"Organizmy genetycznie modyfikowane (GMO) - szansą rozwoju polskiego rolnictwa? Fakty i mity"

15 lutego 2007 r. w Senacie, pod honorowym patronatem wicemarszałka Krzysztofa Putry, odbyła się konferencja: "GMO - szansą rozwoju polskiego rolnictwa? Fakty i mity", zorganizowana przez Komisję Rolnictwa i Ochrony Środowiska.

Przybyłych powitał i konferencję prowadził senator Jerzy Chróścikowski, przewodniczący Komisji Rolnictwa i Ochrony Środowiska. Senator poinformował m.in. o przygotowanym przez rząd projekcie ustawy o organizmach genetycznie modyfikowanych, którym niebawem zajmie się parlament. Jak podkreślił, wnioski płynące z dyskusji podczas konferencji mogą wpłynąć na kształt tej ustawy. Senator zaakcentował, że problem modyfikacji genetycznych od dawna nie jest już tylko sprawą naukowców. Wykorzystanie tych technologii budzi wiele kontrowersji, a debata na temat zastosowań inżynierii genetycznej trwa zarówno w Europie, jak i w Ameryce.

Otwierając konferencję, wicemarszałek K. Putra powiedział:

W imieniu Senatu Rzeczypospolitej Polskiej i swoim własnym mam przyjemność i zaszczyt serdecznie Państwa powitać.

Rozwój nauk biologicznych i biotechnologii przyciąga uwagę społeczeństwa i pobudza debatę publiczną na temat zastosowania modyfikacji genetycznej. Debata ta jest oznaką odpowiedzialności i zaangażowania społeczeństwa.

Prowadzony dialog nie powinien nikogo wykluczać, winien być wszechstronny, oparty na dostatecznej wiedzy i uporządkowany. Doświadczenie pokazuje, jak istotne jest to, aby odbywał się on w porozumieniu z zainteresowanymi stronami, aby zapewniał postęp i wzajemne zrozumienie.

Rozwój nauk biologicznych i biotechnologii winien postępować w zgodzie z wartościami etycznymi i najważniejszymi celami społecznymi. Bez akceptacji i poparcia ogółu społeczeństwa wykorzystanie dorobku tych nauk będzie przedmiotem kontrowersji.

Wiele wskazuje na to, że w tej dziedzinie jesteśmy dziś przygotowani do rozpoczęcia kompleksowego procesu porównania korzyści z negatywnymi stronami, opartego na fundamentalnych wartościach.

Dziś biotechnologia to ogromna gałąź nauki i przemysłu, która wykorzystuje osiągnięcia z zakresu genetyki, biologii, inżynierii genetycznej, mikrobiologii, medycyny, immunologii czy biochemii. Zastosowanie w praktyce osiągnięć tych dziedzin zmienia między innymi sposoby wytwarzania leków czy metody leczenia skomplikowanych schorzeń uwarunkowanych genetycznie.

Jednak są i głosy, które wyrażają sprzeciw wobec modyfikacji genetycznej organizmów, uświadamiają zagrożenia związane z produkcją i konsumpcją żywności genetycznie modyfikowanej, apelują o ochronę różnorodności biologicznej polskiej wsi. Wskazują, że nowoczesna produkcja żywności powinna kłaść nacisk na jakość, dbałość o środowisko i odpowiedzialność wobec konsumenta.

Do zagadnień poruszanych na dzisiejszej konferencji należy podchodzić odpowiedzialnie, z uwzględnieniem moralnych zobowiązań wobec obecnych i przyszłych pokoleń. Nie powinnyśmy zadowalać się obronnymi działaniami, podejmowanymi tylko wtedy, gdy naruszane są nasze podstawowe wartości.

Mam nadzieję, że dyskutując o problemach związanych z genetyczną modyfikacją organizmów, będziemy dążyć do zrównoważonego i racjonalnego podejścia, odróżniając rzeczywiste problemy, którymi należy się zająć, od twierdzeń nieprawdziwych.

Życzę Państwu owocnej dyskusji.

Konferencję uważam za otwartą.

