sprawy, które były nabrzmiałe. W sprawie pomnika furmanów wystąpiłem do pana prezesa Kieresa. Wiem, że było prowadzone na tym terenie przez Instytut Pamięci Narodowej dochodzenie w tej kwestii i dalej jest ono prowadzone. Jeżeli chodzi o ustawę o mniejszościach narodowych, to muszę powiedzieć, że jest to wyjątkowy zupełnie kazus legislacyjny, bo prace nad tym projektem ustawy zostały rozpoczęte w 1989 r. w czasie kadencji sejmu kontraktowego i nie są zakończone do dnia dzisiejszego. W zasadzie każda komisja w każdej kadencji podejmuje nad tym prace, dochodzi mniej więcej do art. 2 - tak było w zeszłej kadencji - i na tym prace się kończą. Kilkakrotnie występowałem do Sejmu, moi poprzednicy również, z pytaniem o prace nad tą ustawą. Muszę powiedzieć, że przecież rzecznik nie ma inicjatywy legislacyjnej i nie może spowodować, by prace sejmowe, parlamentarne zostały przyspieszone. To jest inicjatywa legislacyjna zarówno Sejmu, jak i Senatu. Przepraszam bardzo, ale moja rola na tym się kończy.

Jeżeli chodzi o problemy służby zdrowia, to, Panie Senatorze, mam to bardzo mocno na uwadze. Nawet jestem krytykowany przez niektóre organizacje broniące interesów pacjentów - albo mówiące, że bronią interesów pacjentów - za to, że za bardzo zajmuję się prawami pracowników służby zdrowia. Bardzo ściśle współpracuję z organizacjami samorządowymi lekarzy i pielęgniarek, bo uważam, że często mamy do czynienia, szczególnie jeżeli chodzi o sprawy pracownicze, z bardzo poważnymi naruszeniami praw pracowników służby zdrowia. Sprawa tak zwanej ustawy 203 leży mi szczególnie na sercu, bo może nie wszyscy z państwa wiedzą, ale w okresie kryzysu dotyczącego tej ustawy, w grudniu 2000 r., zostałem poproszony przez premiera Buzka o pewną mediację między strajkującymi wtedy pielęgniarkami i przedstawicielami zawodów służby zdrowia a rządem. Byłem przy rozmowach i znam kulisy sprawy, wiem też, jakie gwarancje zostały wtedy dane. Jestem zaskoczony, że do dzisiaj ta ustawa nie została zrealizowana, a w każdym razie, że pracownicy służby zdrowia nie dostali tych 203 zł. Muszę jednak również podkreślić, że interpretacje, które na początku, po wejściu w życie tej ustawy, były przyjmowane, że chodzi tu o to, że co miesiąc ma być dodawane do pensji 203 zł, spowodowały bardzo poważne zamieszanie i wiele złego, a oczywiście wtedy, w tym trudnym okresie, pełnym napięć, nie było to przedmiotem żadnej debaty.

Jeżeli chodzi o problem samowoli budowlanej, to zgadzam się z panem senatorem. Samowola budowlana jest bezprawiem i muszą być wyciągane konsekwencje, również o charakterze sankcji wobec osoby, która takiej samowoli się dopuściła. Jeżeli podnoszę pewne problemy, to są to problemy związane z adekwatnością sankcji w stosunku do charakteru bezprawia, bo ono jest różne. Może być tak, jak w jednym z przypadków, który mieliśmy. Mianowicie została udzielona zgoda na budowę dużego obiektu. W przeddzień czy w dzień upływu terminu złożenia zażalenia inwestor zapytał w urzędzie, czy zażalenie zostało złożone. Otrzymał odpowiedź, że nie. Po kilku dniach pocztą takie zażalenie wpłynęło, a on rozpoczął już budowę. Budowa jest zgodna z założeniami, zgodna z planem urbanistycznym, ale obiekt został zbudowany bez uprawomocnionego zezwolenia. A kiedy została budowa rozpoczęta, bezprawnie, nie rozpatrywano już merytorycznych przesłanek, tylko ze względów formalnych uznano to za samowolę budowlaną. Trybunał Konstytucyjny uznał: tak, to jest samowola budowlana, art. 48 nakazuje natychmiastową rozbiórkę. I obiekt - sala kongresowa w jednym z miast - ma być rozebrany. A co powiemy o wrocławskim osiedlu, w którym kilkadziesiąt rodzin kupiło mieszkania i podobnie, okazało się, że właściciel drogi dojazdowej ma wątpliwości i złożył zażalenie w związku z zezwoleniem na budowę? Budynki nie grożą katastrofą budowlaną, wybudowane zostały na terenie, na którym mają powstać tego rodzaju budynki, i teraz będziemy rozbierać osiedle, pozostawiając kilkadziesiąt rodzin na ulicy, ze stratą pieniędzy, które włożyły, zainwestowały w mieszkania. Chyba pół Polski, co najmniej, śmieje się z tego, że należy rozebrać wał przeciwpowodziowy, który wybudowali mieszkańcy gminy, nie wiedząc, że potrzeba zezwolenia na to, by taki wał przeciwpowodziowy wybudować. I co, będziemy po rozebraniu budować go drugi raz? W takim razie ciekaw jestem, jak się rozwinie sprawa Trasy Siekierkowskiej, bo 21 września miało być jej otwarcie, ale Naczelny Sąd Administracyjny stwierdził, że zezwolenie było wydane nieprawidłowo i w związku z tym właściwie trasę należy rozebrać.

