Konferencja Polonii z krajów Unii Europejskiej, spis treści , następna część stenogramu


(Początek konferencji o godzinie 9 minut 05)

(Konferencji przewodniczy marszałek Senatu Longin Pastusiak oraz marszałek Sejmu Marek Borowski)

Do spisu treści

Marszałek Senatu Longin Pastusiak:

Szanowni Państwo! Drodzy Rodacy!

W imieniu marszałka Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej pana Marka Borowskiego oraz swoim witam wszystkich przybyłych na spotkanie zorganizowane wspólnie przez obie izby parlamentu polskiego, przez Sejm i Senat Rzeczypospolitej Polskiej, przy znacznym udziale Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych kierowanej przez panią prezes Helenę Miziniak.

Zaprosiliśmy dziś na to spotkanie przedstawicieli Polonii z krajów europejskich, z państw unijnej Piętnastki, aby wspólnie zastanowić się nad działaniami, które pozwolą nam bez ograniczeń przeprowadzić ważną dla państwa polskiego, historyczną - nie waham się użyć tego słowa - operację wejścia do struktur Unii Europejskiej.

W tych działaniach ważna rola przypada przedstawicielom Polonii zachodnioeuropejskiej. Państwo możecie najskuteczniej przekonywać obywateli Rzeczypospolitej Polskiej do tego, aby pozbyli się obaw przed integracją, aby pozbyli się strachu przed Europą. Wy już przecież od lat funkcjonujecie w systemie społecznym, gospodarczym, politycznym, w który Rzeczpospolita właśnie teraz pragnie się włączyć. Jesteście więc w tym wszystkim, co mówicie o Unii, najbardziej wiarygodni jako bezpośredni świadkowie i członkowie Wspólnoty Europejskiej. Po prostu wcześniej weszliście do Unii Europejskiej. Na Wasz głos w sprawie integracji z Unią Europejską, skierowany do rodaków w naszym kraju, bardzo liczymy.

Jest jeszcze jedna ważna rola, którą Polonia odgrywała w historii i może również odegrać obecnie w finalizacji członkostwa Polski w Unii Europejskiej. Odwołałem się przecież tutaj do historycznych osiągnięć, do historycznego wkładu Polonii amerykańskiej, europejskiej, do roli Romana Dmowskiego czy Ignacego Paderewskiego w okresie, kiedy Polska odzyskiwała niepodległość po pierwszej wojnie światowej, a także do tego, co działo się w ostatnich latach, w latach 1998-1999, kiedy wchodziła do Sojuszu Północnoatlantyckiego. Środowiska polonijne na świecie niejednokrotnie skutecznie broniły interesów Polski. Tak było w okresie pierwszej wojny światowej, kiedy toczyła się walka o odzyskanie przez Polskę niepodległości i tak było, jak już wspomniałem, również w okresie, kiedy zabiegaliśmy o przyjęcie do NATO. Obecnie Polonia w krajach Unii Europejskiej może zaangażować się w kampanię na rzecz przyjęcia Polski do Unii Europejskiej. Diaspora w krajach Piętnastki liczy, według różnych szacunków, od dwóch do nawet czterech milionów osób zrzeszonych w kilkuset organizacjach i stowarzyszeniach polonijnych.

Polonia zachodnioeuropejska od kilkudziesięciu lat widziała przyszłość Polski w zjednoczonej, zintegrowanej Europie. Od 1964 r. w Europie Zachodniej działał polski Ruch Europejski. Przewodniczył mu Edward Raczyński, a uczestniczyli w nim między innymi tacy politycy, jak Adam Ciołkosz czy Kazimierz Sabbat. Komitet opowiadał się za postępującą integracją zachodniej Europy, uznając, że silne gospodarczo EWG, ówczesne EWG, może wpływać na rozwój sytuacji w krajach znajdujących się pod dominacją Związku Radzieckiego, także w PRL. Kierunek działania polegający na rozbudowie współpracy gospodarczej i kulturalnej EWG z tymi krajami mógł przyczynić się do przybliżenia odzyskania przez Polskę suwerenności.

Kierunek polonijny wielokrotnie znajdował wyraz w stanowisku zajmowanym przez rząd Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie. Przykładem jest exposé Kazimierza Sabbata po objęciu przez niego funkcji premiera w sierpniu 1976 r., kiedy oświadczył: "rząd łączy przyszłość kraju ze Wspólnotą Europejską, upatrując w niej pomoc w rozwiązywaniu trapiących nas od kilku stuleci problemów".

Rząd emigracyjny z radością przyjął w 1979 r. powołanie przez EWG Parlamentu Europejskiego, podnosząc, że nadchodzi czas włączenia do Wspólnoty państw środkowowschodniej Europy. Deklaracje te były wsparte współpracą z przedstawicielami emigracyjnymi narodów środkowowschodniej Europy na rzecz jedności europejskiej.

W następnych latach również można znaleźć liczne akcenty proeuropejskie w działaniach władz na uchodźstwie. Szczególnie są one podkreślane w działalności premiera rządu na uchodźstwie Kazimierza Sabbata w latach 1981-1986. Uczestniczył on w pracach Polskiej Rady Ruchu Europejskiego, Polskiego Komitetu Ruchu Europejskiego, a także w zebraniach grupy demokratycznej Parlamentu Europejskiego. Przez ponad dwadzieścia pięć lat działalności politycznej podkreślał zbieżność losów wolnej Polski ze zjednoczoną Europą.

W okresie, gdy Polska wkroczyła na drogę transformacji, zjazdy i inne konferencje polonijne przyjmowały deklaracje popierające przyjęcie naszego kraju do Unii Europejskiej. I tak na przykład I Zjazd Polonii i Polaków z Zagranicy, jaki odbył się w Krakowie w dniach 19-23 sierpnia 1992 r., wyraził w końcowej uchwale, że przyszłość Polski jest związana ze zjednoczoną Europą. Uchwała podkreślała, że należy dążyć do usuwania barier, aby umożliwić pełny dostęp Polski do Wspólnoty Europejskiej.

Szanowni Państwo, co Polonia może zrobić, na obecnym etapie, w krajach swojego zamieszkania na rzecz wejścia Polski do Unii Europejskiej?

Wydaje mi się, że dziś, już po podpisaniu 16 kwietnia 2003 r. układu akcesyjnego w Atenach, można powiedzieć, mówiąc językiem sportowym, że piłeczka została przekazana z boiska rządowego na boisko parlamentarne. Ten rok, który nas czeka, rok od maja 2003 r. do 1 maja 2004 r., będzie, można powiedzieć, rokiem parlamentów - w tym sensie, że piętnaście parlamentów krajów członkowskich będzie musiało zająć stanowisko w sprawie układu akcesyjnego.

Jako parlamentarzysta z kilkunastoletnim stażem chcę powiedzieć - i mam nadzieję, że pan marszałek Borowski, jako doświadczony parlamentarzysta, również się z tym zgodzi - że parlamenty mają różne sposoby, stosują różne chwyty, żeby opóźniać proces ratyfikacji, powołując się na regulaminy, jakieś kruczki prawne itd. Zależy nam na tym, żeby ten proces ratyfikacji przebiegł sprawnie, choćby dlatego, że czas przeznaczony na ten proces jest niedługi. Zaledwie pięć, sześć miesięcy będą miały parlamenty krajów unijnych, aby zakończyć proces ratyfikacji. A przypomnę, że ratyfikacja układu o stowarzyszeniu Polski z Unią Europejską zajęła w parlamentach europejskich prawie dwa lata. Podobnie było zresztą z ratyfikacją protokołów akcesyjnych do NATO, kiedy cały proces trwał około półtora roku.

A więc musimy uczynić wszystko, aby przyczynić się do sprawnego przebiegu procesów ratyfikacyjnych. Stąd też znaczenie roli i zadań organizacji, które Państwo reprezentujecie. Chodzi właśnie o to, aby oddziaływać na parlamenty krajów, gdzie Państwo zamieszkujecie, aby ten proces przebiegał jak najsprawniej.

Druga rola z tym związana, jaką ja osobiście widzę, to jest oczywiście dbanie o wizerunek Polski w krajach, gdzie Państwo zamieszkujecie. Gdybyście Państwo mogli, dzięki imprezom, które organizujecie, dzięki działaniom, które podejmujecie, przyczynić się również do poprawy wizerunku Polski, bo to różnie wygląda w różnych krajach. Wiemy z doświadczenia, że rządy takich krajów, jak Niemcy, Austria czy Francja, oczywiście popierają wejście Polski do Unii Europejskiej i dały tego dowód, ale w społeczeństwach tych krajów jest różnie, bardzo różnie. Jest nawet tak, że większość odnosi się sceptycznie do przyjęcia Polski do Unii Europejskiej.

A teraz, Szanowni Państwo, chciałbym zaproponować Państwu porządek naszego dzisiejszego spotkania.

W pierwszej kolejności chciałbym udzielić głosu marszałkowi Sejmu, panu Markowi Borowskiemu.

Następnie poproszę ministra spraw zagranicznych, pana Włodzimierza Cimoszewicza, który poinformuje nas o przebiegu procesu akcesyjnego.

W proces integracji Polski z Unią Europejską bardzo silnie zaangażował się również prezydent Rzeczypospolitej, pan Aleksander Kwaśniewski. Jak Państwo wiecie, peregrynuje on po Polsce, przekonując polskie społeczeństwo do udzielenia odpowiedzi "tak" w czasie referendum. O działaniach pana prezydenta na rzecz integracji Polski z Unią będzie mówił pan minister Dariusz Szymczycha, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta.

Następnie poproszę o wypowiedź pana ministra Sławomira Wiatra, który jest odpowiedzialny za akcję informacyjno-mobilizacyjną, jeżeli mogę użyć tego słowa, skłaniającą społeczeństwo polskie do udziału w referendum.

Potem poproszę panią Helenę Miziniak, prezes Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych, o przedstawienie zbiorczego poglądu na sprawę roli społeczności polonijnej w procesie integracji.

Później przystąpimy już do dyskusji, do wypowiedzi indywidualnych, do czego serdecznie zapraszam.

Aby umożliwić wszystkim chętnym zabranie głosu, będę prosił i apelował o syntetyczne wyrażanie swoich opinii. Proponuję, aby wypowiedzi nie przekraczały pięciu minut. Proszę, żebyście Państwo zgłaszali chęć zabrania głosu na kartkach, które, jak rozumiem, Państwo posiadacie.

Około godziny 11.40 przewidujemy przerwę na kawę.

