Spis oświadczeń


Oświadczenie złożone
przez senator Annę Kurską

Oświadczenie skierowane do rzecznika praw obywatelskich Andrzeja Zolla

W Stoczni "Gdynia" SA, zatrudniającej osiem tysięcy pracowników, pierwotnie działały dwa związki zawodowe - "Solidarność" i OPZZ, a mimo to prawa pracownicze nie były należycie chronione. W szczególności wiele do życzenia pozostawiało bezpieczeństwo pracy.

Z powodu skarg w tym przedmiocie pracownicy tej stoczni, posiadający doświadczenie i legitymujący się długoletnim stażem, w dniu 27 stycznia 1998 r. zarejestrowali związek zawodowy "Stoczniowiec". Jest to związek apolityczny, zrzeszający około dwóch i pół tysiąca pracowników. Zarząd tego związku, dostrzegając niedociągnięcia w pracy dyrekcji spółki, a w szczególności brak właściwych zabezpieczeń w pracy na wysokości - niesolidne rusztowania, brak hełmów, rękawic itp. - oraz pozbawienie pracowników fizycznych gorących posiłków, a nawet napojów poprzez ustanowienie zakazu ich sprzedaży podczas dwunastogodzinnego dnia pracy w chłodzie, przedsięwziął energiczne działania zmierzające do naprawienia tego stanu rzeczy.

Po potwierdzeniu przez Państwową Inspekcję Pracy - do wglądu są protokoły jej od sierpnia 2000 r. - przedmiotowych zaniedbań, zarząd związku zawodowego "Stoczniowiec" wystąpił do zarządu stoczni SA o doprowadzenie do przestrzegania przepisów bhp, a nadto o realizację §174 układu zbiorowego pracy, stanowiącego, że od trzeciego kwartału 2001 r. wszystkim przysługuje kwartalna podwyżka wynagrodzenia o 1%, z którego to postanowienia dyrekcja stoczni się nie wywiązuje, nie wypłacając także wynagrodzeń podstawowych na bieżąco, lecz w ratach, i to z opóźnieniem rzędu miesiąca.

Wobec odmowy podjęcia przez zarząd spółki rozmów z władzami związku "Stoczniowiec", w lutym 2002 r. doszło do strajku, w wyniku którego przewodniczący Leszek Świątczak i dwóch wiceprzewodniczących - Tadeusz Czechowski i Jan Szopiński - zostali zwolnieni w trybie art. 52 kodeksu pracy. Analogicznie potraktowano wszystkich stu dwudziestu trzech strajkujących, którym następnie w drodze negocjacji zmieniono zwolnienia ze skutkiem natychmiastowym na umowy zawarte na czas określony. Nie bez znaczenia dla oceny szczególnie drastycznego potraktowania tych stoczniowców - w większości o długoletnim stażu - jest fakt, że wypowiedzenia umów o pracę zostały im wręczone pod osłoną nocy, która to praktyka miała wyłącznie miejsce w warunkach stanu wojennego.

Jednocześnie zarząd związku zawodowego "Stoczniowiec" został pozbawiony swojej siedziby, co zmusza go do wykonywania swoich obowiązków w przyczepie kempingowej usytuowanej pod bramą stoczni. Paradoksalnie, dyrekcja spółki, nie uznając zarządu związku, mimo że sprawa przywrócenia do pracy jego trzech członków nie została jeszcze rozstrzygnięta przez sąd w Gdyni, zasięga nadal opinii tego zarządu w sprawach pracowniczych. Związek zawodowy "Stoczniowiec" nie został bowiem rozwiązany, a zarząd tego związku w niezmienionym składzie nadal figuruje w rejestrze sądowym.

Sprawa nabrała rozgłosu nie tylko na Wybrzeżu, o czym świadczy między innymi list otwarty w obronie związku zawodowego "Stoczniowiec" i apel o udzielenie mu pomocy, podpisany przez czternastu znanych intelektualistów. Jeden z nich, Karol Modzelewski, w dniu 3 września 2002 r. odwiedził wyrzuconych z pracy stoczniowców i przywiózł im środki finansowe zebrane od ludzi, którzy stworzyli niejako filię byłego KOR, o czym napisano w "Gazecie Wyborczej" z dnia 2 września 2002 r. na stronie 18.

Wobec rażącego naruszenia prawa przez zarząd Stoczni "Gdynia" SA poprzez zwolnienie zarządu związku zawodowego "Stoczniowiec" wbrew ochronie, jaka wynika z art. 32 pkt 1 ustawy z dnia 23 maja 1991 r. o związkach zawodowych (DzU z 2001 r., nr 79, poz. 854), niedokonywanie od stycznia 2002 r. wpłat na fundusz socjalny (protokół Państwowej Inspekcji Pracy z czerwca 2002 r.), stosowanie niedopuszczalnych metod wywierania nacisku na pracowników - członków związku zawodowego "Stoczniowiec", poprzez grożenie im grupowymi zwolnieniami z pacy w przypadku pozostawania w związku, wnoszę o podjęcie skutecznych działań w tej sprawie.

W ostatnim okresie szykany te tak bardzo się nasiliły, że sześćdziesięciu członków związku w obawie przed utratą pracy złożyło oświadczenia z prośbą o niepotrącanie im składki w wysokości 5 zł miesięcznie na rzecz związku. Na podkreślenie zasługuje przy tym fakt, iż w ocenie pracowników nie oznacza to rezygnacji z przynależności do związku, a stanowi niejako konspirację przed pracodawcą, polegającą na realizowaniu tych zobowiązań bezpośrednio w kasie związku.

Moje dotychczasowe działania zmierzające do zażegnania konfliktu okazały się nieefektywne, gdyż przedstawiciele zarządu Stoczni "Gdynia" SA, przyznając się do odmowy podjęcia negocjacji ze stoczniowcami, czego skutkiem był strajk, oraz do złamania ustawy o związkach zawodowych, domagają się od związku "Stoczniowiec" zmiany statutowych władz, co jest paradoksem w świetle wolności związkowych, stanowiących element praw człowieka. Nade wszystko zaś oczekują rozstrzygnięć sądowych po obydwu stronach sporu, przy czym postępowanie w sprawie przywrócenia do pracy stoczniowców zostało zawieszone ze względu na sprawę karną o rzekomo nielegalne przeprowadzenie strajku, wniesioną w lutym bieżącego roku, której pierwszy termin został wyznaczony na 30 września bieżącego roku.

Znając procedury i nierychliwość sądów, pragnę wyrazić obawę, że brak reakcji na przedstawione nieprawości grozi eskalacją niezadowolenia społecznego, będącą odpowiedzią na stosowane szykany i przymus ekonomiczny. Znamienny bowiem był fakt braku jakiejkolwiek reakcji straży przemysłowej stoczni pełniącej służbę w odległości zaledwie 30 m od przyczepy kempingowej "Stoczniowca", kiedy w sierpniu bieżącego roku w nocy na jej dach rzucono płytę betonową.

W świetle przedstawionych faktów wydaje się, że wizja lokalna w Stoczni "Gdynia" byłaby najwłaściwszym sposobem dokonania oceny sytuacji, w jakiej działa związek zrzeszający ponad dwa tysiące członków.

Wobec wyczerpania wszelkich dostępnych środków przysługujących mi z racji sprawowania mandatu, zwracam się do Pana Profesora o pomoc w rozwiązaniu tego nabrzmiałego problemu.

Załączam ksero artykułu zamieszczonego w "Gazecie Wyborczej" 2 września 2002 r.*

Z wyrazami szacunku
senator RP
Anna Kurska


Spis oświadczeń