Nie możemy interpretować prawa wbrew zdrowemu rozsądkowi i o to tylko mi chodzi. Uważam, że człowiek, który podjął decyzję o budowie nie mając prawomocnego na nią zezwolenia, powinien ponieść konsekwencje. Niech on poniesienie konsekwencje finansowe, ale nie niszczmy tego wspólnego dobra, które zostało wytworzone. Jeżeli oczywiście jest to wspólne dobro, a nie jakiś koszmarek budowlany zagrażający w dodatku bezpieczeństwu.

Jeżeli chodzi o pytanie pani senator Sienkiewicz, to panią zaskoczę, ale te sprawy rzeczywiście do mnie nie trafiają. Być może moja osoba niektórych odstrasza, ale w każdym razie te sprawy do mnie nie trafiają. Nie trafiają do mnie takie sprawy i dlatego w informacji nic nie napisałem na ten temat.

Jeżeli chodzi o sprawy dotyczące dyskryminacji na tle wyznaniowym, to mamy ich bardzo mało. Wśród nich była na przykład sprawa dotycząca przyjęć do przedszkola, gdzie w formularzu trzeba było podać wyznanie. W tej sprawie zwrócił się do mnie biskup prawosławny z Białegostoku, żebyśmy zainterweniowali. I otrzymaliśmy wyjaśnienie, że ma być zorganizowana nauki religii i w związku z tym kierownictwo przedszkola chciałoby wiedzieć, ile dzieci będzie chciało chodzić na lekcje religii prowadzone przez kościół prawosławny, a ile na lekcje religii prowadzone przez kościół katolicki, czy też jeszcze inne wyznanie. Pojechałem więc do Białegostoku, gdzie rozmawiałem w tej sprawie, została ona załatwiona i w związku z tym nie ma już żadnych napięć.

Jeżeli chodzi o problemy dotyczące kontaktów międzynarodowych i uprawnienia umożliwiające mi występowanie w obronie obywateli polskich czy Polaków mieszkających na tamtych terenach, to oczywiście moje konstytucyjne uprawnienia dotyczą czuwania, żeby władze polskie, a nie innych państw, przestrzegały praw i wolności. Oczywiście pomagam ombudsmanom zagranicznym w takich sytuacjach i także od nich domagam się takiej pomocy.

Jeżeli chodzi o konkretne sprawy, to wystąpiłem do ombudsmana Federacji Rosyjskiej w sprawie niewpuszczenia na teren Federacji biskupa Mazura. Otrzymałem odpowiedź, że ombudsman Federacji Rosyjskiej interweniował w rosyjskim ministerstwie spraw zagranicznych, ale odpowiedziano mu, że te sprawy leżą wyłącznie w gestii władz rosyjskich i żadna interwencja nie będzie rozpatrywana. Poinformowaliśmy biskupa Mazura, że sprawa tak wygląda. Nie mam żadnych innych uprawnień, ażeby w tej sprawie interweniować.

Poza tym dziesięć dni temu byłem na Litwie, składałem wizytę ombudsmanowi Litwy i długo rozmawialiśmy o sprawach mniejszości polskiej na Litwie. Interesuję się tego typu sprawami. Spotkałem się z przedstawicielami Polonii, występowałem w Radiu "Znad Wilii", a więc kontakt z Polonią utrzymuję.

Jeżeli chodzi o problem mieszkań zakładowych sprzedawanych razem z ludźmi, to za to jestem krytykowany, ale muszę powiedzieć, że niezupełnie słusznie. Otóż chodzi o moje wystąpienie do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie konstytucyjności art. 3 ustawy, która regulowała tę sprawę. Przypomnę, że ten przepis przewidywał obowiązek odsprzedania lokatorowi mieszkania przez takiego właściciela, który kupił blok i jeżeli do niego się zwrócił lokator o odsprzedanie mieszkania, to on miał obowiązek odsprzedać je po cenie zakupu z ewentualnie uwzględnioną inwestycją. Wysoki Senacie, ale nie było w tym przepisie ani ograniczenia co do czasu, czyli na przykład mógł się o to zwrócić i po dziesięciu latach, ani nie było ograniczenia czy zastrzeżenia, że na przykład należy uwzględnić inflację, która dzisiaj jest niska, a wtedy nie była wcale niska. I to był jedyny powód mojego wystąpienia o zbadanie konstytucyjności tego przepisu, gdyż uważałem, że z naszej strony jest to jednak za silna interwencja w prawo umów i w prawo własności.

Można powiedzieć, że stało się pewne nieszczęście. Otóż dołączyła się czy wystąpiła z niezależnym wnioskiem jedna z gmin, która generalnie zaatakowała ten przepis i trybunał podzielił ten punkt widzenia, połączył sprawy i uznał cały przepis za niekonstytucyjny. W tak szerokim zaskarżeniu nie brałem udziału. Spotkałem się w tej sprawie z przedstawicielami lokatorów i sprawa jest w centrum zainteresowania.