Chciałbym zapytać, czy Państwo akceptujecie taki porządek obrad?

Nie ma głosów sprzeciwu, więc domniemywam, że tak. Dziękuję za przyjęcie tego sposobu procedowania.

A teraz proszę o zabranie głosu pana Marka Borowskiego, marszałka Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej.

Do spisu treści

Marszałek Sejmu Marek Borowski:

Szanowny Panie Marszałku Senatu! Panie Prezydencie Kaczorowski! Szanowni Panowie Marszałkowie, obecnej i poprzednich kadencji! Panie Ministrze Spraw Zagranicznych! Panie i Panowie! Posłanki i Posłowie! Państwo Senatorowie! Szanowni Państwo! Drodzy Rodacy!

Latem ubiegłego roku, w czasie mojej wizyty w Wielkiej Brytanii i spotkania z przedstawicielami środowisk wielce poważanego przeze mnie polskiego wychodźstwa w Londynie, wszyscy moi rozmówcy i wszyscy przemawiający deklarowali swoją wolę i chęć poparcia Polski w jej staraniach o przystąpienie do Unii Europejskiej. Deklarowali też zamiar przekonywania brytyjskiej opinii publicznej i brytyjskich parlamentarzystów, gdy przyjdzie czas ratyfikacji traktatu akcesyjnego w Zjednoczonym Królestwie. Zapewniali, że podobnie myślą też Polacy żyjący w innych krajach Piętnastki. Wtedy to zrodził się pomysł naszego wspólnego, europejsko-polskiego spotkania w Warszawie. Z prawdziwym wzruszeniem widzę więc na tej sali uczestników tamtego londyńskiego spotkania. Pozdrawiam tu między innymi pana Wiktora Moszczyńskiego.

Zachęceni wsparciem tak szacownego środowiska, przedstawiliśmy wspólnie z marszałkiem Senatu, panem Longinem Pastusiakiem, którego zaangażowanie w sprawy Polonii i Polaków za Granicą jest powszechnie znane, inicjatywę odbycia takiego spotkania przed referendum akcesyjnym.

Wyjątkowa jest okazja naszego spotkania. Znacie Państwo zapewne takie marynarskie powiedzenie: "wszystkie ręce na pokład". W momencie ważnym, decydującym, przełomowym łączymy swe siły w imię wspólnej sprawy. Po raz pierwszy od zakończenia drugiej wojny światowej rysuje się szansa spełnienia marzeń nas wszystkich i ostatecznego pożegnania się z pojałtańskim podziałem Europy. Nim to marzenie się spełni i nim nastąpi integracja Polski z Unią Europejską, będzie referendum, a potem proces ratyfikacji traktatu w piętnastu państwach członkowskich. Musimy teraz dołożyć wszelkich starań, by przekonać niezdecydowanych, by zapewnić jak najliczniejszy udział w referendum, a także zmniejszyć grono sceptyków. To jest najważniejsze zadanie, w kraju - na najbliższe tygodnie, a na arenie europejskiej - na najbliższy rok.

Najgłośniejsze i najsilniejsze argumenty przeciwko integracji z Unią Europejską mają charakter raczej emocjonalny i wynikają najczęściej z rozmaitych lęków przed nieznanym oraz uprzedzeń i stereotypów, skutecznie utrwalanych przez powojenne dziesięciolecia. Boimy się, czy sprostamy konkurencji, czy wyjdziemy na swoje i co zobaczymy za oknem, gdy obudzimy się 1 maja 2004 r. jako członkowie Unii Europejskiej. Jedno jest pewne - jeżeli nie spróbujemy, to nigdy się nie dowiemy, jeżeli nie podejmiemy wyzwania, to nie będziemy mogli mu sprostać.

Nie ukrywam, że liczymy na to, iż Państwo, jako ludzie, którzy reprezentują polskie środowiska w krajach Unii, a także ludzie, którzy potrafili zdobyć tam godną szacunku pozycję zawodową, pomogą nam przekonać tych wahających się i niezdecydowanych, zmagających się z trudnościami dnia codziennego, że Europy nie trzeba się bać. A ciągle jest kogo przekonywać i do kogo mówić.

Obradujemy w dniu, w którym Sejm będzie jeszcze głosował, mimo że nie było to wcześniej przewidywane, od czwartku bowiem w Sejmie zmagamy się z obstrukcją parlamentarną, praktykowaną przez zajadłych przeciwników Unii Europejskiej. Odbywamy setki głosowań po to, aby wreszcie doprowadzić do końca proces pracy nad ustawą, która jest potrzebna. I dlatego, nawet dzisiaj, ten przypadek rzutuje na nasze spotkanie.

Chcę od razu powiedzieć, Panie Marszałku, że w drugiej części spotkania, niestety, nie będę mógł uczestniczyć właśnie ze względu na te głosowania - będę musiał je po prostu prowadzić.

Szanowni Państwo! W drodze do zjednoczonej Europy wiele już osiągnęliśmy. Dokonaliśmy wielkiego skoku cywilizacyjnego. Cały okres stowarzyszenia ze Wspólnotami to ogromny sukces Polski. To wynik intensywnej pracy, wysiłku kolejnych rządów i całego społeczeństwa, które z dużą cierpliwością znosi trudy transformacji. Trzeba ciągle o tym przypominać, bo zbyt łatwo traktuje się ten sukces jako coś oczywistego, jako prezent od losu czy uboczny skutek zmiany politycznej po 1989 r. Tymczasem jest to efekt ciężkiej pracy i wielkich wyrzeczeń polskiego narodu, a także kolejny dowód, że umiemy radzić sobie na europejskim i światowym rynku. Oczywiście pod warunkiem, że nie czekamy z opuszczonymi rękami.

To, czy i jak wykorzystamy szansę, jaką jest integracja z Unią Europejską, zależy przede wszystkim od nas samych. Nikt nie twierdził i nie twierdzi, że to proste i łatwe zadanie. Dlatego też aktywna postawa w tym ostatnim przedakcesyjnym roku jest dzisiaj obowiązkiem tych, którzy wierzą, że pomyślną przyszłość Polski najlepiej zagwarantuje związanie się ze wspólnotą narodów europejskich. Trzeba działać: w kraju i w państwach członkowskich. Trzeba przekonywać niezdecydowanych, trzeba zachęcać do udziału w referendum.

Szanowni Państwo! W przełomowych dla Polski momentach historycznych Polonia i Polacy za granicą wielokrotnie już odegrali doniosłą rolę. Wszyscy mamy we wdzięcznej pamięci wielkie poparcie Polaków na całym świecie dla naszego przystąpienia do NATO. Wielu tu obecnych brało w tych działaniach udział. Dziękujemy im za to. Zjednoczony głos Polonii był wtedy słyszany wszędzie tam, gdzie było to potrzebne. Jestem przekonany, że Polonia jest mocnym atutem i wielkim kapitałem Polski na arenie międzynarodowej - kapitałem nie zawsze dostatecznie wykorzystanym. Pracując i mieszkając w krajach Unii Europejskiej, najlepiej Państwo wiecie, w jaki sposób pokazać Polskę i jej osiągnięcia. A jest co pokazywać! Myślę, że o tym na tej sali nikogo przekonywać nie trzeba.

Widzę na przykład wielkie możliwości w popularyzacji polskich produktów i polskich marek, a także rozwoju współpracy gospodarczej. Dorobek kulturalny jest również znakomitym, uniwersalnym środkiem promocji naszego kraju. Różnorodne wystawy pamiątek dziejowych pokazują, jak mocno Polska jest zakorzeniona w Europie, jak bardzo jest z nią związana od początku swego istnienia. Pokazują także, że jest jej integralną częścią: polityczną, obyczajową, gospodarczą i kulturową. A to współczesnego Belga, Brytyjczyka czy Niemca wciąż często zaskakuje.

Chcielibyśmy bardzo, by i tym razem Polonia stała się wielkim ambasadorem i rzecznikiem Polski w krajach swojego zamieszkania. Potrzebujemy Waszego wsparcia i lobbingu na rzecz ratyfikacji traktatu akcesyjnego w parlamentach krajów członkowskich Unii Europejskiej. Liczymy także, że wszyscy, którzy mocno identyfikują się z Polską i jej problemami, i mają polskie paszporty, zechcą wziąć udział w referendum i tym samym osobiście potwierdzić swoje poparcie dla naszej akcesji. Każdy głos się liczy i jest ważny.

Ale oczywiście rola Polonii na tym się nie kończy. Nieoceniona jest także Wasza wiedza i doświadczenie na temat poruszania się w gąszczu instytucji unijnych, gdzie każdy obywatel ma prawo, a często wręcz obowiązek, docierania do wszystkich instancji i prezentowania opinii oraz postulatów. Wspierajcie zatem wszędzie, gdzie jest to możliwe, ideę rozszerzenia Unii o ojczyznę swoich rodziców i dziadków.

Szanowni Państwo! Poparcie organizacji polonijnych działających w państwach członkowskich Unii Europejskiej dla członkostwa Polski we Wspólnocie jest szczególnie ważne. To jest mocny argument za Unią. Ci, którzy od lat tam mieszkają i pracują, mogą najlepiej, poprzez swoje doświadczenie i przykład, świadczyć o zaletach, możliwościach, ale i pułapkach funkcjonowania w zjednoczonej Europie.

Szczęśliwie w 1989 r. skończyły się czasy, kiedy głównym celem Polonii było wspieranie inicjatyw politycznych służących odzyskaniu przez Polskę pełnej suwerenności, zachowaniu wolnościowych tradycji czy przekazywaniu prawdy historycznej. Mamy teraz przed sobą nowe wyzwania, a tym samym potrzebę partnerstwa i mądrego wspierania wzajemnych interesów.

Bardzo bym chciał, by młode pokolenia Polaków, mieszkających w kraju i ich rodaków rozsianych po całym świecie, były dumne ze swoich korzeni, by nasz kraj kojarzył się z rozwojem i sukcesem. Jestem przekonany, że przystąpienie do Unii Europejskiej daje nam tę szansę. Zjednoczenie naszych wysiłków na rzecz promocji Polski i jej akcesji do Unii Europejskiej przybliża nas do celu. Proszę przyjąć moje wyrazy uznania za europejską inicjatywę wspólnot polonijnych oraz najlepsze życzenia z okazji obchodzonego niedawno majowego święta Polonii, uchwalonego zresztą tutaj, w tej Izbie.

