Referat
Otwarcie konferencji

Polityka państwa wobec handlu

Handel detaliczny w Polsce 2009: wielkość rynku i jego znaczenie dla gospodarki narodowej, tendencje, procesy przekształceń, oczekiwania konsumentów

Zmiany legislacyjne w kierunku wykluczenia uznaniowości w podejmowaniu decyzji ze strony administracji rządowej i samorządowej

Uproszczenie procedur dotyczących uzyskiwania pozwoleń inwestycyjnych

Ograniczenie kosztów pracy

Stosowanie zasad uczciwej konkurencji

O potrzebie zmian w systemie przyznawania koncesji na sprzedaż alkoholu

Wsparcie edukacji i szkolenia pracowników handlu oraz zwiększanie dostępu do funduszy przeznaczonych na ten cel

Dyskusja


Podsumowanie i zakończenie konferencji

Prezentacje
Wojciech Kruszewski
Andrzej Wojciechowicz
Czesław Grzesiak

Daniel Prałat
Pedro Martinho



Pedro Martinho
Członek Zarządu Eurocash S.A.

Wsparcie edukacji i szkolenia pracowników handlu
oraz zwiększanie dostępu do funduszy przeznaczonych na ten cel

pre


Dzień dobry, Panie Przewodniczący. Dzień dobry państwu.

Jestem Portugalczykiem, którego rząd portugalski na pewno nie lubi, ponieważ finansował moją edukację, a ja od trzynastu lat płacę podatki w Polsce. Mimo że jestem obcokrajowcem, to pracuję w firmie, która prowadzi działalność tylko i wyłącznie tutaj, w Polsce. Jest na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie i przede wszystkim wspiera działalność małych i średnich firm w kraju.

Może moje osobiste doświadczenie jest też ciekawe, jeśli chodzi o temat, który tutaj prezentuję, ponieważ, jak skończyłem pięcioletnie studia na kierunku zarządzanie i przyjąłem propozycję firmy handlowej, żebym z nimi pracował, to generalnie wszyscy moi koledzy mówili mi, że jak to może być, pięć lat studiów, a teraz będę sklepikarzem. To świadczy o tym, że praca w handlu jest generalnie uważana jako niskokwalifikowana, niskopłatna i nieprestiżowa. Jednak jeżeli porównamy, jaka jest różnica pomiędzy pracą w handlu, nawet na podstawowym stanowisku, jakim jest sprzedawca, do pracy w przemyśle na taśmie produkcyjnej, gdzie pracownik ogranicza się do bardzo wąskiej czynności, to trudno uznać, że jest gorsza.

Może tak się nie wydawać tym, którzy nie znają branży. Praca w handlu wymaga doświadczenia, wymaga znajomości wielu rzeczy, trzeba znać produkty, normy jakościowe, regulacje krajowe i unijne, wiele technologii sprzedaży: kody kreskowe,  wagi, skanowanie, system IT, które są bardzo ważne dla działania firmy, która sprzedaje ponad dziesięć tysięcy produktów. Więc technologia w handlu jest znacząca. I adaptacja pracowników do tej technologii i jej ciągłe doskonalenie, i szkolenie w tym zakresie jest kluczowe dla rozwoju w handlu i dla swojej konkurencyjności.

Oprócz tego, jak było pokazane już wcześniej, handel jest bardzo rozwojową gałęzią gospodarki i z tego powodu stwarza wiele możliwości dla osób w nim pracujących. Niektóre z nich zaczynały od sprzedawcy i skończyły swoje kariery jako dyrektorzy. I to jest norma w handlu, ponieważ istnieją awanse wewnętrzne,  otwierane są kolejne sklepy, co pozwala na takie kariery.