Panie Senatorze, jeżeli chodzi o sprawy szkolnictwa, bardzo daleki jestem od tego, ażeby dzielić szkolnictwo na dobre - państwowe, i złe - niepaństwowe. Jestem od wielu lat, bo prawie od czterdziestu, pracownikiem wyższej uczelni, więc znam bardzo dobrze stosunki na nich panujące. Znam bardzo dobre szkoły niepaństwowe i bardzo złe szkoły państwowe, a więc podział jest absolutnie niedobry. Nie chciałbym w ten sposób stawiać sprawy. Ale w tych szkołach są różne warunki. Niestety, wśród tych ponad dwustu szkół bardzo dużo jest szkół niepaństwowych, wiele jest takich, które nie mają w ogóle własnej kadry, tylko wyłącznie kadrę dojeżdżającą z państwowych szkół. I proszę zwrócić uwagę, że w krytykowanym z różnych względów raporcie NIK, z którym, notabene, się zgadzam, w wielu wypadkach mamy takie sytuacje, że jeden profesor wyższej uczelni ma pięć, sześć stanowisk, a jest podobno rekordzista, który zajmował dwadzieścia stanowisk w szkołach niepublicznych. Właśnie dlatego, że jestem profesorem i to w dalszym ciągu czynnym profesorem na uniwersytecie, wiem, co to znaczy przygotować wykład, mieć asystentów, zajmować się doktorantami. Nie wierzę, żeby ktoś mógł solidnie pracować nie tylko na dwudziestu, ale choćby na trzech uczelniach jednocześnie. To jest kosztem studentów. To jest kosztem pracy naukowej. Sens tego jest jedynie taki, że ten profesor jest w stanie utrzymać rodzinę, bo rzeczywiście z tych pensji, które są na wyższych uczelniach, szczególnie jeśli chodzi o młodszych pracowników naukowych, rodziny utrzymać się nie da.

Jeżeli chodzi o awanse, to muszę powiedzieć, że z moich doświadczeń wynika, Panie Senatorze, że to różnie bywa. Wielokrotnie byłem recenzentem przewodów habilitacyjnych czy też zwracała się do mnie centralna komisja kwalifikacyjna o recenzję i to nie jest tak, że centralna komisja zupełnie arbitralnie dyskwalifikuje. Znam takie wypadki, gdzie tak się stało, ale znam też i takie, gdzie rady wydziałów niezupełnie obiektywnie potraktowały przewód. Albo na plus, albo na minus, bo to różnie było. Uważam, że ta zewnętrzna kontrola nad przewodem jest bardzo ważna. Można byłoby z niej zrezygnować, ale gdybyśmy przyjęli inny system, na przykład po habilitacji nie wolno byłoby zostać na własnej uczelni. Jeśli taka osoba znajdzie pracę na innej uczelni, jeśli inny uniwersytet zatrudni takiego młodego docenta, to będzie to najlepsza weryfikacja. W Polsce jednak bardzo trudno byłoby to zrealizować. Dopóki nie będzie, nazwijmy to, rynkowej weryfikacji stopni naukowych, utrzymywałbym raczej ten tryb.

Jeżeli chodzi o wymiar sprawiedliwości, to, jak wielokrotnie podkreślałem w wielu wystąpieniach, jest to zmurszały element polskiej nawy państwowej. Stan wymiaru sprawiedliwości jest katastrofalny i ta katastrofa się pogłębia. Trzeba ratować państwo przez błyskawiczną wręcz reformę wymiaru sprawiedliwości. Jak to można zrobić? Trzeba zwrócić uwagę na bardzo wiele rzeczy, bo to nie jest tylko problem pieniędzy, to jest często problem złej organizacji pracy, to jest niewątpliwie problem procedur, które muszą być uproszczone. Proszę zwrócić uwagę na taki drobny fakt. Mianowicie mówi się o tym, że rozprawy nie są prowadzone po południu, że to można by przyśpieszyć itd. Czy nie należałoby zatem wprowadzić bardzo prostej rzeczy? Po co sędziowie, po co adwokaci, po co prokuratorzy i strony mają chodzić po południu do sądu? Każdą rozprawę można dwukrotnie przyspieszyć, likwidując dziewiętnastowieczne protokołowanie rozprawy poprzez dyktowanie przez sędziego protokołu. A to się jeszcze łączy z awanturami ze stronami, czy świadek powiedział to, czy co innego. W XXI wieku można protokołować za pomocą dyktafonu, a sekretarka później, po południu, przepisze ten protokół na maszynie czy może lepiej nagra na dyskietkę. Jest to dużo prostszy sposób na to, żeby przyspieszyć co najmniej o 50% czas trwania rozprawy.

Trzeba również rezygnować z wzywania dwustu świadków na rozprawę. To jest jakieś asekuranctwo ze strony sędziego, bo on wie, że mu uchylą wyrok, jeżeli nie przesłucha dwieście pierwszego świadka, który powie dokładnie to samo, co powiedzieli tamci świadkowie. Są to pewne nawyki pracy sędziego, które trzeba zlikwidować.

Wczoraj w moim biurze była znakomita wręcz konferencja na temat mediacji. Ale w tej sprawie jest wielki, wyczuwalny opór. Na przykład przedstawiciel ministra sprawiedliwości bardzo negatywnie podchodził do tego tematu, w sytuacji, gdy chodzi nie tylko o dobro, o przyspieszenie wymiaru sprawiedliwości, ale o to, żeby społeczeństwo obywatelskie było włączone w proces wymiaru sprawiedliwości. Znakomicie to przyspieszy, doprowadzi do likwidacji konfliktu wywołanego przestępstwem czy innym naruszeniem prawa. Dużo można tu zrobić.