Drodzy Rodacy! Spotkajmy się zatem w zjednoczonej Europie, naszej drugiej, większej ojczyźnie. Dziękuję. (Oklaski)

Do spisu treści

Marszałek Senatu Longin Pastusiak:

Dziękuję panu marszałkowi Borowskiemu za bardzo ważną deklarację, ważne przemówienie i interesującą wypowiedź. Myślę, że będzie ona stanowić również dobrą podstawę do dyskusji, ponieważ pan marszałek zarysował w swoim przemówieniu także pewną propozycję działania. Sądzę, że spotka się to z odpowiednim, interesującym, przyjęciem ze strony wszystkich znakomitych gości z krajów unijnych.

A teraz poproszę pana ministra spraw zagranicznych Włodzimierza Cimoszewicza, aby powiedział kilka słów o akcesji Polski do Unii Europejskiej z punktu widzenia polskiej dyplomacji.

Do spisu treści

Minister Spraw Zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz:

Panowie Marszałkowie! Panie Prezydencie! Panie i Panowie!

Ważne, skupiające uwagę nas wszystkich wydarzenia, jakie rozegrały się w grudniu ubiegłego roku w Kopenhadze i w połowie kwietnia tego roku w Atenach, były swoistym ukoronowaniem wieloletnich dążeń naszego narodu do odzyskania w pełni przynależnych nam praw członka rodziny europejskiej.

Wiemy, Państwo wiedzą także doskonale na podstawie własnych doświadczeń, jak bolesny był powojenny podział Europy. I wiemy doskonale, że nasz naród, z mocy obcych decyzji, nie mógł korzystać ani z pełni praw, swobód, wolności, jakimi cieszyły się narody zachodniej Europy, ani też nie mógł korzystać ze wszystkich tych dobrodziejstw postępującej integracji europejskiej, które sprawiały, że społeczeństwa Zachodu rozwijały się szybciej gospodarczo, a tym samym oczywiście poprawiały się warunki życia ludzi.

Swoje europejskie aspiracje, dążenie do odzyskania należnych nam praw zgłosiliśmy bezpośrednio po historycznym, politycznym przełomie, jaki dokonał się w naszym kraju w 1989 r. To wtedy, określając priorytety polskiej polityki zagranicznej, powiedzieliśmy po raz pierwszy, że chcemy włączyć się do struktur współpracy europejskiej i transatlantyckiej. Ten drugi cel udało nam się szybciej osiągnąć. Od czterech lat jesteśmy członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego stanowiącego najbardziej wiarygodny współcześnie mechanizm bezpieczeństwa międzynarodowego.

Przypominam nam wszystkim, że w 1991 r. podpisaliśmy Układ Europejski, na podstawie którego staliśmy się państwem stowarzyszonym. I w ramach tego stowarzyszenia coraz ściślej, coraz bardziej konkretnie z roku na rok współpracowaliśmy z państwami Unii Europejskiej, a także ze strukturami Wspólnot Europejskich.

Warto może uzmysłowić sobie ten fakt, że w ciągu kilku jedynie lat udało nam się, zwłaszcza w naszej gospodarce, dokonać niezwykle głębokiej, zasadniczej reorientacji kierunków współpracy. I tak jak do 1990 r. w ogromnej przewadze nasza gospodarka była związana, i kooperacją, i handlem, z krajami Europy Środkowej i Wschodniej, tak w krótkim czasie doprowadziliśmy do tego, co ją dzisiaj charakteryzuje, mianowicie do faktu, że około 70% obrotów handlowych naszego kraju wiąże nas z państwami Unii Europejskiej. Był to również czas, w którym w coraz większym stopniu napływały do Polski inwestycje zachodnioeuropejskie. Jak wiadomo, to państwa europejskie, państwa członkowskie Unii Europejskiej, są na czołowych miejscach listy inwestorów zagranicznych. A więc ta tkanka gospodarcza, tkanka współpracy gospodarczej, coraz bardziej nas łączyła, coraz bardziej nas zbliżała.

Ale od początku mieliśmy świadomość, że ten wielki projekt europejski, jakim jest integracja europejska, to nie wyłącznie handel, to nie wyłącznie finanse. To przede wszystkim wspólnota polityczna, to współdecydowanie o teraźniejszości i przyszłości Europy. Przypominam to dzisiaj ze szczególną mocą.

I zaraz przechodzę do szczegółów finansowych, dlatego że ostatnio mieliśmy skłonność do koncentrowania uwagi właśnie na tych szczegółach finansowych, oczywiście istotnych, ale nieodzwierciedlających, niemówiących całej prawdy o istocie integracji europejskiej.

Od 1994 r., kiedy złożyliśmy formalny wniosek o przyjęcie nas do Wspólnot Europejskich, wykonywaliśmy kolejne kroki, które miały nas do tego celu przybliżyć.

I tak pięć lat temu rozpoczęliśmy formalne negocjacje na temat warunków członkostwa w Unii. Temu procesowi sprzyjały pewne okoliczności, pewne okoliczności temu procesowi nie sprzyjały czy też stanowiły w nim pewną przeszkodę. Sprzyjające było oczywiście upowszechniające się w Europie mniemanie, że chodzi nie o kolejne rozszerzenie Wspólnoty Europejskiej, ale o owo wyjątkowe, o owo historyczne posunięcie, wymazujące resztki podziału powojennego z mapy Europy. Coraz więcej nie tylko polityków, ale także zwykłych ludzi miało świadomość, że jest to coś ważnego dla nas wszystkich. Towarzyszyła więc temu procesowi, tym ambicjom, sympatia, zainteresowanie, polityczna przychylność.

Ale jednocześnie, o czym panie i panowie doskonale wiedzą, zwłaszcza ostatnie lata to jest okres dekoniunktury gospodarczej, a więc rozmaitych ograniczeń finansowych, które odczuwają wszyscy w Europie, niezależnie od tego, czy są to państwa wysoko rozwinięte, czy państwa na dorobku. Dlatego też państwa aspirujące, które oczywiście oczekiwały jak największych korzyści ekonomicznych dla siebie, zderzyły się, być może w stopniu większym niż ich poprzednicy, którzy kiedyś przystępowali do Wspólnot Europejskich, z realiami finansowymi i gospodarczymi współczesnej Europy.

Jak powiadam, pięć lat temu rozpoczęliśmy negocjacje. Ich podstawowym założeniem - taka jest logika przystępowania do Unii Europejskiej - było to, że państwa aspirujące przyjmują dorobek prawny, a więc przyjmują wszystkie rozwiązania, jakie w ramach Wspólnot Europejskich przez kilkadziesiąt lat były wypracowane. Ale ponieważ chodzi tutaj o pewien niezwykle skomplikowany proces zetknięcia się gospodarek o różnym poziomie rozwoju, o różnych dotychczasowych tradycjach, regulacjach, itd., itd., obie strony były zainteresowane, aby zastosować pewien mechanizm amortyzujący. Taki mechanizm, który by zabezpieczył naszą gospodarkę, nasze rynki pracy, nasze systemy pomocy społecznej przed niechcianymi, a możliwymi negatywnymi konsekwencjami natychmiastowego zespolenia tych przez dziesięciolecia odrębnych organizmów.

Tak więc negocjacje w gruncie rzeczy polegały na precyzyjnym zdefiniowaniu rozmaitych wariantów tak zwanych okresów przejściowych, które nieco wydłużają proces dopasowywania się naszych gospodarek, naszego prawa, naszych instytucji. Ale oczywiście podstawowe elementy, podstawowe standardy musiały być uznane za obowiązujące nas wszystkich od początku.

Po pięciu latach negocjacji z całą powagą i z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że jak na warunki nie tylko polityczne, ale i ekonomiczne współczesnej Europy osiągnęliśmy wynik bardzo dobry. Nie chciałbym przekazywać jakichkolwiek wiadomości negatywnych dla innych społeczeństw państw zmierzających do Unii Europejskiej, dlatego nie chcę dokonywać żadnego precyzyjnego porównania warunków przez nas wynegocjowanych z warunkami, jakie uzyskały inne państwa, inne społeczeństwa. Ale ośmielam się twierdzić, że taka szczegółowa analiza wskazuje na to, że w ogromnej większości obszarów udało nam się wynegocjować warunki najlepsze.

Oczywiście tym negocjacjom towarzyszyło nasze dążenie do tego, aby pewne szczególnie dobrane priorytety udało się osiągnąć. Te priorytety były w gruncie rzeczy dwa.

Przede wszystkim chodziło o to, aby uzyskać prawne gwarancje silnej pozycji naszego kraju we wszystkich strukturach Unii Europejskiej. I to udało się osiągnąć już kilka lat temu, wtedy gdy na spotkaniu w Nicei wynegocjowano warunki traktatu nicejskiego określające między innymi pozycję, rolę, miejsce przystępujących do Unii państw w poszczególnych organach, w komisji, w radzie, w Parlamencie Europejskim. Toczące się do grudnia ubiegłego roku negocjacje miały nam natomiast zagwarantować nie tylko łagodne przejście i włączenie się do rozwiązań, standardów i struktur europejskich, ale również możliwie największe korzyści z punktu widzenia oczekiwań społecznych i potrzeb naszej gospodarki.

Nie będę państwu opisywał wszystkich szczegółów. Dyskutowaliśmy o tysiącach spraw. Te negocjacje były zorganizowane, były podzielone na około trzydzieści rozdziałów, obszarów negocjacyjnych, w których szczegółowo zajmowaliśmy się wszystkimi kwestiami. Z punktu widzenia potrzeb naszej gospodarki najważniejsze było osiągnięcie takiego bilansu finansowego, który określaliśmy mianem pozycji beneficjenta netto. Chodziło o to, aby w rozliczeniach finansowych między Polską a Piętnastką więcej korzyści było po naszej stronie.

Oczywiście każde państwo przystępujące do Unii, stając się członkiem, bierze na siebie określone ciężary: płaci składkę członkowską, dosyć wysoką w naszym przypadku, rzędu 2,5 miliarda euro, ale jednocześnie, uczestnicząc w rozmaitych politykach wspólnotowych, korzysta z form wsparcia europejskiego, unijnego. Dyskusje w kwestiach finansowych dotyczyły obecnego budżetu Unii Europejskiej, budżetu zaplanowanego do roku 2006. Biorąc pod uwagę to, że od jakiegoś czasu było wiadomo, iż rozszerzenie nastąpi w roku 2004, dyskutowaliśmy o perspektywie finansowej na trzy lata: 2004, 2005 i 2006, i właśnie w odniesieniu do tej części unijnego budżetu Polsce udało się wynegocjować 47% wszystkich środków przewidzianych na wsparcie dziesięciu nowo wstępujących do Unii Europejskiej państw.