Sytuacja na rynku pracy w Polsce jest bardzo deficytowa, jeżeli chodzi o ludzi, którzy mają odpowiednie wykształcenie, które pozwoli im efektywnie pracować w handlu. Po pierwsze, nie ma szkół zawodowych, które przygotowują na takie stanowiska, nie ma podstawowego przekazu umiejętności, które są potrzebne i bardzo ważne. Ten brak najbardziej odczuwa się w tych branżach, które potrzebują większej specjalizacji. Mam na myśli przede wszystkim świeże produkty, owoce, warzywa, mięso i wędliny, pieczywo, w przypadku których oprócz wiedzy i umiejętności związanych z obsługą sprzedaży jest potrzebna znajomość związana ze specyfiką tego produktu, jego technologii, wiedza, jak go przechowywać, jakie są instrukcje bezpieczeństwa i higieny, jak to podać konsumentom w najlepszy sposób itd. Z tego powodu, po pierwsze, duże firmy same ponoszą koszty szkolenia i wykonują część pracy, która powinna należeć do państwa. To są ogromne koszty. Organizacje, które mogą to zrobić, muszą mieć duży przypływ pieniędzy, żeby sobie pozwolić na coś takiego. Z drugiej strony, mamy małe sklepy, które nie mają na to szans. Jedno ograniczenie jest nawet fizyczne, bo jeżeli ktoś ma mały sklep, który ma trzech pracowników, wysłać dwóch na szkolenie jest po prostu niemożliwe. To pierwszy problem.

Drugi problem to taki, że nie mają środków finansowych, żeby finansować szkolenie swoich pracowników. Więc i to tworzy realne problemy dla całej gospodarki, ponieważ jeżeli 15% osób w Polsce nie jest odpowiednio szkolone, wykształcone, żeby wykonywać w sposób jak najlepszy swoją pracę, to całe społeczeństwo ma problem. Z tego powodu nasze propozycje, które wspólnie uzgodniliśmy, są takie, żeby w Polsce była bardziej rozwinięta sieć handlowych szkół zawodowych, które przygotują ludzi do tego zawodu.

Druga propozycja, żeby tworzyć specjalizacje owoce i warzywa oraz mięso i wędliny, właśnie te dziedziny, które wymagają większego szkolenia, większej wiedzy w szkołach zawodowych. Zwiększyć też liczbę kierunków handel i dystrybucja na  uczelniach państwowych, ponieważ potrzebujemy kadry, która jest dobrze wyszkolona, ma wyższe wykształcenie.

Jedna bardzo trudna rzecz. Charakterystyczne dla Polaków jest to, że są  mało mobilni, a z drugiej strony, nie ma żadnych zachęt, żeby ta mobilność była większa. Firma, która ma oddziały w różnych miejscowościach, nawet tych najmniejszych, wie, jak bardzo trudno jest znaleźć w mniejszej miejscowości ludzi wyszkolonych, którzy są gotowi tam pracować. Należałoby zatem w jakiś sposób wspierać pracowników handlu zmieniających miejsce zamieszkania, na przykład przez ulgi podatkowe, ułatwiać  mobilność pracownikom handlu, żeby było łatwiej w mniejszej miejscowości zatrudnić osobę wyszkoloną.

Ważne byłoby wspieranie małych przedsiębiorstw handlowych w szkoleniu ludzi. Myślę, że dość długo próbowano wspierać handel mniejszy poprzez ograniczenia nakładane na handel większoformatowy, ale może lepszym sposobem byłoby wspieranie i dawanie równych szanse temu mniejszemu, małoformatowemu. A to jest jeden z przykładów, że można by prowadzić politykę pozytywną zamiast polityki negatywnej.