26 września spotykam się z panem ministrem Kurczukiem i chcemy porozmawiać także na temat tego, co można by zrobić w celu usprawnienia wymiaru sprawiedliwości. Prawo do dobrego wymiaru sprawiedliwości traktuję jako podstawowe prawo obywatelskie i dlatego działania w tym zakresie leżą w centrum moich zainteresowań.

(Przewodnictwo obrad obejmuje wicemarszałek Kazimierz Kutz)

Wicemarszałek Kazimierz Kutz:

Dziękuję, Panie Profesorze.

Panie Profesorze, jest jeszcze pięciu senatorów, którzy chcą panu zadać pytania.

Proszę, pani senator Liszcz.

Do spisu treści

Senator Teresa Liszcz:

Mam trzy pytania.

Dla mnie ogromnie ważne jest stwierdzenie w informacji pana rzecznika, że bieda jest problemem konstytucyjnym, bo ona w ogóle jest problemem związanym z prawem do życia, a w szczególności prawem do godności, do życia godnego. Czy w świetle tego stwierdzenia, dla mnie oczywiście słusznego, uważa pan profesor za zgodną z konstytucją sytuację, w której 80% bezrobotnych jest bez prawa do zasiłku, a jednocześnie zdarza się, że świadczenia z pomocy społecznej są rzędu 230 zł i czasem jeszcze brakuje pieniędzy na ich wypłatę; w której wyrzuca się ludzi na bruk, bo często nie mogą zapłacić czynszu, a nieraz mają wybór między kupieniem czegoś do jedzenia, lekarstwa a tą opłatą? Czy taka sytuacja nie zobowiązuje państwa do wdrożenia pewnych nadzwyczajnych środków, a nie tylko programów walki z bezradnością czy edukacji dla rozwoju? Czy to jest coś, co może radykalnie i w przyzwoitym terminie ten problem, jeśli nie zlikwidować, to przynajmniej ograniczyć?

Następna kwestia. Mówiono tu o lokatorach sprzedawanych z mieszkaniami, a ja też chcę podnieść kwestię mieszkań, tylko trochę inną. Chodzi o kwestię w skali kraju, jak przypuszczam, setek tysięcy lokatorów w prywatnych kamienicach. Wielu z nich przychodzi do mojego biura. Kiedyś dostali przydział na to mieszkanie, mieszkali kilkadziesiąt lat, tam się rodziły ich dzieci, a teraz otrzymują wypowiedzenia, na trzy lata z góry. Jak jednak kilkudziesięcioletni człowiek, z emeryturą wynoszącą kilkaset złotych miesięcznie, ma w ciągu trzech lat, i w ogóle w jakimkolwiek czasie, rozwiązać swój problem mieszkaniowy? Czy pan rzecznik zwracał się - bo na pewno pan widzi ten problem - do władz państwowych odpowiedzialnych za politykę społeczną o rozwiązanie tego problemu?

Następna sprawa. Czy pan profesor uważa za zgodną z konstytucyjną zasadą równości i konstytucyjną zasadą sprawiedliwości społecznej taką sytuację w dziedzinie płac w Polsce, w której coraz więcej ludzi, nie tylko niewykształconych, niewykwalifikowanych czy podejmujących pierwszą pracę, lecz na przykład pielęgniarek, laborantek szpitalnych czy rehabilitantek z dwudziestoparoletnim stażem pracy, ma pensje wynoszące 730 zł, czyli równe pensji minimalnej, co jest coraz bardziej powszechne, a jednocześnie menedżerowie byle jak zarządzanych spółek, przynoszących straty, mają płace w wysokości kilkudziesięciu tysięcy złotych miesięcznie? Również uposażenie posła to jest kilka tysięcy złotych, samorządowca - kilka tysięcy, ale i tak jeszcze my, senatorowie, posłowie, jesteśmy gdzieś pośrodku. Są jednak płace, zwłaszcza menadżerów, takiego właśnie rzędu. Czy to się da pogodzić z konstytucyjną zasadą sprawiedliwości?

I jeszcze jedna kwestia szczegółowa. Czytałam raport szczegółowy rzecznika, który bardzo sobie cenię, na temat sytuacji ofiar przestępstw. Jednym ze sposobów ochrony ofiary przestępstwa jest nadanie jej statusu pokrzywdzonego w procesie karnym sprawcy. Tymczasem obowiązujący kodeks postępowania karnego bodajże w art. 55 §3, nie jestem pewna numeru, odmawia prawa do odwołania się od często arbitralnych decyzji sądu o odmowie przyznania statusu pokrzywdzonego, jeśli sąd uzna, że dana osoba nie jest pokrzywdzona bądź że zbyt liczna grupa osób ma status pokrzywdzonego i utrudni to postępowanie. Zdaje mi się, że pan rzecznik występował w tej sprawie do Trybunału Konstytucyjnego. Byłabym wdzięczna za informację. Dziękuję.

Wicemarszałek Kazimierz Kutz:

Dziękuję.

Pan senator Bachleda.