To jest oczywiście silnie związane między innymi z naszym potencjałem demograficznym, ale to jest też w dużym stopniu związane ze sposobem prowadzenia przez nas negocjacji, zwłaszcza w Kopenhadze. Bo pozwolę sobie przypomnieć państwu, że w Kopenhadze, poza rozwiązaniami standardowymi, które dotyczą wszystkich przyjmowanych członków, Polska uzyskała pewną nadwyżkę.

To jedynie nam udało się doprowadzić między innymi do tego, że przesunięte zostały środki, które miały charakter pewnej obietnicy w ramach tak zwanych funduszy strukturalnych. One zamienione zostały na gotówkę, którą otrzyma polski budżet, aby w pierwszych latach członkostwa łatwiej poradzić sobie z obciążeniami wynikającymi z płacenia składki członkowskiej. To Polsce udało się, właśnie w końcówce negocjacji, uzyskać dodatkowe środki związane z faktem, że nasza wschodnia granica, stając się wspólną granicą rozszerzonej Unii Europejskiej, wymaga wzmocnienia, wymaga wprowadzenia skutecznych metod kontroli. Tak więc ten bilans finansowy jest korzystny.

Jednocześnie było wiele obszarów o szczególnym znaczeniu nie tylko gospodarczym, ale i społecznym. Niewątpliwie dla Polski takim obszarem było i pozostaje rolnictwo, i zakres korzystania przez naszych rolników z tego wszystkiego, co wynika ze Wspólnej Polityki Rolnej. Jak Państwo zapewne wiedzą, wtedy kiedy rozpoczynały się negocjacje, wspólne stanowisko Piętnastki nie zakładało zaoferowania rolnikom w państwach przystępujących jednego z istotnych elementów Wspólnej Polityki Rolnej, jakim są dopłaty bezpośrednie. Otóż nie tylko udało nam się zmienić to stanowisko, ale udało nam się, zwłaszcza w Kopenhadze, doprowadzić do tego, że zobowiązania Piętnastki już w tych pierwszych latach poszły bardzo daleko. A jednocześnie wyrażono zgodę na to, abyśmy mogli, posiłkując się własnymi środkami budżetowymi, podnosić te dopłaty.

Tak więc ja, mając pewne własne doświadczenia związane z rolnictwem, nie mam wątpliwości, że od początku członkostwa polscy rolnicy będą produkowali, będą sprzedawali w porównywalnych warunkach konkurencji. I nie tylko nie są obciążeni jakimś szczególnym ryzykiem, ale wprost przeciwnie - uzyskują gwarancje rozmaitych korzyści. W gruncie rzeczy ta grupa społeczno-zawodowa w Polsce od pierwszego dnia w Unii Europejskiej, mimo że jest najbardziej sceptyczna dzisiaj, gdy chodzi o członkostwo naszego kraju, będzie odczuwała doraźnie i praktycznie najwięcej korzyści.

Jednocześnie, jak Państwo wiedzą, w polskim społeczeństwie występowały silne obawy związane z naszą własnością ziemi, z tym, co się będzie działo z nieruchomościami w naszym kraju. Wielu ludzi w Polsce, pewnie podobnie jak w wielu krajach europejskich, boi się tego, że to zbliżenie, otwarcie się wzajemne, swoboda podróżowania, osiedlania się, robienia interesów, że to wszystko mogłoby doprowadzić do nadmiernego wykupywania ziemi w naszym kraju przez cudzoziemców.

Jestem głęboko przekonany, że te obawy są przesadne, one ciągle wynikają z tego, że jeszcze się uczymy żyć wspólnie w Europie. Ale obawy te nie są zaskakujące, bo podobne występowały także w krajach lepiej od nas rozwiniętych, gdy kraje te przystępowały do Wspólnot Europejskich. Niemniej jednak, respektując i honorując wspomniane przeze mnie uczucia, emocje i obawy naszego społeczeństwa, mając świadomość, że jest to istotny fakt społeczny i polityczny, twardo negocjowaliśmy warunki dotyczące tej sprawy. I uzyskaliśmy, także z tego punktu widzenia, najlepsze warunki, między innymi gwarantujące - gdy chodzi zwłaszcza o ziemię rolną i leśną - że przez dwanaście lat po naszym wstąpieniu do Unii Europejskiej będą obowiązywały obecne zasady obrotu tymi nieruchomościami.

Trzeba też bardzo otwarcie powiedzieć o tym, że są takie obszary spraw, w przypadku których nie osiągnęliśmy tego, na czym nam tak bardzo zależało. I dotyczy to kwestii ważnych i drażliwych społecznie, zwłaszcza swobody podejmowania pracy przez naszych obywateli w krajach Piętnastki. Jesteśmy rozczarowani, nie ukrywaliśmy tego i nie ukrywamy, ale zdawaliśmy sobie sprawę, że tak jak w Polsce są obawy dotyczące własności ziemi, tak w wielu krajach zachodniej Europy, zwłaszcza tych, które silnie odczuwają w ostatnich latach brzemię bezrobocia, pojawiły się obawy dotyczące efektów rozszerzenia, jakie wystąpią na ich rynku pracy. I tu kompromis polegał na tym, że zgodziliśmy się na wprowadzenie okresu przejściowego, ale jednocześnie od większości państw członkowskich uzyskaliśmy zapewnienie, że podzielony teoretycznie na trzy części okres przejściowy, dotyczący rozszerzania swobody podejmowania pracy, będzie skracany jak to tylko jest możliwe, a pięć krajów Piętnastki potwierdziło swoje deklaracje, że polscy obywatele od dnia uzyskania przez Polskę członkostwa w Unii będą mogli swobodnie podejmować w nich pracę. Nadal szukamy możliwości zawarcia z pozostałymi państwami porozumień dwustronnych, które zagwarantują, jeśli nie pełną swobodę podejmowania pracy przez Polaków, to zatrudnianie ich w rozmaitych specjalnościach, w rozmaitych obszarach, bo Państwo doskonale wiedzą, że nawet w tych krajach Europy Zachodniej, w których jest wysokie bezrobocie, jest bardzo wiele miejsc pracy nieobsadzonych z różnych przyczyn. I nie chodzi tutaj wyłącznie o prace niechciane, ale często o prace wymagające wybitnych specjalistów i wybitnych kwalifikacji. Te miejsca są nieobsadzone, bo właśnie brakuje specjalistów. Tak więc jestem przekonany i o tym, że w praktyce będziemy odczuwali to niewątpliwe ograniczenie w stopniu mniejszym, niż nam się obecnie wydaje.

Szanowni Państwo, zakończyliśmy te negocjacje, podpisaliśmy traktat akcesyjny. Od kilku tygodni występujemy w nowej roli i jesteśmy w nowej sytuacji w relacjach z państwami Piętnastki. Jesteśmy tak zwanym aktywnym obserwatorem. Uzyskaliśmy w ten sposób prawo do udziału we wszystkich formach aktywności Unii Europejskiej, we wszystkich jej działaniach.

Mam już osobiste wynikające z tego doświadczenie. Kilka dni temu brałem bowiem udział w konferencji tym razem już dwudziestu pięciu ministrów spraw zagranicznych, w trakcie której dyskutowaliśmy o wszystkich najważniejszych problemach we współczesnych stosunkach międzynarodowych: o bezpieczeństwie europejskim, o stosunkach Europy ze Stanami Zjednoczonymi, o przyszłości Sojuszu Północnoatlantyckiego, o Bliskim Wschodzie, o kwestii irackiej itd. I mogę Państwu powiedzieć, że po raz pierwszy jako reprezentant naszego kraju czułem się pełnoprawnym uczestnikiem tego typu debaty. Mam nadzieję, że coraz więcej nas wszystkich będzie odczuwało tę zmianę i będzie rozumiało, że właśnie zbliżamy się do osiągnięcia tego, o co nam chodziło: uzyskania wpływu na los naszego kontynentu, nie tylko naszego kraju. I oczywiście teraz w największym stopniu od nas samych, od naszej aktywności, od naszej kreatywności, od rodzaju argumentów i projektów, jakie przedstawiamy, zależy to, czy uda nam się uzyskać jeszcze więcej, czy uda nam się uzyskać to, że cała Europa będzie współpracowała w realizowaniu naszych propozycji i projektów.

Już dzisiaj staramy się je przedstawiać, ponieważ, ciesząc się z rozszerzenia Unii Europejskiej i naszego przystąpienia do niej, zdajemy sobie sprawę z tego, że poza granicami rozszerzonej Unii pozostanie wiele państw europejskich. Pozostaną kraje Europy Południowo-Wschodniej, Bałkany, kraje Europy Wschodniej. I my jesteśmy ostatnimi, którzy byliby zainteresowani, aby między tą poszerzoną Unią a resztą Europy pojawiły się nowe linie podziału przypominające przeszłość. Nam nie chodzi o to, żeby podział Europy przesunął się z zachodniej granicy Polski na jej wschodnią granicę. Nam chodzi o to, żeby obecny proces rozszerzenia mądrze połączyć z aktywnością wobec naszych sąsiadów. Dlatego też trzy miesiące temu Polska przedstawiła swoją propozycję, swoją wizję wspólnej polityki wschodniej Unii Europejskiej. I pragnę państwa poinformować, że ktoś, kto się tym interesuje, uzna za rzecz oczywistą, iż w przedstawionym kilka tygodni temu komunikacie Komisji Europejskiej na temat tak zwanej koncepcji szerszej Europy są ewidentne ślady polskich propozycji. A więc, nie będąc jeszcze członkiem Unii, już uzyskujemy wpływ na wspólną politykę zagraniczną Europy.

Jak panie i panowie wiedzą, jesteśmy też aktywnym uczestnikiem prac Konwentu Europejskiego przygotowującego projekt przyszłego traktatu konstytucyjnego. Nie mam wątpliwości, że po zakończeniu prac konwentu w trakcie Konferencji Międzyrządowej, która zapewne zbierze się jesienią tego roku, bez wysłuchania zdania Polski i bez zgody Polski o niczym się nie będzie decydowało, o niczym się nie będzie przesądzało, jeśli chodzi o przyszłą konstrukcję Wspólnoty Europejskiej, tej zintegrowanej części naszego kontynentu.

Tak więc, mając pełną świadomość, że droga, wielka droga, którą mamy już za sobą, to jeszcze nie koniec - a wprost przeciwnie, czeka nas bowiem jeszcze bardzo wiele wysiłku polegającego na mądrym wykorzystaniu szans wynikających z integracji - nie mam wątpliwości, że szanse przed nami są rzeczywiste i że to jest dobry wybór dla Polski.