Naszym zdaniem należałoby współfinansować inwestycje, które mają na celu modernizację miejsc pracy w handlu. Fundusze na takie cele są dostępne dla przemysłu, który przez modernizację miejsc pracy, automatyzowanie tych miejsc, nowe technologie itd., pozwalają pracownikom pracować na tych miejscach pracy bardziej efektywniej. Nie widać tego po stronie handlu. I tutaj jest wiele rzeczy. Możemy mówić o lepszym sprzęcie i o konieczność szkoleń pracujących na tym sprzęcie. To zwiększa efektywność, ale przede wszystkim też zwiększa umiejętności tej osoby, przydatne nie tylko dla firmy, w której pracuje w danym momencie, ale później dla całego społeczeństwa, w innej pracy, w innej branży.

 Postulujemy, by tworzyć specjalną linię dla handlu w ramach funduszy europejskich na lata 2007 – 2013. Nie istnieje to. To są raczej horyzontalne linie, które bardzo często są trudne, żeby handel udowodnił, że jest innowacyjny, że podnosi kapitał ludzki itd. w sposób, jak to jest określone w tej dyrektywie, ponieważ nie jest dookreślone, jakie warunki handel musi spełnić, żeby też te fundusze otrzymał na wspieranie przedsiębiorstw i ludzi, którzy pracują w branży. Dziękuję bardzo.



Senator Jan Wyrowiński
Przewodniczący Komisji Gospodarki Narodowej


Dziękuję bardzo.

Warto było czekać, żeby usłyszeć w tak znakomitej polszczyźnie przedstawiony przez pana Pedro Martinho rzeczywiście ważny problem. Myślę, że nie można przejść obojętnie nad tymi postulatami.

Rozmawiałem z panem senatorem Jurcewiczem, że w PRL, kiedy handel był prosty, nieskomplikowany, były szkoły handlowe, tłumy absolwentów, a teraz, kiedy handel jest wyrafinowany i wymaga naprawdę ogromnej wiedzy tak na poziomie zarządczym, jak i na poziomie najprostszym, czyli kontaktu z klientem, rzeczywiście ten wysiłek edukacyjny praktycznie ponoszony jest wyłącznie przez samych zainteresowanych, czyli przez sieci, bo państwo właściwie się z tego wycofało. To rzeczywiście jest problem.

Na zakończenie bardzo proszę pana Jana Rakowskiego, prezesa Kongregacji Przemysłowo-Handlowej, aby przedstawił problemy tych dziewięćdziesięciu tysięcy w tej branży szybko rotujących produktów, a przecież chyba jest znacznie więcej. Bardzo proszę, Panie Prezesie.



Jan Rakowski
Prezes Kongregacji Przemysłowo-Handlowej OIG


Witam serdecznie.

Panie Przewodniczący, serdecznie dziękuję za zaproszenie, dlatego że problem małych i średnich przedsiębiorstw handlowych jest problemem troszeczkę większym aniżeli tu mówimy tylko i wyłącznie o handlu zorganizowanym, chociaż z ostatnim przedmówcą się zgadzam, bo moi koledzy uczestniczą w pana sieci i cieszą się z tego, że zyskali coś dobrego dla podniesienia swojej pozycji na rynku.

Cieszę się również, że obecny jest tutaj z Ministerstwa Gospodarki cały departament handlu, czyli pani Krystyna Bidzińska, bo to pokazuje, jak zajmuje się rząd handlem, że tylko jedna osoba zajmuje się handlem w całym Ministerstwie Gospodarki, handlem, w którym mamy ponad milion przedsiębiorstw, a pracują ponad dwa miliony ludzi. Myślę, że warto by się zastanowić, czy nie należałoby odwrócić sytuacji i przede wszystkim przywrócić właściwe miejsce  handlowi w strukturach rządowych.

Co najbardziej mnie i nasze środowisko bulwersuje. To znaczy z wieloma postulatami moich przedmówców się zgadzam, między innymi pana dyrektora Wojciechowicza. Zgadzam się, że brak planów zagospodarowania przestrzennego jest naszą tą piętą achillesową. Oczywiście, brak planów zagospodarowania przestrzennego, w które będą wpisane w sposób jasny, rzetelny, uczciwy powierzchnie handlowe, jakiej wielkości, w którym miejscu mają być, żeby nie było tak zwanej partyzantki. Bo, Panie Przewodniczący, nie wyobrażam sobie sytuacji, że w mieście pięciotysięcznym możemy sobie pozwolić w tej chwili na postawienie obiektu handlowego chociażby o 1,5 tysiąca metrów kwadratowych powierzchni sprzedaży.