W konferencji wzięli udział liczni goście: posłowie, senatorowie, naukowcy. Ministerstwo Środowiska reprezentował minister Jan Szyszko, który w swoim wystąpieniu podjął próbę odpowiedzi na pytanie zawarte w tytule konferencji: "GMO - szansą rozwoju polskiego rolnictwa? Fakty i mity".

"GMO - trzy kolory; biotechnologia podstawą biogospodarki przyszłości" - to temat wystąpienia prof. dr. hab. Tomasza Twardowskiego z Polskiej Federacji Biotechnologii.

Prof. dr hab. Mieczysław Chorąży z Zakładu Biologii Nowotworów w Centrum Onkologii - Instytut w Gliwicach mówił o potencjalnych zagrożeniach roślinami transgenicznymi.

Jego zdaniem, dział VI projektu ustawy o organizmach genetycznie modyfikowanych praktycznie otwiera nasze obszary uprawne na nieograniczoną hodowlę zbóż i innych roślin transgenicznych. Należy więc postawić pytanie, czy jest to najbardziej palący problem naszego rolnictwa? Czy bez tej ustawy nie można rozwijać polskiego rolnictwa? Żywność produkowana przez tradycyjne polskie rolnictwo jest uznawana za zdrową, smaczną, uzyskiwaną z roślin uprawianych w naturalnych warunkach. Kto i w imię czego zabiega o uchwalenie tej ustawy?

W opinii prof. M. Chorążego, propozycja legalizacji wprowadzenia do polskiego rolnictwa upraw zbóż genetycznie modyfikowanych wymaga głębokiej rozwagi, debaty i zastanowienia. W żadnym wypadku w tej sprawie nie jest pożądany pośpiech, nie wolno ulegać naciskom politycznym, presji międzynarodowych organizacji gospodarczych czy kół lobbujących i działających w imieniu wielkich korporacji.

Jak stwierdził, korporacje działające w obszarze promowania i produkcji roślin genetycznie modyfikowanych oraz preparatów chemicznych, takich jak pestycydy i herbicydy, stawiają na szybkie zyski, a ich rzeczywiste cele są całkowicie odmienne od tych, które korporacje kreują i rozpowszechniają przez media. Korporacje nie realizują zbawiennych misji i nie są orędownikami postępu. Przemysł biotechnologiczny i kręgi lobbujące, głoszące że GMO są absolutnie bezpieczne dla środowiska i człowieka, opierają swoje stwierdzenia na przestarzałych biologicznych paradygmatach, które są sprzeczne ze stale rosnącą wiedzą biologiczną. Wnioski z obserwacji i doświadczeń polowych pochodzą jeszcze ze zbyt krótkiego okresu, aby można się na nich opierać i podejmować ważkie decyzje.

Rośliny (głównie zboża i warzywa) genetycznie modyfikowane proponowane są jako podstawowy element polityki i technologii rolnej, mający zapewnić zaspokojenie wzrastającego zapotrzebowania na żywność i już teraz nakarmić wielkie głodujące rzesze ludzi i zwierząt Afryki i Azji, zwiększyć wydajność z hektara, ograniczyć zabiegi agrarne (zmniejszyć zużycie paliwa i nakłady pracy, zmniejszyć erozję gleby), zredukować zużycie pestycydów i herbicydów. Dotychczas tylko niektóre z tych ambitnych celów zostały osiągnięte, choć i to jest kwestionowane.

Próbę odpowiedzi na pytanie: czy pasze zawierające GMO stanowią zagrożenie dla zdrowia zwierząt i ludzi? podjął prof. dr hab. Tadeusz Żarski z Katedry Biologii Środowiska Zwierząt Wydziału Nauk o Zwierzętach Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego.