Dzisiaj oczywiście stają przed nami nowe zadania. Między innymi musimy mądrze skonstruować, zdefiniować strategię naszego członkostwa. Bo jak Państwo, Panie i Panowie, którzy przyjechali dzisiaj do Warszawy z różnych krajów Unii Europejskiej, doskonale wiedzą, tym, którzy przed nami - kilka, kilkanaście lat temu - przystąpili do Wspólnoty Europejskiej, ułożyło się różnie. Nie chcę podawać przykładów, ale są tacy, którzy potrafili to członkostwo wykorzystać niezwykle skutecznie i dzisiaj bardzo z tego się cieszą, i są tacy, którzy mają poczucie pewnego rozczarowania własną nieumiejętnością. Chodzi o to, żeby Polska wybrała ten pierwszy wariant, abyśmy maksymalnie wykorzystali wszystkie szanse.

Jak panowie marszałkowie nam przypominali, a jest to przedmiot debaty publicznej, niezwykle intensywnej w ostatnich tygodniach i miesiącach, już niedługo, za kilka tygodni, nie tylko my, Polacy w kraju, ale i Polacy za granicą, dzięki rozwiązaniom ustawy o referendum wspólnie podejmiemy decyzję o tym, czy wstąpimy do Unii, czy nie. Ja przyłączam się do głosów panów marszałków.

Panie i Panowie, żyjący w krajach Europy Zachodniej, w krajach Unii Europejskiej, to Wy jesteście, o czym jestem głęboko przekonany, najbardziej wiarygodnymi świadkami i doradcami dla Polaków mieszkających w Polsce w sprawie naszego przystąpienia do Unii - czy warto, czy nie warto, czy to jest dobre, czy to jest niedobre, czy to zwiększa nasze możliwości, czy też przynosi nam więcej zagrożeń i podstaw do obaw. Przyłączam się do apelu i prośby, abyście w tych ostatnich dniach bardzo aktywnie włączyli się w przygotowania do referendum w Polsce. Jak wiecie, a dobrze przecież wiecie, bo interesujecie się sytuacją w kraju, w Polsce ma miejsce ostra walka polityczna i bardzo często stanowiska w gruncie rzeczy merytoryczne, dotyczące członkostwa Polski w Unii Europejskiej, są prezentowane jako stanowiska wynikające z argumentów natury politycznej, nie zaś z troski o rzeczywisty interes naszego społeczeństwa. Gdy rząd przekonuje w Polsce nieprzekonanych o korzyściach płynących z Unii Europejskiej, to zdaję sobie sprawę, z przykrością to mówię, że niekoniecznie spotyka się z pełną akceptacją. Ale nie mam wątpliwości, jak powiadam, że Wy jesteście tutaj szczególnie wiarygodni. I bardzo Was proszę o skorzystanie z tej szansy i dopomożenie naszej ojczyźnie raz jeszcze. Dziękuję państwu za uwagę. (Oklaski)

Do spisu treści

Marszałek Senatu Longin Pastusiak:

Dziękuję panu ministrowi Cimoszewiczowi za przedstawienie polskiej drogi do Brukseli.

Jak wynika choćby z tej relacji, ta droga była długa i wyboista, bo od czasu złożenia przez Polskę wniosku o przyjęcie do Unii Europejskiej do 1 maja 2004 r. upłynie dziesięć lat, a poza tym pięć lat trwały negocjacje bardzo trudne, dotyczące trzydziestu jeden obszarów. Ale chyba Państwo zgodzicie się ze mną, że polska dyplomacja, niezależnie od tego, jaki rząd reprezentująca, zdała egzamin.

Dziękuję bardzo, Panie Ministrze.

Teraz pora na przedstawienie działań pana prezydenta.

Bardzo proszę pana ministra Dariusza Szymczychę o zabranie głosu.

Do spisu treści

Sekretarz Stanu w Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Dariusz Szymczycha:

Panowie Marszałkowie! Panie Prezydencie! Panie i Panowie!

Chciałbym zacząć od pozdrowień, które pan prezydent Aleksander Kwaśniewski kieruje do Państwa, przybyłych przed referendum tutaj, do Polski, do Warszawy, na spotkanie dotyczące polskich spraw. Znaczące są ta obecność oraz to, że chcecie o tych sprawach wiedzieć i chcecie pomóc w podjęciu tej historycznej decyzji.

Prezydencka kampania przed referendum prowadzona jest pod hasłem "Tak dla Polski". To oznacza, że jest to kampania nie dla rządu, nie dla prezydenta, nie dla Europy, lecz właśnie dla Polski. Hasło zostało wybrane nieprzypadkowo. Podkreśla ono cel i istotę decyzji, którą powinniśmy podjąć 7 i 8 czerwca tego roku. "Tak" dla Polski, dla Polaków, dla ludzi, a nie dla polityków.

Prezydent w czasie swojej kampanii przed referendum podkreśla, że chodzi o perspektywy dla kilku pokoleń Polaków, o kilkadziesiąt lat dobrego, pomyślnego rozwoju Polski. Nie chodzi o perspektywę jego prezydentury, nie o perspektywę tego czy innego rządu, nie o jedną kadencję Sejmu czy Senatu.

W tym polskim sporze pojawiają się jednak uwagi i opinie, że wynik referendum może w jakimś sensie odzwierciedlać stosunek Polaków do klasy politycznej, a zwłaszcza do rządu. Prezydent bardzo aktywnie przeciwstawia się temu stereotypowi. Uważa, że trzeba oddzielić sprawy istotne, ważne, historyczne - a taką sprawą jest właśnie przystąpienie Polski do Unii Europejskiej - od kwestii politycznych, bieżących, na które wpływ ma stosunek do tego czy innego rządu.

Jeśli chodzi o tę argumentację, w sukurs przyszedł nam przewodniczący Parlamentu Europejskiego Pat Cox, który na zaproszenie pana prezydenta był w Polsce na inauguracji prezydenckiej kampanii referendalnej. Pat Cox powiedział polskiej opinii publicznej wprost, że z doświadczeń irlandzkich, zwłaszcza dotyczących pierwszego i drugiego referendum w sprawie zaakceptowania traktatu nicejskiego, wynika takie oto hasło: "Nie strzelajcie dzisiaj do rządu, to referendum dotyczy czegoś innego. Okazji do strzelania do rządu w ciągu roku będziecie mieli zdecydowanie więcej". Tę mądrą wskazówkę przyjaznego Polsce Irlandczyka pan prezydent w czasie swojej podróży po Polsce przekazuje dziennikarzom, politykom i opinii publicznej, żebyśmy przypadkiem nie wpadli w czarnowidztwo i nie stali się niezdolni do oddzielania tego, co jest naprawdę ważne, od tego, co bieżące.

Kampania pana prezydenta przed referendum ma charakter obywatelski i ponadpartyjny. Co to znaczy? To znaczy, że pan prezydent, jeżdżąc po Polsce, kieruje się zaproszeniami, które napływają od społeczeństwa obywatelskiego: od samorządów terytorialnych, od organizacji pozarządowych, od uczelni, od samorządów akademickich, a także od lokalnych oddziałów różnych partii politycznych. Ta kampania ma charakter ponadpolityczny, o czym najlepiej świadczy dobór gości honorowych towarzyszących prezydentowi w każdej jego podróży po Polsce. W inauguracji prezydenckiej kampanii referendalnej, która miała miejsce w Płocku, na uczelni, gdzie pracuje pan senator Kruszewski, wzięli udział pierwszy premier niepodległej, suwerennej Rzeczypospolitej, pan Tadeusz Mazowiecki i premier Józef Oleksy. Parę dni temu w spotkaniu w Bielsku-Białej z mieszkańcami miasta uczestniczyli szefowie wojewódzkich organizacji Sojuszu Lewicy Demokratycznej, Unii Wolności, Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego. Szef PiS przepraszał, że nie może przybyć, ale ma w Sejmie głosowanie w komisji. Niedawno, dwa dni temu, w Gorzowie panu prezydentowi towarzyszyli negocjatorzy - ten, który rozpoczynał negocjacje z Komisją Europejską, pan Jan Kułakowski, i ten, który kończył, obecny wiceminister spraw zagranicznych, pan Jan Truszczyński.

Ta kompozycja, która pokazuje, że za Unią Europejską są ludzie z różnych stron politycznych, z różnymi życiorysami, robi wrażenie na uczestnikach spotkań. Sądzą, że jest to grono jednolite politycznie, a okazuje się, że z prezydentem są ludzie o różnych życiorysach, różnych drogach politycznych, różnych poglądach politycznych, ale myślący jednolicie o sprawie akcesji Polski do Unii Europejskiej.

W planie prezydenckiej kampanii przed referendum przewidziane są wizyty we wszystkich województwach. Prezydent odwiedził już sześć spośród nich. Wczoraj był we Wrocławiu, ale tam odbywało się spotkanie państw Trójkąta Weimarskiego. Przedwczoraj był w Gorzowie, to jest w województwie lubuskim. Jutro będzie w województwie lubelskim, pojutrze - w warmińsko-mazurskim itd., itd. Te podróże będą trwały do ostatniego dnia, w którym można prowadzić kampanię przed referendum, to znaczy do 5 czerwca tego roku.

Podróże prezydenta mają na celu zbudowanie frekwencji i przekonanie ludzi do tego, że trzeba pójść i podjąć obywatelską decyzję, że to jest decyzja tej rangi, że musi ona zostać podjęta przez naród. Słowo "naród" było w Polsce czasami odmieniane zbyt często, czasami zbyt rzadko. Przy tej okazji trzeba wskazywać na to, że decyzja rzeczywiście należy do narodu, nie do polityków. I ten argument też robi na ludziach wrażenie.

Spotkania prezydenta z obywatelami mają charakter otwarty. Jak mówiłem, są one organizowane przez samorządy lokalne, samorządy akademickie, przez lokalne oddziały partii politycznych. Uczestniczy w nich wielu ludzi, od tysiąca do czterech tysięcy osób, tak było w Płocku, na inauguracji kampanii prezydenckiej, gdzie nie wszyscy dostali się na salę, bo zabrakło miejscówek. To bardzo pocieszające, bo widać, że można jednak pobudzić opinię publiczną, że zniechęcenie Polaków do udziału w życiu publicznym w przypadku spraw ważnych daje się przełamać.