Co do ustawy o planowaniu przestrzennym,  to żeby nie było tych sporów, które tutaj są między nami a środowiskiem WOH (wielkopowierzchniowych obiektów handlowych), to jest nazewnictwo. Jeśli ustawodawca opiera się na czymś, co istnieje w prawie budowlanym, to później mamy takie efekty, że środowiska małych i średnich przedsiębiorstw walczą z wielkimi sieciami wielkopowierzchniowymi, dlaczego powstał obiekt takiej wielkości, a nie innej. Chodzi tu o powierzchnię. Jest zapisana w ustawie archaiczna powierzchnia sprzedaży, którą kongregacja, nawiasem mówiąc, po różnego rodzaju spotkaniach wymusiła na Ministerstwie Budownictwa, żeby przynajmniej dookreślono, co to jest takiego. Powinna być jasno sprecyzowana powierzchnia zabudowy albo powierzchnia całkowita, tak jak jest w prawie budowlanym. I wtedy by nie było różnego rodzaju niesnasek z naszego punktu widzenia.

Co do uchwalania planów zagospodarowania przestrzennego, to myślę, że w samorządach powinno nastąpić pewnego rodzaju dogadanie sprawy, to znaczy samorząd powinien sobie zdawać z tego sprawę, że handel musi istnieć w rynku. Nie można doprowadzić do tego, że przez błędną decyzję doprowadzamy do sytuacji, że niszczymy rynek, a później, za trzy, cztery lata szukamy środków na rewitalizację miasta. Takie rzeczy są już u nas w kraju. Nie będę tutaj wymieniał, ale proszę zobaczyć Wrocław, inne miasta, nawet te większe, które przeżywają ten sam kryzys. To znaczy, nie dajemy szansy rozwoju małym przedsiębiorstwom przez to, że jakieś prawo to hamuje. A jakie prawo hamuje? Panie Przewodniczący, jak najszybciej należy zwrócić uwagę na ustawę o gospodarce nieruchomościami. Tam jest zapis uznaniowy, mówiliśmy o tej uznaniowości samorządów. Za zgodą rady oczywiście można bezprzetargowo przedsiębiorcy sprzedać lokal. Nie może być takiej sytuacji – do mnie przychodzą dziesiątki, setki pism w tych sprawach – że przedsiębiorstwo polskie ma kłopot z wykupem lokalu, chociaż w całym ciągu wszystkie lokale są sprzedane, dlatego że samorząd sobie już upatrzył, że to miejsce będzie dla kogoś innego ze swoich znajomych. Organizuje się po piętnastu latach przetarg po to, żeby wyrzucić tę osobę, a następnie po dwóch latach okazuje się, że była możliwość wykupienia, ale wykupuje już ten nowy. To jest paranoja. Nie może być takiego nierównego traktowania naszych przedsiębiorców. Myślę więc, że ta zmiana powinna być jak najszybciej.

O ustawie o ordynacji podatkowej mówiliśmy. Ile nas kosztuje zdrowia samo to liczenie, wynajmowanie najlepszych specjalistów do liczenia. A podatek powinien być płacony na jedno konto. Po co mamy urzędników? Niech sobie rozpisują to na różnego rodzaju fundusze. Po co mamy płacić po dziesięć różnych przelewów. Tworzy się biurokracja. Należy odbiurokratyzować tę sferę. Podatek powinien być jeden. Dlaczego potrafili to zrobić Duńczycy? Potrafili się uporać z tymi sprawami i te koszty zmniejszyć. Myślę, że należałoby do tego podejść bardziej treściwie i zastanowić się, w jakim kierunku zmienić ordynację podatkową, aby państwo nie straciło, a jednocześnie przedsiębiorca mógł  zyskać poprzez korzystanie z czasu, a nie czasochłonnej pracy.