Stwierdził on m.in., że GMO to żywy organizm, który może mutować, rozmnażać się, krzyżować z innymi żywymi organizmami, a także przemieszczać w środowisku. Stąd też wprowadzenie do obrotu i uprawy organizmów transgenicznych lub fragmentów ich materiału genetycznego może spowodować trwałe, nieodwracalne skutki i nieprzewidywalne zmiany w naturalnym środowisku, m.in. wyniszczenie rodzimych gatunków na danym terytorium (przykładem są transgeniczne ryby - łosoś, pstrąg, które rosną szybko, osiągając znacznie większe rozmiary niż zwierzęta niemodyfikowane) czy zanik różnorodności biologicznej (przykładem są uprawy roślin z wbudowanym genem odporności na herbicyd totalny, które całkowicie eliminują z pól wszystkie inne rośliny, rośliny z genem bakterii Bacillus thuringiensis, produkujące niszczącą owady toksynę Bt).

Podsumowując swoje wystąpienie, prof. T. Żarski stwierdził, że wprowadzenie do obrotu i uprawy na terenie Polski roślin GMO podważa główne priorytety rozwoju polskiego rolnictwa i zagraża strategii eksportu naszych produktów rolnych. Tradycyjne gatunki i stare odmiany roślin to nasze bogactwo biologiczne, które Polska wniosła do zubożonego przyrodniczo - poprzez masowe stosowanie chemizacji - rolnictwa zachodniej Europy. Uprawa roślin tradycyjnych, o wysokich walorach smakowych, spowodowała, że Polska stała się europejskim zagłębiem zdrowej żywności. Również produkty żywnościowe pochodzenia zwierzęcego, uzyskiwane przy żywieniu paszami tradycyjnymi, są poszukiwane na rynkach europejskich. Zagranicznym konkurentom może wręcz zależeć na wymuszeniu na Polsce zgody na uprawy GMO, aby podważyć nasz atut czystej ekologicznie i genetycznie żywności. Jedynie brakiem wyobraźni i arogancją wynikającą z nadmiernej specjalizacji, nieuctwa ekologicznego oraz niezrozumienia specyfiki polskiego rolnictwa można tłumaczyć pojawiające się tendencje do lobbingu na rzecz wprowadzenia roślin GM do obrotu i uprawy w Polsce.

Na temat wpływu upraw GMO na produkcję w gospodarstwach ekologicznych mówiły Elżbieta Priwieziencew i Ewa Sieniarska ze Społecznego Instytutu Ekologicznego. Ich zdaniem, wprowadzenie GMO to więcej chemikaliów w rolnictwie, a także zabijanie bioróżnorodności. Umożliwienie uprawy roślin genetycznie modyfikowanych spowoduje, że pola rolników sąsiadujących z uprawami GMO mogą zostać skażone, co uniemożliwi im sprzedanie swoich produktów jako wolnych od GMO. Wartość gruntów ro

lników uprawiających GMO ulegnie obniżeniu, poza tym mogą być oni obciążeni wysokimi karami za skażenie sąsiadujących upraw. H

odowcy, którzy nie spełnią warunku podawania zwierzętom pasz wolnych od GMO, będą mieli trudności ze sprzedażą swoich produktów. Pojawią się trudności z dostępem do materiału nasiennego nie zanieczyszczonego GMO. R

olnik będzie miał problemy ze zbytem własnego materiału siewnego jako wolnego od GMO. Lokalne przetwórstwo nie będzie mogło dać gwarancji na produkty wolne od GMO. Wzrosną ceny produktów konwencjonalnych i ekologicznych z powodu obowiązku certyfikowania ich jako wolnych od GMO.

W opinii Społecznego Instytutu Ekologicznego, nie jest możliwa koegzystencja upraw ekologicznych i transgenicznych. Jeżeli wpuścimy na nasze pola rośliny modyfikowane genetycznie, zmarnujemy niepowtarzalną szansę stania się producentem żywności wysokiej jakości dla Europy.

W dyskusji podczas konferencji głos zabrali także prof. dr hab. Ludwik Tomiałojć, prof. dr hab. Jan Narkiewicz-Jodko z Instytutu Warzywnictwa w Skierniewicach, a także prof. Stanisław K. Wiąckowski z Katedry Ekologii i Ochrony Środowiska Akademii Świętokrzyskiej. Joanna Miś z Greenpeace wręczyła przewodniczącemu Komisji Rolnictwa i Ochrony Środowiska petycję w sprawie zagwarantowania oznaczania produktów żywnościowych zawierających bądź wyprodukowanych z użyciem GMO.