Kolejnym motorem prezydenckiej kampanii przed referendum będzie broszura zatytułowana "Tak dla Polski", która między 12 a 24 maja dotrze do każdego polskiego domu, to jest - do dwunastu milionów sześciuset tysięcy rodzinnych gospodarstw. Ta broszura dotrze do żołnierzy, a także do tych więźniów, którzy mają prawa obywatelskie i mogą głosować. Jest w niej list, w którym prezydent apeluje o udział w referendum. Są w niej podstawowe informacje o Unii Europejskiej, o przyszłej pozycji Polski we Wspólnocie ; są odpowiedzi na pytania w sprawie integracji, najczęściej kierowane do pana prezydenta poprzez pocztę elektroniczną i pocztę tradycyjną czy też bezpośrednio na spotkaniach publicznych. Są wreszcie adresy internetowe i telefony instytucji, które mogą przekazywać użyteczną informację ogólną i informację sektorową: dla rolników, dla przedsiębiorców. Zamieściliśmy także w tej broszurze na okładce kartkę pocztową, którą można wyciąć i wysłać. Odpowiemy na wszystkie pytania. Jeśli tylko będzie adres zwrotny, Kancelaria Prezydenta odpowie na pytania naszych współobywateli.

Ta broszura ma pobudzić nas wszystkich do rozmowy w domu, bo badania pokazały, że Polacy pytani o to, która informacja o Unii Europejskiej, skąd zaczerpnięta, jest najbardziej wiarygodna, jako pierwsze źródło wskazywali rozmowę domową, a jako drugie - prezydenta. Postanowiliśmy więc te dwa źródła dzięki tej broszurze połączyć.

Niedawno w gazetach warszawskich ukazała się, a sukcesywnie ukazuje się w nielicznych gazetach regionalnych, płyta "Tak! Łączymy Polskę z Europą". To płyta wydana w nakładzie miliona sześciuset tysięcy egzemplarzy. Nakład, niestety, został już wyczerpany. Płyta, która...

(Marszałek Senatu Longin Pastusiak: Wszyscy uczestnicy, Panie Ministrze, ją otrzymali.)

Ta płyta zawiera traktat akcesyjny, wystąpienie prezydenta, różne interesujące materiały. Jest jeszcze jedna płyta, którą rozdajemy w czasie spotkań pana prezydenta, zatytułowana "Tak dla Polski". Od poniedziałku uruchamiamy adres e-mailowy: referendum@prezydent.pl, pod który też będzie można kierować pytania do Kancelarii Prezydenta i do prezydenta w sprawie akcesji.

Chcemy zrobić wszystko, żeby Polacy zaczęli dyskutować, zaczęli rozmawiać o tym w domu, żeby wykazali aktywność, zainteresowanie. Choć mamy też wiedzę, że na przykład na Węgrzech, gdzie proponowano obywatelom, żeby pytali ekspertów rządowych o to, co ich interesuje, zainteresowanie wyrażone liczbą listów i kartek nie było zbyt wielkie. Mam nadzieję, że w Polsce będzie większe, że ta dyskusja będzie ciekawsza i bardziej kompetentna.

Chcę państwu powiedzieć, że pan prezydent pokłada wielkie nadzieje w Polakach, którzy od wielu lat z wyboru i z konieczności żyją za granicą i są rzeczywistymi ambasadorami Unii Europejskiej wobec swoich bliskich i rodaków w Polsce. To Państwo jesteście uczestnikami sukcesu Zachodniej; to Państwo najlepiej wiecie, jakie korzyści są związane z udziałem gospodarki narodowej w gospodarce unijnej; to Państwo wiecie, jak Unia Europejska podnosi standard i jakość życia, choćby w zakresie przepisów dotyczących ochrony praw konsumenckich.

Pan prezydent bardzo prosi o to, abyście całą swoją wiedzę, całe swoje pozytywne doświadczenie przekazywali bliskim, znajomym i przyjaciołom, i abyście 7 i 8 czerwca, razem ze swoimi bliskimi, powiedzieli: tak dla Polski. Dziękuję bardzo. (Oklaski)

Do spisu treści

Marszałek Senatu Longin Pastusiak:

Dziękujemy bardzo, Panie Ministrze, za przedstawienie działań prezydenta Kwaśniewskiego na rzecz akcesji Polski do Unii Europejskiej. Te działania to nie tylko bezpośrednie spotkania, ale również obszerne wywiady udzielane w mediach elektronicznych. Ważny jest również fakt, że pan prezydent cieszy się dużym uznaniem w Polsce. Mam nadzieję, że to będzie bardzo, bardzo skuteczny sposób przekonania naszych rodaków do udziału w referendum. Dziękuję bardzo.

Bardzo proszę pana ministra Sławomira Wiatra o przedstawienie działań informacyjnych rządu na rzecz przekonania naszych obywateli do wstąpienia do Unii Europejskiej.

Za te sprawy odpowiedzialny jest pan minister Lech Nikolski, który dziś przebywa poza Warszawą. dlatego też działania rządu przedstawi nam jego zastępca, pan minister Sławomir Wiatr.

Bardzo proszę, Panie Ministrze.

Do spisu treści

Podsekretarz Stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Sławomir Wiatr:

Panowie Marszałkowie! Szanowni Państwo!

Gdybyśmy w pełni wierzyli sondażom opinii publicznej, gdyby było tak, że wyniki tych sondaży, jeżeli są powtarzalne i wykazują pewną trwałą tendencję, są odzwierciedleniem tego, co będzie zawarte w przyszłym komunikacie Państwowej Komisji Wyborczej, to moglibyśmy spać spokojnie i spokojnie pracować do ostatniego dnia przed referendum, nie obawiając się ani o wysokość frekwencji, ani o wynik referendum. Niestety, tak nie jest. Sytuacja, w której ankieter przybywa do respondenta, do obywatela, i przepytuje go, jak będzie się zachowywał, gdy nastąpi ta chwila, ten dzień, jest inna niż ta, kiedy to przyjdzie mu wybrać drogę do okręgowej, obwodowej komisji wyborczej lub pozostać domu, głosować: "tak" lub "nie". To są sytuacje zupełnie inne. Inna jest sytuacja realnego wyboru i inna - składania deklaracji w momencie przeprowadzania wywiadu.

Badania zresztą pokazują też, że mamy powód, by troszczyć się o wynik referendum, a zwłaszcza o udział Polaków w referendum. Mamy powód, by do ostatniej chwili wszystkimi możliwymi metodami, instrumentami mobilizować opinię publiczną. Nie dlatego, że warsztat poznawczy, warsztat badawczy jest zawodny, ale dlatego, że ten sam warsztat poznawczy, zwłaszcza badania jakościowe, wykazuje, że ogromna część tych, którzy mówią: 7, 8 czerwca pójdziemy głosować i będziemy głosowali na tak, ma niski poziom motywacji. Takie osoby z byle przyczyny - a przyczyny mogą być różne - mogą zmienić decyzję. Nie zmienią decyzji w taki sposób, że pójdą i zagłosują na nie, ale mogą się wstrzymać od aktu głosowania. A jaki to może odnieść skutek, powszechnie wiadomo, bo określają to uwarunkowania konstytucyjne: referendum będzie stanowiące wówczas, gdy weźmie w nim udział ponad 50% obywateli. Myślę, że to jest przedmiotem troski wszystkich, którzy intensywnie angażują się, zwłaszcza w tym ostatnim przedreferendalnym okresie, w pracę na rzecz mobilizacji Polek i Polaków do udziału w referendum i oczywiście głosowania na tak.

Od ponad pięciu lat realizowany jest w Polsce ze środków publicznych, ze środków budżetu państwa, Program Informowania Społeczeństwa, w skrócie zwany PIS. Od ponad pięciu lat tworzone są struktury informacji europejskiej oparte nie na administracji państwowej, ale na organizacjach pozarządowych, na inicjatywach społecznych. Powstała sieć regionalnych centrów informacji europejskiej, finansowana ze środków publicznych, ale oparta na organizacjach pozarządowych, które w drodze konkursu ubiegały się o prawo tworzenia i organizowania regionalnych centrów europejskich. Powstała ogromna sieć, i tu Polska absolutnie bije rekordy Europy pod względem inicjatywności, ponad trzech tysięcy szkolnych klubów europejskich. Dzieci od szkół podstawowych po licealne tworzą organizacje na poziomie szkół, wykazują inicjatywę nie tylko uczenia się o Unii Europejskiej, ale również jej promocji. Nie ma w Europie innego kraju, oczywiście przy zachowaniu relacji demograficznych, w którym młodzież w tak wielkim stopniu wykazywałaby inicjatywność w tej materii.

Ale mimo tych działań, mimo że do ubiegłego roku wydano - kiedy mówię: wydano, to nie mam na myśli tego, że rząd wydał, ale to, że wydano w Polsce z inicjatywy różnych wydawnictw, instytucji, organizacji - ponad dwa tysiące pozycji o różnym charakterze, poświęconych Unii Europejskiej i integracji europejskiej, mimo że ze środków publicznych sfinansowano wydanie kilku milionów miniatur książkowych, broszur i folderów, mimo że zorganizowano tysiące seminariów, szkoleń w formie audytoryjnej, na początku 2002 r. w badaniach opinii publicznej na pytanie: czy czuje się pani, pan wystarczająco poinformowany o Unii Europejskiej i integracji, zaledwie co czwarty Polak odpowiadał twierdząco, a blisko 70% odpowiadało na to pytanie negatywnie. Ten stan, ten powtarzający się od 1997 r. w comiesięcznych badaniach fakt empiryczny, że poczucie poinformowania wzrastało minimalnie, raptem o kilka punktów procentowych w ciągu trzech lat, był dla nas impulsem do tego, żeby rozpocząć działania bardziej intensywne. Może są to informacje mniej pogłębione, o mniej rozwiniętej formie, oparte na skrótowym komunikacie, ale takie, które dotrą do wszystkich obywateli, do wszystkich Polek i Polaków, po to, żeby to poczucie poinformowania zwiększyć, ażeby promować te formy, instytucje i instrumenty, kanały informacji, które zostały stworzone, ale o których ludzie po prostu nie wiedzieli. Świadomość społeczna nie nadążała za poziomem oferty, czyli ta oferta nie była wystarczająco promowana.