Kolejna sprawa. Mówimy o pakiecie antykryzysowym. Ile się nasłuchamy, jak nam rząd pomaga, ile w parlamencie powstaje przepisów, które mają nam pomóc. A szary dzień tak wygląda. Przychodzi nakaz, podniesione wieczyste użytkowanie o 800%. Następnego dnia podniesiony czynsz o ileś tam procent. Jest kryzys, a my w dalszym ciągu prowadzimy politykę jak za czasów PRL. To znaczy komornik, nakaz, po to, żeby jeszcze wyrzucić tych, którzy mogą dawać jakiekolwiek pieniądze.

  Następna sprawa. Teraz na terenie Warszawy i wielkich miast rady miast wprowadziły uchwałę. Pozwolę sobie zacytować tylko jedno. Nowa regulacja wprowadza istotne zmiany w sposobie obliczania należnej opłaty targowej oraz rozszerza, powtarzam, rozszerza jej obowiązek na szerszą grupę kupców prowadzących sprzedaż. Rozumiem, że ustawa samorządowa może wejść w dwa tygodnie, ale nie może ona dotykać przedsiębiorców w sposób negatywny. Gdyby ona dawała zwolnienia, to może sobie wejść w ciągu roku, ale nie może wchodzić jednego dnia. Dzisiaj na terenie Warszawy, Krakowa odbywają się prawie bitwy o niepobieranie opłat. Problem polega na tym, że ustawodawca wymyślił, że będzie pobierał opłatę targową od pawilonów na targowiskach. Na targowiskach jest – tutaj zwracam się do pani dyrektor Zimnej – codziennie otwartych prawie osiemdziesiąt tysięcy pawilonów handlowych. Razy sześć, proszę sobie policzyć. Mówimy tutaj o kosztach, jakie ponosi w tej chwili ten obywatel, który mógłby tworzyć tę rzeczywistość pozytywnie, a nie może, dlatego że władza samorządowa cały czas mu przeszkadza i tworzy coraz to nowe obciążenia podatkowe na zasadzie uznaniowości. Tak nie może być. To trzeba jak najszybciej wyeliminować.

Kolejna sprawa. Właśnie ta ustawa o opłatach lokalnych. W nazewnictwie ustawy o opłatach lokalnych jest zapisane coś takiego jak targowiska pod dachem – tutaj mamy budowlańców, więc może się wypowiedzą – i mamy hale targowe. Ustawodawca w większych miastach zwolnił targowiska pod dachem i hale targowe z opłaty targowej, bo musiałby wejść na teren hipermarketów i tych wszystkich hal, czyli stworzyłby dodatkowy konflikt. Ale na targowiskach przychodzi. I powstała kłótnia, co jest targowiskiem. Według Naczelnego Sądu Administracyjnego, targowiskiem jest każde miejsce, w którym dokonywana jest sprzedaż. Nawet ta pani, która sprzedaje pietruszkę na ulicy. Czy to znaczy, że jeśli ona będzie sprzedawała pod jakimś parasolem, to jest targowisko pod dachem? Bo można też to udowodnić na zasadach definicji dachu i definicji bez ochrony. Ale tego nie ma. Po prostu władza przychodzi, powstaje ferment społeczny, więc to trzeba ucywilizować. W ustawie o podatkach lokalnych i opłatach targowych należy jak najszybciej dostosować to prawo do realiów prawa budowlanego. Nie może być fikcji.