Prof. L. Tomiałojć, opierając się na stanowisku Komitetu Ochrony Przyrody PAN, mówił o ekologicznych i ekonomicznych źródłach obaw przed szybkim wprowadzeniem upraw GMO. Zwrócił uwagę m.in. na całkowity brak polskich badań ekologicznych nad skutkami wprowadzania upraw GMO dla bioróżnorodności i środowiska naturalnego. Wskazał także, że z niejasnych powodów placówki ekologiczne w Polsce znajdują się w stanie głębokiego kryzysu lub nawet w likwidacji i wkrótce nie będzie komu takich badań przeprowadzić.

W opinii KOP PAN, zjawiska w skali ekologicznej bywają rozpoznawane z wieloletnim opóźnieniem w stosunku do zadziałania jakiegoś czynnika. Tak było z ubocznymi skutkami ekologicznymi DDT, PCB, pestycydów, gazów cieplarnianych itp. Dlatego dzisiejsze twierdzenia o nieszkodliwości MO są jeszcze nienaukowe, a tylko emocjonalne lub interesowne.

Wpływ upraw GMO na stan europejskiej przyrody jest poznany śladowo, a wiedza światowa w tym zakresie jest niejednoznaczna. To, co udowodniono, jest dostatecznie niepokojące, by skłaniać do rozwagi. Zgodnie z fundamentalną filozofią UE w takiej sytuacji obowiązują zasady ostrożności (precautionary principle) oraz "zanieczyszczający płaci" (polluter pays).

Mając nadmiar żywności, możemy sobie pozwolić na 10-20-letnie moratorium na uwalnianie upraw, pasz i żywności z GMO. Niech ryzyko to przetestują kraje bogatsze, a zarazem przyrodniczo bardziej zubożone.

Trzeba pamiętać, że dzięki rozdrobnionej strukturze upraw i niskiemu zużyciu biocydów Polska jest ostoją wielu rzadkich gatunków. Wyginą one w razie likwidacji rolnictwa tradycyjnego i ekologicznego. Inwazja przemysłowych upraw GMO może silnie zredukować różnorodność genetyczną i gatunkową.

KOP PAN jest zdania, że dopóty, dopóki Polska nie upora się z problemami prawno-administracyjno-organizacyjnymi dotyczącymi wprowadzania GMO, rząd RP, w ślad za samorządami, słusznie przyjmuje strategię opóźniania włączenia kraju do międzynarodowego obrotu i uwalniania GMO do środowiska.

Polska powinna podjąć własne badania nad wpływem GMO na środowisko, na inne organizmy żywe, w tym na zwierzęta karmione paszą z domieszką GMO. Badania te powinny mieć wysoki priorytet, tak aby kraj na podstawie własnych wyników mógł podejmować rozważne decyzje w sprawie GMO. Wobec agresywnej polityki koncernów i prób ukrywania niekorzystnych dla nich wyników badań ustalenia niezależnych krajowych zespołów badawczych są niezastąpione.

W opinii prof. dr. hab. J. Narkiewicza-Jodko z Instytutu Warzywnictwa w Skierniewicach, Polska nie jest przygotowana do wprowadzania upraw transgenicznych, a pośpiech i pochopne działania mogą doprowadzić do nieobliczalnych skutków. W dużej mierze dotyczy to także żywności i paszy transgenicznej.

Według niezależnych ekspertów, ewentualne szerokie, komercyjne uwolnienie do środowiska upraw transgenicznych, bez wyników rzetelnych badań, należy traktować jako brak wyobraźni i odpowiedzialności. Alternatywą dla transgeniki w najbliższych latach jest rolnictwo integrowane, zapewniające wysokie ilościowo, a także dobre jakościowo zbiory.

Zdaniem prof. J. Narkiewicza-Jodko, Polska ma dużą szansę na integrowaną produkcję i eksport zdrowej żywności, niezanieczyszczonej transgenami ani innymi szkodliwymi substancjami.

Wystąpienie prof. S.K. Wiąckowskiego dotyczyło wpływu produktów żywnościowych zawierających GMO na powstawanie alergii.