I dlatego dokładnie rok i jeden dzień temu, 9 maja 2002 r., w czwartek, zainagurowaliśmy rządową kampanię informacyjną, która w ubiegłym roku, co oczywiste, dotyczyła nie warunków polskiego członkostwa, czyli warunków integracji, tylko Unii Europejskiej. Trudno było poinformować o warunkach członkostwa wtedy, kiedy nasi negocjatorzy jeszcze je wypracowywali. Jak się zresztą okazało, najważniejsze komunikaty w ważnych dla ogromnych grup społecznych sprawach zostały sformułowane dopiero 17 grudnia, po Kopenhadze.

Stworzyliśmy system komunikowania społecznego w pewnym zakresie oryginalny, jeżeli porównać to z doświadczeniami krajów, które w latach dziewięćdziesiątych również, jak chociażby kraje skandynawskie czy Austria, w drodze referendum rozstrzygały o swoim członkostwie w Unii Europejskiej i organizowały kampanie informacyjne. Stworzyliśmy system trochę też inny niż w krajach, które równolegle z nami takie przedsięwzięcie organizują, w jakiejś części oryginalny, ale w gruncie rzeczy oparty na tej samej myśli przewodniej. Po prostu trzeba dotrzeć z informacją do każdego, zakładając z góry - właściwie wiedząc, a nie zakładając, bo podstawą jest wiedza - że większość spośród nas jest pasywnymi odbiorcami informacji. To, że jesteśmy pasywni, oznacza, że nie szukamy informacji. Nadawca, któremu zależy na tym, żeby informacja do nas dotarła, musi znaleźć sposób, żeby dotrzeć i nie zniechęcić. Co oczywiste, głównym instrumentem tej komunikacji we współczesnej dobie są media elektroniczne. Zbudowaliśmy więc system, który będziemy realizować do ostatniego dnia przed referendum - a mówiąc precyzyjniej, do ostatniego dnia przed ciszą referendalną - oparty na ogromnej produkcji telewizyjnej ponad stu trzydziestu odcinków w ciągu roku, ponad stu trzydziestu miniatur filmowych, które oczywiście zmieniają się w zależności od czasu, jaki pozostał do referendum.

Jak powiedziałem, ubiegłoroczna kampania informowała o Unii, jej instytucjach, mechanizmach, sposobach funkcjonowania itd. Dziś jest to przede wszystkim informacja, która ma mobilizować. Dziś jest mniej ekspertów, mniej grafik komputerowych, więcej udziału ludzi popularnych, ludzi, do których Polki i Polacy mają zaufanie, ludzi, którzy nie zniechęcą swoim udziałem i swoją argumentacją, nie będą irytować, którzy po prostu mają swój dorobek zawodowy i cieszą się dużym zaufaniem i popularnością. Nie są to politycy; nawet jak pan marszałek Kutz wystąpił w takim programie, to nie w scenerii sali Senatu, tylko w naturalnej dla niego scenerii sali teatralnej, nie jako polityk, tylko jako intelektualista i twórca. Ponad czterdzieści takich spotów jest emitowanych i będzie emitowanych do ostatniego dnia przed ciszą wyborczą. W tych spotach osoby popularne, osoby lubiane zachęcają i będą zachęcać Polaków do udziału w referendum.

Uruchomiliśmy instrumenty używane także w krajach, w których już się odbyły lub odbywają się referenda, na przykład bezpłatną infolinię. Jest to nie tylko instrument komunikowania, przekazywania informacji, umożliwiający odpowiadanie na pytania, kierowanie pytań bardziej złożonych i skomplikowanych do instytucji, do punktów, które najbardziej wyrafinowane potrzeby poznawcze są w stanie zaspokoić, ale również jest to ciekawy instrument poznawczy.

O godzinie 14.00 w dniu 9 maja 2002 r., a więc trzysta sześćdziesiąt sześć dni temu, uruchomiona została bezpłatna infolinia. Przez ten rok i jeden dzień na tę bezpłatną infolinię zadzwoniło blisko dwieście tysięcy osób, a właściwie było dwieście tysięcy połączeń, z których 30% to były połączenia merytoryczne. Można zapytać, czy to dużo, czy mało? Ta liczba połączeń nie wynikała z żadnych limitów technicznych. Moim zdaniem, to nie jest dużo. Jest to też ilustracja tego, jaki jest poziom aktywności obywatelskiej, poziom zainteresowania, poziom umiejętności formułowania pytań. Ale takie są fakty. Żeby stwierdzić, czy to jest dużo, czy mało, można by to porównać z cyklicznym programem telewizyjnym "Linia specjalna". Nie wiem, czy Państwo oglądający programy polskiej telewizji w telewizjach satelitarnych mogą oglądać ten program, ale wtedy, kiedy gościem jest znany, lubiany lub kontrowersyjny polityk, w ciągu godziny trwania programu do call center potrafi zadzwonić ponad sześćdziesiąt tysięcy osób. W ciągu godziny!

Tak więc mamy tu ilustrację faktu, że wszystkie działania związane z wydawnictwami, pracą audytoryjną, seminariami, konferencjami, wszystkie działania medialne, polityczne muszą uwzględniać fakt dominującej postawy pasywności, tej postawy, której zresztą się strasznie boimy i której efekt mamy już nie w pomiarach socjologicznych, ale w protokołach Państwowej Komisji Wyborczej, kiedy sumuje się głosy wyborców biorących udział w wyborach samorządowych, wyborach parlamentarnych czy wyborach prezydenckich. Ten poziom uczestnictwa rzadko w Polsce sięga 50%. To są sprawy silnie ze sobą powiązane.

Na zakończenie swego wystąpienia powiem, że to spotkanie jest ważnym komunikatem i znakomitą inicjatywą panów marszałków polskiego parlamentu. Z tego spotkania przez media elektroniczne towarzyszące tej konferencji popłynie do Polek i Polaków ważna informacja, jeszcze jedna informacja, która ma wydźwięk emocjonalny i pozytywny.

Po pierwsze, o czym wiemy, więzi Polonii z Polską nigdy nie zostały zerwane, niezależnie od tego, jaki był to moment historyczny.

Po drugie, Wasz udział w tej konferencji jest jeszcze jednym głosem, zbiorowym głosem ważnego środowiska, zachęcającym, jak myślę, do tego, żeby nie tylko pozytywnie myśleć o integracji, ale również planować dni 7 i 8 czerwca tak, by znaleźć kilkanaście minut i pójść do obwodowej komisji wyborczej, oddać swój głos zgodnie z sumieniem, ale przede wszystkim pójść i spełnić obywatelski obowiązek. Dziękuję bardzo za uwagę. (Oklaski)

Do spisu treści

Marszałek Senatu Longin Pastusiak:

Dziękuję panu ministrowi Wiatrowi za przedstawienie rządowej kampanii informacyjnej.

Proszę państwa, publicyści w Polsce często porównywali naszą drogę do Brukseli do pociągu i przestrzegali, żebyśmy nie spóźnili się na ten pociąg. Ja bym powiedział tak: dziś, po podpisaniu w Atenach układu akcesyjnego, jesteśmy w takim momencie, że pociąg na stacji: Polska, mający jechać do Brukseli, został już podstawiony i czeka tylko na otwarcie semafora, ale ten semafor podniesie się po spełnieniu dwóch warunków: po pierwsze, jeżeli Polacy pójdą do urn referendalnych i zagłosują na tak, i po drugie, jeżeli parlamenty piętnastu krajów członkowskich dokonają ratyfikacji. Wtedy semafor się podniesie i pociąg ze stacji: Polska, dotrze do Brukseli o czasie przewidzianym w rozkładzie jazdy, to znaczy 1 maja 2004 r.

Proszę państwa, do dyskusji zgłosiło się już dwadzieścia sześć osób. Chcę powiedzieć, że zapis dzisiejszej konferencji oraz referaty i wystąpienia w dyskusji zamierzamy wydać, chcemy je również umieścić w Internecie. Jeżeli tak by się złożyło, że ktoś z państwa nie zabierze głosu z tej trybuny, to zawsze istnieje możliwość dostarczenia tekstu wypowiedzi do protokołu, wtedy też zostanie ona wydrukowana i umieszczona w Internecie.

Proszę państwa, zgodnie z zapowiedzią udzielam teraz głosu pani Helenie Miziniak, prezydent Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych.

Do spisu treści

Prezydent Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych Helena Miziniak:

Szanowni Panowie Marszałkowie! Panie Prezydencie! Szanowni Państwo!

W dniu 8 stycznia bieżącego roku Europejska Unia Wspólnot Polonijnych przesłała do władz Rzeczypospolitej Polskiej deklarację, w której poinformowała, że we wszystkich swoich działaniach dalej będzie aktywnie popierać przystąpienie Polski do Unii Europejskiej.

Ponieważ przystąpienie do Unii nadal budzi wiele emocji w kraju, my, nieskrępowani żadnymi ograniczeniami politycznymi, a także przekonani, że na wiele spraw patrzymy z nieco innej perspektywy, pragniemy podzielić się naszą wiedzą i doświadczeniem. W naszych wystąpieniach widoczne będzie obiektywne spojrzenie, za i przeciw, na to jakże dziś ważne wyzwanie dla naszej ojczyzny.

Jesteśmy przedstawicielami Polonii reprezentującymi różne poglądy i mającymi różne wizje przyszłego kształtu Europy. Myślę jednak, że jednomyślni jesteśmy w stwierdzeniu, że jako obywatelom krajów od wielu lat należących do Unii Europejskiej żyje się nam wszystkim bardzo dobrze.

Obecnie w Polsce rozpoczęła się dość ostra kampania przedreferendalna, która w naszym odczuciu często odbywa się z pozycji księgowego, na bazie kalkulacji, liczenia, kto ile zyska, a kto ile straci. Nie da się autorytatywnie stwierdzić, czy można było od Unii uzyskać więcej, nie da się powiedzieć, że w negocjacjach na pewno osiągnięto wszystko, co było możliwe. To, co jest pewne, to fakt, że w Kopenhadze osiągnięto kompromis.

Przyznaję, że wyniki naszych rokowań z Unią mogły niektórym sprawić zawód, zwłaszcza tym, którzy chcieli mieć wszystko zaraz. Ale wydaje się, że przeprowadzając ocenę tych wyników, nie należy koncentrować się na sytuacji w okresie przejściowym, jakim są pierwsze lata naszego członkostwa. Dopłaty dla Polski z kasy Unii będą z roku na rok wzrastać, a jako pełnoprawny członek Polska będzie miała wpływ na kształtowanie wspólnego budżetu w roku 2007. Trzeba więc mieć spojrzenie długofalowe i patrzeć na Unię pod kątem naszej przyszłości. Finansowe warunki członkostwa są oczywiście dla Polski bardzo ważne, ale równie istotne jest to, że wkrótce na naszych oczach zmieni się kształt Europy. Wchodząc do Unii Europejskiej, Polska powróci - po przeszło półwiekowej izolacji - do głównego nurtu polityki europejskiej i stanie się współtwórcą przyszłości naszego kontynentu.