Zwróciłem się do Ministerstwa Budownictwa o interpretację. Negatywnie. Do głównego inspektora nadzoru budowlanego. Nie ma czegoś takiego w prawach budowlanych. Wszyscy odsyłają mnie do autora tej ustawy. Kto zatem jest autorem? Ministerstwo Finansów. Zwróciłem się pisemnie do Ministerstwa Finansów o interpretację, bo w końcu używają ustawy, fiskalizują, niech więc przynajmniej powiedzą, co to jest. Czekam na rychłą odpowiedź. Tu prośba do pana przewodniczącego, żeby dzięki swoim możliwościom starał się doprowadzić do tego, żeby taka definicja powstała jak najszybciej.

Kolejna sprawa to ustawa o nieuczciwej konkurencji, o czym tutaj mówiliśmy. Nie zgadzam się do końca z panem dyrektorem z Intermarche, dlatego że gdyby obok pana dyrektora byli przedstawiciele producentów i mówili to samo, to bym powiedział: trzeba zmienić. Ale zawsze trzeba posłuchać tych dwóch stron, więc dlatego nie chcę do tego w tej chwili się włączać, bo też nie jestem producentem, tylko przedstawicielem organizacji. Ale tę sprawę należy wyważyć pomiędzy dwiema stronami. Za dużo prasa zrobiła krzywdy jednym i drugim pisząc o tych sprawach.

W ustawie o nieuczciwej konkurencji jedna ważna rzecz to określenie dominującej roli przedsiębiorcy w regionie. To, o czym mówiliśmy. To jest istotne, a nie dominująca rola w kraju czy w Europie. W regionie. Jeśli mamy dany region rolniczy, gdzie jest grono ludzi prowadzących handel, przetwórstwo itd., to jeśli nie określimy, co to jest ta dominująca rola danego przedsiębiorcy, to poprzez niechcący błędną decyzję doprowadzamy do zniszczenia tego całego rynku, powiązań między producentem, tym małym, dużym, bo mały producent nie jest w stanie przebić się do hipermarketów, żeby spełnić te warunki, o których tu mówimy. W ustawie o nieuczciwej konkurencji dla mnie najważniejszą rzeczą jest określenie dominującej, monopolistycznej roli w regionie, w danym mieście.

W tej samej ustawie brakuje też przede wszystkim ścigania przestępstw nieuczciwej konkurencji z urzędu. Nie można obciążać przedsiębiorcy, innej osoby, żeby z powództwa cywilnego wytaczali procesy. To powinno być robione z urzędu. Wtedy nie będzie nieuczciwych praktyk. Wszyscy będziemy żyli w symbiozie, to znaczy dowiemy się, że jest kara, jest nagroda, a nagrodą jest rynek, o który możemy wspólnie walczyć, ale uczciwymi metodami. Tak więc należy ścigać przestępstwa nieuczciwej konkurencji z urzędu i to by ten problem całkowicie rozwiązało.

Z kolejnych spraw, które ostatnio się zarysowały, to były słynne opcje walutowe. Państwo pamiętają, tyle szumu, tyle strat, wywołany kryzys. Myślę, że ustawa o prawie bankowym nie gwarantuje uczciwym przedsiębiorcom prawa do eliminacji takich wpadek, czego przykładem jest, że transakcje na grube pieniądze zawierane były telefonicznie. Ktoś powie, że przedsiębiorca się zgodził. Być może zgodził się, ale sądzę, że bankowy tytuł egzekucji powinien być wystawiany w stosunku do konkretnego zastawu, a nie na tej zasadzie, że przedsiębiorca dał pod zastaw swoje przedsiębiorstwo czy dom, potem to zostało zlicytowane za jedną dziesiątą ceny i w dalszym ciągu szuka pieniędzy albo sprzedaje wierzytelność dalej. To musi być robione konkretnie. Bank ocenia moją pozycję, ile kredyt ten jest warty, natomiast nie może dopuścić do tego, żeby majątek za 2 miliony zł – takie mam przykłady – był sprzedany za 100 tysięcy zł. I człowiek  z całej transakcji wychodzi niemalże nagi, mimo że był przedsiębiorcą zatrudniającym pokaźną liczbę osób. Myślę więc, że gdyby pan przewodniczący w tym kierunku coś zrobił z ramienia Senatu, poprawiając prawo, to nie byłoby złe. To nie jest mój wymysł, takie zapisy w krajach zachodnich są i można Biuro Legislacyjne poprosić o opinię w tej sprawie, czy taki zapis nie byłby korzystny dla nas.