Do spisu treści

Senator
Franciszek Bachleda-Księdzularz:

Dziękuję bardzo, Panie Marszałku.

Panie Rzeczniku, Panie Profesorze, moje pytanie jest następujące: czy nie uważa pan jako profesor prawa, że sprawy ochrony z urzędu znakomicie mogłyby pomóc w likwidacji szeregu spraw w Polsce i w usprawnieniu pracy sądów? Chodzi o tak zwaną instytucję ubezpieczenia ochrony prawnej, funkcjonującą od siedemdziesięciu lat w Niemczech. Ona tam znakomicie spełnia swoją funkcję. Wydaje mi się, że byłoby to w naszej sytuacji bardzo dobrym rozwiązaniem. Szczególnie polecam ten temat przed spotkaniem z panem ministrem Kurczukiem.

Drugie pytanie. Pan profesor, pan rzecznik, niejako wyjął mi z ust kwestię dotyczącą praktyki sporządzania protokołów rozpraw pod dyktando sędziów. Uważam, że to jest znakomita, kapitalna sprawa. Tu przede wszystkim chodzi o manipulację ogromną liczbą rozpraw z tego względu, że sędzia dyktuje już pod konkretny wyrok, który sobie wcześniej upatrzył, przygotował, tak jak gdyby wynikało to z toku rozprawy. Znam ten problem dobrze, bo w ciągu trzech kadencji trafiało do mojego biura do interwencji szereg związanych z tym spraw. To są właśnie takie sprawy, które wręcz powodowały zupełne rozmijanie się w protokole zeznań świadków itd., itd. Tak więc uważam, że propozycja pana rzecznika może przyspieszyć rozwiązanie problemu.

I trzeci temat, związany też trochę z bezpieczeństwem państwa, o czym wczoraj dyskutowaliśmy. Mam teraz zgłoszoną taką sprawę, że samochód obywatela został uderzony przez samochód policyjny niemający ubezpieczenia OC. Zdaje się, że to dotyczy wszystkich samochodów Policji w Polsce. Pojawia się zatem pytanie: co ma w tej sytuacji zrobić obywatel? Jakie ma szanse na uzyskanie odszkodowania? Dziękuję bardzo.

Wicemarszałek Kazimierz Kutz:

Dziękuję.

Senator Żenkiewicz, proszę.

Do spisu treści

Senator Marian Żenkiewicz:

Panie Profesorze, chciałbym pana zapytać, czy w trakcie swojej działalności zajmował się pan problemem nierównego traktowania obywateli przez środki masowego przekazu. O co mi chodzi? Otóż w wielu przypadkach środki masowego przekazu bardzo wybiórczo traktują obywateli, którzy weszli w konflikt z prawem. W przypadku mordercy, gwałciciela czy też osoby, co do której właściwie nie ma wątpliwości, że popełniła czyn przestępczy, zasłania się konsekwentnie w mediach ich twarze, podaje tylko inicjały itd. Jednak w przypadku sędziego, nauczyciela, lekarza czy kuratora podaje się od razu nazwisko, stanowisko i niemal cały adres. Co gorsza, później, kiedy proces sądowy wykaże, że ta osoba jest niewinna bądź że popełnione przez nią uchybienia absolutnie nie przystają do podanych na początku informacji, wokół sprawy zapada głuche milczenie. W moim przekonaniu jest to sprawa, która bulwersuje dosyć wielu ludzi, mnie również, bo i na naszym terenie miał miejsce taki przypadek, kiedy jednemu z sędziów postawiono początkowo olbrzymie zarzuty, niemal łamania podstawowych zasad prawa, niemal popełniania przestępstw, a później w trakcie kolejnych postępowań sądowych okazało się, że to wszystko jest nieprawda. I jeszcze jeden przypadek, ten w Łodzi, o którym pan profesor wspominał. Przecież pierwsze informacje mówiły o sprzedaży zwłok, o mordowaniu pacjentów. Rzuciło to olbrzymi cień na środowisko lekarskie. I potem nagle nastała cisza. A dzisiaj już nikt nie mówi o sprzedaży zwłok, bo była to najwyżej sprzedaż informacji o fakcie zgonu, a nie sprzedaż zwłok itd. Czy ta problematyka jest w sferze pańskiego zainteresowania, a jeśli tak, to jakie są wyniki pańskiej pracy w tym zakresie? Dziękuję.

Wicemarszałek Kazimierz Kutz:

Dziękuję.

Senator Pietrzak, proszę bardzo.

Do spisu treści

Senator Wiesław Pietrzak:

Dziękuję, Panie Marszałku.

Panie Profesorze, zarówno w dokumencie, który otrzymaliśmy, w sprawozdaniu, jak i w swoim wystąpieniu poświęcił pan dużo miejsca sprawie służby wojskowej. Serdecznie dziękuję za to, jak również za trafne, w moim przekonaniu, wnioski w tym zakresie. Zabrakło mi jednak problematyki dotyczącej emerytur służb mundurowych, w tym wojskowych. A przecież problem istnieje od kilku lat i według mojej wiedzy wiele osób zwracało się z nim również do rzecznika praw obywatelskich. Chciałbym rozszerzyć swoją wiedzę na ten temat.