Nasze członkostwo wpłynie na nasze bezpieczeństwo polityczne i gospodarcze i umocni naszą pozycję nie tylko w Europie, ale i na arenie międzynarodowej. Wskazuje to na konieczność prawidłowego zrozumienia podstawowych kwestii współczesnej integrującej się Europy. Bez głębszej refleksji Polska nie będzie w stanie określić swego miejsca w Unii i będzie dalej tkwić w szablonach związanych z jej położeniem między Wschodem a Zachodem.

Zasada obecnej solidarności w Unii budzi nasze niepokoje. Dostrzegamy bowiem egoizm państw bogatych, na których spocznie ciężar finansowy narzucony im przez konieczność pomagania krajom biedniejszym. Skutkiem tego stanu rzeczy jest dostrzegany obecnie brak społecznego poparcia dla rozszerzenia Unii, na przykład we Francji większość społeczeństwa opowiada się nadal przeciw przyjęciu do Unii nowych członków. Polska, wchodząc do Unii, wiąże się jednak nie z poszczególnymi państwami, ale z systemem europejskim. Liczy on w tej chwili piętnaście państw i trzysta siedemdziesiąt pięć milionów obywateli, a po rozszerzeniu Unii powiększy się o dziesięć państw, liczba obywateli przekroczy zaś czterysta pięćdziesiąt milionów. Będzie to system nie tylko największy na świecie, ale i najbardziej samowystarczalny.

Zniesienie ceł i kwot importowych pomoże nie tylko rzetelnej konkurencji pomiędzy członkami Unii, ale przede wszystkim będzie oznaczało zasadniczy zwrot w kierunku liberalizacji handlu w Europie i w świecie. Przystąpienie nowych państw do Unii, w tym Polski, stanowi dalekosiężną i głęboką zmianę w dziejach naszego kontynentu. Ta wspólnota różnych kultur będzie stanowiła zasadniczy krok na drodze do wspólnego dobra europejskiego, wniesie swój ożywczy wkład w utwierdzanie zasad chrześcijańskich i wzmocni etyczny wymiar Europy, która ma być nie tylko jednością polityczno-gospodarczą, ale również kulturową i duchową, zrodzoną na bazie chrześcijańskich korzeni. Europa będzie taka, jaką ją sami stworzymy, kształtując jej obraz od wewnątrz.

Wejście naszego kraju do Unii znacznie poprawi na przykład sytuację polskich studentów. Będą oni mogli wybrać uczelnię stosownie do swoich intelektualnych możliwości i korzystać z pomocy stypendialnej na takich samych zasadach, na jakich obecnie korzystają z niej studenci w krajach unijnych. Dziś Polak w Wielkiej Brytanii musi zapłacić za jednoroczne studia 7 tysięcy funtów. Po naszym wstąpieniu do Unii Europejskiej ta opłata będzie wynosiła 1 tysiąc funtów. Czyli jest to olbrzymia różnica, są to olbrzymie korzyści.

Za rok będziemy mogli swobodnie poruszać się po całym kontynencie, zamieszkać w dowolnym kraju. Skończy się nareszcie pełna strachu praca na czarno naszych rodaków. Otworzą się nowe rynki pracy - dziś już wiadomo, że nastąpi to w sześciu państwach, a za kilka lat we wszystkich. Ułatwi to zdobywanie doświadczeń oraz osiąganie godziwego statusu ekonomicznego.

Polskie rolnictwo, znane ze swoich ekologicznych produktów, przy wsparciu unijnym ma przed sobą wielką przyszłość. W znacznej mierze zależy to jednak od nas, od tego, jak potrafimy promować nasze produkty, naszą żywność i jak potrafimy przekonać nie tylko unijnych partnerów, ale samych siebie, że jesteśmy dobrzy, a pod niektórymi względami nawet najlepsi w Europie. Czas wyzbyć się wielu istniejących jeszcze kompleksów.

Sprawa wykupu ziemi, szczególnie naszych Ziem Zachodnich i Ziem Północnych, budzi wiele obaw. Jest to zrozumiałe z uwagi na uwarunkowania historyczne, na przeszłość tych ziem. Zrozumiałe są również niepokoje, które wypowiadane są przez przeciwników wejścia Polski do Unii. Od nas jednak w ostateczności zależy, jak będzie skonstruowane polskie prawo, jakie będą obwarowania zabezpieczające naszą ziemię. Dziś każdy obywatel Unii Europejskiej może kupić sobie posiadłość w Hiszpanii, Portugalii czy Francji, ale własność ta strzeżona jest własnym prawem wewnętrznym tych krajów.

Myśląc o naszych rodakach zza wschodniej granicy, z obawą myślimy o jej zamknięciu od 1 lipca. Kilkanaście lat temu minister Krzysztof Skubiszewski, prowadząc już rozmowy na temat przystąpienia Polski do Unii, mówił swoim rozmówcom zachodnim, że nie po to walczyliśmy przez tyle lat o otwarcie naszej granicy na zachodzie, aby teraz zamknąć naszą granicę wschodnią. Mimo częstych i wielkich starań Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych w kontaktach z posłami, z Sejmem, Senatem i niektórymi członkami rządu, Karta Polaka nie została uchwalona, a w tych nowych warunkach ułatwiłaby ona kontakt naszych Rodaków ze Wschodu z Macierzą. O ten ważny dokument Europejska Unia Wspólnot Polonijnych konsekwentnie nadal będzie zabiegać.

Chcemy z całą mocą zwrócić uwagę na to, że krążące po kraju ponure proroctwa, iż po wejściu do Unii zostanie wprowadzone prawo do aborcji, eutanazji czy małżeństw homoseksualnych, iż zostanie utracona narodowa tożsamość, uważamy za co najmniej bezpodstawne. Unia Europejska nie ma w swoim prawodawstwie wpisanej ani aborcji, ani eutanazji, ani małżeństw homoseksualnych. Polska może zachować swoją katolicką tożsamość, tak jak Malta, Irlandia, Hiszpania czy Portugalia. Tego rodzaju wypowiedzi eurosceptyków wywołują wśród obywateli naszego kraju lęk przed Unią, a nie są to emocje, które rozjaśniałyby umysł.

Jeżeli zaś chodzi o tożsamość narodową, to można spytać: jakim cudem Brukseli miałoby się udać to, co nie powiodło się żadnemu carowi, cesarzowi, najeźdźcy hitlerowskiemu czy okupantowi sowieckiemu?

Lęk to jeden z najgorszych doradców człowieka, to pożywka dla eurosceptyków, którzy poruszają się często w sferze stereotypów i grają głównie na ludzkich emocjach. Pozostaje pytanie, o co grają. Jeżeli szczerze wierzą, że Polska w Unii Europejskiej to narodowa klęska, to we własnym imieniu grają o wszystko: o byt naszej ojczyzny. Nie od rzeczy będzie przypomnieć, że w czasach zaborów, kiedy Polski nie było na mapie, za czasów PRL albo wtedy, gdy narzucono nam status przedmurza Azji, takich argumentów antyeuropejskich nikt by nie zrozumiał.

Niektórzy eurosceptycy uważają, że do Unii - tak, ale jeszcze nie teraz. A kiedy? Inni sugerują zawarcie sojuszu gospodarczego ze Stanami Zjednoczonymi w ramach układu NAFTA. Takie rozwiązanie spowodowałoby jednak wysoki koszt transportu, marketingu i logistyki, co doprowadziłoby polską gospodarkę do jeszcze głębszego kryzysu. Są też tacy, co twierdzą, że handel z Rosją da Polsce szansę poza Unią. Szanowni Państwo, Rosja nie czekała na nas. Na rynku rosyjskim już od lat działają najrozmaitsze firmy z państw Unii Europejskiej, tam już sprzedaje się żywność po cenach niższych niż w Polsce.

Polska u progu kolejnego rozwidlenia cywilizacji nie ma innego wyjścia jak wejść do Unii Europejskiej, bo to jest nasz interes narodowy i nie ma innej, lepszej w tej chwili alternatywy. Unia Europejska na pewno nie jest jeszcze doskonała, ale lepiej ulepszać ją od wewnątrz, aniżeli czekać na zmiany dokonywane w niej bez naszego udziału. Bardzo ważne jest, byśmy jako członkowie mogli już razem określić wartości i cele przyszłej konstytucji europejskiej, w tym ważnej preambuły, w której powinien znaleźć się zapis odnoszący się do religijnego i kulturowego dziedzictwa Europy.

Jeżeli w referendum powiemy "tak", to nie oznacza wcale, że w maju 2004 r. obudzimy się w innym niż dotychczas kraju. W czarodziejski sposób nie zniknie zmora bezrobocia, nie odżyją kopalnie, huty czy stocznie. To wszystko będziemy musieli zrobić sami. Sami, ale nie osamotnieni. Pomoże nam w tym Wspólnota Europejska, niezależnie od tego, czy pisana małymi czy wielkimi literami - nasza, wspólna, europejska.

Dziś, kiedy stoimy o krok przed referendum, kiedy każdy Polak zadaje sobie pytanie: "tak" czy "nie" dla Unii, wsłuchajmy się w głos własnego sumienia. Decyzja w skali narodu zależy od każdego oddanego głosu. Kładzie to wyjątkową odpowiedzialność na całe nasze pokolenie, chodzi bowiem o kształt i pozycję Polski w dalekiej przyszłości.

Nasz wielki rodak - papież Jan Paweł II - w parlamencie włoskim w 2002 r. mówił o potrzebie ostatecznego przekreślenia podziałów Europy i poświęcenia wszystkich wysiłków budowaniu wspólnego europejskiego domu, w którym znajdą się wszystkie demokratyczne narody. Jest to bardzo czytelne poparcie wejścia Polski do Unii. Nie wystarczy jednak chwalić się polskim papieżem, czas najwyższy, abyśmy wsłuchali się w jego mądre posłanie i działali tak, żeby nasi potomni mogli powiedzieć o nas, że nie zmarnowaliśmy szans w czasie wielkiej integracji europejskiej, że przekazaliśmy im w spadku bezpieczeństwo, pokój i rozwój. Dziękuję. (Oklaski)

 

 


Konferencja Polonii z krajów Unii Europejskiej, spis treści , następna część stenogramu