Kolejna sprawa. Zgadzam się z tym, że szkolenia są ważne. Korzystamy z tego. Brakuje na szkolenia pieniędzy. Ale najbardziej brakuje pieniędzy na rozwój. Brakuje tych pieniędzy, tak zwanych funduszy twardych. To znaczy, żeby można było przekształcić targowisko w halę targową, halę targową w centrum handlowe, bo polscy kupcy chcą inwestować, polscy kupcy nie mają na to żadnej szansy, szczególnie teraz, w okresie kryzysu. I tutaj wielka prośba, żeby zacząć uczciwie traktować naszych przedsiębiorców, a nie wrzucać nam tego typu ustawy jak ustawa o strażakach, ni z gruszki, ni z pietruszki, która obciążała nas dodatkowo. Nie będę w tej chwili rozwodził się nad tą ustawą, żeby nie zabierać czasu, ale wszyscy państwo rozumieją, że ta ustawa nas niszczyła, a nie pomagała. Oczywiście, że nowelizacja tej ustawy w dalszym ciągu jest dla nas nie do przyjęcia, dlatego że te szkolenia naszych pracowników, które się mają odbywać, są też kosztowne. One kosztują od 500 do 1,5 tysiąca zł. Tak że to jest dodatkowe wyciąganie od nas pieniędzy w momencie kryzysu.

Na zakończenie chciałem powiedzieć, że apeluję do Ministerstwa Gospodarki, do pana przewodniczącego, do Senatu o poprawienie tych absurdalnych przepisów, wprowadzenie, jeszcze raz powtarzam, opłaty targowej, która niszczy  w tej chwili handel drobnotowarowy, która powinna być skierowana tylko do targowisk zarządzanych przez gminę i organizowanych przez gminę. Dlaczego mówię, że tak powinno być? Bo każdy samorząd, który będzie zarządzał targowiskiem, nie da dowolnej stawki, bowiem wszyscy ludzie mu wyjdą. Natomiast dziś jest tak, że osoba prywatna inwestuje, grupa inwestorska inwestuje w dane targowisko, w halę, po czym opłatami targowymi zostają zniesieni z tej sceny i teren jest sprzedawany kapitałowi, który jest mocniejszy. Nie będę mówił, czy nasz czy obcy, bo różnie bywa w dzisiejszych czasach. Dlatego jest prośba, żeby opłata targowa dotyczyła tylko i wyłącznie targowisk organizowanych i zarządzanych przez gminę. Projekt stosownej ustawy zgłosiłem do pana senatora Misiaka w ubiegłym roku, żeby jak najszybciej ta ustawa i ustawa o planowaniu przestrzennym weszły w życie, unormowały i wyczyściły te niuanse, które są między środowiskiem małych przedsiębiorstw i dużych.

Serdecznie dziękuję panu przewodniczącemu za głos. Dziękuję państwu za uwagę.


Senator Jan Wyrowiński
Przewodniczący Komisji Gospodarki Narodowej


Dziękuję bardzo, Panie Prezesie, za bardzo konkretne wystąpienie. Przeszukam szuflady, może znajdę.

Panie i Panowie! W związku z tym zbliżyliśmy się do przedostatniego punktu, czyli do dyskusji. O zabranie głosu prosił  pan poseł Adam Abramowicz.

Kancelaria Senatu, Biuro Informatyki, Dział Edycji i Poligrafii