I drugi temat, który mnie interesuje i o którym nic nie znalazłem w dokumencie, czyli sprawa tak zwanego środowiska popegeerowskiego. W 1992 r. zlikwidowano te miejsca pracy i to środowisko nie otrzymało nic w zamian, choć inne przy różnych formach prywatyzacji otrzymywały akcje w wysokości 15%. Ten problem istnieje do dnia dzisiejszego. W ubiegłym roku Związek Byłych Pracowników Państwowych Gospodarstw Rolnych zwracał się pisemnie do rzecznika praw obywatelskich o określenie, czy zgodne z konstytucją jest to, że taka nierówność zaistniała. Odpowiedź - nie wiem, czy pana profesora, czy jeszcze jego poprzednika, bo nie wiem dokładnie, czy to było w ubiegłym roku, czy dwa lata temu, ale dojdę do tego - była raczej wymijająca. Chciałbym również dowiedzieć się, czy były interwencje, ile ich było i jakie jest stanowisko rzecznika praw obywatelskich w sprawie praw ludzi ze środowiska popegeerowskiego. Dziękuję.

Wicemarszałek Kazimierz Kutz:

Dziękuję.

Pani senator Serocka.

Do spisu treści

Senator Ewa Serocka:

Dziękuję, Panie Marszałku.

Panie Profesorze, mam pytanie: czy w swojej pracy spotkał się pan z łamaniem praw powodzian? Sprawa powodzian jest bardzo ważna, ponieważ wiadomo, że w ubiegłym roku i wcześniej wystąpiły z tym ogromne problemy. Ja może dam przykład z Gdańska, gdzie dziewięćdziesiąt rodzin straciło właściwie wszystko, całe domy, mieszkania itd. Były to mieszkania zakładowe, którymi przed chwilą się zajmowaliśmy. Mieszkania zakładowe, które nie zostały sprzedane, a przekazane w prezencie, w formie darowizny Fundacji imienia Brata Alberta, która w zasadzie zajmuje się osobami bezdomnymi, a to akurat były mieszkania należące do ludzi, który mieszkali w mieszkaniach zakładowych, a nie do bezdomnych. I te problemy nie są załatwione do końca, i ci ludzie się błąkają, bo nie mają prawa się zgłaszać ze swoimi roszczeniami do tej fundacji. Sprawa łamania praw powodzian jest bardzo poważna i wiem, że występuje właściwie w całej Polsce.

Drugi problem, z którym się spotkałam jako negocjator w sporach zbiorowych, to sprawa tak zwanego łamania godności człowieka, godności pracownika. Bardzo często się to przewija w różnych rozmowach i spotkaniach z kierownictwami zakładów pracy, które są stroną w tym sporze. Jest to sprawa bardzo enigmatyczna, której nie można sprecyzować i zdefiniować do końca. W tej chwili stoczniowcy w Gdyni, którzy wciąż mają wiele pretensji o swoje niezałatwione problemy, cały czas mówią o godności. Czy pan spotkał się z tym kiedyś, czy to w jakimś stopniu zostało zdefiniowane? Dziękuję bardzo.

Wicemarszałek Kazimierz Kutz:

Dziękuję.

Panie Profesorze, proszę bardzo, to był ostatni pytający.

Do spisu treści

Rzecznik Praw Obywatelskich Andrzej Zoll:

Panie Marszałku! Wysoka Izbo!

Muszę na początku dokonać pewnego zastrzeżenia. Urząd rzecznika praw obywatelskich nie jest omnipotentny i nie jest w stanie załatwić spraw, które należą do innych organów państwa, przede wszystkim organów władzy. Rzecznik praw obywatelskich w ogóle nie jest organem władzy, jest tylko organem kontrolnym i może władzy zwracać uwagę, że czegoś nie zrobiła albo że coś zrobiła niewłaściwie. Dlatego w wielu z tych spraw ja mogę tylko wskazać na moje wystąpienia do organów władzy. Ale trudno rzecznikowi załatwić na przykład to, ażeby osoby, które utraciły prawo do zasiłku, dostały go z powrotem, rzecznik nie jest w stanie przywrócić tego prawa. To prawo jest w stanie przywrócić parlament. A ja zwracam uwagę, i to wielokrotnie, na sytuację ludzi, którzy stracili wszelkie możliwości egzystencji. I wielokrotnie z tym występowałem.

Chciałbym zwrócić uwagę na to, że w czerwcu tego roku z mojej inicjatywy została zorganizowana konferencja na temat biedy jako problemu konstytucyjnego, na której szeroko omawialiśmy tę sprawę. Widzę te kwestie. I oczywiście program, któremu patronuję - wyprowadzanie z bezradności - ich nie załatwi, ale jest to wywarcie nacisku na organa władzy, ażeby zajęły się tym problemem bardziej intensywnie.

Poza tym programy, którym patronuję, mają przede wszystkim uaktywnić same osoby dotknięte biedą, bo to jest również problem tych osób. Spotykamy się coraz częściej z pewną chorobą na biedę, kiedy to ludzie po kilku latach bezrobocia, nawet jeżeli mają szansę uzyskania pracy, to nie potrafią z tej szansy skorzystać. Można pokazać tu pewne przykłady, gdy pojawiały się pewne możliwości i nie było chętnych do podjęcia pracy w sytuacji strukturalnego, jak to się mówi, bezrobocia.

Podobnie jest z problemem eksmisji, też występuję w indywidualnych wypadkach w obronie osób, które są wyrzucane na bruk. Zresztą dla mnie wyrzucenie na bruk w ogóle jest czymś, co godzi w godność ludzką. To jest poza sporem. Tylko ja apeluję o co innego, i to w mojej dzisiejszej wypowiedzi się znalazło - o program budownictwa socjalnego. Bo nie załatwi sprawy, jeżeli my powiemy: nie wolno eksmitować. To nie jest załatwienie sprawy. Pozostaje bowiem problem właściciela, który ma obowiązek utrzymania domu. Proszę zwrócić uwagę na proces, który na mój wniosek toczy się właśnie przed Trybunałem Konstytucyjnym. Sprawa na przykład właścicieli kamienic zniszczonych w powodzi. Oni nie mogą podnieść czynszu, ty zapłać za remont tej kamienicy. To też nie jest w porządku. My musimy jednak patrzeć na te problemy z różnych stron. Konieczny jest program budowy mieszkań socjalnych, które odpowiadałyby godności ludzkiej, ale również załatwiałyby sprawę umożliwienia właścicielom utrzymania substancji mieszkaniowej, która w sposób tragiczny się degeneruje. I na to też trzeba zwrócić uwagę.

Oczywiście tak samo jest z problemem płac. Zgadzam się w pełni z panią senator. Polska jest krajem, który przypomina trochę Amerykę Południową, w której nożyce zarobków mają rozmiary chyba niespotykane nigdzie w Europie. Niespotykane jest to, ażeby różnica między osobami zarabiającymi najwięcej i najmniej wynosiła tysiące procentów.

(Senator Zbigniew Romaszewski: Tysiące razy.)

Czy tysiące razy, nie procentów, przepraszam, z matematyką zawsze byłem na bakier. To jest coś, co z całą pewnością jest zjawiskiem patologicznym, ale rozwiązanie tej sprawy mogę tylko sygnalizować, nie mogę na ten temat...

(Senator Teresa Liszcz: O to chodzi.)

To robię.

Jeżeli chodzi zaś o problem pokrzywdzonych, to cały czas tym się zajmuję. Rola pokrzywdzonego w procesie musi ulec wzmocnieniu. Temu ma służyć na przykład mediacja. Chodzi o to, żeby ten człowiek nie tylko wyszedł z procesu z satysfakcją, że sprawca został ukarany, ale żeby otrzymał też od sprawcy zadośćuczynienie, żeby zlikwidowany był konflikt, który powstał i który może być rozwiązany w drodze na przykład mediacji. W niektórych przypadkach nie da się tego zrobić, ale prawa muszą być zabezpieczone. Muszę powiedzieć, że w niektórych projektach tendencja jest wręcz odwrotna, bo jeżeli zaostrzymy dolne wymiary kary, jeżeli doprowadzimy do tego, że więcej ludzi pójdzie do więzienia, to ci, którzy pójdą do więzienia, naprawdę nie naprawią szkody wyrządzonej pokrzywdzonym. I tu jest pewne nieporozumienie.

Problem obrony z urzędu. Zgadzam się, że pełne ubezpieczenie ochrony prawnej byłoby rozwiązaniem. Może trzeba byłoby pójść w tym kierunku, rozważyć te możliwości. Dzisiaj sytuacja jest bardzo zła, bo obrona z urzędu jest bardzo poważnym obciążeniem dla państwa. Sądy nie mają pieniędzy na płacenie, są procesy adwokatów o wyegzekwowanie od sądów tego, co adwokaci zarobili swoją pracą. To jest też pewien problem. Myślę, że w ogóle są zbyt wysokie koszty sądowe, które stanowią pewną barierę w dostępności do sądów. To też jest cały kompleks spraw, które powinny być załatwione.

Jeżeli chodzi o nieubezpieczone samochody policyjne, to jest fundusz gwarancyjny, z którego powinny być pokryte szkody. Jeżeli taka sprawa by do mnie wpłynęła, jeżeli miałbym dokładny dokument, to wystąpiłbym do komendanta i zwróciłbym na to uwagę, bo jest to przecież działanie, które jest bezprawne.

Jeżeli chodzi o równe traktowanie w środkach masowego przekazu, to powiem o tym na przykładzie, który podał pan senator, to znaczy na przykładzie przekazywania danych o sprawcach przestępstw, jak też informowania o nadużyciach prawa przez osoby publiczne, na razie podejrzane o popełnienie przestępstwa. Wiąże się to z szerszym zagadnieniem ochrony prywatności, ochrony danych osobowych osób pełniących funkcje publiczne. Wysoki Senacie, na całym świecie przyjęte jest - jest to potwierdzone w orzecznictwie trybunału strasburskiego - że ochrona danych osób pełniących funkcje publiczne musi być znacznie skromniejsza. Osoba publiczna, tak ją się określa w języku polskim, jest publiczna dlatego, że ochrona jej życia prywatnego jest bardzo ograniczona.

Jest tu oczywiście bardzo trudny problem wyważenia, gdzie jest granica, której mediom przekroczyć nie wolno. Z punktu widzenia prawa mamy bardzo dobre regulacje, z jednym wyjątkiem, o który obecnie toczę spór z Ministerstwem Sprawiedliwości i w sprawie którego zwróciłem się do komisji sejmowej z prośbą o inicjatywę ustawodawczą. Uważam mianowicie, że w prawie prasowym jest błąd dotyczący niezamieszczenia sprostowania. Chodzi na przykład o sprawę pabianicką - ale mamy również inne spory tego dotyczące - w której prokurator wstrzymała postępowanie z urzędu. Wydaje mi się, że w tym wypadku tryb prywatnoskargowy jest zupełnie wystarczający. Tymczasem miejscowy spór między prasą a władzami zaczyna być problemem politycznym, bo włącza się prokurator i prowadzi postępowanie z urzędu. W szczególnych wypadkach również prokurator może prowadzić postępowanie z urzędu w trybie prywatnym. Uważam jednak, że z ochroną ze strony organów państwa należałoby być bardzo ostrożnym. Lepiej pozostawić to kontaktom zainteresowanego obywatela z prasą i ewentualnie dać temu obywatelowi możliwość dochodzenia swego na drodze sądowej.

Jeżeli chodzi o problem łódzki, to kilkakrotnie występowałem do prokuratury o wyjaśnienie tej sprawy. Prosiłem o uzasadnienie stosowania w tej sprawie aresztów tymczasowych - jestem karnistą i mam bardzo poważne wątpliwości co do kwalifikacji prawnej czynów, które były tam zarzucane - jak również występowałem o wyjaśnienie do samorządu lekarskiego. Tak więc ta sprawa była w centrum uwagi. Zgadzam się z panem senatorem, że prasa bardzo zmanipulowała te pierwsze informacje. To nie ulega wątpliwości. Pewne środki osobom przysługiwały. Nie wydawało mi się, że możliwe jest zwracanie się przeze mnie do sądu o ochronę prawną, bo to byłoby chyba poza moimi kompetencjami.

Problem emerytur służb wojskowych może nie został zaznaczony, ale jest stale obecny w pracy biura, szczególnie zespołu zajmującego się sprawami wojskowymi. Mnie się wydaje, że w ogóle jest w tej sprawie pewne nieporozumienie. Musimy dążyć do ujednolicenia tego systemu. Jest pewien kłopot, dlatego że przejście na emeryturę w tym przypadku musi odbywać się na innych warunkach. Nie wyobrażam sobie sześćdziesięcioletniego kaprala, który by biegał po poligonach. Muszą być inne zasady przechodzenia na emeryturę w tych służbach. Dzisiejsza sytuacja na pewno jest bardzo trudna, w szczególności zwalnianie osób, które nie mają pełnych praw emerytalnych, prowadzi do bardzo poważnych problemów.

Sprawą pegeeru ja się zajmowałem i ja ponoszę odpowiedzialność za tę odpowiedź, jeżeli chodzi o pracowników pegeeru. Ta odpowiedź zmierzała w kierunku stwierdzenia, że jest to poza możliwością mojego działania. Wystąpienie popegeerowskich pracowników, właściwie bezrobotnych, przekazałem premierowi, bo to jest sprawa rządu. Nie mogę w jakiś sposób rozwiązać problemu 15% akcji - nie wiem, z czego - dla pracowników popegeerowskich. To jest sprawa dotycząca generalnego rozwiązania tego problemu w polityce rządu i parlamentu. Przekazałem ten problem premierowi, bo sam jestem w tej sprawie bezsilny, nie mogę nic więcej zrobić.

Badaliśmy łamanie praw powodzian. Cały zespół z mojego biura wyjechał na tereny dotknięte klęską powodzi. Stwierdziliśmy wiele nieprawidłowości, jeżeli chodzi o rozdzielanie pomocy dla powodzian. Były interwencje u władz samorządowych, ażeby ta pomoc była lepiej rozdzielana.

Jeżeli chodzi o godność pracownika, to muszę powiedzieć, że w zeszłym roku miała miejsce u mnie w biurze duża konferencja dokładnie pod tytułem "Godność pracownika". Wiele na ten temat mówiliśmy. W najbliższym czasie będzie chyba publikacja z tej konferencji, ale chodzi nie tylko o konferencję i mówienie, lecz także o to, że pewne rzeczy zostały załatwione. Weźmy na przykład problem supermarketów, w których godność pracownika rzeczywiście bardzo często była łamana. Muszę powiedzieć, że wykraczając niewątpliwie poza moje kompetencje - nie mogę interweniować bezpośrednio w supermarkecie, bo to nie jest organ władzy - zaprosiłem do siebie do biura dyrekcje kilku supermarketów i porozmawialiśmy sobie na temat prawa pracy. Ludzie ci powiedzieli mi o działalności urzędów skarbowych, inspekcji pracy i różnych innych urzędów, o pewnych patologiach ze strony państwa - znalazło to wyraz w moich wystąpieniach - ale przyznali też, że i oni nie są w porządku. Z pewną satysfakcją muszę powiedzieć, że dyrektor jednej z dużych sieci supermarketów napisał do mnie, iż w najbliższym czasie przeszkoli kilkudziesięciu niepełnosprawnych i zatrudni ich w sieci. Myślę, że jest to jakiś efekt tej konferencji. Dziękuję. (Oklaski)

 


24. posiedzenie Senatu RP, spis treści , poprzednia część stenogramu , następna część stenogramu